




Sześć
Punkt widzenia Amélii
Starałam się nadążyć za Leonardem, który szedł przede mną w kierunku parkingu, zatrzymując się przy swoim eleganckim Audi i otwierając drzwi. Zawiózł nas do ogromnej rezydencji, bardziej imponującej niż cokolwiek, co kiedykolwiek widziałam.
Gdy weszłam do środka, moje oczy od razu skierowały się na wodospad w holu, a potem na zapierający dech w piersiach widok na ocean, który był obramowany wysokimi oknami. Moje usta otworzyły się szeroko, gdy zobaczyłam marmurowe podłogi, ekstrawaganckie meble i ozdobne dekoracje wokół nas. Wszystko było tak przytłaczające.
„To niesamowite,” szepnęłam.
„Chcę, żebyś czuła się tu jak w domu. Zostaniesz na jakiś czas,” powiedział Leonardo, prowadząc mnie przez rezydencję. „Co moje, to i twoje. Nie ma tu nic, czego nie możesz używać.”
Starałam się nadążyć, gdy przemieszczał się z pokoju do pokoju, pokazując ręcznie rzeźbione meble, lśniące żyrandole i nieskazitelne jedwabne zasłony. To miejsce wyglądało jak wyjęte z luksusowego magazynu. Wielkie, kręte marmurowe schody prowadziły na drugie piętro, ozdobione złoconymi poręczami. Pokoje były bogato udekorowane, każdy detal – od perskich dywanów po misternie wykonane drewniane elementy – emanował elegancją.
Będąc tutaj, wszystko nagle stało się niepodważalnie realne.
„Kiedy będzie gotowy kontrakt?” zapytałam, gdy dotarliśmy do pokoju gościnnego z rozległym widokiem na ocean. „Kiedy się pobierzemy?”
„Wszystko jest prawie gotowe. Ale potrzebujemy czasu, żeby to wyglądało na prawdziwe.”
Uniosłam brew. „To brzmi niemożliwie. Ludzie nie zakochują się od razu.”
„Nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?” zażartował, z błyskiem w oku.
Pokręciłam głową. „Wierzę w to, jak rzeczywiście działają sprawy.”
Zaśmiał się beztrosko, co sprawiło, że poczułam się, jakbym tylko ja traktowała to poważnie. „Poradzimy sobie.”
„Więc po prostu podpisujemy papier, prawda?”
Pokręcił głową, stając się poważny. „Nie całkiem. To musi wyglądać na prawdziwe – ceremonia, goście, cała reszta.”
Patrzyłam na niego, oszołomiona. „Żartujesz?”
„Nie. Zabieram cię, żebyś poznała najlepszego organizatora ślubów w mieście. Będziesz miała ślub swoich marzeń. Możesz mieć wszystko, wszystko, o czym marzyłaś jako mała dziewczynka,” powiedział, uśmiechając się, jakby to było coś, czego pragnie każda kobieta.
Opadłam na pobliskie krzesło, próbując złapać oddech.
Chciałam mu powiedzieć, że jako dziecko nigdy nie marzyłam o ślubach. Nigdy nawet nie wyobrażałam sobie, że wyjdę za mąż dla pieniędzy. Owszem, fantazjowałam o miłości, może o małżeństwie kiedyś. Ale zawsze myślałam, że poślubię kogoś, kogo kocham.
„Gotowa?” zapytał Leonardo.
„Na co?”
„Na decyzję, jak to wszystko będzie wyglądać.”
Wzięłam głęboki oddech, czując się, jakbym zanurzała się w nieznane wody. „Chyba tak.”
Reszta popołudnia była jak wicher. Organizatorka ślubu—elegancka kobieta z idealnie ułożonymi blond włosami i nienagannym makijażem—przemieszczała się po swojej liście zadań z wojskową precyzją, sprawiając, że dzień ślubu wydawał się być szczytem czyjegoś życia. Prawie mnie podekscytowała… aż jej zespół wpadł i zasypał mnie pytaniami: kolorystyka, tort, dekoracje. Kręciło mi się w głowie. Wczoraj tonęłam w rachunkach; teraz wybierałam tkaniny na sukienki od projektantów?
Tymczasem Leonardo dzwonił i wysyłał e-maile, ledwo odrywając wzrok od telefonu.
To wszystko było takie przytłaczające. Wymówiłam się z sali wystawowej i poszłam prosto do damskiej toalety na końcu korytarza, gdzie zamknęłam się w kabinie, w końcu poddając się łzom, które groziły cały dzień.
Pukanie do drzwi kabiny zaskoczyło mnie.
„Idź sobie!” krzyknęłam, nie chcąc stawić czoła organizatorce ślubu ani nikomu z jej zespołu. Naprawdę chciałam mojej mamy albo Megan—kogoś, kto rozumiał, co to wszystko dla mnie znaczy i komu zależało na moich uczuciach. Miałam podjąć ogromną decyzję i robiłam to z niewłaściwych powodów.
„To ja,” usłyszałam głos Leonardo po drugiej stronie drzwi i mrugnęłam ze zdziwienia.
„Co ty robisz w damskiej toalecie?” zapytałam.
„Otwórz drzwi, Amélia. Porozmawiajmy.”
Otworzyłam drzwi, nie przejmując się tym, że moje oczy były rozmazane od resztek makijażu.
„Co się stało?” zapytał.
„Nie wiesz?” odpowiedziałam, zirytowana, mój głos się łamał.
Położył ręce na moich ramionach, wywołując niespodziewany dreszcz. „Porozmawiaj ze mną. Jesteśmy w tym razem.”
„Ledwo miałam czas przetrawić, że wychodzę za mąż, a nagle wybieram kwiatowe aranżacje i smaki tortów…”
Leonardo powoli kiwnął głową. „Masz rację. Nie byłem zaangażowany tak, jak powinienem. Zmienimy to.”
Spojrzałam na niego, sceptyczna. „Mówisz poważnie?”
„Tak,” odpowiedział, jego głos złagodniał. „Wiem, że proszę o wiele. Więc, co mogę zrobić, żeby pomóc?”
Zawahałam się, czując, jak mój głos wychodzi szeptem. „Chcę czegoś prawdziwego. Nie chcę, żeby wszystko było fałszywe.”
„Czegoś prawdziwego?” powtórzył, szukając mojego wzroku.
„Tak,” kiwnęłam głową. „Chcę poznać twoją rodzinę. I chcę, żebyś poznał moją mamę. To nie może być tylko transakcja, nie jeśli mamy być w tym przez sześć miesięcy.”
Leonardo zawahał się, a potem kiwnął głową. „To tylko ja i mój ojciec. Moja mama zmarła, kiedy byłem mały. Więc jesteśmy tylko we dwóch.”
„Dziękuję,” powiedziałam cicho.
On również skinął głową. „To najmniej, co mogę zrobić, Amélia.”
Słysząc jego głos taki, miękki i szczery, przypomniałam sobie, jak się czułam, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy. I znowu poczułam się zdenerwowana.