Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 6 Nieoczekiwany incydent

Adeline całkowicie zignorowała rodzinę Martinezów. Po zakończeniu swojej sprawy, wskoczyła na rower miejski i zaczęła szukać miejsca do zaparkowania.

Dzisiaj było szaleństwo – mnóstwo ludzi przyszło z powodu znanego nazwiska rodziny. Wejście do hotelu Caesar było zatłoczone luksusowymi samochodami. Ochroniarze byli na skraju nerwów, starając się nie urazić żadnej ważnej osoby, więc byli zajęci organizowaniem parkowania dla tych wszystkich luksusowych aut.

Wśród tych eleganckich samochodów, niebieski rower miejski wyglądał jak piąte koło u wozu.

Adeline zeskoczyła z roweru z gracją i ruszyła w stronę eleganckich drzwi hotelu. Nagle drogę zagrodził jej ochroniarz. Formalnym tonem powiedział: „Przepraszam, hotel ma dzisiaj specjalne plany. Goście nie są wpuszczani. Proszę wrócić innym razem.”

Oczy Adeline były spokojne, ale intensywne, gdy spojrzała poza ochroniarza. Jej głos był chłodny, ale miał w sobie niezaprzeczalny autorytet. „Nie przyszłam na imprezę; przyszłam uratować życie.”

Ochroniarz zaśmiał się, jakby usłyszał najśmieszniejszy żart na świecie. „Uratować życie? Przyjechałaś na rowerze miejskim i mówisz, że przyszłaś uratować życie? Żartujesz?”

Adeline tylko się uśmiechnęła, spokojna i opanowana, i wyciągnęła telefon. Ekran rozświetlił się, pokazując wyraźną wiadomość o umówionej wizycie. „Powiedz im, że zaproszony cudotwórca jest tutaj.”

„Cudotwórca?” Ochroniarz szydził, gotowy dalej ją wyśmiewać, ale wtedy podjechał luksusowy samochód. Jego postawa natychmiast się zmieniła i stał się niecierpliwy wobec Adeline. „Dobra, posuń się; nie blokuj drogi ważnym gościom!”

Gdy drzwi samochodu się otworzyły, ochroniarz podbiegł z szerokim, sztucznym uśmiechem, „Witamy, pani Cooper, pani Martinez. Zaraz znajdę miejsce parkingowe.” Ludzie w samochodzie tylko rzucili mu spojrzenie, nie mówiąc ani słowa, ale ochroniarz zachowywał się, jakby właśnie został pobłogosławiony przez królów.

Na tylnym siedzeniu luksusowego samochodu, oczy Stelli dostrzegły Adeline, która zamierzała odejść. Ciekawość błysnęła w jej oczach, ale szybko się opanowała.

„Stella, na co patrzysz?” Sara, siedząca obok niej, podążyła za jej wzrokiem.

„Och, Adeline. Wygląda na to, że jest zbyt zawstydzona i zamierza uciec. Pomysł Henry'ego i Angeli, żeby pomóc swojej kuzynce ze wsi, jest słodki, ale sądząc po działaniach Adeline, nie jest tego warta. Nie przejmuj się nią,” powiedziała Sara z pogardą.

Tymczasem Adeline, stojąc naprzeciwko ochroniarza, pomyślała, że chociaż praca lekarza polega na ratowaniu życia, czasami nie jest to przeznaczone. Nie ma sensu tego forsować.

Więc nie czekała i odwróciła się, aby odejść, wyglądając na zupełnie beztroską.

Wyciągnęła telefon, gotowa wysłać wiadomość anulującą wizytę, gdy nagle rozległ się krzyk. Mały chłopiec nagle upadł na ulicy. Tłum wpadł w panikę, a ludzie zaczęli szeptać.

Adeline spojrzała i zobaczyła chłopca, może trzy- lub czteroletniego. Bez wahania zaparkowała rower i podeszła. Kucnęła, sprawdzając szyję i ramię chłopca.

W tym momencie starsza kobieta złapała Jamesa Rodrigueza, który stał w pobliżu. „Musi pan być jednym ze słynnych lekarzy zaproszonych na konsultację, prawda? Proszę, pomóż temu małemu chłopcu.”

James był zirytowany. Śpieszył się na konsultację dla dziedzica rodziny Livingstonów, a nie po to, by zajmować się przypadkowym dzieckiem. Poza tym, rodzina chłopca nie była w pobliżu, więc jak mógł zdecydować się na leczenie?

Adeline zignorowała chaos wokół siebie, koncentrując się na chłopcu. Powiedziała chłodno, profesjonalnym tonem: „Wszyscy, odsuńcie się. Niech powietrze cyrkuluje; dziecko potrzebuje wentylacji i schłodzenia.”

James spojrzał na spokojną i opanowaną Adeline, a potem przypomniał sobie o plotkach dotyczących cudotwórcy, który miał się dzisiaj pojawić. Czy to mogła być ona?

Previous ChapterNext Chapter