Read with BonusRead with Bonus

Ktoś kochać, znęcać się 7.

Rozdział 7.

Punkt widzenia Alison.

Obudziłam się następnego ranka sama w łóżku, przeciągając się pod promieniami słońca wpadającymi przez okna. Chwyciłam koc i przytuliłam go bliżej do twarzy. Patrzyłam przez okno, gdy ptaki przelatywały śpiewając i ćwierkając, Boże, kiedyś uwielbiałam pić kawę na balkonie, słuchając ptaków w domu.

Otworzyłam duże francuskie drzwi, wpuszczając poranny wiatr, absolutnie zakochałam się w tym miejscu. Moi rodzice porzucili mnie jako niemowlę w koszyku, zostawili mnie na poboczu z małym różowym kocykiem i notatką. Byłam w sierocińcu w mieście do 8 roku życia, kiedy to rodzina Emily przeprowadziła się do miasta. Emily i ja stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami. Spędzałam cały czas z jej rodziną, aż pewnego dnia jej mama i tata usiedli ze mną w salonie i zapytali, czy chciałabym z nimi zostać. Od tego dnia miałam własną rodzinę. Przeprowadziłam się do nich, gdy miałam prawie 9 lat, a oni opiekowali się mną do 18 roku życia, wtedy dostałam swoje mieszkanie. To szalone, że przeszłam od bycia porzuconą jako dziecko do życia w tak pięknym miejscu.

W końcu wyrywam się z myśli, gdy słyszę pukanie do drzwi.

"Wejdź." Zawołałam, gdy Valerie otworzyła drzwi i weszła, podskakując.

"Jeszcze nie jesteś gotowa! Dziś idziemy na zakupy." Mówi, rzucając stos ubrań na łóżko.

"Przyniosłam ci to, żebyś miała co nosić, a nie ubierała rzeczy Alfy Evansa." Mówi słodko, a ja się śmieję. "Dobra, pod prysznic i przebieraj się, musimy iść." Rozkazuje, a ja zaczynam się śmiać, idąc do łazienki.

Kilka minut później wychodzę z łazienki, susząc włosy, a Valerie siedzi po turecku na moim łóżku z dużą miską pokrojonych owoców przed sobą.

"Chodź, usiądź i jedz." Mówi, wstając. "Wiedziałam, że ta sukienka będzie na tobie świetnie wyglądać!" Mówi, klaszcząc w ręce z wielkim uśmiechem. Przeciągam rękę po bokach niebieskiej sukienki na ramiączkach, jest dopasowana i elastyczna, naprawdę bardzo wygodna.

"Dzięki!" Mówię, siadając na łóżku i wkładając truskawkę do ust, gdy ona zaczyna wymieniać mnóstwo miejsc, do których dzisiaj idziemy, żadnego z nich nie znam. Po prostu kiwam głową na to, co mówi, kończąc jedzenie. Kiedy kończę, obie wychodzimy z domu watahy i wsiadamy do jej małego czarnego samochodu.

"Masz jakąś rodzinę?" Pyta Valerie nagle.

"Nie, zostałam porzucona jako dziecko." Odpowiadam cicho, patrząc na swoje ręce.

"Ja też." Mówi miękko, uśmiechając się do mnie delikatnie. "Tak! Beta mnie adoptował, gdy byłam dzieckiem, więc był jedynym ojcem, jakiego znałam."

"Naprawdę?" Pytam.

"Tak, przypuszczam, że moi rodzice pochodzili z watahy, ale odeszli, żeby dołączyć do łotrów. Kilka lat później zostałam przekazana Alfie z listem, moi rodzice chcieli, żebym była wychowywana w watahy, więc Alfa obiecał się mną opiekować. Kiedy Alfa Evans przejął władzę, traktował mnie tak samo. Nigdy nie wiedziałam, dlaczego moi rodzice opuścili watahy, ale cieszę się, że stałam się jej częścią. To zawsze był mój dom, miejsce, gdzie jestem kochana i akceptowana. Nasza wataha jest jedną z najbardziej szanowanych w kraju, a nasz Alfa zawsze dbał o swoich ludzi." Mówi, skręcając na rogu przy znaku stopu.

„Co ci się stało?” pyta, gdy moje oczy rozszerzają się ze zdumienia.

„Moi rodzice zostawili mnie na poboczu drogi.” mówię beznamiętnie. „Mieszkałem w sierocińcu, dopóki rodzina Emily mnie nie przyjęła.” Krótko odpowiadam, mając nadzieję, że zmienimy temat, nie lubię rozmawiać o mojej rodzinie.

„Emily to ta dziewczyna, z którą byłeś w lesie?” pyta cicho.

„Tak, Alfa Evans powiedział, że spróbuje ją odnaleźć. Jest moją najlepszą przyjaciółką.” mówię, czując jak smutek ogarnia mnie, gdy zaczynam czuć się winny za bycie szczęśliwym bez niej.

„Jestem pewna, że mu się uda.” mówi. „Alfa Evans ma kontakty ze wszystkimi okolicznymi watahami.” kończy, uśmiechając się do mnie delikatnie.

„Mam taką nadzieję.” odpowiadam.

Resztę podróży jedziemy w ciszy. Wkrótce docieramy do małej uliczki, wzdłuż której stoją sklepy na świeżym powietrzu i stragany targowe, wszystko wygląda tak małe i urocze, wszędzie są stojaki z ubraniami. Wszystkie przedmioty wyglądają na ręcznie robione i czuję podekscytowanie w piersi. Uwielbiam to miejsce, myślę sobie w kółko.

Valerie i ja spędzamy dzień spacerując po małym targu, przeglądając wszystkie stojaki z ubraniami. Znaleźliśmy tyle uroczych rzeczy, po zakupie wszystkiego, czego potrzebuję i wszystkiego, co Valerie chciała, zaczyna się ściemniać. Wracamy do samochodu, rozmawiając o wszystkich rzeczach, które kupiliśmy.

„Umieram z głodu.” mówi, wyciągając telefon.

„Ja też.” szepczę, gdy wybiera numer i przykłada telefon do ucha.

„Hej, możesz zrobić pizzę dla mnie i Alison? Jesteśmy w drodze do domu watahy.” mówi, czekając na odpowiedź.

„Świetnie, dzięki!” odpowiada radośnie, gdy zaczynamy jechać.

„Kogo zadzwoniłaś?” pytam.

„Jednego z kucharzy.” odpowiada. „Ma do mnie słabość.” chichocze, mrugając szybko oczami, gdy jedziemy przez ciemność w stronę domu watahy.

Valerie i ja wjeżdżamy na podjazd, wychodzimy z samochodu, chwytając nasze torby, śmiejąc się na schodach i wciąż rozmawiając o jej kucharzu, gdy nagle czuję ostry ból na twarzy i upadam, uderzając o ziemię.

„Więc to ty jesteś tą dziwką, którą Alfa się zainteresował!” krzyczy głos, gdy chwytam się za twarz z powodu ostrego bólu, a Valerie staje przede mną.

„Melissa, zostaw ją w spokoju, dopiero co tu przyjechała i nie jesteś partnerką Alfy, więc nie masz do niego żadnych praw.” mówi Valerie zimno.

„To ja spałam w łóżku Alfy każdej nocy, zanim ta dziwka się pojawiła!” krzyczy z powrotem, gdy wstaję, podnosząc swoje torby.

„Daj spokój, Melissa, byłaś dla niego tylko dobrą zabawą, już skończył z tobą, więc znajdź sobie kogoś innego do obśliniania.” mówi Valerie, chwytając mnie za rękę, próbując przejść obok niej, gdy Melissa znowu zamierza się na mnie. Drżę, gdy głośny ryk wypełnia korytarze i wszyscy milkną.

Previous ChapterNext Chapter