




Prolog
POV ISABELA
Coś we mnie boli. Jestem rozbita i nie wiem, jak to naprawić. Moje serce jest ciężkie i złamane. Chciałam krzyczeć, ale to nic by nie dało; nikt mnie nie słyszał. Boli tak bardzo w środku.
Moja klatka piersiowa była zmiażdżona bólem, bólem tak głębokim i realnym, że zaczęłam się zastanawiać, czy moje serce naprawdę może się złamać.
Trzasnęłam drzwiami samochodu, uruchamiając alarm, i rozejrzałam się po ciemnej drodze. Zauważyłam światła jedynego lokalu w okolicy; to był opuszczony bar, dosłownie na końcu świata. Przez chwilę zastanawiałam się, dlaczego na tej pustej ulicy znajduje się bar. Nie było w pobliżu żadnych domów ani innych lokali oprócz tego baru.
Cóż, jeśli jest otwarty, to muszą być klienci, prawda? Może to bardziej powszechne niż myślę, że ludzie szukają opuszczonych barów... albo chcą utopić swoje smutki z dala od wszystkiego i wszystkich, jak ja teraz.
Wzięłam głęboki oddech, zbierając odwagę, by podejść do baru. Włożyłam klucze do małej torebki i powoli, ostrożnie podeszłam do wejścia.
"Pyszne!" Usłyszałam głos mężczyzny i lekko podskoczyłam ze strachu. To był pijany mężczyzna leżący na chodniku. Obrzydliwe!
Zignorowałam obecność tego obrzydliwego mężczyzny i weszłam do baru, zawsze obserwując wszystko wokół. W końcu to był mój pierwszy raz tutaj.
Nie było zbyt wielu ludzi; w rzeczywistości stoły i krzesła były puste. Grała spokojna, cicha muzyka.
Podeszłam do lady, siadając na jednym z krzeseł. Rozejrzałam się za kimś, kto mógłby mnie obsłużyć, i wkrótce zauważyłam mężczyznę wstającego zza lady.
"Dobry wieczór," powiedział uprzejmie. "Co chciałabyś wypić?" zapytał.
"Najmocniejszy drink, jaki masz."
Uśmiechnął się, analizując mnie przez chwilę.
"Zły dzień?" zapytał, biorąc butelkę ciemnego alkoholu i małą szklankę, stawiając szklankę przede mną i nalewając drinka.
Nie odpowiedziałam. Wypiłam szklankę jednym haustem, co wywołało zdziwione spojrzenie mężczyzny.
"Wow," skinął głową. "Bez grymasów. Jesteś silna!"
Rzeczywiście, jestem bardzo silna, i nie mówię tylko o drinku.
Nalał trochę więcej do mojej szklanki.
"Dlaczego bar na końcu świata?" zapytałam z ciekawością.
Znowu się zaśmiał.
Przynajmniej ktoś tu jest szczęśliwy, pomyślałam.
"Kiedy zdecydowałem się otworzyć bar tutaj, mówili, że jestem szalony," skomentował. "Ale, wiesz, to była najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjąłem. Nie mamy sąsiadów i nikogo, kto by narzekał na hałas."
"Hm," mruknęłam, popijając drinka. "Ale, czy jest tu ruch?"
"Co cię tu przyciągnęło?" zapytał sugestywnie. I zdałam sobie sprawę, że moje myśli, kiedy tu przyjechałam, były trafne. Wiele osób szuka opuszczonych miejsc, żeby się upić.
"Mam parszywy dzień. Parszywe życie." odpowiedziałam.
"Jestem dobrym słuchaczem." Przysunął krzesło i usiadł naprzeciwko mnie po drugiej stronie lady.
"Właśnie się rozwiodłam. Po 15 latach małżeństwa..." westchnęłam, patrząc na moją szklankę.
"Och," powiedział zaskoczony. "Przykro mi!"
"Nie przejmuj się." To było jedyne, co odpowiedziałam, bo nadal nie wiedziałam, czy rozwód jest dla mnie ulgą, czy nie.
Mężczyzna przede mną wstał i uśmiechnął się do czegoś za mną, na co nawet nie zwróciłam uwagi. Moja szklanka była bardziej interesująca!
"Noah!" powiedział podekscytowany. "Zajmę się klientem," poinformował mnie.
"Zostaw butelkę tutaj," poprosiłam.
Spojrzał na mnie z wahaniem, ale zostawił butelkę przede mną, zanim poszedł obsłużyć klienta, który właśnie przyszedł.
Spojrzałam na swoją szklankę, a potem na butelkę około trzy razy z rzędu. Wzięłam butelkę do rąk i zaczęłam pić prosto z szyjki.
"Wypiłaś całą butelkę." Usłyszałam głos mężczyzny, którego imienia nadal nie znałam. Spojrzałam na jego twarz, która również patrzyła na mnie.
"Jeszcze nie powiedziałeś mi swojego imienia!"
"Jestem żonaty!" Podniósł ręce w geście poddania się, a oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Byłam już na pewno pijana; nie jestem przyzwyczajona do picia, bo według mojego byłego męża to coś, co robi wulgarna kobieta. Wulgarna? Jeśli ja jestem wulgarna, to kim on jest? Mężczyzna śmiał się, bo śmiał się ze wszystkiego. "Żartuję," powiedział, przestając się śmiać. "To znaczy, jestem żonaty." Zająknął się, co sprawiło, że znów się zaśmiałam. "Mam na imię Liam. A ty, kobieto z złamanym sercem?" zapytał.
"Isabela."
"Wypiłaś całą butelkę. Czas przestać, nie sądzisz?" Szybko zaprzeczyłam. "Isa," powiedział, patrząc na mnie z wyrzutem.
"Jestem w porządku!" powiedziałam z entuzjazmem. "Jestem szczęśliwa. A tak przy okazji, zagraj piosenkę, chcę tańczyć." Poprosiłam.
Bez zastanowienia odszedł, a ja wkrótce usłyszałam inną piosenkę grającą trochę głośniej. Żywiołową piosenkę!
Wstałam z miejsca, na którym siedziałam, i podeszłam do małego parkietu. W tym momencie nie obchodziło mnie, czy było tam kilka innych osób; chciałam tylko tańczyć i dobrze się bawić. Minęło wiele lat, odkąd tańczyłam i naprawdę cieszyłam się. A dziś postanowiłam sobie na to pozwolić.
Stopniowo zaczęłam tańczyć w rytm muzyki, uśmiechając się do wiatru.
Zanim się zorientowałam, mężczyzna tańczył przede mną. Nie jestem pewna, kiedy to się stało, ale tam był, mężczyzna przede mną.
Wyciągnął do mnie rękę, a ja podałam mu swoją, kładąc ją na jego dłoni. Podniósł moją rękę, obracając mnie, co wywołało u mnie szczery śmiech. On też się śmiał, a jaki miał piękny uśmiech.
Przyciągnął mnie do siebie, nasze ciała dotknęły się. Jego oczy patrzyły na mnie intensywnie; był trochę wyższy ode mnie, więc musiałam unieść głowę, by spotkać jego piękne niebieskie oczy. Jego wzrok przenosił się między moimi oczami a ustami.
Muzyka zniknęła w tle, a ja zapomniałam, że jestem w środku baru; czułam, jakby wszystko wokół nas zniknęło, zostawiając tylko mnie i tego nieznajomego. Przesunął ręce z mojej talii w górę pleców, wywołując dreszcz, który prawie sprawił, że zadrżałam. Mocno chwycił tył mojej szyi i, bez pytania o pozwolenie, schwycił moje usta swoimi.