Read with BonusRead with Bonus

Bohater w żałobie

Joseph

Tam był. Czułem, jak krew gotuje się pod powierzchnią skóry. Płakał na ramieniu atrakcyjnej młodej reporterki. "Detektywie Burd, czy słyszał pan coś od swojej zaginionej żony, Sandry?" Patrzyła na niego z powagą. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Sandry. Musiało być niedawne. Uśmiechała się sztucznie, a makijaż zakrywał siniak na oku. Zauważyłem te oznaki. Wydawała się spięta na widok tego zdjęcia. Sięgnąłem i położyłem rękę na jej dłoni, dając jej znać, że nie jest sama. Nagle obróciła rękę i ścisnęła moją. Wziąłem ostry wdech. "No cóż, Lauro, my, w policji, przeszukaliśmy całe miasto w poszukiwaniu mojej pięknej Sandy, ale bez skutku." Odchrząknął. "Sandy." Spojrzał prosto w kamerę. "Jeśli to widzisz, nigdy nie przestanę cię szukać. Nigdy cię nie puszczę. Nigdy. Kocham cię, moja Sandy." Spojrzał na ładną reporterkę i uśmiechnął się tym swoim wygrywającym uśmiechem. Ścisnęła moją rękę mocniej. Ten dupek właśnie zagroził jej na oczach wszystkich. Jeśli ja to usłyszałem, to ona też. Jej telefon zawibrował w kieszeni. Wyciągnęła go, spojrzała na ekran i podała mi.

Od: Skurwysyn (zmieniłam to gówno)

Dym. Jeśli oddasz mi to, co do mnie należy, przestanę nękać bractwo. Opuścimy Nowy Jork.

  • Detektyw Ryan Burd.

Ten skurwiel wkurza mnie na maksa. Spojrzałem na wiadomość i wstałem. "Nie zrobię tego, Sand, nie oddam cię jemu." Obserwowałem, jak zmienia się jej twarz, gdy mówiłem. "Obiecuję." Bałem się, że mi nie uwierzyła. Spojrzała na mnie z zamglonymi oczami. "Jakoś już to wiedziałam." Położyła na chwilę rękę na mojej piersi i zaczęła wychodzić z mojego biura. "Chcesz swój telefon?" Po prostu pokręciła głową i wyszła. Spojrzałem na wiadomość na stole i zobaczyłem jej obrączkę leżącą obok telefonu. Podniosłem ją, przyglądając się. Nie była droga, ale trzymała ją w niewoli przez długi czas. Otworzyłem sejf i schowałem ją do środka. Usiadłem przy biurku, nieustannie gapiąc się na wiadomość od detektywa. Wyciągnąłem zdjęcie mnie i moich chłopaków, kiedy Mason jeszcze był z nami, i zastanawiałem się, co zrobić. Coś we mnie chciało chronić Sandrę Burd. Podniosłem jej telefon.

Do: Skurwysyn (zmieniłam to gówno)

Nie widzę tu nic, co "należy" do ciebie, oficerze. Zabrałeś mi coś bardzo cennego. Nie boimy się ciebie, Ryan.

  • S

Wysłałem wiadomość. Dobrze było jej bronić. Bóg wie, że nikt tego wcześniej nie zrobił. Poczekałem chwilę, ale tchórz nie odpowiedział. Zastanawiałem się, czy nie pójść i pokazać jej wiadomość, którą wysłałem, ale postanowiłem dać jej trochę czasu dla siebie. Zwołałem chłopaków, żebyśmy omówili, co dalej. Jak zdobyć jej rzeczy z domu. Mam nadzieję, że pamięta, żeby napisać swoje listy. Sposób, w jaki mnie przytuliła, kiedy zrozumiała, że pomogę, mówi mi, że nie zapomni. Myślała, że jej uścisk mnie zdenerwował, ale nie, wybił mi dech z piersi. Nie spodziewałem się, że znowu poczuję coś takiego będąc blisko kobiety. Minęło zbyt wiele czasu, odkąd miałem taką reakcję na kogokolwiek. Muszę trzymać te uczucia pod kontrolą. przestań trzymać jej cholerną rękę, idioto Uśmiechnąłem się na myśl o jej małej dłoni w mojej. Dlaczego było w niej coś tak znajomego? Usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Oczywiście, Zeus zawsze pukał, nawet gdy go wezwałem. "Wezwałeś, Juhh... um... Dym." Zaśmiałem się z jego wpadki. "Nie ma jej tutaj, bracie, myślę, że poszła do swojego pokoju," powiedziałem, żeby go uspokoić. Zabraliśmy się do rzeczy. Wyjaśniłem o naszym gościu proszącym, żebyśmy przynieśli jej rzeczy z domu Ryana. Henry patrzył na mnie jak na szaleńca, ale Zeus od razu był na to gotowy. Wyjaśnił, że mamy kilku członków na zewnątrz jej okolicy, którzy mogą zrobić szybki włam i grabież. "Może nawet zostawią mu kilka siniaków na dobry rachunek." Zeus zawsze myśli o krok do przodu. Musiałem odmówić jego pomysłu, bo to nie mogło wyglądać, jakby to ona ich wysłała. Mieli zabrać więcej niż było na jej liście. Wartościowe rzeczy, które mogli zatrzymać, żeby nikt nie podejrzewał, że Sandra miała z tym coś wspólnego. Wyszedł z biura, żeby zorganizować wszystko. Henry miał zadzwonić do wykonawców, żeby zmienili drzwi do jej pokoju, ale po prostu stał i patrzył.

"Smoke, myślisz, że ona zostanie na długo? Nie sądzę, żeby powinna wyjeżdżać w najbliższym czasie. Nie chcę, żeby on ją dorwał. Wiem, że powiedziałeś jej, że nie musi zostawać, ale powinna, żeby on nie mógł jej znowu skrzywdzić, prawda?" Henry i jego miękkie serce. Zapewniłem go, że nie wyjedzie wkrótce, ale jeśli to zrobi, upewnimy się, że nie jest w niebezpieczeństwie. Usiadłem przy komputerze i zająłem się codzienną pracą, próbując oczyścić umysł. Otrzymałem powiadomienie, że drzwi zostały wymienione. Jestem pewien, że to ją ucieszy, albo przynajmniej sprawi, że poczuje się bardziej komfortowo. Chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi. Kiedy podniosłem głowę, patrzyła na mnie niemal z podziwem. O nie, słodka kobieto, nie patrz na mnie w ten sposób. Nie zasługuję na to. "Dziękuję za drzwi," uśmiechnęła się do mnie. "Nie musiałbym ich zmieniać, gdybym na początku nie zamknął cię w klatce," powiedziałem rzeczowo, próbując pokazać jej, że nie jestem kimś, kogo powinna podziwiać. Wyglądała na zmartwioną moimi słowami, podeszła bliżej do biurka i zaczęła wpatrywać się we mnie. Spojrzałem na nią niechcący w jej szare oczy. "Mogę ci pomóc, kochana?" zapytałem ją nieco niecierpliwie. "Uwolniłeś mnie z mojej klatki." Usiadła w jednym z moich foteli gościnnych, krzyżując nogi pod sobą z notatnikiem. Odchrząknąłem, próbując zwrócić jej uwagę. Pisała dalej, w końcu wyrwała kartkę, którą pisała, podała mi ją i wyszła z mojego biura. Przejrzałem listę. Zastanawiając się, co dla niej było tak ważne. pudełko ze zdjęciami i gratami w garażu Tak, to musi być to. Upewnię się, że chłopaki zabiorą to najpierw.

Zbliżała się pora kolacji, a Henry był zajęty zadaniami, które mu zleciłem, żeby go zająć. Zamówiłem jedzenie z miejsca, które, jak sądziłem, było jej ulubione. Jeden ze strażników pobiegł do knajpy na końcu drogi, żeby je odebrać. To było mniej więcej 20 minut drogi. Nikt nie znał adresu bezpiecznego domu. Mieliśmy procedury, żeby to zapewnić. Inni chłopcy też lubili dobrą pizzę. Henry wbiegł do mojego biura bez pukania, co było dziwne. "Szefie, co ona zje na kolację, jeśli mnie tu nie będzie, żeby jej gotować?" Spojrzałem na niego i pokręciłem głową. Powiedziałem mu, że zamówiłem pizzę i zorganizowałem, żeby ktoś ją odebrał w knajpie. Widocznie się rozluźnił. Wyszedł, żeby zająć się zadaniami, które mu zleciłem. Kiedy pizza dotarła, przysięgam, że wszyscy poszli za zapachem. Najpierw przyszli chłopaki, a potem Sandra. Wzięła dwa kawałki i dała je strażnikom, na wypadek gdyby byli głodni. Przysięgam, że widziałem, jak jeden z nich, Jay, uśmiechnął się. To było rzadkie. Zaczęła mi tłumaczyć, że strażnicy też muszą jeść. "Nie są robotami, Smoke, oni też są głodni." Po prostu się uśmiechnąłem, wiedząc, że oni też mają porę kolacji. "Jesteście jasnowidzami?" Zapytała Zeusa z poważną miną, kiedy zauważyła, skąd pochodzi pizza. Roześmiał się, tłumacząc jej, że obserwowaliśmy ją przez jakiś czas, aż wiedzieliśmy, co robić. "Stalkerzy." Wszyscy się śmiali. Po prostu siedziałem i ich obserwowałem. W jakiś sposób wyglądała na spokojną, jedząc tutaj ze swoimi porywaczami. Musiało być piekło w tamtym domu. Do diabła, wszyscy troje rozmawiali jak starzy przyjaciele. Wszyscy byli młodsi ode mnie. Zdałem sobie sprawę, że mogę być starym gościem przy stole. Wstałem i wróciłem do swojego biura. Choć nie bez zauważenia, że obserwowała, jak wychodzę.

Zanim wszyscy poszli do swoich pokoi na noc, Zeus i Henry przyszli z raportem. Sandra już posprzątała i udała się do swojego pokoju. Henry ukończył wszystkie zadania, które mu zleciłem. Ten młody chłopak miał przed sobą przyszłość. Uścisnął mi rękę, jak zawsze na koniec długiego dnia, i poszedł do swojego pokoju. Spojrzałem wtedy na Zeusa. Niósł duże kartonowe pudło. "Co to, do diabła, Z? Mam nadzieję, że to nie kolejna partia porzuconych kociąt." Pokręcił głową, śmiejąc się. Oboje pamiętaliśmy, jak uratował miot kociąt z jednego z celów, które śledziliśmy. To była katastrofa. Zaczął opowiadać, że ludzie, których wysłał do domu Ryana, weszli wcześniej, kiedy ten wyszedł na kolację z prasą. Pewnie z tą ładną dziennikarką z wcześniejszego reportażu. Co za pogrążony w żałobie mąż, przewróciłem oczami. "Chcesz, żebym zaniósł to pudło do dziewczyny, szefie?" Zauważył, że się zamyśliłem. Pokręciłem głową na nie i powiedziałem, że nie chcę jej przeszkadzać, jeśli odpoczywa. Spojrzał na mnie dziwnie, skinął głową i poszedł do swojego pokoju na noc. Każdy z moich ludzi miał swoje pokoje i łazienki w wiejskim domu bezpiecznym. Strażnicy mieli swoje piętro, które odpowiadało planom naszego. Wystarczyło, że zadzwoniłem, i którykolwiek z nich byłby tu w sekundę. Wolałem to w ten sposób. Miałem najwyższe piętro. Kompletny z główną sypialnią i łazienką. Miałem trochę pracy do skończenia, zanim poszedłem spać. Nie żebym mógł dużo spać. Coś ciągle kusiło mnie, żeby zajrzeć do pudła. Musiałem się upewnić, że jest bezpieczne, prawda? Wstałem i podszedłem do niego, ostrożnie otwierając starannie złożone pokrywy. Wszystkie ubrania, o które prosiła, wydawały się tam być. Kilka książek. I pudełko po butach. Wyciągnąłem pudełko spod ubrań. Cicho otworzyłem wieko, bojąc się, że ktoś usłyszy, jak grzebię. Nawet nie wiedziałem, dlaczego grzebię. Miałem silne pragnienie, żeby dowiedzieć się o niej więcej. Spojrzałem do pudełka po butach i zobaczyłem jakieś wstążki bokserskie, przeczytałem nazwisko, Charlie Oxide. Gdzie ja słyszałem to nazwisko?

Wyjąłem zdjęcia z pudełka. Mała dziewczynka i jej tata, jak przypuszczam... moje serce zaczęło bić szybciej. Następne zdjęcie przedstawiało starszą dziewczynę z rękawicami bokserskimi, siedzącą przed workiem treningowym, który trzymał jej ojciec. Nie mogłem oddychać.

Ostatnie zdjęcie przedstawiało nastoletnią dziewczynę z jasnoszarymi oczami. Elżbieta

Previous ChapterNext Chapter