




6: Tanie piwo
Nosząc czarną skórzaną kurtkę i jeżdżąc hałaśliwym motocyklem, barman wyróżniał się wśród nowojorczyków. Nie zdjął kasku przez cały czas, gdy utknął w męczącym ruchu ulicznym. Kilka osób patrzyło na niego, ponieważ był inny, ale reszta ignorowała go tak, jak on ignorował ich. Przyjechał do dzielnicy z pięcio- i sześciopiętrowymi budynkami, które miały sklepy na parterze i mieszkania do wynajęcia powyżej. Zaułki za budynkami były przerażające. Nawet w świetle dziennym wyglądały na przesiąknięte przestępczością i niebezpieczeństwem. Dotarł do sklepu spożywczego, który wyglądał, jakby widział lepsze dni. Pojechał na tyły sklepu i zaparkował swój motocykl. Właściciel sklepu, Hindus, krzyczał na swojego pracownika za coś, czego motocyklista nie mógł zrozumieć. Wyglądało to jednak poważnie. Pracownik wydawał się być tej samej narodowości, ale był znacznie młodszy od swojego szefa. Właściciel był brodatym Sikhami, noszącym jaskrawoczerwony turban i koszulę w kwiaty. Wyglądał, jakby zaraz miał zacząć ziać ogniem. Pracownik wyglądał na zawstydzonego. Właściciel zauważył motocyklistę kątem oka i natychmiast zmienił się w inną osobę. Powitał go jak długoletniego przyjaciela i nawet zaproponował herbatę. Motocyklista prawie zaczął się zastanawiać, czy wcześniej spotkał tego człowieka. Okazało się jednak, że to była prawdziwa natura tego wielkiego faceta. Był z natury tak gościnny, o ile żaden pracownik nie wkurzył go od rana. Na plakietce na jego koszuli widniało: „Witaj, mam na imię Manjeet”.
„Dzień dobry! Powiedziano mi, że się mnie tu spodziewają”, powiedział motocyklista, starając się brzmieć radośnie. Manjeet spojrzał na niego, jakby głęboko się zastanawiał, i w końcu powiedział: „Ah! Musisz być od malowania! Chodź, pokażę ci miejsce”. Motocyklista niepewnie się cofnął i odpowiedział: „Myślę, że jestem w złym miejscu. Przepraszam za zmarnowanie twojego czasu”.
„Czekaj! Czekaj!”, usłyszał motocyklista, gdy odwrócił się, by wyjść za drzwi. „Przyjechałeś na motocyklu, prawda?”, zapytał Manjeet. Motocyklista skinął głową. „Jesteś tu po pokój, prawda?”, dodał Manjeet. Motocyklista ponownie skinął głową. Radość na twarzy Manjeeta powróciła, ale tylko do momentu, gdy przypomniał sobie, co sprawiło, że o tym zapomniał. W błyskawicznym ruchu chwycił pantofel i rzucił nim w swojego pracownika, który przewidział to i uniknął, uciekając w głąb sklepu. „Bardzo przepraszam za nieporozumienie. Twoi znajomi zapłacili za twój pokój na sześć miesięcy z góry”, Manjeet poinformował motocyklistę z podekscytowaniem. Zerknął za siebie, żeby sprawdzić, czy jego leniwy pracownik jest w pobliżu, aby pomóc, ale go nie było.
„Pozwól, że cię odprowadzę”, powiedział i gestem zaprosił motocyklistę, aby za nim podążał. Tuż obok drzwi do sklepu stały wąskie drzwi, prawie całkowicie zasłonięte przez puste skrzynki czekające na wywóz przez śmieciarzy. Manjeet był trochę zawstydzony. Pocieszał się myślą, że mężczyzna przyszedł o złej porze. To była praca pracownika, żeby wynieść je na tyły, a on postawił je z przodu. Gdyby nie był bezpośrednim krewnym Manjeeta, dawno by go zwolnił. Otworzył drzwi, gestem zaprosił motocyklistę do środka i przeprosił na chwilę. Wrócił po kilku sekundach po schowaniu pustych skrzynek i obaj zaczęli wspinać się po schodach przed nimi.
Pokoje nie miały numerów, tylko charakterystyczną ilość i rodzaj śmieci na zewnątrz, które je odróżniały. Nad sklepem były dwa piętra. Na każdym piętrze były cztery pokoje, a jego pokój był przedostatni w korytarzu na pierwszym piętrze. Korytarz śmierdział tanim piwem. Tańszym niż cokolwiek, co serwował w Diamond Boot. Zażenowanie Manjeeta rosło. W budynku nie było żadnych dźwięków poza telewizorem ryczącym na górnym piętrze i płaczem dziecka. Wszystkie inne pokoje były zbyt ciche. Prawdopodobnie dlatego, że lokatorzy byli bardziej niż prawdopodobnie pijani lub naćpani. Zażenowanie Manjeeta miało tylko wzrosnąć, ponieważ miał mu pokazać pokój od środka. Przekręcił klucz, a drzwi otworzyły się automatycznie z powodu zużytych zawiasów. Było tam drewniane krzesło, stół, na którym wyryte były imiona wszystkich poprzednich lokatorów, i łóżko, które wyglądało na zainfekowane pluskwami.
„To nie wszystko!”, powiedział entuzjastycznie Manjeet i zaprowadził go do łazienki, która była w jeszcze gorszym stanie. Żarówka wisząca z sufitu wyglądała, jakby była zrobiona przez samego Teslę. Każda płytka była pokryta brudem. Starał się nie myśleć o tym, co było pod zlewem. Szybko wyszedł i podziękował Manjeetowi. Zaproponował mu napiwek, który ten odmówił, prosząc, by zadzwonił, jeśli czegoś potrzebuje. Manjeet nagle zdał sobie sprawę, że zostawił sklep pod opieką najbardziej nieodpowiedzialnego pracownika, jakiego kiedykolwiek widział, więc przeprosił i zszedł na dół.
Biker zamknął pokój od środka i zapalił wszystkie światła w środku. Tylko kilka się zapaliło. Podszedł do stołu, położył na nim torbę i wyjął kawałek papieru, który wręczył mu mężczyzna w barze. Papier zawierał wszystko, co musiał wiedzieć. Jedna strona papieru kierowała go do znalezienia nędznego przybytku, w którym obecnie się znajdował, a także do przeczytania drugiej strony dopiero po znalezieniu podanego adresu. Teraz był czas. Jego zmęczone oczy zamgliły się, gdy odwrócił papier. Druga strona opisywała powód jego nagłej relokacji, choć nie szczegółowo, wystarczająco, by zrozumiał powagę sytuacji.
Na odwrocie papieru wymieniono tylko kilka niejasnych punktów. Bliski sojusznik został skompromitowany. Bezpieczny dom został ujawniony. To była tylko kwestia czasu, zanim wróg do niego dotrze, jeśli się nie przeniósł, a on właśnie to zrobił, przestrzegając pierwszej połowy instrukcji. Podobne wskazówki otrzymywał kilka razy, odkąd opuścił sierociniec. Wszystkie miały być przestrzegane do odwołania. Był zmęczony zostawianiem wszystkiego, co zbudował przez lata, na kilka godzin przed powiadomieniem. Ale widział rzeczy, które przekonały go, by traktować te groźby poważnie. Ostatnia linia na papierze nakazywała mu spalić go i wyrzucić popioły w czterech różnych miejscach. Zrobił to, wyrzucając popioły do koszy czterech sąsiadów. Jego głowa pulsowała bólem. Postanowił odwiedzić Manjeeta i wziąć skrzynkę piwa. Papier mówił o nowym życiu, które zostało dla niego przygotowane, wraz z nowym zestawem prawd i historii, które miały je wspierać. Szczegóły miały nadejść. Nie był pewien kiedy ani jak, ale wiedział, że będzie to nic mniej niż dramatyczne. Chwycił swój portfel. Zdjął czarną kurtkę i rzucił ją na krzesło. Porzucił pomysł założenia jednej z identycznych czarnych koszul, które nosił w Arizonie. Dodał koszulę i aspirynę do listy rzeczy, które miał zamiar kupić w sklepie na dole. Wyszedł z pokoju w podkoszulku.