




Prolog
Krzyki odbijały się echem w pustej rezydencji, burza szalała, wiatr wył, a niebo grzmiało z gniewu i wściekłości. To nie było w porządku, ani trochę, nie kiedy przyszłość całego gatunku zależała od tego.
Bogowie byli wściekli, to było pewne.
To nie był czas, w którym królowa chciała, aby jej dziecko przyszło na świat, chciała, aby wszedł na ten świat, gdy słońce łagodnie świeciło na niego swoimi promieniami, a ptaki radośnie ćwierkały, a cała rezydencja świętowałaby narodziny swojego króla z miłością, ale są rzeczy, których nawet Królowie i Królowe nie mogą kontrolować.
Krzycząca z bólu Królowa modliła się, aby to tortury się skończyły i mogła wreszcie trzymać swoje dziecko w ramionach. Król był przy niej, pomagając jej, po prostu będąc obok. Trzymał jej rękę, całując jej czoło, szepcząc słowa otuchy do jej ucha, mając nadzieję, że złagodzi jej ból, trzymając jej ramiona, modląc się, że jakoś może przenieść cały ten ból na siebie.
Lekarze i pielęgniarki krzątali się po miejscu, robiąc to, co musieli, robili wszystko, co w ich mocy, aby pomóc w porodzie, choć nienawidzili tego robić, musieli to zrobić. Patrzyli na siebie, prowadząc cichą rozmowę między sobą, dlaczego dziecko jeszcze się nie pojawiło, czy też dlaczego nie powinno się pojawić, nie wydali ani słowa, obawiając się gniewu swojego króla.
"Lucjanie, proszę, obiecaj mi coś," błagała królowa, trzymając rękę swojego męża, miała na pięknej twarzy warstwę potu, król, który teraz był przede wszystkim mężem, pochylił się, aby pocałować rękę swojej żony.
"Cokolwiek, moja miłości," zapewnił ją, patrząc na nią z głęboką miłością i czułością.
Przełknęła krzyk, gdy ból porodowy uderzył ją dziesięć razy mocniej, dziecko było na wojennej ścieżce, a jego pierwszą ofiarą była jego matka. "Obiecaj mi, że będziesz kochał naszego syna, tak jak kochasz mnie, i" ahhh, krzyknęła boleśnie, zanim mogła dokończyć zdanie, "obiecaj mi, że nie uwierzysz w przesąd, który krąży o naszym synu, obiecaj mi," błagała go, aby zaakceptował jej życzenia, mając nadzieję, że będzie je cenił ponad wszystko.
"Obiecuję ci, moja miłości, razem wychowamy to dziecko z miłością i troską i nie pozwolimy, aby cokolwiek mu się stało, dopóki oboje będziemy żyć," pocałował ją w głowę z podziwem, w tym momencie życia i śmierci jej jedyną troską było jej nienarodzone dziecko.
Królowa wydała z siebie kolejny wstrząsający krzyk, który wzmocnił głośność grzmiącej burzy. Z biegiem czasu tarcza ciszy została rozbita przez płacz dziecka, niewinnie wyglądającego niemowlęcia, które płakało z całego serca. Lekarze i pielęgniarki trzymali piękne, płaczące dziecko w ramionach, przecinając pępowinę i oczyszczając krwawe niemowlę.
"To chłopiec, Wasza Wysokość," oznajmił lekarz z fałszywym uśmiechem, ale nowi rodzice nie zwrócili na to uwagi, niewielu ludzi lubiło dzieci, które pewnego dnia będą nimi rządzić.
Król spojrzał na swoją wyczerpaną żonę, zmęczoną, a jednak miała na twarzy ciepły uśmiech, który podnosił jego dumę. Pochylił się, by pocałować żonę w usta, ale tym razem nie odpowiedziała, jego serce pękło na widok nieruchomej żony.
Wydał z siebie krzyk, jego wewnętrzny wilk zawył z bólu po stracie swojej bratniej duszy, jęczał i lamentował nad swoją stratą, trzymał ciało swojej partnerki i płakał jak dziecko, dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że ma również syna.
Zawołał lekarza, który był zbyt cichy jak na jego gust, "Gdzie jest mój syn?" warknął na pustą kołyskę, mógł być w bólu, ale wiedział, że jeszcze nie otrzymał swojego dziecka, czego lekarz nie zrobił.
"Mój Królu, dziecko jest słabe, jego płuca zawodzą, niektórzy z naszych najlepszych lekarzy ciężko pracują, aby mu pomóc," lekarz wyjąkał, ale wydawała się bardziej zdenerwowana niż przestraszona.
"Pomóżcie mu, zróbcie wszystko, co możecie, i uratujcie mojego syna," rozkazał drżącemu lekarzowi, ona skinęła głową i opuściła pokój, który wypełnił się smutkiem.
Trzymał martwą żonę w ramionach i przyciągnął ją bliżej, całując jej głowę "Obiecuję ci, moja miłości, że będzie kochany i szanowany, a pewnego dnia będzie rządził tym światem jako jeden z największych królów, jakich kiedykolwiek widziano," puścił żonę po ostatnim pocałunku, to było pożegnanie.
Wszedł do oddziału intensywnej terapii noworodków, tylko po to, aby zobaczyć swojego syna podłączonego do aparatury podtrzymującej życie, widok ten bolał go na niespotykaną skalę, strata żony jeszcze do niego nie dotarła w pełni, a nie był gotowy stracić również syna.
"Mój Królu?" odezwała się lekarka, która miała nieco ponad półtora metra wzrostu, do czystokrwistego wilkołaka, który miał ponad metr osiemdziesiąt. Bała się ogłosić kolejną wiadomość, którą odkryła.
"Co się stało?" zapytał, nie spuszczając oczu z syna, mógł być mały i przedwcześnie urodzony, ale był widokiem, który zapierał dech, prawdziwą pięknością jak jego matka.
"Odkryliśmy coś na temat księcia, mój Królu, myślę, że ci się to nie spodoba," powiedziała, nie patrząc mu w twarz, tylko na białe płytki.
Król przygotowywał się na ten dzień, znał ryzyko związane z posiadaniem dziecka, dlatego przekształcił całe piętro swojego pałacu w szpital, aby jego żona i dziecko nie musieli wyjeżdżać na leczenie.
"Po prostu powiedz, nie chcę, żebyś to owijała w bawełnę, powiedz, co masz do powiedzenia," stał tam, patrząc na swojego syna, nie rzucając lekarce ani jednego spojrzenia.
"Mój Królu, obawiam się, że nie spodoba ci się ta wiadomość," przerwała, ale przerwa nie wywołała żadnej reakcji. "Urodził się bez wilka, mój panie, urodził się z bestią."