




ROZDZIAŁ SIÓDMY
Przeszedłem długi spacer z mojego zniszczonego mieszkania na wzgórze Cobble, gdzie mieszkali moi rodzice. Te trzydzieści minut spaceru dało mi upragnioną chwilę wytchnienia od ponurych myśli i smutnego mieszkania.
Nie pomagało, że na drugim końcu czekał chaos i ludzie, którzy przez całe życie traktowali mnie jak śmiecia. Skupiłem się na tym, żeby nie dotrzeć do tylnego wejścia, mokry i zapłakany jak zwykle z powodu niepowodzeń po drodze.
Mężczyzna pchający wózek z owocami stanął mi na drodze.
„Uważaj!” Ktoś krzyknął i cofnąłem się na czas, zanim mnie uderzył.
„Przepraszam,” powiedziałem nieśmiało.
Przyzwyczaiłem się do niepatrzenia, dokąd idę, ponieważ nie miało znaczenia, jakie środki ostrożności podejmę. Albo miałem zostać uderzony przez ten wózek, albo poślizgnąć się na skórce od banana.
Uśmiechnąłem się, przechodząc obok, fakt, że wyszedłem z tego bez szwanku, dodał do jednej z wielkich rzeczy, które wydarzyły się mi w ten weekend.
Po długim spacerze jedynym znakiem dyskomfortu były pot na czole i szyi. Poza tym wyglądałem czysto, sucho i bez temblaka na ręce.
Dotarłem do dużej białej bramy, która chroniła burmistrza Dicksona Moralesa i jego miłą małą rodzinę, i westchnąłem na widok posiadłości.
To była duża posiadłość z długim, brukowanym podjazdem, który zaczynał się od bramy i prowadził do garażu z boku. Dom był pomalowany na blady biały kolor, suplex świadczył o jego „skromnym bogactwie”.
Utrzymywał ten dom z aurą skromności i dostępności, stąd kilku reporterów kręcących się wokół bramy, liczących na szansę zobaczenia kogoś z nas i zadania osobistych pytań.
Dlatego musiałem używać wejścia dla służby z tyłu.
Nie obrażało mnie to, nie przeszkadzała mi prywatność ani trochę. Gdyby ktoś skierował na mnie kamerę, kto wie, jakie szalone rzeczy by się wydarzyły? Mogłem stać się memem na TikToku w kilka minut.
Zapukałem do małej czarnej bramki z tyłu i czekałem, aż ktoś przyjdzie ją otworzyć.
To była Tara, dzięki Bogu. Nie miałem nastroju, żeby radzić sobie z Jamesem i jego irytującymi flirtami. Miał sześćdziesiąt lat i próbował ze mną sypiać, odkąd miałem dwanaście lat. Moi rodzice oczywiście mi nie wierzyli, a Jenny nazywała mnie szukającą uwagi dziwką.
Więc nauczyłem się krzyczeć tak głośno, jak tylko mogłem, za każdym razem, gdy próbował podejść za blisko, aż do momentu, gdy zatrudniono Tarę. Była starszą kobietą, która miała aurę miłej babci i waliła Jamesa laską po głowie, a jedynym miejscem, gdzie musiałem się z nim zmagać, była ta przeklęta brama. Śmiał się i drwił ze mnie, zanim mnie wpuszczał.
Kiedy Tara otworzyła bramę, jej twarz zmieniła się w szok.
„Cześć,” wyszeptałem z uśmiechem. Wiedziałem, że była zszokowana, to był pierwszy raz, kiedy przeszedłem całą drogę z mojego domu gdziekolwiek, bez jakiejkolwiek cieczy dotykającej mnie. Byłem w biznesie marnowania kawy dobrych ludzi z Brooklynu.
Ale stojąc przed nią, czysty i spocony, wiedziałem, że jej wyraz twarzy będzie na każdej twarzy w całym domu dzisiaj.
„Wyglądasz niesamowicie, wejdź!” powiedziała podekscytowana, a ja wszedłem, dając jej delikatny uścisk, ale ona objęła mnie swoimi starymi ramionami z entuzjazmem.
„Kurczę, jesteś taka silna,” zaśmiałem się.
„Oczywiście, mam jeszcze dobrych dziesięć lat przed sobą, więc nie zmęcz się starą Tarą,” powiedziała, gdy weszliśmy do kuchni.
Tak jak się spodziewałem, wszyscy przestali, żeby na mnie spojrzeć, zszokowani nagłą zmianą mojego wyglądu.
„Tak, wiem, wiem,” odpowiedziałem z uśmiechem, „od czego mam zacząć?” zapytałem, odnosząc się do mojej zwykłej roli w pomaganiu w kuchni, żeby odwlec moment, gdy będę musiał zmierzyć się z potworami, z którymi dzielę krew.
„Zacząć? Dziewczyno, dzisiaj nie dotykasz niczego. Wyglądasz tak pięknie, nawet nie wiedziałam, że masz taką ładną twarz,” powiedziała Annie, przerywając krojenie sałatki, żeby mnie podziwiać.
„Rozumiesz? Nigdy nie widziałem jej bez jakiejś mokrej części ciała albo czegoś, co psuje jej twarz,” dodał Tristan, nasz główny kucharz. Tara zarządzała całą ekipą, ale on był odpowiedzialny za gotowanie i wiedziałem, że dobrze sobie z tym radzi, moi rodzice tylko udawali, że troszczą się o środowisko, jedząc bezsmakowe jedzenie.
„Ludzie, przestańcie, zawstydzacie mnie. Serio, chcę pomóc,”
„Słuchaj, całkowicie ich popieram. Niczego nie dotykaj, po prostu powoli przejdź przez kuchnię do jadalni tak wolno, jak tylko możesz,” instruowała Tara, a ja pokręciłem głową z rozbawieniem.
W dobry dzień potrzebowałbym dwóch osób po obu stronach, żeby nic nie poszło nie tak, ale powoli przeszedłem, nie tak wolno, jak mówiła, i dotarłem na drugi koniec drzwi bez incydentu. Mocny uchwyt Tristana na patelni prawie mnie rozśmieszył, ale całkowicie go rozumiałem.
„Odwiedziłaś szamana, o którym ci mówiłam?” Elena wyszeptała do mnie, a ja zaśmiałem się do niej. Była matką trójki dzieci i Azjatką, która robiła zakupy i zmywała dla nas naczynia. Raz zjadłem to, co ugotowała, i zasugerowałem ojcu, żeby awansował ją na kucharkę.
Tego wieczoru nie zjadłem kolacji.
Gdy weszłam do już przygotowanej jadalni, czułam w sobie bąbelki ekscytacji z powodu wszystkich dobrych słów, które usłyszałam od pracowników.
Jakaś głupia część mnie miała nadzieję, że tak samo będzie z moją rodziną.
Może teraz mnie zaakceptują, skoro powodem, dla którego mnie nienawidzili, było moje nieszczęście.
W jego braku, logiczne byłoby, że w końcu spojrzą na mnie z uśmiechem; prawda?
„Ugh, Tato, czy ta suka naprawdę musi tu być za każdym razem?” Jennifer Morales, moja bliźniaczka i słońce do mojego księżyca – nie w romantyczny sposób – skrzywiła się na mój widok.
Moi rodzice spojrzeli na mnie, gdy podchodziłem do stołu, przez chwilę zaskoczeni, ale szybko to ukryli, a na ich twarzach pojawiła się obojętność.
Dziewczyna mogła tylko marzyć.
Powiedziałam „cześć” i mentalnie przygotowałam się na głupią sesję zdjęciową, gdzie będziemy pokazywani w Brooklynie jako idealna rodzina.