Read with BonusRead with Bonus

Cztery | Brak łatwego wyjścia

Violet

Obudziłam się, drżąc, gdy chłodny powiew przeszedł przez pokój. Przewróciłam się na bok i zauważyłam, że Teda nie ma obok mnie, a potem usłyszałam szum prysznica. Skorzystałam z okazji, żeby się ubrać, chwytając jego koszulę i moje majtki z podłogi. Po założeniu ich, powoli otworzyłam drzwi. Spojrzałam w dół korytarza i nikogo nie zobaczyłam, więc ruszyłam w kierunku pokoju Cody'ego. Powoli i ostrożnie otwierałam każde drzwi, zaglądając do środka, aż w końcu znalazłam właściwe. Zobaczyłam Anę leżącą na łóżku, przykrytą tylko prześcieradłem, i powoli podeszłam do niej. Ciągle rozglądałam się za Codym, ale nigdzie go nie było. Podchodząc do łóżka, powoli wspięłam się na nie, co wystraszyło Anę. Wyglądała tak złamana w porównaniu do silnej i nieugiętej dziewczyny, którą znałam.

„A... To ja,” wyszeptałam do niej, wspinając się na łóżko obok niej.

„Vi?!” Ana zapytała zszokowana, jej głos był niski i chrapliwy.

„Tak. Dlaczego tu jesteś?” zapytałam, zaniepokojona. Potrzebowałam odpowiedzi i miałam nadzieję, że ona mi je da. Dlaczego tu była? Czy była tu jako karta przetargowa, żebym słuchała i się podporządkowała?

„N-nie w-wiem,” zająknęła się, kilka łez spłynęło po jej policzkach. Widziałam strach w jej oczach, gdy patrzyła na mnie przez łzy.

„Musimy się stąd wydostać!” stwierdziłam, nabierając odwagi. Byłam silną kobietą i musiałam wydostać siebie i moją najlepszą przyjaciółkę stąd. Bez względu na wszystko, miałyśmy się stąd wydostać.

„Jak?!” zapłakała, łzy płynęły coraz szybciej.

„Nie wiem, ale wstań,” powiedziałam, idąc po jej ubrania. Szukając jej ubrań, nie zwracałam uwagi na to, co się dzieje wokół mnie.

„VI!” usłyszałam krzyk Any, a potem poczułam rękę na mojej głowie, chwytającą moje włosy.

„Co ty, do cholery, robisz?!” usłyszałam warknięcie Cody'ego.

„Wychodzimy!” powiedziałam, starając się być silna. Nie pozwolę, żeby nas tak traktowali. Ani myślałam.

„Nie sądzę!” Cody syknął, chwytając moje włosy i podciągając mnie do góry.

Przycisnął swoje ciało do mojego, patrząc na mnie z góry na dół, jednocześnie przesuwając drugą rękę na mój bok. Pochylił się i poczułam jego gorący oddech na szyi, co sprawiło, że się skrzywiłam.

„Puść nas!” krzyknęłam, błagając go.

„Przykro mi,” powiedział głosem pełnym obojętności.

Zaczął mnie ciągnąć w stronę łóżka i rzucił mnie obok Any. Ana próbowała do mnie podbiec, ale Cody ją zatrzymał.

„Nie. Dotykaj. Jej!” Cody syczał.

Ana nie posłuchała i chwyciła mnie za ramię, próbując mnie odciągnąć od Cody'ego, tylko po to, by Cody uderzył ją w twarz.

„Ana!” krzyknęłam, widząc, jak upada na łóżko.

„Zamknij się!” Cody syknął, zaczynając przesuwać swoje ręce w górę i w dół po moich bokach.

„PRZESTAŃ!” krzyknęłam, błagając go, próbując wydostać się spod niego. Bez wahania podniósł rękę i uderzył mnie mocno w twarz, ból był paraliżujący.

„Przestań się ruszać!” rozkazał przez zaciśnięte zęby.

„Cody! Co do cholery?!” Ted krzyknął, wchodząc do pokoju.

„Próbowała zabrać Anę i uciec,” powiedział Cody, patrząc na mnie gniewnie.

„Pozwól mi się nią zająć,” Ted uśmiechnął się, a na twarzy Cody'ego pojawił się złośliwy uśmiech.

„Następnym razem,” Cody wyszeptał mi do ucha, sprawiając, że zadrżałam ze strachu.

Cody zszedł ze mnie, a Ted podszedł i chwycił mnie za ramię, wyciągając mnie z łóżka i ciągnąc z powrotem do jego pokoju. W środku Ted rzucił mnie na łóżko i spojrzał na mnie wzrokiem, który mógłby zabić.

„Będziesz trudna, co?” Ted drwił nieprzyjemnym tonem.

„J-ja...ch-ch-cę...t-t-y-lko...w-w-rócić...d-do...d-domu,” wyjęczałam.

„Nie ma mowy,” głos Teda był pełen samozadowolenia, gdy podchodził bliżej łóżka.

„DLACZEGO?!” krzyknęłam, stając się coraz bardziej wściekła na niego za to, że mnie tu trzyma. Ted podszedł do łóżka i nachylił się nad nim, będąc zaledwie kilka centymetrów od mojej twarzy.

"Bo chcę ciebie, a ja ZAWSZE dostaję to, czego chcę." Głos Teda był tak wyzywający, a jego oczy pełne determinacji.

Przygryzając wargę, zamknęłam mocno oczy, myśląc, że będę z nim uwięziona na zawsze. No cóż, był całkiem przystojny, ale nie był też najmilszym człowiekiem. Kiedy go widziałam, gdy był milszy, jego oczy przyciągały moją uwagę, ale wiedziałam, że jest w nich coś, co sprawiało, że nie dawałam mu szansy. Teraz widzę, dlaczego podjęłam tę decyzję. Z zamyślenia wyrwała mnie ręka na moim wewnętrznym udzie. Westchnęłam i napięłam się przy tym dotyku. Usta Teda były zaledwie kilka centymetrów od moich.

"Daj Tedowi buziaka." Ted zażądał, przesuwając rękę wyżej na moim udzie.

Wzięłam głęboki oddech, gdy przycisnął swoje usta do moich. Nie odwzajemniłam pocałunku, dopóki nie wywarł nacisku na moje udo, co sprawiło, że westchnęłam i otworzyłam usta. Ted zaczął mnie mocno całować, a ja próbowałam go odepchnąć. Jego ręka przesunęła się do moich spodni i zaczął je ciągnąć. Wydałam z siebie jęk, próbując się od niego wywinąć, ale przycisnął swoje ciało do mojego, unieruchamiając mnie. Przerwał, gdy jego telefon zadzwonił. Jęknął, wstał i odebrał, a ja przewróciłam się na bok, zwijając się w kulkę, dziękując komuś, kto zadzwonił i go przerwał.

Ana

Leżąc na łóżku, starałam się być jak najcichsza, gdy Cody wstał. Usłyszałam, jak drzwi się otwierają, a potem zamykają, słysząc, jak woda zaczyna płynąć. Westchnęłam z ulgą, wiedząc, że mam trochę czasu, aby zaplanować ucieczkę. Pamiętam, jak wczoraj w nocy zostałam wniesiona do domu. Byliśmy na górze, chyba, gdy usłyszałam, że ktoś woła moje imię. Głos brzmiał znajomo, ale było trudno go zrozumieć. Miałam się ruszyć, gdy usłyszałam, jak drzwi znowu się otwierają.

Leżałam nieruchomo, modląc się, żeby to nie był Cody. Poczułam, jak łóżko zapada się obok mnie i rękę na moim ramieniu. Zaskoczona, napięłam się trochę.

"Ana... To ja." Usłyszałam znajomy kobiecy szept. Znałam ten głos. Co ona tu robi?

"Vi?!" zapytałam zszokowana, mój głos był niski i chrapliwy.

"Tak. Dlaczego tu jesteś?" zapytała, zaniepokojona w głosie.

"Ja... ja n-nie w-wiem." Zająknęłam się trochę, kilka łez spłynęło. Naprawdę nie miałam pojęcia, dlaczego tu jestem. Jeśli Cody chciałby się ze mną umówić, wystarczyłoby zapytać. Teraz, nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Brzydził mnie po tym, co zrobił.

"Cóż, musimy stąd wyjść!" stwierdziła, odważnie. Była taka silna i chciałabym być choć w połowie taką kobietą jak ona.

"Jak?!" zapłakałam, łzy spływały szybciej. Wiedziałam, że musimy stąd uciec, ale nie miałam pojęcia jak.

"Nie wiem, ale wstań." powiedziała, schodząc z łóżka, chyba żeby znaleźć moje ubrania.

Gdy szukała moich ubrań, spojrzałam w stronę, gdzie zobaczyłam, że pokój się rozświetlił i zobaczyłam Cody'ego wychodzącego, wyglądającego na nieco niezadowolonego.

"VI!" krzyknęłam, tylko po to, by z przerażeniem patrzeć, jak Cody schyla się i łapie ją za włosy.

"Co ty, do cholery, robisz?!" warknął Cody.

"Odchodzimy!" powiedziała Vi, próbując być silna. Dlatego jest moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze stawała w obronie tych, na których jej zależało.

Cody syknął, niezadowolony z jej odpowiedzi, i chwycił ją za włosy, podciągając. Przycisnął swoje ciało do jej, patrząc na nią z góry na dół, przesuwając drugą rękę na jej bok. Błagałam go, żeby ją zostawił, ale wszystko, co zrobił, to krzyczał na mnie i ciągnął Vi za włosy. Zaczął ją ciągnąć do łóżka i rzucił obok mnie. Próbowałam do niej podbiec, ale Cody mnie powstrzymał. Nie słuchałam i wyciągnęłam rękę, próbując ją odciągnąć od Cody'ego, tylko po to, żeby Cody uderzył mnie w twarz. Vi krzyknęła, gdy upadłam na łóżko, trzymając się za twarz.

"Zamknij się!" warknął Cody, zaczynając przesuwać ręce w górę i w dół jej boków.

„STOP!” Vi krzyknęła, błagając go, podczas gdy ja próbowałam wyślizgnąć się spod niego. Bez wahania podniósł rękę i uderzył ją mocno w twarz.

„Przestań się ruszać!” rozkazał przez zaciśnięte zęby.

„Cody! Co ty wyprawiasz!?” Ted krzyknął, wchodząc do pokoju.

„Próbowała zabrać Anę i uciec.” Cody powiedział, patrząc na mnie z gniewem.

„Pozwól, że się nią zajmę.” Ted uśmiechnął się złośliwie, a na twarzy Cody'ego pojawił się uśmiech. Cody powiedział coś do Vi, zanim Ted wyciągnął ją z pokoju. Gdy zniknęli, Cody podszedł do mnie. Nadal trzymałam się za twarz, a łzy spływały mi po policzkach.

„Co... Co on jej zrobi?!” Mój głos drżał, bo bałam się o Vi. Naprawdę miałam nadzieję, że wszystko z nią będzie w porządku. Wiedziałam, że potrafi o siebie zadbać, ale ci mężczyźni byli bezlitośni.

„Nie martw się o to.” Cody powiedział spokojnym tonem, wracając do łóżka i kładąc się obok mnie.

Następnie przesunął rękę na moją stronę i przyciągnął mnie z powrotem na środek łóżka. Przerażona, pozwoliłam mu mnie przesunąć, nie chcąc, żeby zrobił coś więcej. Przesunął się do mojej szyi i zaczął całować i ssać moją skórę. Nie przestawał, próbując wydobyć ze mnie jakikolwiek dźwięk. Gryzłam wargę, gdy on nadal ssał i używał zębów. W końcu poddałam się i pozwoliłam mu usłyszeć to, czego chciał. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, a on odsunął się.

„Czy to było takie trudne?” Cody powiedział sarkastycznie z uśmiechem.

Zagryzłam wargę i zamknęłam oczy, kręcąc głową. Cody miał zamiar zacząć od nowa, kiedy ktoś zapukał do drzwi.

„Naprawdę?!” Cody jęknął, wstając i idąc do drzwi. Kiedy je otworzył, po drugiej stronie stał Ted.

„Przygotuj ją. Musimy iść do mojego ojca na jakiś bankiet.” Ted powiedział, lekko zirytowanym głosem.

„Dobrze.” Cody westchnął i wrócił do pokoju po zamknięciu drzwi. Podszedł do szafy, wyjął coś i rzucił na łóżko.

„Ubierz się!” Cody rozkazał ostro.

Spojrzałam na krótką, obcisłą czarną sukienkę i pokręciłam głową.

„Nie pytałem. Mówiłem ci!” Cody wypluł, zaczynając iść w moją stronę.

„Dobrze! Dobrze! Założę ją!” powiedziałam, próbując go powstrzymać.

„Dobrze.” Cody uśmiechnął się i podszedł do mnie. Pochylił się i pocałował mnie, a potem poszedł po swoje rzeczy.

Violet

Ted wrócił do pokoju po rozmowie telefonicznej. Podszedł do swojej szafy i wyjął coś. Wychodząc z szafy, podszedł do łóżka i położył sukienkę.

„Ubierz się!” Ted rozkazał, wracając do swojej szafy.

Spojrzałam na sukienkę i zrzuciłam ją z łóżka. Wychodząc, Ted zobaczył sukienkę na podłodze i mnie nadal leżącą w łóżku. Podszedł, podniósł sukienkę i westchnął z frustracją.

„To nie była sugestia.” Ted warknął, podchodząc do łóżka i patrząc na mnie z gniewem.

„Nie założę tego!” zaprotestowałam stanowczo. Nie było mowy, żebym ubrała się jak jego mała dziwka. Nie ja.

„Naprawdę?!” Ted syknął, zbliżając się i klękając na łóżku. Złapał mnie za ramię i podciągnął do góry.

„Auu!” krzyknęłam z bólu, który wywołał jego nacisk na moje ramię.

„ZAŁOŻYSZ to, nawet jeśli będę musiał zrobić to za ciebie.” Jego głos był ostry i wymagający.

Pokiwałam głową, a on puścił moje ramię. Wstałam i zaczęłam iść do łazienki, kiedy Ted złapał mnie za ramię.

„Tutaj!” powiedział, wskazując miejsce przed sobą.

Zrobiłam, co kazał, zdjęłam koszulkę, którą miałam na sobie, i wślizgnęłam się w sukienkę. Była ciasna na moim ciele i kończyła się tuż pod biodrami, a góra była nisko wycięta i odkrywająca. Ted uśmiechnął się z satysfakcją i oblizał wargi, podziwiając widok. Przesunęłam rękami po sukience, próbując ją wydłużyć, kiedy Ted złapał mnie za nadgarstek.

„Jest idealnie jak jest.” Uśmiechnął się szeroko. „Teraz idź nałożyć makijaż. Nie możemy pozwolić, żeby ktoś zobaczył te ślady.” Powiedział o zaczerwienieniu i lekkiej opuchliźnie od Cody'ego wcześniej, delikatnie głaszcząc mnie kciukiem po policzku.

Z opuszczoną głową weszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i z przerażeniem zobaczyłam zaczerwienienie i opuchliznę na twarzy. Kilka łez zaczęło spływać po moich policzkach, gdy zaczęłam nakładać makijaż. Gdy skończyłam, wyszłam i Ted wziął mnie za rękę, prowadząc mnie z jego pokoju na dół, gdzie czekali Cody i Ana. Wychodząc na zewnątrz, wsiedliśmy do limuzyny, która czekała przed domem. W środku Cody kazał Anie usiąść z nim, a Ted kazał mi usiąść z nim. Oboje objęli nas ramionami i trzymali ręce na naszych udach. Zaczęli rozmawiać, podczas gdy Ana i ja patrzyłyśmy na siebie bezradnie.

Bankiet: Perspektywa Violet

Dotarliśmy na miejsce, gdzie ojciec Teda organizował kolację. Wysiedliśmy z limuzyny, a Ted od razu chwycił moją rękę i splótł nasze palce, mocno ściskając. Rozejrzał się przez chwilę, a potem skinął głową, zanim ponownie zwrócił uwagę na mnie.

„Jeśli spróbujesz czegoś, nie będzie łatwo.” Ted groźnie ostrzegł, sprawiając, że przełknęłam ślinę. To była nasza jedyna szansa na ucieczkę i miałam przeczucie, że uczyni to niemożliwym.

„To samo dotyczy ciebie.” Cody ostro powiedział do Any, chwytając jej rękę i robiąc to samo co Ted.

Obie skinęłyśmy głowami na znak zgody, bojąc się, co mogłoby się stać. Zaczęli nas ciągnąć, gdy weszliśmy do środka. Wewnątrz przywitał nas ojciec Teda, przynajmniej tak myślę.

„Cześć synu.” Przywitał go, obejmując Teda. „Kim jest ta śliczna dama?” Zapytał, uśmiechając się do mnie.

„To jest Violet. Dziewczyna, o której ci mówiłem.” Ted uśmiechnął się, przyciągając mnie bliżej siebie.

„Ach. Więc to ty jesteś tą dziewczyną, o której mój syn nie może przestać mówić.” Ted Sr. powiedział, biorąc moją rękę i całując ją. Poczułam, jak Ted się napina obok mnie i uśmiechnęłam się do siebie.

„To ja.” Powiedziałam, udając uśmiech.

„Ach, cześć Cody.” Ted Sr. powiedział, gdy Cody podszedł z Aną.

„Dzień dobry, proszę pana.” Cody odpowiedział, ściskając jego rękę.

„Ty musisz być Ana. Cody dużo o tobie mówił.” Ted Sr. powiedział, uśmiechając się do Any, biorąc jej rękę i również ją całując.

„To ja.” Ana również udawała uśmiech, będąc przyciągnięta bliżej Cody'ego.

„No cóż, zostawię was, żebyście mogli porozmawiać. Częstujcie się czym chcecie.” Ted Sr. powiedział, odchodząc.

Po jego odejściu, Ted i Cody przyciągnęli nas do stołu, który był oddalony od wszystkich. Gdy dotarliśmy i mieliśmy usiąść, wciągnęli nas na swoje kolana, obejmując nas ramionami. Bojąc się walczyć, po prostu siedziałyśmy. Po chwili zgłodniałyśmy, więc oni poszli po jedzenie dla nas.

„Musimy się stąd wydostać.” Ana wyszeptała, pochylając się bliżej mnie.

„Wiem. Próbuję wymyślić jak.” Wyszeptałam z powrotem.

„Musimy sprawić, żeby nas zostawili same.” Ana powiedziała, brzmiąc desperacko.

„Coś wymyślimy.” Westchnęłam i spojrzałam, gdzie byli. Patrząc na nas, upewniali się, że się nie ruszamy.

„Hej dziewczyny.” Młodszy chłopak powiedział, podchodząc do stołu.

„Cześć?” Odpowiedziałam, niepewna, kim on jest.

„Jestem Brett. Brett DiBiase. Młodszy brat Teda.” Uśmiechnął się, siadając.

„Och, cześć.” Ana powiedziała ostrożnie, patrząc na Teda i Cody'ego, którzy nie wyglądali na zadowolonych.

„Uh, Vi.” Ana powiedziała, szturchając mnie.

„Hmm?” Zapytałam, a potem spojrzałam, widząc ich miny. Przeklęłam pod nosem. No cóż. Sprawię, że pożałują, że nas zabrali z naszego życia.

„Wszystko w porządku?” Brett zapytał z troską w głosie.

„Umm... Czy możesz mi pokazać, gdzie jest łazienka?” Zapytałam, myśląc o czymś.

„Pewnie.” Brett uśmiechnął się i wstał, gdy ja to zrobiłam.

„Vi!” Ana chwyciła moją rękę, z paniką w oczach.

„Zaraz wrócę.” Powiedziałam i poszłam za Brettem do łazienki.

Previous ChapterNext Chapter