




Rozdział 3: Następnego dnia
Słysząc krzyki w tle, spoglądam na Alfę Conroya i Betę Deana, a następnie przeszukuję pokój, aby zbadać sytuację. Cały poranek cierpliwie czekałem, żeby zadzwonić do Arabelli, i właśnie miałem to zrobić, gdy usłyszałem zamieszanie. Patrząc na Omegę Terence’a i Omegę Shelley przy dalekiej ścianie, od razu widzę, że są w gorącej kłótni i to stamtąd dochodzą krzyki.
„Jak śmiesz! Wiesz, że bardzo mi na tym zależało, a ty po prostu to wyrzuciłeś. Czy moje uczucia nic dla ciebie nie znaczą?” Shelley patrzy na Terence’a ze łzami w oczach, po czym odchodzi, tupiąc nogami.
Zauważając, że coś jest bardzo nie tak, wstaję z krzesła i podchodzę do Terence’a, szepcząc tak, żeby tylko on mnie słyszał, „Musisz to naprawić.”
Patrzę na Terence’a, aby upewnić się, że wie, że mówię poważnie, a po kilku sekundach odwracam od niego wzrok i kontynuuję przeszukiwanie pokoju w poszukiwaniu innych potencjalnych problemów. Dopiero gdy jestem pewien, że wszystko jest pod kontrolą, siadam z powrotem w rogu i wyciągam telefon. Spoglądając na niego, uświadamiam sobie coś.
Wczoraj wyłączyłem telefon po tym, jak dostałem jej numer. Nie było potrzeby korzystania z telefonu przez całą noc, ale co, jeśli próbowała do mnie zadzwonić? Czy kiedy wprowadzała swój numer do mojego telefonu, zapisała mój numer w swoim? Siedzę, zastanawiając się, czy w ogóle powinienem do niej zadzwonić, ponieważ to przyciąganie jest tak dziwne, że wydaje się nie na miejscu. W końcu jest człowiekiem, a nasze dwa gatunki nie dogadują się.
Kładąc nogi na stoliku kawowym przed moim krzesłem, opieram się i relaksuję. Następnie jeszcze raz rozglądam się po pokoju, zanim westchnę i wyciągnę kontakty. Po znalezieniu jej imienia, naciskam przycisk telefonu.
Słuchając dźwięku w słuchawce, w końcu słyszę jedno, a potem drugie dzwonienie, zanim usłyszę jej oddech i słodki głos. „Cześć. Myślałam, że nigdy do mnie nie zadzwonisz.” W chwili, gdy to słyszę, moje serce zaczyna szybciej bić, a na twarzy pojawia się uśmiech.
Po kilku sekundach wahania, w końcu mówię z nieco wymuszonym tonem w głosie, „Musiałem najpierw załatwić tu kilka spraw, w końcu jestem szefem całkiem dużego imperium.” Nie mówiąc nic więcej na ten temat, oświadczam, „Przygotuj się. Przyjadę po ciebie i pokażę ci mój zamek. Podaj mi swój adres, a odbiorę cię za pół godziny.”
Słysząc oddech po drugiej stronie, czekam cierpliwie na jej odpowiedź. Kiedy jej głos przestaje być słodki, zaczynam się zastanawiać, czy nie powiedziałem za dużo, a teraz ona zmieniła zdanie. „Właściwie...” Słyszę, jak robi pauzę, a potem mówi: „Potrzebuję trochę czasu, żeby się przygotować. Jeszcze się nie wykąpałam ani nic. Więc może za godzinę będę gotowa?”
Podaje mi swój adres, zanim się rozłączy, a ja siedzę i gapię się na ścianę, aż minie czas. Kiedy zegar wybija drugą, szybko wstaję i chwytam swoje rzeczy, zanim wyjdę, bo jej miejsce jest tylko około 15 minut drogi ode mnie. Wsiadając do ciężarówki, zastanawiam się, jak to wszystko pójdzie. Bo kiedy zobaczy to miejsce i usłyszy, jak traktują mnie ludzie wokół, zacznie łączyć fakty i zrozumie, że nie jestem tylko kolejnym miliarderem, ale kimś znacznie więcej.
Docierając na adres, zauważam, że jest to w środku lasu i prowadzi tam długa droga, która ciągnie się na około półtora kilometra. W końcu dojeżdżam do otwartej przestrzeni i widzę mały czerwony dom z cegły oraz jej uśmiechniętą twarz stojącą na ganku, czekającą na mnie. Od razu moje oczy wędrują w dół jej ciała, a potem z powrotem w górę. Bardzo dokładnie przyglądam się jej ubraniom, zastanawiając się, co muszę zdjąć, żeby się z nią związać.
Kiedy jestem kilka metrów od samochodu na podjeździe, zatrzymuję się i wyłączam ciężarówkę na chwilę. Wysiadając, przez głowę przebiega mi myśl i zatrzymuję się, zanim powiem cokolwiek. Doskonale wiem, że jeśli wyjdę na aroganckiego dupka, może nie chcieć mieć ze mną nic wspólnego. Z drugiej strony, może być typem dziewczyny, która lubi takie rzeczy.
Więc w momencie, gdy do niej podchodzę, mówię: „Wsiadaj. Wyglądasz cholernie seksownie i jeśli się nie powstrzymam, mogę bardzo dobrze zdjąć ci ubrania, zanim wrócimy do domu.”
Patrząc na jej reakcję, widzę, że źle oceniłem całą sytuację. Następne, co wiem, to że zaczyna się cofać. Szybko zaczynam się śmiać i maskuję swoje prawdziwe intencje, mówiąc żartobliwie: „Wiesz, że żartowałem. Nie jestem wielkim złym wilkiem. Po prostu chcę spędzić z tobą trochę czasu, bo wydajesz się interesująca.”
Zastanawiając się, czy się na to nabierze, podnoszę rękę do szyi i zaczynam drapać się po karku. Kiedy czuję się niekomfortowo, robię to bez myślenia. Widząc, że jestem zdenerwowany, automatycznie się uspokaja i uśmiecha, zanim odpowie: „Tak, wiem. Jesteś po prostu starszym facetem, który ma zły dzień z włosami. Tak cię zapamiętałam. Mam system na takie rzeczy, inaczej bym zapomniała. Często mi się to zdarza. Moja mama mówi, że to ma coś wspólnego z dysleksją i moją długoterminową pamięcią.”
Uśmiechając się do niej, żeby poczuła się swobodnie, odpowiadam w luźnym tonie: „Chodźmy. Mam dla ciebie coś specjalnie przygotowanego na kolację. Myślę, że ci się spodoba. A przynajmniej mam taką nadzieję.” Na moich ustach pojawia się grymas, gdy znowu zaczynam się martwić o to, co ona myśli.
Dlaczego ta dziewczyna ma na mnie taki wpływ? To naprawdę kłopotliwe, bo jeśli nie wezmę się w garść, ona nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego. A co dopiero być moją partnerką.
Prowadząc ją do samochodu, otwieram dla niej drzwi pasażera. Patrząc, jak jej delikatna sylwetka wspina się do środka, czuję ruch w moich dżinsach i wiem, że jeśli nie będę ostrożny, moje spodnie wkrótce będą za ciasne, by prowadzić. Przełykając ślinę, staram się pomyśleć o czymś, co zmniejszy napięcie i w końcu to mija. Myślenie o mojej babci zazwyczaj działa, bo jak tylko pomyślę o tej starej, pomarszczonej twarzy, wszystko inne po prostu znika.
Po uporaniu się z natychmiastowym problemem, wracam na miejsce kierowcy i odpalam silnik. Słysząc, jak mruczy, uśmiecham się i spoglądam na nią, zanim kładę rękę na dźwigni zmiany biegów i wrzucam bieg. Od razu reaguje bez wahania i ruszam w dół długiego podjazdu przez las, zanim skręcam na drogę.
Patrząc na nią, pozwalam, by na mojej twarzy pojawił się lekki uśmieszek, a potem włączam radio, zanim cisza stanie się dla niej zbyt niezręczna. W drodze do domu śpiewamy razem znane nam piosenki, a kiedy nie znamy słów, ja skupiam się na drodze, a ona patrzy na mijające domy. Kiedy w końcu docieramy do domu, bo wybrałem dłuższą trasę, patrzę na jej oczy, które robią się ogromne jak spodki, gdy tylko widzi zamek na polanie.
Zwraca się do mnie głosem pełnym zachwytu: „Czy to naprawdę twoje?”
Uśmiecham się i odwracam do niej, zanim odpowiem: „Tak. To moje i wiele innych. Mam je w całym kraju. Mój tata rządził przede mną i kazał je zbudować, bo zawsze kochał zamki w Szkocji. Uznał, że skoro ma być królem, to równie dobrze może rządzić z murów jak w swoich zamkach.” Zdając sobie sprawę, że powiedziałem za dużo, szybko próbuję to zatuszować. „Wiesz, że tylko żartuję?”
Z ogromnymi oczami odwraca się do mnie i mówi cicho, niepewnie: „Chyba tak.”
Wciąż patrząc w jej oczy, w końcu spogląda w moje i mówi z podekscytowaniem: „Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć wnętrze. To najbardziej niesamowita rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam.”
Otwieram drzwi i wysiadam najszybciej, jak tylko się zatrzymujemy, po czym biegnę do jej drzwi i otwieram je. Uśmiech na jej twarzy, który wciąż zdobi jej usta, jest tak urzekający, że zanim się zorientuję, moja ręka obejmuje jej podbródek i całuję ją w usta. Podnoszę ją, wyciągając z samochodu, i tulę w ramionach.
Kiedy zaczyna chichotać, uświadamiam sobie, że całowanie jej to za dużo, za szybko, i szybko stawiam ją na ziemi, zanim zdecyduje się krzyczeć czy coś w tym stylu. W końcu ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję, jest młoda dziewczyna krzycząca przed zamkiem. Wszyscy mogliby pomyśleć, że zamierzam zrobić z niej swój kolejny posiłek, a to nie byłoby dobre. Zwłaszcza po tym, jak właśnie powiedziałem stadu Wędrowców Wiatru, że nie możemy ucztować na ludziach.
Kręcąc głową, patrzę jej w oczy i szybko próbuję wymyślić, jak naprawić to, co właśnie zrobiłem. „Hm. Zastanawiam się.” Mamroczę pod nosem, tak cicho, że nie mogła tego usłyszeć. Kiedy odwraca się z pytającym wyrazem twarzy, zaczynam się zastanawiać, czy jednak mogła.
„Przepraszam. Wydawało się to wtedy odpowiednią rzeczą do zrobienia. Chyba jestem trochę nie w formie w takich sprawach.” Mówię z marsową miną.
Widząc, jak zaczyna się uśmiechać, rozluźniam się, zanim mówi pewnie: „Nie możesz nic poradzić na to, że jestem taka urocza. W końcu nie codziennie masz okazję zabawiać młodą dziewczynę, która uważa, że wszystko, co robisz, jest niesamowite.”
Musiała to powiedzieć bez zastanowienia, bo zaraz potem zaczyna się rumienić i odwraca się ode mnie, żeby nie mogłem tego zobaczyć. Kładę delikatnie rękę na jej ramieniu i odwracam ją, mówiąc: „Masz rację. Jesteś naprawdę czarująca, ale myślę, że pod tym wszystkim jest w tobie o wiele więcej i dlatego naprawdę chcę cię poznać.”
„Och, no to prowadź, a ja będę podążać. Chcę zobaczyć cały zamek i okolice, zanim zjemy. Proszę.” Iskierki w jej oczach sprawiają, że desperacko chcę dowiedzieć się wszystkiego o tej dziewczynie, zanim ona dowie się dokładnie, kim i czym jestem.
Jednak gdy tylko wchodzimy do środka, nie mam czasu, bo wpadamy na walkę dwóch Beta, i ona widzi, kim i czym naprawdę jesteśmy. Przerażona do granic możliwości, ucieka z zamku, biegnie w dół podjazdu, w las, a ja spędzam półtorej godziny, zanim ją znajduję.