




Pięć
Punkt widzenia Amélii
Wróciłam do swojego biurka, wciąż w szoku. Moje myśli pędziły, próbując ogarnąć to, co się właśnie wydarzyło. Tego ranka wyszłam z domu zmartwiona, zastanawiając się, jak utrzymam dach nad głową. Teraz, przez jakiś dziwny zbieg okoliczności, zdobyłam trzy miliony dolarów.
To nie były prawdziwe zaręczyny—ta umowa z Leonardem była czysto biznesowa. Ale mimo to, za kilka minut miałam wziąć ślub.
Kiedy dotarłam do swojego boksu, usiadłam, zamykając oczy, aby skupić się na oddychaniu. To było jedyne, co powstrzymywało mnie przed całkowitym załamaniem.
„Wszystko w porządku?” zapytała Megan, moja przyjaciółka i współpracowniczka.
Otworzyłam oczy, próbując skinąć głową, ale nagle łzy napłynęły mi do oczu.
„Och, kochanie,” powiedziała Megan, z wyrazem troski. „Co się stało?”
„Nie... mogę o tym mówić tutaj,” wyszeptałam.
Rozejrzała się wokół, współczująco. „Dana nas zabije, jeśli teraz się wymkniemy, ale w czasie lunchu pójdziemy gdzieś na spokojnie i opowiesz mi wszystko.”
Skinęłam głową, chociaż nie byłam pewna, czy naprawdę mogę powiedzieć Megan wszystko. Ale zawsze była kimś, komu mogłam zaufać. I musiałam komuś powiedzieć—nie mogłam tego wszystkiego trzymać w sobie.
Nie mogłam powiedzieć tego mojej mamie. Wpadłaby w panikę, gdyby wiedziała, że zgodziłam się wyjść za kogoś za pieniądze, nawet jeśli miało to pomóc nam wyjść z długów. Powiedziałaby, że bez względu na to, jak źle jest, to nie jest rozwiązanie. Ale było. Było tak źle, a ja nie zamierzałam pozwolić, byśmy wylądowały na ulicy.
Kiedy w końcu nadszedł czas lunchu, Megan i ja wymknęłyśmy się z biura. Nalegała na modną kawiarnię w pobliżu, mimo moich obaw o cenę. Kiedy przyznałam, że mam mało pieniędzy, nalegała, że zapłaci za mnie.
Wkrótce będę miała więcej pieniędzy, niż kiedykolwiek marzyłam, i spłacę wszystkich, którzy mi pomogli.
„Dobra,” powiedziała Megan, kiedy usiadłyśmy w Fresh Roast Bistro. „Co się, do cholery, z tobą stało?”
Wzięłam głęboki oddech i wylałam wszystko—narastające rachunki, groźbę utraty domu, jak kradłam hotelowe mydła w desperacji, i w końcu szaloną propozycję Leonarda.
„Leonardo Ricci? Żartujesz sobie,” powiedziała Megan, jej oczy niemal błyszczały. „Ten facet to marzenie każdej kobiety.”
Parsknęłam. „To jeszcze nie koniec.”
Opowiedziałam jej resztę: groźbę utraty domu, jego warunek, żeby się z nim ożenić, i finansową ofertę, którą mi złożył. Kiedy skończyłam, Megan tylko mrugała w niedowierzaniu.
„Tak, właśnie tak się czułam,” mruknęłam.
„Amélia, to jest szaleństwo,” w końcu wydusiła z siebie. „Naprawdę zamierzasz to zrobić?”
Westchnęłam. „Nie mam wyboru, Meg. Co innego mogę zrobić? Bez tego moja mama i ja stracimy wszystko. Ona już teraz walczy z problemami zdrowotnymi, a ja nie mogę pozwolić, żeby to pogorszyło jej sytuację.”
Sięgnęła i ścisnęła moją dłoń. „Jesteś jedną z najbardziej bezinteresownych osób, jakie znam.”
„Przestań,” powiedziałam zawstydzona. „Zrobiłabyś to samo, gdyby chodziło o twoją mamę.”
Pokiwała głową, wzdychając. „Tak, pewnie bym zrobiła. Ale to jest dużo, Amélia. Chociaż, bądźmy szczerzy, jeśli masz być w pobliżu kogoś tak przystojnego jak Leonardo… Cóż, są gorsze poświęcenia!”
Zaśmiałam się i pokręciłam głową. „To nie tak, że jestem jakąś księżniczką z bajki, którą ktoś zabiera na białym koniu. On nawet mnie nie chce—chce tylko, żebym poprawiła jego wizerunek.”
„Myślisz, że może wycofać się z umowy o pieniądze?”
Ta myśl nie przyszła mi do głowy. „Nie… na pewno dotrzyma słowa?”
„Po prostu… upewnij się, że jesteś ostrożna. Wchodzisz w układ, który jest zbyt ważny, żeby go nie dopilnować.”
Pokiwałam głową, czując ciężar tej umowy na swoich barkach. Dopóki dotrzyma obietnicy, to może się udać. Musiałam tylko trzymać serce na dystans—coś, co nie powinno być zbyt trudne. Oboje wiedzieliśmy, czym naprawdę jest to małżeństwo: wzajemną wygodą.
Ale potem zasugerował, że drzwi do jego sypialni będą otwarte...
„Co jeśli będzie oczekiwał ode mnie czegoś więcej?” zapytałam, prawie do siebie.
Megan uśmiechnęła się szeroko. „Czy to takie złe? Większość kobiet zrobiłaby wszystko, żeby być na twoim miejscu.”
Nie chodziło o to, że nie uważałam go za atrakcyjnego—był niemal zbyt doskonały. Ale wciąż byłam dziewicą, a małżeństwo z kimś, kto potrzebował tylko „fałszywej żony,” nie było tym, co sobie wyobrażałam na pierwszy raz.
Kiedy wróciłyśmy z lunchu, czułam się trochę spokojniejsza. Ale gdy tylko zaczęłam wracać do pracy, pojawiła się wiadomość od Leonarda, prosząca o spotkanie. Zirytowana, poszłam do jego biura.
„Mam pracę do zrobienia, wiesz,” mruknęłam, wchodząc. „Nie możesz mnie wzywać, kiedy tylko masz ochotę. Dana mnie zwolni, jeśli to się nie skończy.”
„Nie martw się o Danę,” powiedział, zakładając marynarkę. „Idziesz ze mną.”
„Dokąd idziemy?” zapytałam, krzyżując ramiona.
„Do domu.”
„Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem, a nagle mamy ‘dom’? To zaczyna wymykać się spod kontroli, Leonardo!” warknęłam.
Zaśmiał się z mojej niecierpliwości. „Spokojnie, Amélia. To wszystko jest bliżej, niż myślisz.”