Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 11: Mówiłem ci, że pożałujesz.

Serene odłożył telefon obok siebie, czując się nieco dziwnie. Ta rozmowa była niespodziewana. Ale z drugiej strony, to małe spotkanie w łazience też było niespodziewane. Myśl o tym pozostała z nim przez chwilę, jego żołądek bolał, a on czuł się zmęczony. Nie z obrzydzenia, ale z powodu adrenaliny, która płynęła w jego systemie. To było znikąd. Nicolas podchodzący do niego z pożądaniem w oczach. Serene czuł napięcie; zaskoczony, ale jednocześnie chciał więcej. Chciał, żeby Nicolas zrobił kolejny krok. Żeby się zbliżył.

Serene ziewnął, patrząc na sufit swojej sypialni. Teraz akceptując fakt, że jego ciało robiło wszelkiego rodzaju skoki i obroty z zażenowania. Jego oczy stały się ciężkie, zamykając się delikatnie, zasypiając.

...

Minął czas, budząc się na dźwięk telefonu. Serene jęknął, otwierając jedno oko, widząc, że dzwoni Anderson. Otworzył oba oczy, patrząc na godzinę na jasnym ekranie, widząc, że jest dopiero 9 rano. Usiadł, chwytając telefon, który wibrował irytująco, odbierając połączenie, "Halo?" wymamrotał sennie.

"Obudziłem cię?" odpowiedział CEO.

"Pan Anderson, w czym problem?" potarł czoło, które pulsowało bólem, przyciągając nogi do klatki piersiowej.

"Przyjadę do twojego domu jutro o 6."

Oczy Serenego rozszerzyły się, jego zmęczenie zastąpiło zmartwienie, "Po co?"

"Przyniosę ci dodatek, który mój ojciec chciał, żebyś przymierzył."

"To absurd!" Serene prychnął.

"Zgadzam się, ale ponieważ udało ci się zaprosić WebBaze na imprezę, chce, żebyś miał krawat, jak prezent. Oczekuję, że go przyjmiesz i-"

"Tak, nie..." zapadła cisza na kilka sekund, gdy Serene próbował odzyskać przytomność, "Przepraszam, chciałem powiedzieć tak. Przyjmę go. Nie ma problemu."

Nicolas odchrząknął, "Przepraszam, że dzwonię tak późno. Założyłem, że będziesz jeszcze obudzony. Wydawałeś się bardziej nocnym markiem."

Serene położył się z powrotem, patrząc na sufit, nie widząc wiele, ponieważ jedynym źródłem światła w pokoju był ekran telefonu, "To zrozumiałe, panie Anderson. Dziękuję za wczesne powiadomienie."

Asystent westchnął, czekając na odpowiedź Nicolasa.

Oddech Nicolasa był miękki, niski, Serene słyszał go wyraźnie z głośnika telefonu, przypominając sobie czas, gdy usta Nicolasa dotykały jego szyi...

"Asystencie Ochoa?"

"Tak, proszę pana?"

"Przepraszam za wiadomości."

Twarz Serenego zarumieniła się, a on jęknął z irytacją, "Panie, mówiłem, że będziesz tego żałował."

"Nie żałuję. To bardziej sposób, w jaki sprawiłem, że się czułeś. Wydaje mi się, że sprawiłem, że czułeś się nieswojo przez ten krótki czas, który spędziłem w twoim towarzystwie."

"N-nie, proszę pana! To nie jest problem. Rozumiem, że próbowałeś mnie poznać, ale byłem niegrzeczny w kwestii rzeczy, które powiedziałem. Nie oczekuję, że będziemy przyjaciółmi, proszę pana. Jednak, jeśli nie masz nic przeciwko, to nie ma problemu, żebyśmy wyszli na kilka drinków."

"Już mam Marcela do tego."

Ramiona Serenego rozluźniły się, "Zrozumiałem." Serene zmarszczył brwi, nie wiedząc dlaczego. Nie wiedział, jakiej odpowiedzi oczekiwał, ale to, co powiedział Nicolas, brzmiało jak pełne odrzucenie.

"Nie wiem, jak długo zamierzasz być moim asystentem, ale jesteś dobrze wykwalifikowaną osobą. Masz wszystkie cechy, których szukałem w współpracowniku. Nie chcę zrobić nic, co by cię odstraszyło."

"Nie, proszę pana. To naprawdę nie jest problem. Po prostu jeszcze nie doszedłem do punktu, w którym widzę cię jako przyjaciela."

"Rozumiem," Nicolas ziewnął, "do zobaczenia jutro, Ochoa?"

"Tak, proszę pana."

Na chwilę zapadła cisza. Jego oddech był teraz bardziej wyraźny, ale został przerwany przez głośne przełknięcie, "Dobranoc wtedy."

"Dobranoc, proszę pana."

Previous ChapterNext Chapter