Read with BonusRead with Bonus

Rozdział czwarty

Moje pożądanie nie zniknęło. Kiedy Amelia podała mi drinka, jej palce musnęły moje. Poczułem ciepło przepływające przez moje ciało przy tym dotyku. Spojrzałem na nasze splecione dłonie i moje oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyłem pośpiesznie napisany numer telefonu i serce. Moje oczy przeniosły się na jej, a ona uniosła brew.

„Więc wszystkie dziewczyny zostawiają ci swoje numery na kubkach?”

„Jest tylko jeden numer, który chcę,” powiedziałem, mrugając do niej, gdy rozpakowywałem słomkę i wziąłem łyk herbaty jabłkowej. Bycie w jej pobliżu sprawiało, że miałem ochotę na słodkie rzeczy.

„Założę się, że mówisz to wszystkim dziewczynom.” Powiedziała z półuśmiechem, rozpakowując swoją kanapkę.

„Tylko tym z brązowymi oczami i piegami.”

„Więc masz typ.” Zaśmiała się, patrząc na mnie.

„Coś w tym stylu.” Chciałem jej powiedzieć, że jest moim typem. No, ona i Marcus. Rozpakowałem swoją kanapkę i wziąłem kęs, niepewny, co powiedzieć, gdy cisza zapadła między nami podczas jedzenia.

Przez kratę stołu zobaczyłem, jak jej stopa podskakuje. Zastanawiałem się, czy to nerwy. Czy sprawiałem, że była nerwowa? Ludzie często na poziomie pierwotnym wyczuwali, kim jesteśmy. Nawet jeśli nie wierzyli, że istniejemy naprawdę.

Myśl, że ją denerwuję, sprawiła, że moje gardło się zacisnęło. Nie chciałem, żeby była przy mnie nerwowa. Chciałem, żeby pragnęła być przy mnie, tak jak ja pragnąłem jej.

Uderzyłem swoją stopą o jej, przestała i uśmiechnąłem się półgębkiem.

„Więc, co lubisz robić dla zabawy?” Zapytała, podnosząc swój napój i biorąc łyk.

Czy mogłem jej powiedzieć o byciu związanym? Czy to byłoby zbyt śmiałe?

Prawdopodobnie.

Prawie wyobrażałem sobie, jak wyglądałaby stojąc nade mną, z gumowym batem w ręku. Jej policzki zarumienione po dobrej sesji, jej klatka piersiowa unosząca się, gdy łapała oddech. Moje ręce związane, Marcus obserwujący nas z kąta pokoju.

Mój penis zesztywniał na tę myśl i zamknąłem oczy, próbując się uspokoić. Nie chciałem się przed nią zawstydzić.

„Louis?”

„Lubię czytać.” Wyrzuciłem z siebie,

„Ja też, co masz na nocnym stoliku?” Zapytała, opierając łokcie na stole, pochylając się do przodu.

„Dlaczego nie przyjdziesz i nie sprawdzisz?”

„Kusiciel,” powiedziała, odchylając się do tyłu.

„Edgar Allan Poe.” Nie mogłem jej powiedzieć, że to butelka wody, lubrykant i para lśniących kajdanek. Naprawdę lubiłem Poe. To nie było kłamstwo. Książka była tylko w salonie na stoliku kawowym.

Obdarzyła mnie uśmiechem, który mnie oszołomił i sprawił, że moje serce zadrżało. „Mam tandetny romans o smokach na moim.”

„Smoki, powiadasz.” Mój uśmiech się poszerzył.

„Tak,” zarumieniła się, składając opakowanie po swojej skończonej kanapce i wsuwając je pod kubek z napojem. „Lubię romanse shifterów.”

„Może mogę go kiedyś pożyczyć?” Powiedziałem, obserwując, jak jej policzki czerwienią się.

„Nie wiem, jest trochę... Graficzna.”

„Brudna książka?” Zasymulowałem przerażenie, unosząc brwi, zakrywając uśmiech ręką.

Amelia przewróciła oczami i wydała z siebie zniecierpliwiony dźwięk, „Nie wiem, dlaczego w ogóle ci o tym powiedziałam.”

Jej policzki nadal były czerwone, gdy odwróciła wzrok ode mnie.

„Też lubię tego typu książki.”

Spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami. „Naprawdę?”

„Kiedy wrócimy do biura, przyjdź do mojego piwnicy, a pokażę ci.” Zamruczałem, a ona mrugnęła do mnie.

„Louis.” Zacisnęła usta i nie mogłem powstrzymać uśmiechu.

„Mówię poważnie, może kiedyś wymienimy się książkami?” Byłoby miło podzielić się tym z nią, Marcus nie był czytelnikiem poza aktami spraw w pracy. Albo okazjonalną bajką na dobranoc dla dzieci. „Jakie filmy lubisz?”

Oparła brodę na dłoni, drugą ręką podnosząc napój. Obserwowałem, jak jej usta obejmują słomkę, patrząc w chmury. Zamyślona, zastanawiając się nad pytaniem.

Mój telefon zawibrował, odrywając mnie od obserwacji Amelii, sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem komórkę.

„Musimy wracać.” Powiedziałem, patrząc na ekran z grymasem. Cieszyłem się naszym czasem razem.

Amelia westchnęła, zbierając nasze śmieci. Wstała, wrzucając je do kosza. Jej biodra kołysały się, gdy szła, a ja nie mogłem oderwać oczu od jej krągłego tyłka. Odwróciła się, patrząc na mnie przez ramię.

„Idziesz?” Zapytała, a ja oniemiałem, gdy promienie słońca przesuwały się po jej piegowatej skórze. Jak pasma jej kasztanowych włosów wyglądały jak ogień w jego promieniach. Jak wydobywały ciepłe tony w jej czekoladowych oczach.

Odebrała mi dech.

Previous ChapterNext Chapter