




Cztery
Punkt widzenia Leonardo
"Co powiedziałaś?" zapytałem, starając się ukryć zaskoczenie w głosie. Szok na twarzy Amelii prawie sprawił, że się uśmiechnąłem - pewnie myślała, że postradałem zmysły.
Oparłem się w fotelu i spokojnie powtórzyłem: "Słyszałaś mnie."
Nikt nie dostaje oświadczyn w ten sposób, zwłaszcza nie ode mnie. Ale musiało tak być. Musiałem się ożenić, żeby zdjąć z siebie ojca i cholerną radę nadzorczą. Musiałem uratować swoją firmę.
Nikt nie pasował do tego profilu tak jak Amelia. Kobiety, które znałem, były więcej niż szczęśliwe, mogąc zbliżyć się do bogactwa i władzy. To było ostatnie, czego firma potrzebowała po moim ostatnim skandalu.
"Nie rozumiem," powiedziała Amelia, marszcząc brwi. "Ożenić się z tobą?"
Kiwnąłem głową. "Tak. Potrzebuję, żebyś udawała moją żonę."
"Udawała? Więc nie pobraliśmy się naprawdę?"
Westchnąłem. "Nie, pobraliśmy się naprawdę. Legalnie."
Pokręciła głową, próbując przetrawić to, co mówiłem. Gdy to przemyślała, jej wyraz twarzy zmienił się z zaskoczenia na wściekłość.
"Uważasz to za zabawne?" krzyknęła. "To jakaś gra? Jestem już wystarczająco zawstydzona po wczorajszej wpadce z mydłem, a teraz chcesz mnie jeszcze bardziej upokorzyć?"
Jej gniew zaskoczył mnie. Szok, może – ale nie spodziewałem się gniewu.
"Nie drwię z ciebie, Amelia," powiedziałem stanowczo. "Mówię poważnie."
Pokręciła głową i wstała. "Nie mogę w to uwierzyć," mruknęła. "Myślałam, że jesteś inny, wiesz? Boże, jestem taką idiotką."
Patrzyłem na nią, zaintrygowany.
"Muszę iść," powiedziała, kierując się do drzwi.
"Nie odchodź," powiedziałem.
Spojrzała przez ramię i prychnęła. "Na pewno nie zostanę. To szaleństwo!"
Gdy dotarła do drzwi, zdałem sobie sprawę, że kwota, którą zaoferowałem, może nie wystarczyć, aby ją przekonać.
Ale moje życie było na krawędzi.
"Jeśli wyjdziesz, będę musiał zgłosić cię do działu HR za kradzież. Może nawet zaangażować policję."
Zamarła z ręką na klamce. Przez chwilę się nie ruszała. Potem, powoli, odwróciła się.
"Myślałam, że mówiłeś, że to nie ma znaczenia," powiedziała cicho.
"Wiem, co mówiłem," odpowiedziałem. "Ale to było wczoraj, zanim dowiedziałem się, że jestem na skraju utraty firmy. Możesz odejść, ale zwolnię cię za kradzież. Albo... możesz mnie poślubić."
Zmrużyła oczy. "To bardzo niesprawiedyw ultimatum."
"Tak," powiedziałem ostro. "Wiem. Uwierz mi, jestem w takiej samej sytuacji jak ty."
"Na pewno nie," powiedziała chłodno.
Wskazałem na krzesło, żeby usiadła z powrotem. "Pozwól, że wyjaśnię."
Zawahała się, ale wiedziałem, że ją mam. Naprawdę nie zamierzałem jej zwolnić – nie byłem bezduszny i wiedziałem, że jest w trudnej sytuacji finansowej. Ale ona nie wiedziała, że blefuję, i to było najważniejsze.
Gdy wróciła do krzesła, usiadła na krawędzi, z kolanami razem, rękami złożonymi na kolanach. Ten uśmiech, który lubiłem, zniknął.
I to była moja wina.
"Muszę odzyskać twarz przed radą nadzorczą. Są niezadowoleni z mojego publicznego zachowania i wizerunku, jaki daję firmie."
"Nie dziwię się," powiedziała stanowczo.
Spojrzałem na nią, zanim kontynuowałem.
"Potrzebujesz mojej pomocy tutaj tak samo, jak ja potrzebuję twojej, więc nie bądź zbyt wyniosła," powiedziałem. "Potrzebuję, żebyś była moją żoną – legalnie – i grała tę rolę przez sześć miesięcy."
"Dlaczego tylko sześć?" zapytała.
Jak na kogoś w trudnej sytuacji, miała dużo do powiedzenia.
"Potrzebuję cię do końca mojego okresu próbnego. Kiedy zostałem dyrektorem generalnym, rozpocząłem roczny okres próbny z zarządem. Zostało mi sześć miesięcy," wyjaśniłem. "Przez następne sześć miesięcy będziesz mieszkać ze mną bez czynszu, pokryję wszystkie twoje wydatki, a kiedy to się skończy... zapłacę ci trzy miliony dolarów."
Zakrztusiła się, gdy wspomniałem o pieniądzach.
"Trzy miliony... poważnie?"
Kiwnąłem głową. "Nigdy nie byłem bardziej poważny. Ale jest pewien haczyk."
Zmrużyła oczy. "Jaki?"
"Musisz być na tyle przekonująca, by przekonać zarząd."
"Oh," powiedziała, robiąc kwaśną minę.
"Wygląda na uczciwy układ za trzy miliony, nie sądzisz?"
"Chyba tak," mruknęła, przetwarzając wszystko, co powiedziałem. Nie wiedziałem, co ta kwota dla niej znaczyła—pieniądze nie miały dla mnie takiej samej wartości jak dla innych. Ale wiedziałem, że ich potrzebowała, a trzy miliony to więcej niż wystarczająco.
Zmarszczyła brwi i zastanawiałem się, czy zgodzi się na ten układ. To było dużo pieniędzy, ale bycie żoną nieznajomego przez sześć miesięcy… Boże, nawet nie wiedziałem, czy ja bym mógł. Nie byłem typem do małżeństwa. Ale jeśli chciałem firmę, musiałem.
"Na koniec weźmiemy czysty rozwód," powiedziałem z entuzjazmem. "Będziesz miała własny pokój w moim apartamencie, będziesz żyła wygodnie. I nie martw się, nie będziesz musiała ze mną spać."
Jej oczy odwróciły się, a twarz zrobiła się czerwona.
"Chyba że będziesz chciała," dodałem.
Jej rumieniec pogłębił się. Zakrztusiła się i przesunęła na swoim miejscu.
"Oczywiście, będziesz musiała występować jako moja żona," kontynuowałem. "Grać tę rolę i tak dalej. Może być wymagany pocałunek lub dwa. I żadne z nas nie może spotykać się z kimś innym w tym czasie."
Spojrzała na mnie sceptycznie.
"Zapewniam cię, że jestem całkowicie zdolny do powstrzymania się, Amelio."
"Trzy miliony?" zapytała cicho.
"Trzy miliony."
"Zrobię to," powiedziała, zaskakując mnie.
"To było łatwe."
"Nie, jeszcze nie skończyłam," powiedziała. "Zrobię to, ale mam swoje warunki."
"Nie jesteś w pozycji, by stawiać żądania," powiedziałem.
"Z mojego punktu widzenia, ty też nie," odparła. "Czy mam się wycofać i pozwolić ci znaleźć kogoś innego?"
Mruknąłem. Nie była głupia—musiała wiedzieć, że kobiety, z którymi zwykle się umawiałem, nie nadawały się do małżeństwa, nawet na pokaz.
"Albo jeszcze lepiej," naciskała. "Mogę iść do mediów i ujawnić cię za próbę szantażu i fikcyjnego małżeństwa. Zarząd złapie cię na gorącym uczynku."
Ouch. Była twardsza, niż wyglądała.
"Dobrze," powiedziałem. "Co to za warunki?"
"Jeśli mam się przeprowadzić do ciebie, musisz pokryć również wydatki mojej matki. Musisz zatrudnić gosposię i pielęgniarkę, która się nią zajmie. Kogoś, kto ugotuje, posprząta i upewni się, że wszystko jest w porządku. Nie może być sama. Uznaj to za zaliczkę na te trzy miliony."
Wydawało się to uczciwe. Bardziej niż uczciwe.
"Zgoda," przystałem. "Umowa stoi."
"I nie później, Leonardo," powiedziała, patrząc mi prosto w oczy. "Potrzebuję tych ustaleń teraz."
Cholera, jej stanowczość była ekscytująca. Chciałem ją złapać i pocałować.
"Zrozumiałem," powiedziałem, starając się brzmieć spokojnie. "Zajmę się tym natychmiast."
Kiwnęła głową, a ja zobaczyłem w jej oczach błysk ulgi. Ale między nami wciąż było napięcie, coś, co musieliśmy rozwiązać. Była gotowa zrobić swoją część, a teraz moja kolej, by upewnić się, że będzie czuła się komfortowo i bezpiecznie w tym układzie.