Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 6: Zostali pokonani

Vector skinął głową, starając się ukryć własne podekscytowanie. Wiedział, że to dopiero początek. Wciąż musieli wykonać swój ruch.

Gdy lider zbliżał się do furgonetki, sięgając po klamkę, Vector dał sygnał. "Teraz!"

Członkowie klanu Czarnych Oczu rzucili się do akcji, wyskakując z furgonetki i atakując gang motocyklowy z błyskawiczną prędkością.

Element zaskoczenia był po ich stronie i klan Czarnych Oczu wykorzystał go na swoją korzyść. Zlikwidowali kilku pierwszych członków gangu, zanim ci zdążyli zareagować, ich umiejętności i trening dawały im wyraźną przewagę.

Reszta gangu motocyklowego była całkowicie zaskoczona, ich pewność siebie zniszczona, gdy zdali sobie sprawę, że mają do czynienia z wysoko wykwalifikowaną grupą wojowników.

Niektórzy członkowie gangu próbowali się bronić, ale nie mieli szans z dobrze wyszkolonym klanem Czarnych Oczu. Członkowie klanu poruszali się bezbłędnie, współpracując, aby zlikwidować pozostałych członków gangu z szybkością i precyzją.

Bitwa zakończyła się w ciągu kilku minut, gang motocyklowy albo martwy, albo niezdolny do walki, albo nieprzytomny leżał na ziemi jak w krwawej kąpieli. Klan Czarnych Oczu stał zwycięsko na środku drogi, ich oddechy były ciężkie, ale oczy ostre.

Vector przejrzał scenę, upewniając się, że wszyscy członkowie gangu są unieszkodliwieni. Następnie zwrócił się do swojego zespołu, z dumą w oczach. "Dobra robota, drużyno. Udało się."

Członkowie zespołu skinęli głowami, ich wyrazy twarzy były poważne, gdy oceniali siebie i swoje otoczenie. Wiedzieli, że mieli szczęście przetrwać zasadzkę, ale także wiedzieli, że to ich trening i współpraca doprowadziły ich do zwycięstwa.

W tym momencie dźwięk syren policyjnych przeciął powietrze. Zespół wymienił zaniepokojone spojrzenia, zdając sobie sprawę, że nie mogą sobie pozwolić na to, by zostać złapanymi przez policję.

Vector szybko wrócił za kierownicę, szybko odpalając silnik. "Musimy się stąd wynosić, teraz!" krzyknął do zespołu.

Zespół usiadł z powrotem na swoich miejscach, ich oddechy uspokajały się, gdy zdali sobie sprawę, że uciekli bez szwanku. Wymienili spojrzenia, adrenalina powoli opadała, a świadomość sytuacji zaczęła się pojawiać.

"To było o włos," powiedział Snajper, "Mieliśmy szczęście, że wyszliśmy z tego cało."

"Tak," zgodził się Łucznik, "Musimy być teraz bardziej ostrożni. Nie możemy sobie pozwolić na kolejne takie starcie."

Vector skinął poważnie głową, jego umysł wciąż pracował na wysokich obrotach. "Wiem. Musimy być wyjątkowo czujni przez resztę podróży. Jesteśmy tak blisko zakończenia tej misji, nie możemy sobie pozwolić na więcej niepowodzeń."

Zespół skinął głowami, ich wyrazy twarzy były poważne, gdy osiedli się na resztę podróży. Wiedzieli, że czeka ich długa noc, ale byli zdeterminowani, aby bezpiecznie wrócić do rezydencji klanu.

Podróż powrotna do miasta była napięta, zespół był w stanie najwyższej gotowości, wypatrując jakichkolwiek oznak niebezpieczeństwa. Ciągle sprawdzali lusterka i otoczenie, czujni na potencjalne zagrożenia.

Po kilku godzinach zespół w końcu dotarł z powrotem do rezydencji klanu. Furgonetka podjechała do bramy, strażnik na posterunku skinął głową do kierowcy. Na cichy sygnał brama otworzyła się, a furgonetka wjechała na teren rezydencji.

Zespół odetchnął z ulgą, gdy wjechali do garażu, znajome otoczenie rezydencji przyniosło im poczucie bezpieczeństwa. Wysiedli z furgonetki, ich zmęczone ciała przeciągały się i bolały po długiej podróży.

Lokaj klanu, stoicki mężczyzna w dobrze skrojonym garniturze, podszedł do nich, gdy wyładowywali broń z tylnej części furgonetki. „Dobrze was widzieć całych i zdrowych,” powiedział chrapliwym głosem.

Vector skinął lokajowi, jego wyraz twarzy był zmęczony, ale ulżyło mu. „Mieliśmy trochę kłopotów po drodze. Ale udało nam się to załatwić.”

Lokaj uniósł brew, jego oczy skanowały zespół w poszukiwaniu oznak obrażeń. „Ofiary?” zapytał.

Vector pokręcił głową, „Nie, wszyscy wyszliśmy bez szwanku. Jesteśmy tylko zmęczeni i wyczerpani po walce.”

„Czy Don jest w swoim apartamencie?” zapytał Vector.

„Tak, jest. I zanim zapomnę, Mistrz powiedział, że masz mu się zameldować,” odpowiedział lokaj.

„Możecie odpocząć; ja pójdę do Dona,” powiedział Vector reszcie zespołu.

Apartament Dona

Marcus był zajęty pracą na komputerze, gdy usłyszał pukanie do drzwi.

„Wejść!” rozkazał.

Vector otworzył drzwi i wszedł do środka.

„Mistrzu, to jest zapłata od klanu Wikingów,” oznajmił Vector.

„Mam nadzieję, że wszystko poszło gładko,” zapytał Marcus.

„Tak, wszystko poszło dobrze, ale spotkaliśmy się z atakami ze strony niezidentyfikowanego motocyklisty,” odpowiedział Vector.

Marcus odchylił się w fotelu, jego bystry umysł przetwarzał informacje. „Niezidentyfikowany motocyklista, co? To niedobrze. Jakieś pomysły, kim mogą być?”

„Nie,” odparł Vector, kręcąc głową. „Pojawili się znikąd i zaatakowali nas na autostradzie. Nie zdążyliśmy ich dobrze zobaczyć, poza tym, że byli uzbrojeni i agresywni.”

Previous ChapterNext Chapter