Read with BonusRead with Bonus

Rozdział pierwszy

POV DUANTE'A

Krew kapała z jego zranionej głowy. Pokrywała jego twarz z jednej strony. Był poważnie ranny. Ricky brutalnie rozbił jego głowę o ścianę i złośliwie się uśmiechnął. Puszczając jego kołnierz, Aarav zatoczył się na nogach. Ale jakoś udało mu się uciec od tego drania. Utykał, bo kula trafiła go w udo, druga w lewą stronę klatki piersiowej, a trzecia w prawą. Słowa doktora brzmiały w mojej głowie: "Kula przebiła jego tętnicę, nie ma szans na przeżycie. On już nie żyje." Aarav nie mógł już kontynuować swojego tempa. Otoczyło go pięćdziesięciu zbirów.

Moje bursztynowe oczy były utkwione w ekranie. Stukałem palcami w szklany stół z irytacją. Tylko dźwięk stukania moich palców odbijał się echem w biurze. Aarav walczył o ostatni oddech. Jego gładkie, łatwe wdechy zmieniły się w ciężkie, trudne oddychanie po tym, jak kule go trafiły. Próbował wstać. Upadł na ziemię twarzą do dołu. Czułem jego ból w mojej piersi. Bili go okrutnie kijami hokejowymi, kopali i bili pięściami, co naprawdę podnosiło mi adrenalinę, moja krew wrzała. Zacisnąłem ręce. Z trudem wciągnął ostatni oddech, szepcząc moje imię: "Duante." Aarav nie miał już nic wspólnego z tym światem. Zapłacą za to aż do końca swojego ostatniego oddechu. Będą błagać o śmierć, a ta nie nadejdzie łatwo dla tych łajdaków. Westchnąłem głęboko z irytacją. Naciskałem kciuk pod palcami w pięści. Minęło ponad sto dwadzieścia godzin, siedem minut i czterdzieści siedem sekund, odkąd nie umyłem rąk po nim. Ten chuligan organizował wielką imprezę dwudziestego drugiego dnia każdego miesiąca. Zorganizował wybitną imprezę tego dnia. Duża część mojego serca chce go w jego grobie. Mój umysł ma inne zamiary wobec niego. Zabiję go powoli, barbarzyńsko i brutalnie.

Kliknąłem przycisk pauzy. Na jednym z rogów mojego laptopa migała data 22 lutego. To była nagranie z monitoringu, wideo z zeszłego roku. Dziś jest 22 lutego. Minął rok.

Przeczesałem włosy palcami. Oparłem łokieć na poręczy krzesła. Przechyliłem głowę na bok. Rozłożyłem palce na twarzy, nadal widziałem ekran z zatrzymanym wideo przez szczelinę między palcami. Kto stał w tym rzezi. Brutalnie zabiłem ich jednego po drugim. Z czasem to wyciągnęło mojego demona na powierzchnię. Ludzie nazywali mnie bezdusznym demonem.

Niezliczoną ilość razy biłem Ricky'ego na śmierć w tym czasie. To ja zdecyduję o jego ostatnim oddechu, nie Bóg, nie on, nie żadna choroba, tylko ja. Był hospitalizowany niezliczoną ilość razy. Złamałem mu kości. Jest dwudziesty drugi lutego. To jego czas, aby zapłacić odsetki plus kwotę swojego długu, który nosi i będzie nosił aż do ostatniego oddechu. Przejdzie przez ból, który Aarav przeszedł tego złowieszczego dnia. Ten dzień jest uważany za ciemny dzień mojego życia. Aarav jest dla mnie więcej niż bratem. Ricky przekroczył granicę. Przysiągłem, że będzie ostatnim dziedzicem swojego rodu.

"Zarezerwował czwarte piętro na swoje hulanki. To pięciopiętrowy budynek. Reszta pięter jest zarezerwowana na rodzinne uroczystości" – powiedział Thomas, obracając ekran laptopa w moją stronę.

"Będzie się bawił przed swoją śmiercią dziś, moje nagie ręce świerzbią, żeby udusić jego pieprzoną szyję" – syknąłem. Mój iPhone wydał dźwięk sygnału. Otworzyłem wiadomość.

"Jesteśmy w drodze." Tann.

Zdecydowałem się zabić go dziś bardziej bezlitośnie i brutalnie, niż mógłby sobie wyobrazić. Wstałem i zapiąłem płaszcz, "Idziemy." powiedziałem, nie oglądając się za siebie. Gdybym ustawił basen z wygłodniałymi krokodylami i kazał moim ludziom skoczyć do niego, zrobiliby to bez pytań. Nikt nie mógł ocenić Cesarza Mafii. Dotarłszy do garażu, odblokowałem moją czarną mercedesa. Wsiadłem do niego i przekręciłem kluczyk. Przyspieszyłem do mojego celu, aby zakończyć ciemną historię, którą rozpoczął tego samego dnia rok temu. Zakończę ją dziś.

Kiedy dotarłem na miejsce, zatrzymałem samochód. Zatrzymał się z szarpnięciem, ponieważ jechałem nieostrożnie. Spojrzałem w lusterko wsteczne. Widziałem samochód Thomasa i SUV moich najlepszych ludzi. Zatrzymali swoje samochody za moim. Wysiadłem na czarną drogę. Spojrzałem w górę na budynek przez okulary przeciwsłoneczne. Zdjąłem je i rzuciłem na przednie siedzenie mojego samochodu. Rzuciłem kluczyki mojemu człowiekowi. Wskazałem palcem. Weszliśmy do budynku przez frontowe drzwi.

Dotarliśmy do głównego biura. "Dobry wieczór, panie." Właściciel tego ośrodka przywitał mnie.

"Dzień dobry." Kiwnąłem głową. "Chcę, żeby ten budynek był pusty, z wyjątkiem czwartego piętra." Rozkazałem menedżerowi.

Pokłonił głowę i wszedł do windy.

Rozpiąłem płaszcz i usiadłem na głównym krześle. Moi adwokaci już tu byli. Kupiłem cały budynek.

Thomas wszedł i spojrzał na adwokata. "Kupiłeś to!" Thomas zawołał i jednocześnie uśmiechnął się złośliwie.

Posłałem mu mój krzywy uśmiech. Jest moim młodszym bratem, ważną częścią mojej rodziny, moją jedyną rodziną.

Telefon wibrował mi w kieszeni. Wyciągnąłem go i spojrzałem na ekran. Wiadomość pojawiła się na moim iPhonie, przesunąłem palcem, aby ją otworzyć.

'Jesteśmy w środku' - Tann.

Kącik moich ust uniósł się. Byłem o krok od mojego celu. "Czas zakończyć grę." Czułem wściekłość, ale powiedziałem te słowa powoli. Tann śledził go, udając jego człowieka.

Udaliśmy się do windy. Wziąłem ze sobą dziesięciu najlepszych ludzi, którzy mogli wystrzelić pięćdziesiąt naboi w minutę. Winda otworzyła się z dźwiękiem i wyszedłem. Moi ludzie szli za mną, czekając na moje polecenie. Thomas był w biurze menedżera. Nie chciałem, żeby coś odwracało moją uwagę, dobrze, że nie był częścią tego. Chciałem utrzymać moją jedyną rodzinę bezpieczną.

Czułem pęcherz gniewu i wściekłości we krwi. Krew wrzała mi w żyłach na jego widok. Oto skurwiel, który zabił mojego najlepszego przyjaciela. Był inżynierem i nie miał nic wspólnego z tym światem. Brutalnie go zamordował. Nie było miejsca na taki kawał gówna na świecie. Nie krzywdziłem niewinnych ludzi, którzy nie byli częścią tego. Był otoczony przez swoich ludzi, którzy celowali bronią w policjantów. Sala była wypełniona głośnymi krzykami i tupotem kroków, próbujących się stąd wydostać. Moje oczy były utkwione w moim celu. Moja ręka sięgnęła po pistolet. Palce swędziały, żeby pociągnąć za spust.

'Jestem tu myśliwym. On jest moją zwierzyną. Zabiję go, tylko ja.'

Tann zobaczył mnie i wymknął się ze swojej grupy. Dołączył do nas. Mój cel wciąż nie był świadomy mojej obecności. "Chce się z nią ożenić i zamierza to zrobić tutaj, teraz." Tann wyszeptał mi do ucha i wskazał na dziewczynę, otoczoną przez trzech policjantów.

Przesunąłem stopy, żeby mieć na nią lepszy widok. Podniosłem oczy, żeby ją zobaczyć. Miała na sobie złotą suknię. Jej sukienka pięknie podkreślała jej kształty. Jej falowane brązowe włosy dotykały bioder, a jej błyszczące brązowe oczy były pełne strachu. Miała piękną, niewinną twarz. Spojrzałem na Tanna, oczekując więcej informacji. Moje serce dało mi aprobatę dla niej, bijąc nieco szybciej.

"Porwał ją. Uczestniczyła w jednej z imprez odbywających się tutaj, a jeden z jego ludzi śmiał się z niej. Zabił go na miejscu." Dokończył.

Uśmiechnąłem się lekko. Włożyłem pistolet z powrotem do kabury i chwyciłem telefon. Przebiegłem palcami po telefonie. Skinąłem na moich ludzi, żeby zastrzelili jego ludzi. W sekundę leżeli na ziemi, mokrzy od własnej krwi. Pozwoliłem mojemu celowi uciec. Nie chciałem dać mu łatwej śmierci. Strzał z pistoletu dałby mu łatwą śmierć. Na to nie zasługiwał w ogóle. Chciałem go zobaczyć zanurzonego we własnej krwi. Chciałem trafić go w środek oczu. Zobaczyłem, że patrzyła na mnie z przerażeniem. Nikt nie odważył się spojrzeć mi w oczy, ona to zrobiła. To było wyzwanie. Jej zdezorientowane oczy sprawiały, że była bardziej seksowna i gorąca. Ruszyłem w jej stronę, chwytając ją za talię. Dawała mi uczucie dotykania płatków róż. Jej uroda zapierała dech w piersiach. Wiedziałem, co zamierzam zrobić. Ścisnąłem ją mocno i skoczyłem przez poręcz. Krzyknęła głośno. Moi ludzie już znali mój plan. Byli z rozwiniętą płachtą do skoków, gdzie skoczyłem z nią. Była pode mną z zamkniętymi oczami. Przebiegłem wzrokiem po jej pięknej twarzy. Wstałem i poszedłem w stronę biura. Nieśli ją za mną. Posadzili ją na krześle. Kiedy byłem pewien, że nie chce się z nim ożenić, plan krążył mi po głowie.

"Przygotuj papiery ślubne, Tann." Rozkazałem mu.

Previous ChapterNext Chapter