Read with BonusRead with Bonus

Odnowiony

Sandra

Kiedy się obudziłam i zobaczyłam pudełko, byłam przeszczęśliwa. Otworzyłam je i zaczęłam składać ubrania, układając je w komodzie. Nie wiem, jak długo tu zostanę, ale nie chciałam trzymać ubrań w tym pudle. Wyjęłam książki i położyłam je na stoliku nocnym. Kilka innych drobiazgów również znalazło swoje miejsce w pokoju. Pokój przestał przypominać klatkę. Teraz czułam, że mogę być naprawdę wolna. Wciąż miałam w sobie trochę smutku, z powodu Ryana. Nie rozumiem dlaczego. Spędziłam z nim dużo czasu. Po wszystkim, co mi zrobił, jak mogłam w ogóle się przejmować? Otrząsnęłam się z tego uczucia i kontynuowałam przeglądanie pudełka. Wyjęłam pudełko po butach i poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Nigdy nie myślałam, że zobaczę to pudełko ponownie. Postanowiłam go nie otwierać i wsunęłam pod łóżko. Nie chciałam doprowadzać się do takiego stanu. Tęskniłam za ojcem każdego dnia. Był moim pierwszym bohaterem. Trzymał wszystko w ryzach po tym, jak mama odeszła, gdy byłam mała. Uciekła z jednym z kumpli taty z siłowni. Nie widziałam jej od tamtej pory i nigdy nie chciałam jej zobaczyć. To przez nią zaczęłam używać imienia Sandra, kiedy dorosłam. Po śmierci ojca postanowiłam, że nie chcę, żeby mnie szukała. Zmieniłam legalnie imię, kiedy wyjechałam do Nowego Jorku. Tylko ci z Ohio nazywali mnie Elizabeth. Mój ojciec też nigdy tak mnie nie nazywał. To było imię mojej matki, a on za nim nie przepadał, co zrozumiałe. Sandra to imię mojej babci. Pamiętam ją z dzieciństwa z wielkim sentymentem. Była mamą mojego taty, zmarła, gdy byłam jeszcze mała. Pamiętam, że zawsze piekła mi ciasteczka i robiła inne rzeczy, które babcie powinny robić. To nie było moje imię, ale ojciec i tak mnie tak nazywał. Pamiętam, jak mówił mi, że wyglądam jak ona. "Wyglądasz jak ona, Sand, jak jej zaginiona bliźniaczka." W jego oczach zawsze widziałam tańczące wspomnienia z jego dzieciństwa. Ostatnią rzeczą w pudełku była moja kosmetyczka. Otworzyłam ją. Korektor. Kłamstwa. Wrzuciłam ją do szuflady i poszłam do łazienki.

"Panienko Sandro?" Usłyszałam znowu głos kobiety, która pukała do drzwi łazienki. "Za chwilę wychodzę." Skończyłam myć twarz i umyłam zęby. Kiedy otworzyłam drzwi, czekała cierpliwie. Była starszą kobietą z ciasnym kokiem na głowie. Nosiła okulary w cienkich oprawkach i coś w rodzaju fartucha. Jej twarz była przyjazna. Uśmiechnęła się do mnie w sposób, który przypominał mi moją babcię, albo może dlatego, że właśnie o niej myślałam, tak czy inaczej, kobieta była bardzo przyjazna. "Witaj kochana, jestem pani Janet, przyszłam zobaczyć, czy potrzebujesz czystej pościeli. Przyniosłam też twoje brudne pranie. Gdzie mam je położyć?" Powiedziałam jej, żeby położyła je na łóżku, a ja się tym zajmę. Zrobiła, jak poprosiłam. "Gdzie jest pralnia? Nie musisz robić mojego prania, pani Janet, mogę to zrobić sama." Moje pytanie zdawało się ją zdezorientować. Zaczęła mi tłumaczyć, że jest opiekunką wiejskiego domu. Pracowała także w kamienicy. Zaczęła ścielić moje łóżko. "Droga Sandro, lubię pracować dla" zatrzymała się. Domyśliłam się, że kazano jej nie mówić imion. Uśmiechnęłam się do niej, "Rozumiem, pani Janet, nazywam go Smoke, doceniam, że lubisz swoją pracę." Uśmiechnęła się do mnie z ulgą, że nie zmusiłam jej do dokończenia niewygodnego zdania. Skończyła ścielić moje łóżko, zabrała brudne ubrania z łazienki i wyszła z mojego pokoju. Postanowiłam zejść do kuchni. Zaczynałam być głodna.

"Dzień dobry, Sandro!" Głos Henry'ego odbijał się echem przez korytarz. Weszłam do kuchni, a zapach bekonu sprawił, że mój poziom głodu wzrósł do 10. Zerknęłam w stronę biura Smoke'a. "Nie ma go tutaj. Wyszedł z Zeusem wcześnie rano, żeby zdobyć więcej informacji, których potrzebujemy. Powiedział, żeby ci przekazać, że wrócą późnym popołudniem." Poczułam nagłe rozczarowanie, ale postanowiłam je zignorować. "Tylko my dwoje, Henry?" Uśmiechnął się i skinął głową. Podał mi talerz z pełnym wiejskim śniadaniem. Bekon, jajka, bułeczki, ziemniaki, a obok postawił małą miseczkę sosu. Następnie obrócił się z kawą. "Śniadanie podane." Wydawał się być bardzo dumny z siebie. Podał sobie, siadając naprzeciwko mnie. Rozmowa między nami była lekka. Opowiadał mi, jak uwielbia gotować i jak pani Janet chętnie pozwalała mu przejąć kuchnię, kiedy próbował wytrzeźwieć. "Piekłem jak cholerny Martha Stewart przez tygodnie." Powiedział śmiejąc się, "Chłopaki musieli spędzać dodatkowy czas na siłowni, Mighty powiedział mi, że jeśli przybierze jeszcze na wadze, zamknie mnie w żelaznym pokoju." Uśmiechnął się z czułością na wspomnienie swojego przyjaciela. Moje serce zamarło, wiedząc, że Ryan go im odebrał. Zauważył mój smutek i wstał, podszedł do mnie i uklęknął. "Sandro, nic z tego, co zrobił, nie jest twoją winą, wszyscy to wiemy." Wziął głęboki oddech i uśmiechnął się. "Przetrwałaś, tak jak my wszyscy." Wstał i zabrał nasze naczynia do zlewu. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, już zaczął myć naczynia. Postanowiłam zostawić go z jego wspomnieniami.

Podszedłem do drzwi wejściowych. Dwóch strażników stojących tam nadal sprawiało, że czułem się trochę nieswojo. Spojrzałem w górę i uśmiechnąłem się do nich. "Czy mogę wyjść na zewnątrz, potrzebuję trochę świeżego powietrza?" Czułem się jak dziecko stojąc obok tych mężczyzn. Nikt nigdy nie powiedział ich imion. Spojrzałem w górę na wyższego z nich. Nikt mi nie odpowiedział. Usłyszałem, jak coś do siebie mówi. Odwrócił się do drzwi i wskazał mi drogę na zewnątrz. "Chodź." To był pierwszy raz, kiedy usłyszałem, jak któryś z nich mówi. Wyszedłem za nim. Był całkowicie łysy. Miał jasne zielone oczy. Trochę przypominał Hulka. Zachichotałem do siebie, a on spojrzał na mnie. Nie widziałem wcześniej na zewnątrz. Ganek był całkiem piękny, otoczony kwiatami, z werandą dookoła. Usiadłem na huśtawce i zamknąłem oczy. Słyszałem śpiew ptaków. Słyszałem bzyczenie pszczół wokół kwiatów. Spojrzałem w górę, a strażnik nadal stał tam, patrząc przed siebie. Moja ciekawość wzięła górę. "Mam na imię Sandra, a ty jak się nazywasz?" Uśmiechnąłem się do niego. Na początku nie odpowiedział. Jego postawa nieco się rozluźniła, "Jay." Nie spojrzał na mnie. "Miło cię poznać, Jay." Wstałam i wyciągnęłam rękę. Zaczął wyciągać rękę, żeby uścisnąć moją, kiedy usłyszeliśmy opony na żwirowym podjeździe. Natychmiast ją opuścił. Ja również opuściłam rękę, czując się niezręcznie.

Zobaczyłam czarną SUV wjeżdżającą na podjazd. Jeden ze strażników, których widziałam pierwszej nocy, wysiadł z fotela kierowcy. Spojrzałam na Jaya, który znowu stał nieruchomo jak posąg. Ten facet, jak przypuszczam, jest jednym z wyżej postawionych. Patrzyłam, jak otwiera każde drzwi. Kiedy Smoke wysiadł, spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok. Dziwne. Następnie wysiadł Zeus, który również na mnie spojrzał, wydawał się prawie smutny, że mnie widzi. Co się dzisiaj z nimi dzieje? Po Zeusie wysiadł jeszcze jeden mężczyzna w garniturze i krawacie z tylnego siedzenia. Rozmawiał cicho ze Smoke, gdy szli w stronę ganku. "Cześć Sandra, jak się dzisiaj czujesz, możesz iść za nami?" Zeus nie dał mi szansy odpowiedzieć i po prostu wszedł do domu. Spojrzałam na Jaya, a on tylko machnął ręką, jakby mówiąc, po tobie. Weszłam do środka. Jay poszedł tuż za mną. Słyszałam stłumioną rozmowę w kuchni, która zanikała w biurze Smoke. "Powiedziałeś mi, że będzie tu bezpieczna, Szefie, powiedziałeś, że możemy ją chronić." Usłyszałam, jak Henry mówi coraz głośniej, a potem wyszedł z biura i skierował się w stronę korytarza. Podeszłam do drzwi biura i oparłam się o ścianę tuż obok. Stłumiona rozmowa ucichła, gdy Smoke spojrzał w górę i zobaczył mnie stojącą tam. "Cześć Kochanie, możesz usiąść tutaj na krześle?" Powoli podeszłam i usiadłam. Przedstawił mi drugiego mężczyznę w pokoju jako prawnika, który często pracował dla bractwa. Pan Coyan spojrzał na mnie i uśmiechnął się, również się witając. Wyglądał dość młodo, jak na tę pozycję. Wyglądał bardzo mało w porównaniu do Smoke i Zeusa. Jasnorude włosy i kilka piegów na twarzy. "Pani Burd, jestem tu, aby pomóc pani uzyskać czyste rozstanie, pomóc w łatwym rozwodzie i wyjeździe z tego miejsca bez obawy, że ktokolwiek będzie panią śledził, gdziekolwiek pani wybierze. Możemy to wszystko załatwić w dwa dni." Wyglądał, jakby chciał być pomocny. Nie odezwałam się. Henry wychodzący w gniewie miał teraz dla mnie więcej sensu. To, co usłyszałam. Wszystko.

Poczułam, jak łzy grożą, że uciekną, wciągnęłam gwałtownie powietrze i spojrzałam prosto w ciemnoniebieskie oczy Smoke. "Nie, dziękuję, panie Coyan, pójdę spakować swoje rzeczy i wyjadę do rana. Myślałam, że jesteśmy w tym razem, ale się pomyliłam. Może stałam się ciężarem." Odwróciłam się i wybiegłam z biura. "Sandra, proszę!" Usłyszałam, jak Smoke krzyczy w korytarzu, ale weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.

Previous ChapterNext Chapter