Read with BonusRead with Bonus

ROZDZIAŁ 4

ZIMA

Przerzucając kanały w telewizji, wydaję głębokie westchnienie. Dziś miał być pierwszy dzień mojej podróży – tej, z której musiałam zrezygnować, kiedy zostałam zmuszona do przeprowadzki tutaj.

Sięgam po telefon i wysyłam wiadomość do Danni, mojej najbliższej przyjaciółki od czasów liceum. Przyjęła mnie wtedy z otwartymi ramionami, pokazując mi, jak się odnaleźć od pierwszego dnia. Pomimo naszych kontrastujących środowisk – ona w luksusowej rezydencji z rodziną zajmującą się handlem antykami, a ja w skromnym mieszkaniu na obrzeżach miasta z mamą – pozostaliśmy nierozłączni.

Rodzina Danni, w przeciwieństwie do mojego ojca, nie definiuje sukcesu tylko przez pryzmat bogactwa. Zbudowali swoje fortuny dzięki pasji do antyków, a mimo to pozostają niezwykle przyziemni.

Z odrobiną namowy ze strony Danni, zgadzam się zostać u niej i dołączyć do niej na koktajle.

Minęła dopiero jedna noc, a już pragnę uciec od cichej monotonii i zanurzyć się w tętniącej życiem energii jej świata.

...........

"Boże, jak za tobą tęskniłam, Win. Jest tu tak nudno bez ciebie!"

"Ja też za tobą tęsknię."

"Jak tam życie tam?" pyta Danni, jej głos pełen ciekawości. Leży w stylowo urządzonym pokoju, otoczona miękkimi poduszkami i delikatnym oświetleniem. Poprawiając ramiączko swojej koktajlowej sukienki, patrzy na mnie oczekująco, trzymając telefon pod nowym kątem.

Wydaję westchnienie, odkładając ołówek do oczu i spotykając jej współczujące spojrzenie. Leży na łóżku z koktajlem w ręku, jej wyraz twarzy pełen zrozumienia.

"Jest tak ekscytująco, jak można było się spodziewać," odpowiadam z nutą rezygnacji.

"Jeszcze próbuję się zaaklimatyzować. Tata jest jak zwykle zajęty, a Jenny... no cóż, jest całkiem miła. A, i dostałam pracę, na którą aplikowałam przed przyjazdem tutaj, więc przynajmniej to..."

"Nie mogę uwierzyć, że nie jedziesz z nami," lamentuje Danni, jej głos pełen rozczarowania. "Barcelona nie będzie taka sama bez ciebie."

Moje serce tonie na jej słowa. Planowaliśmy naszą pierwszą podróż bez rodziców przez miesiące, a ja oszczędzałam każdy grosz, żeby sobie na to pozwolić. Ale tata zniszczył wszystkie moje nadzieje w momencie, gdy przedstawił swoje plany na moje lato. Myśl o przegapieniu naszej długo wyczekiwanej wakacji boli głęboko, przyćmiewając wszelki optymizm, jaki miałam co do rozpoczęcia nowej pracy.

"Będziecie się świetnie bawić," mówię, próbując włożyć w głos autentyczny entuzjazm, choć nie jestem pewna, jak przekonująca jestem.

"No, chyba tak," odpowiada Danni z nutą smutku.

"Więc, jak to było spotkać się z Zionem? Opowiadałaś mi tyle historii o nim i o tym, jak dobrze się bawiliście kiedyś. Pewnie jest zachwycony, że tam mieszkasz. A, czy wspominałam, jak niesamowicie przystojny jest twój przyrodni brat?"

"Tylko jakieś tysiąc razy, odkąd go pierwszy raz wspomniałam," odpowiadam sucho.

"No, ale to prawda!" drażni się. "Jest jak grecki bóg czy coś. Szczerze mówiąc, powinno być nielegalne wyglądać tak dobrze. Muszę przyznać, że trochę go stalkowałam na Instagramie... Jest tam jedno zdjęcie z plaży, i o mój Boże, to ciało. Prawie się śliniłam," uśmiecha się. Jej ton jasno daje do zrozumienia, że żadna z moich przyjaciółek nie odrzuciłaby okazji, gdyby się pojawiła.

"Więc jak cię przywitał?"

"To było....." zatrzymuję się, zastanawiając się nad kilkoma interakcjami, które z nim miałam. "Interesujące," w końcu decyduję się na to słowo, niepewna, jak inaczej opisać skomplikowaną dynamikę, która istnieje między nami.

"Interesujące? To wszystko, co masz?" Danni unosi brew, wyraźnie oczekując więcej szczegółów na temat mojego współżycia z Benem. Wzruszam obojętnie ramionami, wracając do nakładania ostatnich szlifów na mój makijaż. Pomimo mojej ogólnikowej odpowiedzi, noc przebiega dokładnie tak, jak powinna. Cieszymy się wolnością osiemnastolatków, popijając koktajle, tańcząc i flirtując z grupą chłopaków, którzy chętnie kupują nam drinki.

Godziny mijają niepostrzeżenie, aż prawie świta, kiedy w końcu się żegnamy.

.....

Ledwie zaczynam odpływać w sen, nagły dźwięk dzwonka do drzwi wyrywa mnie z letargu.

Jestem zupełnie sama. Nie widziałam Ziona od śniadania, a tata i Jenny są na jakimś ekskluzywnym wydarzeniu, sądząc po ich eleganckich strojach. Wydaje się, że cały dom jest opuszczony.

Wstrzymuję oddech, starając się usłyszeć jakikolwiek ruch, ale dom pozostaje upiornie cichy, a echo dzwonka do drzwi wciąż unosi się w powietrzu. Zaintrygowana, ostrożnie podchodzę do okna, wyglądając, czy ktoś jeszcze stoi przy drzwiach.

Kiedy już mam zamiar zaciągnąć zasłony i wrócić do łóżka, ruch w kącie oka przyciąga moją uwagę. Przez okno dostrzegam kogoś osuniętego przed domem. Nie trzeba wiele dedukcji, by rozpoznać sylwetkę Ziona. Szybko chwytając bluzę przewieszoną przez krzesło, narzucam ją na siebie i pędzę na dół do jego boku.

"Zion?" Moje słowa miękko odbijają się w ciszy, ale on pozostaje nieświadomy, zagubiony w swoim świecie. Próbuję ponownie, tym razem głośniej, ale dopiero gdy delikatnie potrząsam jego ramieniem, budzi się.

"Czego do cholery chcesz?"

Jego głos jest zaspany, przesiąknięty dezorientacją i nutą sugerującą, że mógł zażyć więcej niż tylko odpoczynek. Jego oczy są nieostre, a zapach alkoholu miesza się z delikatnym zapachem papierosów. Jego rozczochrane włosy i pogniecione ubrania dodają wrażenia, że miał długą, trudną noc.

Jego oczy, normalnie ostre i czujne, teraz wydają się zamglone i nieostre, walcząc, by skupić się na jednym punkcie. Jego niechlujny wygląd i lekki chwiejny krok sugerują, że noc była bardziej burzliwa niż spokojna.

"Chodź, wprowadzę cię do środka," nalegam, z troską w głosie, oferując mu pomocną dłoń.

"Możesz stać?"

"Oczywiście, że mogę stać, do cholery. Nie potrzebuję twojej pomocy," odpowiada z gniewem, próbując wstać z ziemi, tylko po to, by stracić równowagę i znowu opaść na dół.

Pomimo jego odwagi, delikatny uśmiech pojawia się na moich ustach w odpowiedzi na jego zdeterminowaną, choć nieudaną próbę.

"Dobrze, jak sobie życzysz," odpowiadam, starając się powstrzymać śmiech, ledwo ukrywając rozbawienie.

Jego wyraz twarzy pozostaje niezmieniony, ale błysk w jego oczach zdradza odrobinę rozbawienia. Może nie jest tak pijany, jak początkowo przypuszczałam.

Korzystając ze ściany jako wsparcia, w końcu udaje mu się wstać na pełną wysokość. Górując nade mną ponad sześć stóp, rzuca cień, który sprawia, że czuję się malutka.

Mimo mojej niepewności co do tego, jak bardzo mogę mu pomóc, instynktownie oplatam rękę wokół jego talii. Przez nasze zetknięcie przebiega dreszcz elektryczności, a ja czuję jego spojrzenie utkwione we mnie, co potęguje napięcie chwili.

Unikając jego spojrzenia i napięcia, które między nami narasta, koncentruję się na prowadzeniu go do środka. "Jestem w porządku," upiera się, jego głos niespodziewanie stanowczy w porównaniu do chwil wcześniej.

"Nie musisz mnie niańczyć."

"Po prostu staram się pomóc," mówię, mój głos niesie delikatną nutę troski, która unosi się w powietrzu między nami.

"Pomóc? To bogate, słysząc to od osoby, która całkowicie zrujnowała moje życie," mówi przez zaciśnięte zęby, jego głos ciężki od gniewu i frustracji, każde słowo uderza mnie jak cios w pierś.

Jego słowa głęboko mnie ranią. Dlaczego czuje się tak zaniedbany? Jenny jest wspaniałą kobietą; na pewno o tym wie. Mogę zrozumieć samotność w tym dużym domu. Tata ledwo zauważa moje istnienie. Przynajmniej mam pocieszenie, że moja mama jest tylko telefonem, zawsze gotowa mnie wspierać. Ale Zion... wydaje się, że brakuje mu takiego rodzaju ukojenia i zrozumienia od tych, którzy go otaczają.

Previous ChapterNext Chapter