Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 8: należysz do mnie

"Widzisz," powiedział Marcus, jego głos ociekał okrucieństwem. "Mamy przed sobą dużo treningu. Nauczysz się mnie słuchać, albo poniesiesz konsekwencje. I uwierz mi, te konsekwencje będą surowe." Pozwolił, aby bat przesunął się po jej policzku, pozostawiając kuszący ślad na jej miękkiej skórze.

Obserwował zmieniające się wyrazy na jej twarzy, mieszankę strachu i buntu w jej oczach. Zachichotał cicho, czując satysfakcję z jej reakcji. "Wyglądasz, jakbyś chciała coś powiedzieć," zauważył. "Śmiało. Powiedz, co myślisz."

Marcus czekał na jej odpowiedź, widząc walkę w jej oczach. Była wyraźnie rozdarta między pragnieniem sprzeciwu a strachem przed karą. Wiedział jednak, że to on ma władzę w tej sytuacji i upewni się, że ona to zrozumie. "Mów głośniej," warknął.

"Powiedz mi, laleczko," powiedział, jego głos był niski i niebezpieczny. "Co chcesz powiedzieć? Nie bój się. Chcę usłyszeć twoje myśli, twoje lęki, każde twoje uczucie." Zrobił kolejny krok w jej stronę, bat wciąż przesuwał się po jej skórze.

Gdy się zbliżył, bat musnął jej policzek, pozostawiając kuszący ślad. Spojrzenie Marcusa pozostało skupione na jej twarzy, chłonąc każdy moment jej niepokoju.

Wypuścił niski śmiech, rozkoszując się jej dyskomfortem. "Widzę strach w twoich oczach, Anno. I to jest piękne. Choć teraz może być to dla ciebie bolesne, w końcu zaczniesz to akceptować. Ból może być całkiem satysfakcjonujący, gdy przychodzi w odpowiednim momencie." Podniósł bat, jego głos ociekał oczekiwaniem.

"Teraz," powiedział Marcus, jego ton pełen autorytetu, "powiedz mi, co chcesz powiedzieć. Masz jedną szansę, aby wyrazić swoje myśli. Wykorzystaj ją." Stał tam, czekając na jej odpowiedź, z zimnym uśmiechem na ustach. Wiedział, że cokolwiek powie, nie zmieni jego planów wobec niej, ale cieszył się, widząc jej niepokój.

Anna przełknęła ślinę, próbując powstrzymać drżenie w głosie. "Ja... ja po prostu chcę wrócić do domu," powiedziała, jej głos ledwie słyszalny. Jej oczy migotały między buntem a nadzieją, próbując ocenić jego reakcję.

Oczy Marcusa lekko się rozszerzyły, z nutą zaskoczenia w wyrazie. "Dom?" Powtórzył, okrutny uśmiech błąkał się po jego ustach. "Nie wrócisz do domu, moja droga Anno. Teraz należysz do mnie. Nie masz innego domu poza tym, tutaj, ze mną."

Pochylił się bliżej, jego oczy płonęły mrocznym podnieceniem. "Zrozum to," powiedział, jego głos był przepełniony lodowatą intensywnością. "Mam nad tobą pełną kontrolę. Jesteś moją własnością. I sprawię, że będziesz posłuszna, bez względu na to, co będzie trzeba. Czy to jasne?"

Podniósł bat, pozwalając, aby jego końcówki znów przesunęły się po jej twarzy. "Widzisz, laleczko," powiedział, jego głos był niski i rozkazujący, "ten bat może dostarczyć świat bólu. Ale może też dać niewyobrażalną przyjemność. I zamierzam zbadać oba końce tego spektrum z tobą." Zatrzymał się, pozwalając swoim słowom wsiąknąć. "Chciałabyś teraz spróbować tego przedsmaku?"

Marcus podniósł wzrok, gdy usłyszał dźwięk kroków zbliżających się do drzwi pokoju zabaw. Chwilę później drzwi otworzyły się i wszedł jego asystent, Victor. "Chciałeś mnie widzieć, szefie?" zapytał neutralnym tonem. Marcus skinął głową, wskazując na Annę. "Chciałem zobaczyć, jak postępuje moja nowa zabawka," powiedział z uśmiechem igrającym na ustach. "Podejdź, spójrz. Powiedz mi, co widzisz."

Victor podszedł bliżej, patrząc na Annę z klinicznym dystansem. "Trzęsie się, szefie," zauważył. "Ale w jej oczach widać też bunt. Jeszcze się nie złamała." Marcus zaśmiał się. "Nie, jeszcze nie. Ale złamie się. Mam pewne... metody, które zagwarantują jej posłuszeństwo."

"Ale na razie," powiedział Marcus, jego głos był niski i groźny, "chcę poznać jej granice. Chcę doprowadzić ją do punktu złamania. Znajdź mi listę najbardziej ekstremalnych metod szkolenia niewolników, Victor. Chcę zobaczyć, jak daleko mogę ją zaprowadzić." Victor skinął głową, jego wyraz twarzy nie zmienił się, i opuścił pokój. Marcus ponownie skupił swoją uwagę na Annie, uśmiechając się okrutnie. "Czeka cię ciężka przeprawa, moja laleczko," powiedział, jego głos wypełniony sadystyczną przyjemnością.


Marcus siedział w wygodnym skórzanym fotelu, jego oczy były intensywnie skupione na Victorze. "Chcę rozpocząć nową metodę szkolenia," powiedział, jego głos był niski i groźny. "Chcę, żebyś zaczął używać obroży szokowej na niej. Zacznij od niskiego poziomu, ale stopniowo zwiększaj intensywność. Musi zrozumieć konsekwencje niezadowolenia mnie." Victor skinął głową, jego wyraz twarzy był chłodny i obojętny. "Oczywiście, szefie," powiedział, jego głos nie zdradzał żadnych emocji. "Kiedy mamy zacząć?"

"Dzisiaj! Kiedy rozpoczniesz szkolenie, informuj mnie na bieżąco o jej postępach. Chcę znać każdy szczegół," powiedział Marcus, jego oczy nie opuszczały Victora. "I upewnij się, że jest przykuta. Nie chcę, żeby uciekła." Victor skinął głową, jego wyraz twarzy nie zmienił się. "Zajmę się tym, szefie," powiedział, jego głos miał lekki ton oczekiwania. "Nie ucieknie."

Kiedy Marcus rozmawiał z Victorem, Anna nie mogła powstrzymać narastającego w niej poczucia grozy. Nie miała pojęcia, co ją czeka, ale wiedziała, że to nie może być nic dobrego. Już teraz była tak głodna, a myśl o większym bólu i strachu była niemal nie do zniesienia. Czuła, jak łzy napływają jej do oczu, ale nie pozwoliła im spłynąć. Nie płakałaby przed nim, bez względu na to, co by jej zrobił. Musiała być silna, znaleźć sposób na ucieczkę z tego koszmaru.

Marcus uśmiechnął się, gdy Victor opuścił pokój, jego myśli już krążyły wokół innych spraw. Miał wiele innych biznesów do załatwienia, w tym zarządzanie różnymi interesami. Był człowiekiem o wielkich ambicjach i władzy, i nic nie mogło go powstrzymać przed osiągnięciem swoich celów. Co do Anny, zostanie sama z Victorem na pewien czas.

Previous ChapterNext Chapter