Read with BonusRead with Bonus

Uciekająca dama

Deszcz lał się obficie, zgrywając się z rytmem fal rozbijających się o brzeg. Orkiestra niemal zagłuszała pośpieszne kroki. Kilka mil wstecz setki mężczyzn z artylerią podążało śladem tych odcisków. Szczęście było po jej stronie, że jej zapach i ślad zostały zmyte przez ulewę, w przeciwnym razie ucieczka przed tymi łowczymi psami byłaby niemożliwa. Gdy jej pośpieszne kroki zaprowadziły ją na najwyższy szczyt, mogła wyraźnie zobaczyć, jak grupa poszukiwawcza zawęża krąg wokół niej. Rzuciła okiem na zbliżające się szczekanie, a następnie spojrzała w dół na rozpryskujące się głębiny. Z jedną ręką na pierścieniu z ogonem lisa, który miała na sobie, a drugą na sercu, zamknęła oczy i skoczyła.

Gdy spadała, przed jej oczami migały wizje z czegoś, co wydawało się odległym życiem. Mia w jasnoniebieskiej sukience w kwiaty, biegająca po lesie obok wzgórz. Śmiech dźwięczał jej w głowie. Ten, który jej szukał i biegł za nią, wołając jej imię: "Mia. Mia... Tym razem cię złapałem". I oboje przewracają się nad strumieniem w swoich ramionach. Zagubiona w marzycielskich, zamglonych oczach, które czasami zmieniały kolor. Czasem na fioletowy, czasem na lazurowy, często na oliwkowy, a czasem na ochrowy i więcej. Wiedziała, że miłość jej życia nie była zwykłym człowiekiem. Był nieśmiertelnym, z klanu wilków, przynajmniej tak myślała. Pocałował ją w głowę, gdy wyciągał ich oboje ze strumienia, a potem wzleciał z nią w ramionach prosto do chmur. Wszystko, co wtedy ją obchodziło, to być w tych ramionach i chichotać jak mała dziewczynka. Jej matka dała im swoje błogosławieństwo. Nie mogła się doczekać, aby być piękną panną młodą dla swojego przystojnego męża.

Pamiętała noc, kiedy się pobrali. Myślała nawet, jak jej życie mogło być tak doskonałe. Czuła się, jakby była we śnie i nigdy nie chciała się z niego obudzić. Ale rzeczy zaczęły się zmieniać wkrótce po ślubie. Rzadko go widywała, aż pewnego dnia zniknął bez śladu. Od tego czasu jedno nieszczęście po drugim spadało na nią. Prawie straciła rachubę wszystkich swoich problemów, było ich po prostu zbyt wiele.

Gdy myśli przepływały, łzy spływały po jej policzkach, ale zanim mogły spaść, znajoma ręka o znajomym zapachu otarła je i przyciągnęła ją blisko. Była tak ulżyła, zszokowana, zdezorientowana i rozgniewana jednocześnie, że nie odważyła się otworzyć oczu. Ale trzymała się jego szaty z całej siły.

W tym momencie pojawił się błysk jasnego światła, pochłaniając ciemność i dziewczynę w niej. Przez kilka sekund ścigający ją oślepli od tego blasku. Gdy odkryli oczy, wszystko zniknęło i ciemność ponownie ich otoczyła wraz z ulewą.

"Czy to nie była charakterystyczna technika ucieczki klanu lisów?" Jeden z mężczyzn krzyczał na całe gardło.

"Łowca miał rację. Natychmiast wracajcie do zamku i zgłoście incydent" - dowódca konnych rozkazał, gdy inny galopem ruszył w stronę zamku rządzącego króla śmiertelników.

"Musimy jeszcze trochę poszukać czegokolwiek, co mogłoby się przydać. Trzymajcie umysły i oczy otwarte. Wszystko może być dowodem. Niczego nie można przeoczyć" - instruował resztę pieszych.

"Pamiętajcie, mamy tu do czynienia z nieśmiertelnymi. Starożytna klątwa nie może zostać uwolniona. Pokój między Zachodem a Wschodem, jeśli zostanie złamany, najciężej odbije się na nas, śmiertelnikach" - zauważył starszy w grupie, wspominając.

"Tak jest, panie" - odbiło się echem przez szeregi, gdy zajęli się kryzysem na miejscu.

Previous ChapterNext Chapter