




Rozdział 5: Uspokój się
"Łup"
"Trzask"
Słysząc głośny hałas, szybko idę do jej pokoju, zanim wezmę głęboki oddech i ostrożnie otworzę drzwi Arabelli kluczem. Kiedy otwieram drzwi, zauważam wszystko dookoła i jest boleśnie oczywiste, jak destrukcyjna jest ta kobieta. Poduszki są porozrywane, zasłony leżą w stosach wzdłuż ścian, a w chwili, gdy patrzę jej w oczy, ona biegnie na mnie z pełną siłą.
"Cholera! Jesteś taki..." – wykrzykuje, zanim wpada na moje piersi i jest zmuszona przerwać w połowie zdania.
Spoglądam w jej oczy, zanim jej gorące spojrzenie spotka się z moim. Podnosząc zaciśnięte pięści do mojej klatki piersiowej, zaczyna mnie bić. Nie przejmując się, czy mnie zrani, pozwalam jej na to przez kilka minut, aż wydaje się, że wyczerpała całą swoją złość, po czym przestaje, zamyka oczy i mówi: "Jesteś taki okrutny, musisz mnie wypuścić. Moi rodzice będą się martwić i zadzwonią na policję. Moi przyjaciele będą mnie szukać, bo wszyscy wiedzą, z kim byłam, kiedy ostatni raz się odezwałam, więc lepiej mnie wypuść." Jej twarz skrzywia się jak u dziecka, które zaraz zacznie się dąsać.
Widząc to, zaczynam się śmiać, a ona naprawdę się wścieka, bo wtedy próbuje się cofnąć, podczas gdy ja chwytam jej nadgarstki i trzymam je. "Jak śmiesz! Jesteś takim brutem. Nienawidzę cię!"
Jej ręce walczą z moimi, aż w końcu ją puszczam, a ona patrzy na mnie znowu z tą skrzywioną twarzą, ale tym razem marszczy ją i widzę błysk psotności w jej oku. Wiedząc doskonale, co to oznacza, blokuję drzwi i obserwuję, jak próbuje mnie minąć, podczas gdy przez cały czas się śmieję. Podnoszę głos, zanim zdąży mnie minąć, "Uważaj, co robisz, mała. Jestem Królem Alfa, a to oznacza, że każdy, kto jest pode mną, słucha albo ponosi konsekwencje."
Wciąż patrząc na nią z góry, obserwuję, jak jej głowa obraca się z zemstą na jej małej twarzy i mówi: "Nie obchodzi mnie, kim jesteś. Nie jesteś lepszy ode mnie i będziesz żałował w chwili, gdy policja tu przyjedzie, a ja oskarżę cię o porwanie."
Z poważnym wyrazem twarzy zaczyna znowu ze mną walczyć, ale wtedy zatrzymuje się w mgnieniu oka, a jej twarz nagle się zmienia. Ogień w jej oczach gaśnie i pyta mnie cicho: "Czy mógłbyś mnie wypuścić? Nikt nigdy nie musi się o tym dowiedzieć. W rzeczywistości jestem pewna, że to wszystko było dzikim snem. Nie widziałam żadnych dziwnych rzeczy walczących w twoim ogromnym zamku. Zamiast tego był to tylko fantastyczny sen, który miałam po przeczytaniu powieści o wilkołakach."
Patrząc w dół, staje się cicha i nieruchoma, zanim odpowiem na jej pytanie i ją puszczę. "Nie. Nie mogę. Bo w chwili, gdy powiesz komukolwiek o naszym istnieniu, będą nas ścigać jak zwierzęta, aż do ostatniego z nas zostanie schwytany lub zabity. Nasze szczenięta staną się atrakcjami cyrkowymi lub eksperymentami dla rządu. Wiem, bo widziałem filmy, w których robili takie rzeczy."
Kręcąc głową na boki, zaczyna coś mówić, ale milknie, gdy zaczyna rozglądać się po pokoju. Wyczuwając zmianę, odwracam się i widzę strażników stojących za mną, gotowych ją obezwładnić, zanim zdąży uciec. Rzucam im groźne spojrzenie, po czym mówię: „Ona jest w porządku. Nie ruszy się stąd, dopóki jej nie pozwolę. Teraz wracajcie do wejścia, a jeśli będę was potrzebować, usłyszycie to. Zaufajcie mi.”
Wymieniają spojrzenia, a następnie kiwają głowami i wychodzą z pokoju, zamykając za sobą drzwi. W tak cichym pomieszczeniu wydaje się ono puste, co sprawia, że czuję się nieco nieswojo. Jednak kiedy odwracam się z powrotem w jej stronę, siedzi na skraju łóżka i cicho wpatruje się w swoje stopy, starannie skrzyżowane przed nią.
Kiedy robię kilka kroków w jej stronę, natychmiast podnosi wzrok, mając w oczach strach. Zastanawiam się, „Jak mogę do niej podejść, nie sprawiając, że będzie chciała się ukryć?”
Podnoszę rękę do włosów i przeczesuję je palcami, myśląc o sposobie, żeby ją uspokoić, by móc z nią porozmawiać. Wpadając na coś, co może zadziałać, robię krok w tył i obserwuję jej reakcję. Od razu trochę się rozluźnia, a potem patrzy mi w oczy z mniejszym niepokojem.
„Dobrze, chyba zostanę z tyłu. Czy to sprawia, że czujesz się teraz bardziej komfortowo?” – pytam cichszym, łagodniejszym tonem, próbując ją uspokoić w obecnej sytuacji.
Na początku unika mojego wzroku, ale po kilku minutach spogląda na mnie i mówi: „Proszę, wypuść mnie.” Najsłodszym głosem, jaki kiedykolwiek słyszałem. Jej głos niemal brzmi jak śpiew.
Uśmiecham się i powoli mówię: „Nie mogę. To oznaczałoby koniec dla całego mojego gatunku. Jesteś teraz zbyt przestraszona, by można ci było zaufać i pozwolić wrócić do swoich. Poza tym, muszę cię poznać. Jest w tobie coś rzadkiego, co sprawia, że chcę cię poznać bliżej.”
Po tym ostatnim stwierdzeniu nie jest już w stanie utrzymać mojego spojrzenia, ponieważ na jej pięknej twarzy pojawia się czerwonawy rumieniec. Rumieni się z powodu moich słów, i czuję, że ona odczuwa to samo co ja. Coś nas łączy jak niewidzialna nić i to trochę przerażające, bo wydaje się jakby to było przeznaczenie.
Pokój staje się cichy, a ja decyduję, że mądrze będzie zostawić ją na chwilę samą, aby mogła przemyśleć to, co właśnie powiedziałem. Może to bolesny początek pięknego końca, albo może zbyt wiele w to wkładam i nie ma w tym żadnego znaczenia. Może, tylko może, Bogini Luna postanowiła sobie ze mnie zażartować.
Z tym wszystkim obciążającym moje myśli, robię krok w tył, obserwując ją, a potem szybko odwracam się i wychodzę z pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz.