Read with BonusRead with Bonus

Nagi i obarczony

Sandra

Zamknęłam drzwi łazienki najszybciej, jak mogłam, nie załamując się przy tym. W środku upadłam na kolana, cicho szlochając w dłonie. Nigdy nikomu nie pokazywałam swoich siniaków. Nie odsłaniałam swojego ciała od lat, tylko przed Ryanem, moim mężem. Detektyw, handlarz narkotyków, najwyraźniej wykorzystuje uzależnione prostytutki. Przez cały ten czas pozwalałam temu potworowi mnie krzywdzić. Umysł, ciało i duszę. Nigdy więcej. Wydostanę się z tej celi i opuszczę to miejsce na zawsze. Nigdy mnie nie znajdzie. Pomyślałam o wyrazie twarzy Smoke'a. Wyglądał na tak załamanego. Bez uśmiechu, bez komentarzy, bez litości. Bez słów. Może jeśli pomogę mu zniszczyć Ryana, on pomoże mi opuścić to miejsce. Pomoże mi nigdy nie zostać znalezioną. Włączyłam prysznic na tak gorącą wodę, jaką mogłam znieść. Chciałam wszystko zmyć. Woda była przyjemna na mojej skórze. Zamknęłam oczy i pomyślałam, co mogłabym robić później. Skończyłam szkołę jako asystentka prawna. Może znajdę miłą prywatną praktykę, która szuka pomocy. Pomyślałam o moim ojcu. Co by teraz o mnie pomyślał? Nie rób tego, Sandro, twój tata cię kochał, chciałby, żebyś była bezpieczna. O nie! Pudełko ze zdjęciami i wstążkami bokserskimi mojego ojca. Zostawiłam je tam, w garażu tego domu piekła. Ostatnia rzecz, jaką mam po moim ojcu. Zniknęła. Może Smoke mógłby mi pomóc je odzyskać. Czy mogę go o to poprosić? Otworzyłaś się przed nim, jeśli ma ci pomóc, musi to się od czegoś zacząć. Wyłączyłam prysznic i usłyszałam pukanie do drzwi. Kobiecy głos: "Pani Sandro, mam tu trochę ubrań, mogę je położyć na blacie?" Brzmiała trochę jak Carol. "Dziękuję," powiedziałam, chwytając ręcznik z wieszaka. Ubrania były wygodne. Rozmiar większy, niż zazwyczaj nosiłam, ale doceniłam to. Założyłam, że należą do kobiety, która je przyniosła. Wyszłam z łazienki, aby znaleźć otwarte drzwi i nikogo w pokoju. Strażnicy też zniknęli. Uczesałam i zaplotłam włosy, założyłam tenisówki i ruszyłam korytarzem. Strażnicy przenieśli się do frontowych drzwi. Zakładam, że żeby upewnić się, że nie próbuję uciec.

"Zazwyczaj tam stoją" usłyszałam jego głos z pokoju po prawej. Jakby czytał mi w myślach. Uśmiechnęłam się do nich i skierowałam się do pokoju po lewej. Inny mężczyzna, nie Zeus ani Smoke, pracował przy kuchence. "Sandra, prawda?" powiedział, nie odwracając się. Czy ci faceci są wszyscy jasnowidzami? Czy to wymóg bractwa? Szybko się odwrócił, uśmiechając się do mnie. "Przepraszam, pani, nie chciałem być niegrzeczny." Był znacznie młodszy, niż początkowo myślałam. Uśmiechnęłam się do niego. "Jesteś głodna? Przygotowuję obiad, Smoke pomyślał, że możesz być głodna, czy indyk będzie w porządku? Powiedział, żeby nie brać taniego." Zaśmiał się. "To świetnie, dziękuję." Nagle poczułam się znacznie bardziej komfortowo. To było dziwne. Prawie poczułam ulgę, że tu jestem. "Jestem Henry" Spojrzał na mnie ciekawie. "Cześć, Henry." Uśmiechnęłam się. Wskazał na pokój, w którym wiedziałam, że jest Smoke. "Powinnam zapukać?" Pokręcił głową, "Oczekuje cię." Wzięłam głęboki oddech i skierowałam się w stronę drzwi.

Weszłam do dużego biura. Duże biurko z wiśniowego drewna, otoczone kilkoma krzesłami. Dwa monitory i duży skórzany fotel. Siedział tam, skoncentrowany na jednym z ekranów. Po obu jego stronach stały regały z książkami, prawie tak wysokie jak ściany, wypełnione po brzegi. Zastanawiałam się, jakie książki czyta. Ostrożnie rozejrzałam się po pięknych dziełach sztuki na ścianach. Zauważyłam, że w jego biurze nie było nic osobistego. Nadal na mnie nie spojrzał. Podeszłam bliżej do jego biurka. Na tabliczce widniało słowo "Smoke". Czuję, że to był prezent na Dzień Szefa. Przypadkowo zachichotałam na głos. Spojrzał na mnie, studiując mnie przez chwilę, zanim przemówił. "Jak się czujesz po gorącym prysznicu?" Nie odpowiedziałam od razu. Powoli usiadłam na jednym z jego krzeseł. "Czuję się lepiej. Cieszę się, że nie jestem już w klatce." Nie byłam pewna, czy zrozumiał ciężar mojego komentarza, ale coś mi mówiło, że tak. "Sandra, wiem, że mnie nie znasz..." Poczułam to mrowienie w piersi, które czułam na bankiecie, a potem w teatrze. Nadal mówił. Przepraszał za bycie samolubnym i porwanie mnie, nie myśląc o konsekwencjach dla mnie. "Jestem mądrzejszy niż to, po tym jak detektyw Burd zabił Masona, przestałem widzieć jasno. Możesz odejść, jeśli chcesz. Zabiorę cię z miasta i już nigdy o mnie nie usłyszysz. Mogę ci również zapewnić, że Ryan cię nie znajdzie, jeśli tego chcesz." Psychiczny. "Kim jest Mason?" zapytałam, przerywając mu. Nie sądzę, żeby był przyzwyczajony do przerywania mu. Oczyścił gardło, a jego twarz znowu zmiękła. "Mason był moim najlepszym przyjacielem. Nazywaliśmy go potężnym. Był moim zastępcą przed Zeusem." Spojrzał w dół na swoje ręce, próbując ukryć swoje emocje. "Mason pomógł mi założyć bractwo, kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Nowego Jorku. Byliśmy dzieciakami z pomysłem." Widziałam, jak jego wspomnienia odgrywają się w jego umyśle, ale nie byłam pewna, dlaczego mi to wszystko opowiada. "Mason złapał Ryana, gdy zabierał Candy na parking hotelowy. Złapał go, gdy sprzedawał jej kokainę, i widział, jak połowę wciąga nosem." Wziął głęboki oddech. "Ryan się dowiedział i strzelił mu w głowę." Poczułam, jak moje oczy napełniają się łzami. Jak mogłam tak długo wspierać tego potwora? Jedyne, co mogłam powiedzieć, to "Bardzo mi przykro."

"Obiad jest gotowy." Powiedział, wstając z krzesła. Wyciągnął ramię, wskazując, żebym wyszła przed nim. Wyszłam za drzwi, a Zeus odsunął dla mnie krzesło w kuchni. Podziękowałam mu i usiadłam. Nikt z nich nie patrzył na moje siniaki. Doceniłam to. Wszyscy usiedli przy stole, żartując i śmiejąc się. Zdałam sobie sprawę, że chyba siedzę na miejscu Masona. "Chcę pomóc wam go zniszczyć," powiedziałam cicho, ale wszyscy przestali rozmawiać i spojrzeli na mnie. "Panno Sandro. Dlaczego chciałabyś to zrobić po tym, jak cię porwaliśmy i przez co cię przeszliśmy?" Teraz Zeus mówił do mnie. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam prosto na Smoke'a. "To, co zrobiliście, jest złe, tak, ale rozumiem, dlaczego to zrobiliście. Myśleliście, że Ryan będzie się spieszył, żeby mnie uratować, że zrobi wszystko, żeby mnie sprowadzić do domu. W pewnym momencie też bym tak myślała. W noc, kiedy został detektywem, zaczął się zmieniać. Zastanawiam się teraz, czy to przez narkotyki i tajemnice. Niemniej jednak, nie sądzę, że przyzna się do czegokolwiek, żeby mnie uratować. Wolałby mnie obwinić, niż przyznać się do swoich błędów i stracić swoje uwielbienie." Wszyscy słuchali uważnie tego, co mówiłam. "Cóż, kochanie, jeśli chcesz pomóc, nie będziemy cię powstrzymywać." Wszyscy zgodnie skinęli głowami na słowa Smoke'a. "Ale możesz odejść w każdej chwili, a my zapewnimy ci bezpieczeństwo." Wstał i położył rękę na moim ramieniu. "Jesteś twardą kobietą. Muszę ci to przyznać. Mam maść na siniaki. Janet zostawiła ją w twojej łazience. Możesz zostać w tym samym pokoju, usuniemy drzwi klatki przed snem." Uśmiechnął się do mnie. "Normalne drzwi nadal będą się zamykać od środka, jeśli poczujesz się bezpieczniej." Poszedł do zlewu, żeby dolać sobie kawy, a potem wrócił do swojego biura. Prawie czułam jego rękę na ramieniu, nawet gdy już odszedł. Trzymaj się, kobieto

Wstałam, zebrałam naczynia i powiedziałam pozostałym dwóm, że umyję. Kłócili się, ale w końcu się poddali. Wszystko posprzątałam i wyczyściłam stół, po czym poszłam w stronę drzwi jego biura. Kiedy miałam zapukać, usłyszałam, jak mówi, żebym weszła. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, gdy weszłam. Nie sądzę, żeby to było celowe. Prawie zganił się, patrząc z powrotem na ekran komputera. Zastanawiałam się, czy zapytać o moje pudełko na buty. "Hej Smoke, potrzebuję małej przysługi." Spojrzałam na niego z drugiego końca pokoju, bawiąc się sznurkami, które zawiązałam na spodniach. "W ten dzień ślubu mojej córki." Roześmiał się bardzo głośno z tego żartu. Zachichotałam, żeby pokazać, że rozumiem nawiązanie. "Wyglądasz młodo, żeby mieć córkę w wieku do ślubu." Uśmiechnął się na mój komplement. "Co możemy dla ciebie zrobić, kochanie?" Zawsze uważałam, że to silna cecha, że zawsze myślał o swojej braterstwie jako rodzinie. "Potrzebuję kilku rzeczy z jego domu. Dom nigdy nie był naprawdę mój, zawsze był jego. Ale są tam rzeczy, które muszę stamtąd zabrać." Spojrzałam na niego i widziałam, jak jego umysł pracuje. Widziałam, jak przemyślał różne pomysły. "Nie możesz tam iść, Sandro, jego kumple z policji będą cię tam pilnować." Zatrzymał się. "Zrób nam listę tego, czego potrzebujesz, a my upewnimy się, że będziesz to miała do rana." Nie mogłam opanować swojej radości. Obiegłam jego ogromne biurko i mocno go przytuliłam. Poczułam, jak jego ciało się napina i natychmiast się odsunęłam. "Przepraszam. Nie wiesz, jak wiele z tych rzeczy dla mnie znaczy, za bardzo się podekscytowałam." Spojrzał na mnie i położył delikatnie rękę na mojej. "Nigdy nie przepraszaj za bycie sobą, piękna." Nie mogłam oddychać. Po prostu na niego patrzyłam, aż ledwo usłyszałam dzwoniący telefon.

"Hej, szefie, sprawdź wiadomości," powiedział Zeus przez głośnik.

Previous ChapterNext Chapter