




Rozdział 3 : Rycerskość
ROZDZIAŁ TRZECI:
Levi prowadził klasę przez kryteria nowego projektu, który podobno krótko przedstawił wczoraj. Przez następne dwa tygodnie mieliśmy pracować w zespołach. Każdy członek zespołu był odpowiedzialny za część projektu i musieliśmy spotykać się w wolnym czasie, aby złożyć wszystko razem na wielkim plakacie, który potem mieliśmy zaprezentować przed całą klasą. Po tym, jak niektórzy uczniowie rozdali różne formularze badawcze, dostałam swoją część zadania.
W trakcie zajęć zauważyłam, że uczniowie naprawdę lubili tego nauczyciela. Był dziwny i podekscytowany, w najlepszy możliwy sposób. Był głośny i pełen wiedzy. Był zdecydowanie zabawny. Już teraz był tysiąc razy lepszy od nauczycieli w P.H., którzy wszyscy uczyli monotonnymi głosami, z martwymi oczami.
Poznałam dwie inne dziewczyny przy moim stole - Lucy i Elżbietę. Obie dziewczyny wydawały się być znacznie bliżej siebie niż z Sarą. Sara zdawała się bardziej skupiać na Levi. Lucy i Elżbieta wydawały się być znacznie bardziej zainteresowane cichym przekazywaniem sobie notatek między sobą.
Kiedy lekcja się skończyła, podeszła do mnie Bella, dziewczyna przy stole obok. Była przyjazna i zapytała, skąd się przeniosłam i jaką mam klasę na szóstej lekcji. Kiedy wyjaśniłam, że mam trygonometrię, z ekscytacją powiedziała mi, że ma tę samą klasę. Gdy Bella pomachała na pożegnanie i powiedziała, że zobaczymy się na trygonometrii, spakowałam swoje rzeczy. Levi czekał z przodu sali, z kilkoma papierami w rękach.
„To jest sylabus klasy - daje przegląd zajęć na cały rok, moje oczekiwania, duże projekty, takie rzeczy. Oto lista materiałów, które będziesz potrzebować na następną lekcję - upewnij się, że zeszyt dokładnie odpowiada temu opisowi. Masz jakieś pytania do mnie?”
Zastanowiłam się przez chwilę, „Jeszcze nie, dzięki. Myślę, że po prostu próbuję wszystko wyczuć.”
„ŚWIETNIE! Szczera odpowiedź. Lubię to. Cóż, jeśli coś ci przyjdzie do głowy, zapisz to i śmiało pytaj mnie na następnej lekcji. Jestem też tutaj przed szkołą, jeśli wolisz to zachować dla siebie.” Poklepał mnie po plecach. „Dobrze, to miłego lunchu! Wiesz, gdzie jest stołówka?”
„W porządku, przyniosłam swoje rzeczy. Dzięki.”
„Do zobaczenia!” Levi entuzjastycznie pożegnał się, sięgając za swoje biurko i wyciągając pojemnik z czymś zielonym. Oczywiście, jedzenie, które jadł, było jaskrawo kolorowe.
Na tym zakończyłam, wyszłam z sali i skierowałam się z powrotem w stronę głównego biura i dziedzińca.
Słońce wyszło na przerwę obiadową. To, co pozostało z mgły, można było zobaczyć jako cienkie smugi spływające po górze niczym linie, wszystkie wskazujące na molo. Ogrzewało moje ramiona, które już były ciepłe od ciepłej klasy, którą właśnie opuściłam. Przechodziłam przez rzekę uczniów. Niektórzy wyraźnie byli tak samo niepewni i młodzi jak ja. Pierwszaki. Łatwo ich rozpoznać. Minęłam podwójne drzwi do biura i weszłam na dziedziniec. Tutaj rzeka uczniów otwierała się na spokojne, ale żywe morze. Byli tam ludzie we wszystkich kolorach i rozmiarach, siedzący na ławkach wzdłuż zewnętrznego obrzeża dziedzińca i przy stołach piknikowych w centrum. To było geograficzne serce szkoły. Miało dwa długie korytarze, które zakrzywiały się jak skrzydła ptaka, podczas gdy dziedziniec i stołówka za nim pełniły funkcję kręgosłupa. Oczywiście, jak większość korytarzy tutaj, ten dziedziniec był całkowicie odkryty.
Ludzie w parach i grupach przechodzili przez dziedziniec, niektórzy z jedzeniem w rękach, inni trzymając książki, prawdopodobnie kierując się w stronę swoich szafek. Próbowałam sobie przypomnieć, gdzie Maxine i Marsha powiedziały mi, że mam iść. Opisały ławkę wzdłuż zewnętrznego obrzeża, ale przy tylu osobach kręcących się wokół, nie mogłam ich dostrzec.
Coś dotknęło mojego lewego ramienia i odwróciłam się. Sean.
„Cześć Rachel,” Sean żartobliwie wepchnął się we mnie. Kontakt, nawet przez moją kurtkę, wywołał dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Teraz, kiedy staliśmy, zdałam sobie sprawę, jaki był wysoki. Właściwie górował nade mną.
„Uh, cześć Sean.” Głupio. Nie mogę powiedzieć nic bez „uh” w tym? Co on sobie myśli, że wciąż ze mną rozmawia?
Dostosował swój plecak i zrobił pół kroku ode mnie. „Szukasz kogoś?” Ostatnie słowo przeciągnął w tonie, jakby sugerował, że szukałam jego. Mogłam grać w tę grę.
Odgarniłam włosy za ucho i spotkałam jego spojrzenie, mocno. „Właściwie szukam Maxine i Marshy. Wiesz, gdzie są?” Kurczę, to było za dużo zadziorności.
Nie zauważył. Może nawet mu się to podobało? Sean po prostu się zaśmiał.
„Oczywiście!” Zaśmiał się ponownie. Boże, te oczy. Wciągały mnie. Miałam dziwną chęć, żeby go dotknąć. Kontynuował, wskazując na zewnętrzne obrzeże dziedzińca, najbliżej stołówki, „Myślę, że zazwyczaj są tam.”
„Dzięki.” Nie mogłam wymyślić nic innego i zaczęłam się odwracać.
„Odwiozę cię,” nalegał. Zanim zdążyłam zaprotestować, zaczął iść w tamtą stronę.
Miałam chwilowy zanik w mózgu, stojąc tam, jakbym go nie słyszała. Odwrócił się, zauważając, że nie jestem obok niego, „Idziesz?”
Nie mogłam wymyślić nic sprytnego, więc nie powiedziałam ani słowa. Po prostu kazałam nogom się ruszyć i dogoniłam Seana, gdy ponownie ruszył.
„Więc, Rachel, mówiłaś, że przeniosłaś się z P.H., prawda? Jak długo tam byłaś? Od pierwszej klasy? Czy często zmieniasz szkoły?”
Potrzebowałam chwili, by przetworzyć te wszystkie pytania. Nie naciskał na szybką odpowiedź, gdy przechodziliśmy obok dwóch stolików piknikowych, przy których chłopcy głośno się z siebie naśmiewali.
„Oh, um. Tak, jestem z P.H. Byłam tam przez pierwsze dwa lata. Zaczęłam ten rok tam przez kilka tygodni, ale się wycofałam.” Czekałam na odpowiedź, ale wydawał się być całkowicie skupiony albo na odprowadzeniu mnie do celu, albo na tym, co mówiłam. Skinął głową. Postanowiłam kontynuować. „Jestem, uh, właściwie teraz w trzeciej klasie. Po prostu wiedziałam, że P.H. nie jest dla mnie.”
Coś zmieniło się na jego twarzy, nie mogłam rozszyfrować wyrazu. Zanim zdążyłam zapytać, usłyszałam piskliwy głos.
„Rachel! Znalazłaś nas!” zapiszczała Marsha. Czy ona zawsze była taka podekscytowana?
„Um, tak. Sean mi pomógł, jest tu więcej ludzi, niż się spodziewałam.” Spojrzałam na Seana, który już na mnie patrzył. Nie mogłam oddychać. Po tym, co wydawało się wiecznością, odwróciłam wzrok, prawdopodobnie czerwona jak wózek, który miałam jako dziecko. Wciągnęłam oddech. Najwyraźniej naprawdę zapomniałam oddychać.
Marsha próbowała zagłuszyć dźwięk, mówiąc: „Sean! Dzięki za odprowadzenie mojej nowej przyjaciółki do bezpieczeństwa. Teraz ja się nią zajmę, jesteś zwolniony z obowiązku.” Machnęła rękami w ruchu „idź sobie”, jakby był niechcianym psem przeszkadzającym jej w parku.
Mrugnęłam i zerknęłam na Seana z boku. Na szczęście teraz patrzył na Marshę, udając ukłon.
„Moje damy,” jego prawa ręka wykonała całkowicie przesadny gest rycerskości.
Marsha i ja zaśmiałyśmy się, gdy Sean podniósł się z powrotem i powiedział swobodnie: „Do zobaczenia, Rachel,” z tym gładkim, łatwym uśmiechem błyszczącym w jego oczach.
Gdy tylko był poza zasięgiem słuchu, Marsha ścisnęła mnie za ramię, „O rany! Rachel! Moja nowa przyjaciółko Rachel. Pierwszy dzień tutaj i oficjalnie przyciągnęłaś uwagę Seana. Dziewczyno, nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak to jest ważne.”
„Jakie to ma znaczenie?” Maxine podeszła z lewej strony Marshy, z tacą pizzy w ręku. „Czy to ma coś wspólnego z Seanem? Właśnie widziałam go odchodzącego stąd... Cholera, ta długa kolejka w stołówce! Nie mogę ciągle przegapiać takich rzeczy!” Usiadła obok Marshy, pochylając się do przodu, by spotkać moje oczy. „Mów,” zażądała, przynosząc kawałek pizzy do ust.
Marsha opowiedziała Maxine, co widziała, a ja cofnęłam się, by wyjaśnić, gdzie go spotkałam.
„O rany - Rachel. On cię dotknął. Jakby specjalnie musnął twoje ramię, a potem znów na ciebie wpadł. Dosłownie dotknął cię trzy razy w ciągu pięciu minut, które zajęło wam dojście tutaj. On cię totalnie lubi,” zakończyła Maxine, całkiem pewna siebie, biorąc kolejny kęs pizzy.
„Dopiero tu przyjechałam, to dlatego, że jestem nowa,” bełkotałam w pół zdania. „Jestem pewna, że to minie. Zwłaszcza gdy zrozumie, że jestem tylko w trzeciej klasie.”
„Czekaj, co? Jesteś w trzeciej klasie?” zapytała Marsha.
„Ohhh, byłaś dziś w naszej klasie wychowawczej przez Chu, co?” zapytała Maxine, zdając się wszystko łączyć.
„Oh, nawet nie zapytałam.” Marsha zastanawiała się, oczy próbowały przewrócić się od intensywnego myślenia.
„Uh tak, tylko trzecia klasa tutaj.” Powtórzyłam, zrezygnowana.
„Oh, cokolwiek, Rachel, Sean nadal jest tobą zainteresowany. To różnica jednego roku, nie koniec świata. To nawet nie jest obrzydliwa różnica.” Maxine stwierdziła, teraz skończywszy swoją pizzę.
Nagle potrzebowałam się od nich oddalić. Ally, muszę porozmawiać z Ally.
„Um, hej dziewczyny, dzięki za zaproszenie mnie na lunch z wami, ale naprawdę muszę kogoś znaleźć,” przeszłam, zaczynając wstawać.
„Naprawdę musisz znaleźć Seana, to jest to, co musisz zrobić,” rozkazała Marsha, głosem pewnym jak stwierdzenie o grawitacji.
Zgarnęłam kosmyk włosów za ucho, „Nie, uh. Muszę znaleźć moją przyjaciółkę Ally. Złapię was później.” Odwróciłam się na pięcie i poszłam tak szybko, jak mogłam.
Nie ma mowy, że to się dzieje dzisiaj. Jestem w tej szkole od kilku godzin i już wciągam się w coś, na co zdecydowanie nie jestem gotowa.