Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 4

"Aurora." Lena odpowiada zapłakanym głosem.

Powstrzymuję szloch, który grozi, że mnie opanuje. "Lena, potrzebuję ciebie i Jaxona natychmiast. Wiem, że tata wyznaczył was na naszych rodziców chrzestnych, gdyby coś mu się stało."

"Tak," mówi cicho, "czego potrzebujesz? Aurora, tak mi przykro, Kera, dziecko..." zaczyna szlochać.

"Lena, przekaż telefon Jaxonowi." Mówię, zmuszając się do surowości w głosie. Teraz nie mogę się złamać.

Słyszę, jak przekazuje telefon swojemu mężowi, szlochając. "Rora, przyjedziemy po ciebie."

"To nie tylko ja, potrzebuję, żebyś porozmawiał z policją w moim imieniu. Potrzebuję też, żebyś uzyskał opiekę prawną nad dzieckiem Kery. Ale nie możesz dopuścić, żeby wyciekła informacja, że ktoś przeżył. Jaxon, ktoś próbował nas wszystkich zabić. Jeśli dowiedzą się, że żyję, wrócą po mnie. Zanim zaczniesz zadawać pytania, mam dowody. Po prostu się pośpiesz."

"Rora?" Mówi, "Czy musimy wdrożyć plan, o którym twój ojciec mówił tobie i Kerze w zeszłym roku?"

Szczerze mówiąc, zapomniałam o tym planie. Tata usiadł z nami w zeszłym roku przed tym wszystkim, co się stało z Kerą, i powiedział, że ma plan awaryjny na wypadek, gdyby coś mu się stało. Załatwił nam nowe tożsamości i że będziemy pod opieką Leny i Jaxona. Kazał nam zapamiętać numery kont bankowych, lokalizacje, w których ukrył pieniądze, i dał nam klucze do skrytek depozytowych, które zawierały wszystko, czego potrzebowalibyśmy, aby ukryć się przed kimkolwiek, kto chciałby nas skrzywdzić. To byłby idealny sposób, żeby nikt mnie teraz nie znalazł. Mój tata nie był dobrym człowiekiem, w żadnym wypadku. Ale wiem, że na kontach nie ma milionów, ale miliardy. Nie licząc gotówki, którą ukrył. Wiem, że nigdy nie planował, żebyśmy musieli tego używać, ale żeby dać dziecku życie, na jakie zasługuje, zamierzam upewnić się, że znikniemy.

"Tak, ale będziemy też potrzebować dowodu tożsamości dla noworodka, imię Kason Alexander, z moim nazwiskiem na dowodzie." Pomyślałam przez chwilę, "Potrzebujemy dla niego aktu urodzenia i numeru PESEL. Wpisz moje imię jako matkę. Mam tylko dwanaście lat, Jaxon, ale nikt mi go nie odbierze."

"Na pewno nie odbierze. Nigdy nie byłaś tylko swoim wiekiem. Zawsze byłaś dojrzalsza i gotowa stawić czoła wszystkiemu, co życie ci rzuci. Zawsze mam twoje plecy. Lena i ja przyjedziemy po was oboje wkrótce. Nawet jeśli nie możemy cię zabrać od razu do domu, będziemy tam wkrótce. Musimy upewnić się, że szpital wyda oświadczenie, że zmarłaś z powodu obrażeń. Nikt nie wie o dziecku, więc oświadczenie powie, że trzy osoby zginęły w wypadku samochodowym. Chcę cię ostrzec z wyprzedzeniem."

"Dziękuję, Jaxon. Do zobaczenia wkrótce." Odkładam telefon, gdy do pokoju wchodzi rudowłosa. Chyba to była pielęgniarka Lily.

"Gotowa?" pyta, uśmiechając się do mnie.

"Niezbyt, ale chodźmy. Był bez swojej rodziny zbyt długo." Uśmiecha się, pomagając mi wstać z łóżka i podłączając wszystkie linie do wózka inwalidzkiego, zanim zabierze mnie na następne piętro.

Używa telefonu na zewnątrz drzwi NICU i dzwoni, żeby nas wpuszczono. Nie będę kłamać, to jest najbardziej przerażające miejsce, w jakim kiedykolwiek byłam. Gdy otwierają drzwi, musimy natychmiast umyć ręce i zdezynfekować wszystko, co dziecko mogłoby dotknąć, jak nasze ubrania. Ale robię to z radością. Pielęgniarka potem prowadzi mnie wózkiem przez długi korytarz pokoi. Widzę pielęgniarki w pełnym sprzęcie ochronnym trzymające dzieci, które są mniejsze niż moja dłoń. Niektóre z tych dzieci są przezroczyste. Widzę też dzieci, które wyglądają na ogromne. Widzę, że wszystkie są podłączone do kabli lub kroplówek jak ja. Widzę maluchy na respiratorach, otoczone przez swoich rodziców. Widziałam znaki na zewnętrznych drzwiach, które mówiły, że małe dzieci nie są dozwolone. I tylko trzech odwiedzających przy łóżku naraz.

Pielęgniarka podwozi mnie do małego przezroczystego plastikowego pojemnika, w którym leży maleńkie dziecko. Na boku widnieje napis "dziecko Andersonów". Staram się powstrzymać łzy na widok najpiękniejszej małej laleczki w tym przezroczystym pojemniku. Podchodzi inna pielęgniarka i uśmiecha się do mnie.

"Nareszcie jesteś!” powiedziała radośnie. “Chciałabyś spróbować metody kangura?"

Patrzę na nią, "Co to jest metoda kangura?”

"Metoda kangura to sposób trzymania dziecka, który polega na kontakcie skóra do skóry. Dziecko, zazwyczaj nagie poza pieluszką, jest umieszczane w pozycji pionowej na nagiej klatce piersiowej rodzica. Widzieliśmy, że to pomaga dzieciom przetrwać i rozwijać się na dłuższą metę. Poza tym to niesamowity moment budowania więzi."

Przygryzam wargę, a potem kiwam głową. "Chciałabym."

Uśmiecha się, "Jesteś już w szlafroku, więc nie zajmie nam to minuty, żeby cię przygotować."

Przynoszą parawan i otaczają nim wózek inwalidzki. Pielęgniarka pomaga mi nieco opuścić szlafrok, podczas gdy druga pielęgniarka podnosi dziecko z łóżeczka i kładzie je klatka piersiowa do klatki piersiowej na mnie. Podciągają mój szlafrok na jego plecy, a ja obejmuję go delikatnie trzymając główkę przy mojej klatce piersiowej. Monitory nad jego łóżeczkiem przestają piszczeć, pielęgniarka się uśmiecha.

"Wiedziałam, że to mu pomoże. Wszystko, czego potrzebował, to poczuć się kochanym."

Uśmiecham się, skupiając się na nim. Widzę w jego twarzy moją siostrę. Pielęgniarki odchodzą, a ja wreszcie pozwalam łzom swobodnie płynąć.

Ma piękne czarne loki, zupełnie jak ona. Jego usta są zaciśnięte w łuk, jakby czekały na pocałunek. Pod jego nosem, podobnie jak u mnie, znajduje się kaniula pomagająca mu oddychać. Jest taki lekki. Całuję go w czoło, cicho płacząc.

"Nigdy nie pozwolę, by ktoś cię skrzywdził. Zdobędę sprawiedliwość dla twojej mamy, rodzeństwa i dziadka. I nikt nigdy nie będzie mógł cię skrzywdzić. Będę teraz twoją mamą.” Szepczę cicho. On lekko porusza się w moich ramionach, a ja nie mogę powstrzymać uśmiechu.

Zaczynam cicho opowiadać mu o jego mamie i dziadku. Nie obchodzi mnie, co to będzie kosztować. Upewnię się, że ten świat będzie dla niego bezpieczny. Zniszczę Gravina. Zniszczę trzech chłopaków, którzy mi to zrobili. Wszyscy myślą, że nie żyję, ale powstanę z popiołów. Złamię ich. Kason zasługuje na życie w świecie, w którym nigdy nie będą mogli skrzywdzić nikogo innego.

Siedziałam tam godzinami, trzymając go. Pielęgniarka pozwoliła mi go nakarmić i zmienić pieluszkę. Lena i Jaxon przyszli i po prostu siedzieli ze mną, gdy go trzymałam. Omówiliśmy plan. Jaxon upewnił się, że informacja o mojej śmierci została opublikowana. Nekrolog szybko pojawił się na stronie lokalnego zakładu pogrzebowego.

Powiedział, że nikt nie zgłosił się po majątek taty i na szczęście tata przepisał wszystko na Lenę, gdy dorośniemy, więc nikt nie będzie kwestionował, dlaczego jego gospodyni otrzymała miliardy dolarów. Ustaliliśmy, że dom zostanie natychmiast sprzedany.

W ciągu kilku godzin udało nam się zorganizować nasze ukrycie. Ale zmieniłam zdanie. Poświęcę kilka lat na ciche zebranie wszystkich dowodów, których będę potrzebować, by ich zniszczyć. Będę kontynuować naukę online do ostatniego roku liceum. Potem ich zniszczę.

Uśmiecham się i całuję Kasona w czubek głowy, gdy nasz plan się układa. Nie będziemy tu długo, a nikt nas nie zapamięta. Ale ja nigdy nie zapomnę, co mi zrobili.

Previous ChapterNext Chapter