Read with BonusRead with Bonus

Bez niego

Lorenzo Knight P.O.V

Obudziłem się oszołomiony, z bólem głowy, który dawał o sobie znać. Pulsowanie w mojej głowie było nie do zniesienia. Powoli otworzyłem prawe oko i szybko je zamknąłem, gdy ostre promienie słońca uderzyły mnie w oczy. Jęknąłem żałośnie, kiedy do moich uszu dotarł śmiech. Otworzyłem oczy i zobaczyłem blondynkę patrzącą na mnie z uwielbieniem. Ah, wtedy mnie to uderzyło. Wspomnienia z zeszłej nocy, Rose urządziła imprezę na zakończenie lata, a ja upiłem się na tyle, by się z nią przespać. Tak, spałem z Rose.

"Dzień dobry," szepnęła, pochylając się, by mnie pocałować. Odsunąłem się i wstałem, nie przejmując się, że byłem całkowicie nagi. Szukałem swoich ubrań i w końcu znalazłem je pod łóżkiem. Patrzyła na mnie ze złością w oczach. "Przynajmniej udawaj, że coś czułeś zeszłej nocy, nie sprawiaj, że czuję się jak dziwka," wykrzyknęła, owijając się prześcieradłem i siadając prosto.

Uśmiechnąłem się do niej, pochylając się w jej stronę. Ona też się pochyliła, spodziewając się pocałunku, ale ja wyciągnąłem pasek spod jej nogi, co sprawiło, że upadła z piskiem. Nie miałem żadnych względów ani do niej, ani do żadnej z dziewczyn, z którymi spałem.

"Nie bierz tego do siebie, to tylko seks," mrugnąłem do niej i wyszedłem z pokoju, unikając poduszki, którą we mnie rzuciła.

"Jesteś pieprzonym dupkiem, Lorenzo!" krzyknęła, co sprawiło, że zachichotałem z rozbawieniem. Zszedłem po schodach i zobaczyłem mojego najlepszego przyjaciela, Joshuę, rozciągniętego na fotelu, śpiącego z butelką piwa w ręce.

Kopnąłem go w nogę, co sprawiło, że spadł na podłogę z hukiem. Spojrzał na mnie wściekle, trzymając się za bok i warcząc furiously "Spałem, ty dupku," przeklął, a potem jęknął, trzymając się za głowę. Kac to paskudna rzecz.

"Chodź, kupię ci Starbucks po drodze, mamy dzisiaj szkołę, pamiętasz," powiedziałem, podnosząc jego kurtkę i rzucając mu ją w twarz.

Spojrzał na mnie po raz ostatni "Kupię najdroższą kawę, jaką mają, żebyś wiedział," dodał z sarkazmem, idąc w stronę drzwi. Wiele osób już wyszło, ponieważ dzisiaj był nasz pierwszy dzień w liceum.

Westchnąłem, wiedząc, że on to zrobi i więcej. Jest takim dramatycznym królem. Poszedłem za nim do mojego samochodu i pojechaliśmy do najbliższego Starbucksa, kupując wszystkie tłuste jedzenie, aby wyleczyć nasz kac.

Mieliśmy przywileje jako Alfa i Beta najsilniejszej watahy na świecie, no może drugiej, ale nie na długo. Nasze torby i rzeczy były już w naszych szafkach w szkole, wszystko, co musieliśmy zrobić, to pokazać się i wszystko było załatwione.

Zaparkowałem moje Audi R8 na moim miejscu parkingowym i wyszedłem w stylu. Mieliśmy świeże ubrania w naszych szafkach, dzięki desperackim dziewczynom w szkole i w watasze. Nie mówiłem nic, bo kto nie lubi być rozpieszczanym.

Zabraliśmy świeże ubrania i wzięliśmy prysznic w szatni szkolnej. Po bardzo potrzebnym prysznicu udaliśmy się na naszą drugą lekcję, ponieważ pierwszą już przegapiliśmy.

Gdziekolwiek się nie ruszymy, wszędzie wokół nas ludzie szeptali, myśleliśmy, że to normalne, ale kiedy przyszła pora lunchu, coś było nie tak. To nie były zwyczajne szepty fanek, to było coś innego. Kilku moich przyjaciół dołączyło do nas podczas lunchu i mieli ten sam wyraz twarzy.

"Ok, wyjawcie to. Chodzi o imprezę zeszłej nocy? Nie pamiętam, żebym zrobił coś dziwnego, żeby przyciągnąć tyle uwagi," powiedziałem, zirytowany bardziej niż zwykle.

"Więc mówisz, że nie wiesz?" Caleb powiedział z zaskoczeniem wypisanym na twarzy.

Joshua uderzył go w głowę. "Dlatego pytamy, geniuszu," zaśmiał się, ale nikt mu nie dołączył.

"Po prostu wyduście to już," warknąłem, nie lubiąc niechcianego napięcia.

"On wrócił, Lorenzo, tym razem na dobre," powiedział Peter, siadając prosto na swoim miejscu. Przy naszym stole zapadła cisza jak makiem zasiał, nikt nie odezwał się ani słowem.

"Ok, chłopaki, co to za napięcie, kto wrócił i dlaczego to ma dla nas znaczenie?" Blake zaśmiał się, nie wyczuwając napięcia w pomieszczeniu. On i kilku innych chłopaków byli nowi w stadzie, niewielu ludzi znało historię tego miasta.

"Jesteś nowy w tym stadzie, nic nie wiesz. Lepiej, żebyś nie mówił, bo możesz powiedzieć coś, co obrazi Enzo," ostrzegł go Peter, jego oczy wyraźnie dawały do zrozumienia, że powinien traktować tę sprawę poważnie.

"Ok, ale przynajmniej powiedzcie mi, kim jest ta osoba? I dlaczego jest takim dużym problemem? Nie może być kimś tak ważnym jak Alfa naszego stada," zaśmiał się, ignorując Petera.

"Jego imię to Alejandro King, jest dziedzicem tronu i arcywrogiem Lorenzo," powiedział mu Caleb.

"Dziedzic tronu? Jakby miał być następnym królem? Naszym królem? Człowieku, nic dziwnego, że Enzo go nienawidzi, w końcu jest najpotężniejszą osobą, jaka istnieje," powiedział bez zastanowienia, a w mgnieniu oka moja ręka była wokół jego gardła, dusząc z niego życie.

Warknąłem na niego, mój wilk przejął kontrolę, aby go wykończyć za to, że nas lekceważył. Odsłoniłem kły, domagając się uległości. "On nie jest twoim królem, to ja nim jestem. Ulegnij wilku, zanim rozerwę ci gardło i dam przykład wszystkim, którzy myślą, że jest lepszy ode mnie," mój głos stał się głębszy, mój wilk był wściekły.

Blake pochylił głowę w uległości, a mój wilk warknął ostatni raz, zanim go odepchnąłem. Wyszedłem z kafeterii, nie zważając na wołania moich przyjaciół.

Byłem wściekły, nie mogłem myśleć jasno, nie mógł teraz wrócić, miał tam zostać na resztę życia. Nigdy nie byłem tak wściekły na nikogo, to on jest jedynym, który wywołuje we mnie najgorsze.

Samo myślenie o nim sprawia, że blizna na mojej piersi zaczyna boleć. To on mi to zrobił. Nigdy nie mogłem się z tym pogodzić, za każdym razem, gdy patrzę na swoją nagą pierś, czuję się słaby. Zostawił mi bliznę, gdy byłem małym, słabym dzieckiem.

I obiecałem sobie, że pewnego dnia się odwdzięczę, tylko tym razem on nie dożyje następnego dnia.

On jest potworem, a potwory nie są królami, zbawcy są królami, a ja jestem zbawcą i będę królem.

Previous ChapterNext Chapter