Read with BonusRead with Bonus

Rozdział pierwszy

Rozdział Pierwszy

Marcus

Naciskając przycisk w windzie, westchnąłem. To będzie długi dzień, a ja będę musiał przyzwyczaić kolejnego asystenta do pracy ze mną. Moja asystentka zrezygnowała w zeszłym tygodniu, a Boston przejęła jej obowiązki. To nie było dobre rozwiązanie.

Będę zadowolony, gdy nowa osoba zacznie pracę.

Nie chodziło o to, że nie lubiłem Boston. Nie była leniwa, po prostu nie rozumiała, że nie jestem nią zainteresowany.

Nigdy nie mogłaby kochać Louisa tak, jak powinien być kochany. Boston nie była dla nas odpowiednią partnerką. Potrzebowałem kogoś silnego i upartego, kogoś, kto zaakceptuje nasze wady. Kogoś, kto pozwoli mi przejąć kontrolę, ale jednocześnie będzie w stanie ją oddać, gdy Louis tego potrzebuje.

Drzwi windy zadzwoniły, wszedłem do środka, a za mną podążał dźwięk stukających obcasów i jej zapach. Drzwi się zamknęły, a ja odwróciłem się, aby na nią spojrzeć, głęboko oddychając.

Zapach soczystych jabłek wypełnił moje zmysły, sprawiając, że poczułem ślinotok. Zamknąłem oczy, czując, jak mój smok się budzi. Nie chciałem jej przestraszyć swoimi bestialskimi oczami.

Biorąc kolejny głęboki oddech, zacisnąłem usta. Powoli otworzyłem oczy, aby na nią spojrzeć. Posłała mi delikatny, nieśmiały uśmiech, odgarniając ciemnokasztanowe włosy za delikatne ucho.

"Dzień dobry," powiedziała, spuszczając głowę.

"Dzień dobry," odpowiedziałem, próbując stłumić warknięcie mojego smoka, który zwrócił na nią uwagę. Podobał mu się jej zapach, podobały mu się jej ładne, czekoladowe oczy, które na nas patrzyły. "Nie wyglądasz znajomo, jesteś nowa?"

"To mój pierwszy dzień," powiedziała, wyciągając do mnie rękę. "Amelia Reiily."

"Marcus," powiedziałem, biorąc jej rękę w swoją. Zacisnąłem usta, gdy ciepło przeszło przez moje ciało, coś we mnie było do niej przyciągane. Smoki nie miały przeznaczonych partnerów. Mieliśmy wybór, ale gdy się do mnie uśmiechnęła, nie byłem pewien, czy to prawda.

Nie wiedziałem, czy to mój smok, czy człowiek we mnie, chciałem ją przyciągnąć bliżej. Sprawdzić, czy jej skóra jest tak gładka, jak wygląda.

"Miło cię poznać, Amelia Reiily," powiedziałem, pozwalając, by jej imię zsunęło się z moich ust. Jej źrenice się rozszerzyły, a ja puściłem jej rękę, wiedząc, że ona też to poczuła.

Winda zadzwoniła, zaskakując ją. Patrzyłem, jak ładny rumieniec rozlewa się na jej policzkach. "To tutaj, miło było cię poznać, Marcus. Może zobaczymy się jeszcze?"

Uśmiechając się, skinąłem głową, patrząc, jak idzie do działu kadr. Drzwi się zamknęły, blokując mój widok.

Miałem przeczucie, że sprawy staną się interesujące. Wyciągnąłem telefon, przewijając kontakty, nacisnąłem przycisk połączenia, wychodząc z windy.

"Boston, chciałbym, aby nowa pracownica, Amelia Reiily, była moją asystentką."

"Marcus, myślałam, że ja-"

"Boston," powiedziałem, unosząc rękę, aby zacisnąć mostek nosa. "Twoje miejsce jest na recepcji, nie mogłem pomyśleć o nikim bardziej kompetentnym do obsługi tego stanowiska."

"Dziękuję, szefie," powiedziała, jej ton był przesłodzony, i wiedziałem, że nie będzie ze mną dyskutować.

Odkładając telefon, wszedłem do swojego biura. Zdjąłem marynarkę, wieszając ją na wieszaku na płaszcze, zanim podszedłem do okien. Spoglądając na zewnątrz, mój smok chciał być wolny. Chciał szybować w miękkich chmurach, czuć poranne słońce wchłaniane przez jego ciemną, szorstką skórę.

„O czym myślisz?” – zapytał Louis, wchodząc do mojego biura. Uśmiechnąłem się, gdy jego ramiona owinęły się wokół mojej talii. Jego podbródek spoczął na moim ramieniu, gdy patrzyliśmy na widok miasta.

„O lataniu.”

„To byłby dobry poranek na to.” Jego oddech łaskotał moją skórę, a ja przesunąłem ręce do jego, splatając nasze palce.

„Zdecydowanie.”

Oparłem się o jego pierś, delektując się cichą chwilą z Louisem. Było ich mniej i rzadziej niż bym chciał, praca nas zajmowała. Nasze obowiązki nas zajmowały. Było miło, po prostu cieszyć się chwilą i tym, jak sprawiał, że się czułem.

Jak zawsze sprawiał, że się czułem. Rozplątał jedną ze swoich rąk z mojej. Palce przesunęły się, aby odsunąć kołnierzyk mojej koszuli z drogi. Jego usta przesunęły się po mojej skórze, czułem pożądanie wznoszące się wzdłuż mojego kręgosłupa. Nie wiedziałem, czy to jego, czy moje, i nie obchodziło mnie to, gdy jego zęby uszczypnęły mnie w płatek ucha.

„Mój asystent zaczyna dziś pracę.”

„Myślałem, że Boston spróbuje przejąć to stanowisko.” Powiedział między delikatnymi ugryzieniami. Jego ręka przesunęła się w górę mojej klatki piersiowej, aby podrażnić mój sutek przez koszulę.

„Chciała,” warknąłem nisko, gdy jego druga ręka przesunęła się do przodu moich spodni. „Louis.”

„Marcus,” drażnił się, jego głos był zadyszany, czułem jego twardą długość naciskającą na mój tyłek.

„Nie byłoby dobrze, gdyby przestraszyła się na widok ciebie pochylonego nad moim biurkiem.”

„O, dziewczyna, czy już ją poznałeś?” zapytał, jego ręka ściskając mnie przez spodnie, gdy jego ugryzienia stawały się coraz ostrzejsze.

„Tak, chciałbym, żebyś z nią porozmawiał, gdy będziesz miał okazję.” Jego ręka poruszała się, głaszcząc mnie. „Louis.”

„Dobrze, ale później.”

„Później,” zgodziłem się, odwracając się do niego. Spojrzałem w jego fioletowe oczy. Moja ręka przesunęła się, aby objąć jego policzek, gdy przycisnąłem swoje usta do jego. Uśmiechnąłem się, gdy westchnął, dając mi dostęp do ciepłej jaskini jego ust. Przyciągnąłem go bliżej siebie, drażniąc go. Smakując go. Dając mu znać, do kogo należy, że jestem jego. „Mamy pracę do zrobienia.”

„Mamy.” Powiedział z westchnieniem, opierając swoje czoło o moje. „Idę do swojej piwnicy.”

Kiwnąłem głową, gdy się odsunął. Przesunąłem ręce do jego koszuli, wygładzając zmarszczki. Odsuwając jego blond włosy na miejsce. „Teraz możesz iść.”

Odszedł, a ja westchnąłem. Patrząc, jak opuszcza moje biuro, życzyłem sobie, żeby mógł go z powrotem przyciągnąć. Pochylić go nad moim biurkiem i zatracić się w nim na kilka godzin.

Patrząc z powrotem na miasto, nie mogłem się powstrzymać od zastanawiania się, co przyniesie dzisiejszy dzień, co się wydarzy z Amelią. Jeśli w ogóle coś, miałem nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze dla Louisa.

Że poczuje to samo przyciąganie, które ja czułem. Dźwięk dzwoniącego telefonu wyrwał mnie z myśli. Podchodząc do biurka, nacisnąłem przycisk, zanim odebrałem.

Previous ChapterNext Chapter