




Rozdział 4: Kogo zaprosiłeś?
Czas płynął szybko dla dwóch pracowników. Było cicho. Żadna komunikacja nie była aktywna przez ostatnie kilka godzin. Oprócz ekscytacji Serene'a z powodu nowej pracy, po jego skórze pełzł niepokój, uznając ciągły kontakt wzrokowy rzucany z drugiego końca pokoju. Nicolas oczywiście martwił się o powierzenie zadania zapraszania ludzi na ważne wydarzenie swojemu nowemu współpracownikowi. To czyniło go paranoicznym, pragnącym wstać ze swojego miejsca i zabrać telefon od Serene'a.
"Jak idzie, panie Ochoa?" zapytał Nicolas, przeglądając jakieś dokumenty na swoim biurku. Nicolas umiał dobrze ukrywać swoje napięcie i niepokój. Zawdzięczał to swojemu ojcu. Musząc zawsze wysłuchiwać jego krzyków, Nicolas nauczył się nie okazywać strachu, ale raczej odpowiadać jak najbardziej profesjonalnie.
"Idzie dobrze, sir," odpowiedział łagodnie Serene, "Połowa organizacji zgodziła się przekazać sporą sumę pieniędzy na rzecz firmy." Serene wziął głęboki oddech, nie chcąc również okazywać niepokoju na twarzy. Serene poczuł intensywne spojrzenie, zmuszające go do spojrzenia w górę i nawiązania kontaktu wzrokowego ze swoim szefem. Oczy Serene'a rozszerzyły się, jego ramiona lekko się napięły, gdy Nicolas zmrużył oczy na swojego partnera, "Wydajesz się odważny w tej roli, panie Ochoa. Niewielu mężczyzn ma odwagę pracować dla innego mężczyzny."
"Pragnąłem tej profesji od dziecka, sir. Uważam, że praca dla innych ludzi jest przyjemna."
Nicolas prychnął, przechylając głowę lekko na bok, okazując zainteresowanie rozmową, "Zakładam, że to do ciebie pasuje. Masz kobiece imię." jego usta wykrzywiły się w uśmiechu, unosząc brew, "Serene."
Serene odchrząknął, patrząc z powrotem na telefon, który trzymał w dłoniach. Było to trudne zadanie, codziennie podchodzić do kogoś nowego. Posiadanie żeńskiego imienia nie było zabawne. Ludzie często myśleli, że przeszedł operację zmiany płci, kiedy w rzeczywistości jego mama po prostu była gotowa na dziewczynkę. "Sir, bardzo bym docenił, gdyby pan mnie tak nie nazywał. Większość życia nazywano mnie Siedem. Wolałbym, żeby tak zostało." Serene'owi serce biło ze strachu, "Ale jako mój szef, myślę, że moje nazwisko jest preferowane."
"Siedem?" zapytał, ignorując ostatnie zdanie, które powiedział Serene, "Imię liczby. Przypuszczam..." zanim Nicolas zdążył dokończyć zdanie, drzwi do biura otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł mężczyzna o ciemnych włosach, jakby to był jego dom, "Dzień dobry, panie Anderson!" krzyknął mężczyzna. Nicolas uśmiechnął się szeroko, wstając z krzesła, "Dzień dobry, Adams."
Nicolas odszedł od swojego biurka, idąc w stronę starego przyjaciela. Dwaj mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, czując ciepło nawzajem, gdy przyciągnęli się do uścisku, "Jak się masz, mój dobry przyjacielu?"
Serene zignorował ich, wiedząc dobrze, że nie powinien się wtrącać. Jednak to nie powstrzymało jego słuchu przed nagłym 'wyłączeniem'. Jego oczy były przyklejone do nowego służbowego telefonu, szybko wysyłając wiadomości do firm, które były gotowe współpracować i pomagać firmie Andersona, ale jego uszy były nastawione na rozmowę między jego szefem a inną osobą w pokoju.
Nicolas oparł się o swoje biurko, stojąc nieruchomo z założonymi rękami, analizując mężczyznę przed sobą, "Mam się dobrze. Byłem w drodze na śniadanie, pomyślałem, że wpadnę i poznam twojego nowego-" mężczyzna odwrócił się, zatrzymując się z szeroko otwartymi oczami, gdy zauważył Serene'a, który pracował cicho i nieruchomo,"..asystenta?"
Nicolas spojrzał w dół na swoje stopy z uśmiechem na twarzy. "Panie Ochoa," zawołał, zwracając uwagę Serene'a, "To jest Marcel Adams. Jest prawnikiem i jedynym przyjacielem, który trzymał się mnie od szkoły podstawowej." Nicolas przedstawił.
Serene wstał z krzesła, powoli podchodząc do Marcela, który wciąż był zaskoczony. "Miło mi pana poznać." asystent przywitał się z uśmiechem. "Panie Anderson, czy mogę wyjść do łazienki?"
"Idź." Nicolas zgodził się, patrząc, jak młodszy mężczyzna wychodzi z biura. Marcel odwrócił się do przyjaciela, z którego ust wyrwał się śmiech. "Mężczyzna? Trochę dziwne. Zwykle to kobiety dostają tę pracę."
Marcel wyciągnął ramiona. "Głównie dlatego, że są tobą zainteresowane, Nick." zażartował.
"Zgadzam się. Samantha też uważała to za trochę dziwne."
Marcel usiadł na jednym z miękkich foteli stojących przed Nicolasem, zdejmując czarną marynarkę. "Samantha? Twoja stara asystentka? Jak się ma?"
"Ma się dobrze. Chciała pracy bliżej swojej rodziny." Nicolas skupił uwagę na Marcelu, którego łagodny uśmiech go zadowolił.
Prawnik skinął głową, okazując zrozumienie. "A jak z tym? Wkurza cię już?"
Nicolas pokręcił głową. "Nie. Wcale nie. Jak na pierwszy dzień w pracy radzi sobie dobrze."
Marcel uśmiechnął się z zainteresowaniem, słysząc dzwoniący telefon służbowy Serene'a. Nicolas spojrzał na niego, wibrującego na fotelu. Marcel wstał, zbliżając się do telefonu, szurając butami po białej, kafelkowej podłodze. Kiedy podszedł do telefonu, jego uśmiech zbladł. Podniósł urządzenie, czytając otrzymany e-mail. "Nicolas..."
"Tak?" odpowiedział, patrząc w dół na swoje buty. Marcel odwrócił się, podnosząc wzrok znad telefonu i zwracając uwagę przyjaciela. "Zapraszasz WebBaze na swoją imprezę?"
"WebBaze?" Nicolas zmarszczył brwi, zdezorientowany tematem.
WebBaze to bogata firma, która zawsze unikała pojawiania się na jakichkolwiek wydarzeniach organizowanych przez Gamercave. Przekonanie CEO WebBaze, że jakaś firma jest ważna, było trudne.
Marcel skinął głową, pokazując ekran Nicolasowi. "Twój asystent wysyła im e-mail. Ogłosili, że z chęcią przyjdą na twoją imprezę."
Zanim Nicolas zdążył cokolwiek powiedzieć, drzwi się otworzyły i Serene wszedł, wycierając ręce o spodnie. Zatrzymał się kilka kroków dalej, widząc, jak dwaj mężczyźni patrzą na niego, z lekko otwartymi ustami, nieruchomi, a kolor schodził im z twarzy, gdy patrzyli szeroko otwartymi oczami.
"C-czy coś się stało?" Serene zająknął się.
Marcel zaśmiał się lekko. "WebBaze?"
Oczy Serene'a zwęziły się na prawnika, nie wiedząc, czy zaproszenie ich było dobrym pomysłem. Zadrżał na miejscu, prawie jakby nie mógł się ruszyć, bo mógłby się przytłoczyć. "Dobra firma?" zapytał cicho.
Nicolas odchrząknął. "Panie Ochoa, jak przekonał pan WebBaze, żeby przyszli na imprezę mojego ojca?"
Serene zająknął się, wahając się, czy to podchwytliwe pytanie, czy nie. "Wspomniałem o pana nazwisku, ale osoba, która do mnie pisała, chciała znać moją własną opinię."
Marcel skinął głową. "Tak, WebBaze wykorzystuje twoją opinię przeciwko tobie. Sprawiają, że myślisz, iż firma, którą finansujesz, nie jest wcale dobra. Mają dobrze przemyślane odpowiedzi, które sprawiają, że wygrywają dyskusję."
"Tak, zauważyłem, ale moja opinia dotyczyła głównie tego, dlaczego darowizna jest konieczna. Uwielbiałem produkcje GamerCaves jako dziecko, po prostu powiedziałem, w co wierzyłem. Popełniłem błąd?"
Marcel odwrócił się do Nicolasa, który patrzył na Serene'a. "Nie," odpowiedział Marcel, zanim delikatnie szturchnął Nicolasa w ramię. "Wcale nie."