




Rozdział 6
Faith's POV
Byłam dziś wyczerpana po pracy. "Witaj w domu, kochanie, obiad jest na stole. Idź się przebrać i zejdź na dół" - powiedziała moja mama swoim słodkim głosem. Pocałowałam ją w policzek i poszłam na górę się przebrać. Po zmianie ubrania wróciłam na dół i weszłam do jadalni. Zamarłam na widok osoby, która tam siedziała. Zgrzytnęłam zębami i spojrzałam gniewnie na postać siedzącą przy stole. "Dlaczego stoisz, Fai...chodź...zjedzmy obiad" - powiedziała moja mama, ciągnąc mnie do stołu. "Co on tu robi?" - zapytałam chłodnym tonem. Atlas spojrzał na mnie z bolesnym wyrazem twarzy, ale nadal się uśmiechał, co zignorowałam.
"Nie bądź niegrzeczna, Faith... on jest naszym gościem... teraz chodźmy jeść" - powiedział mój tata stanowczym tonem. Usiadłam, ale rzucałam Atlasowi gniewne spojrzenia. "Więc, Atlas... jak się miewa nasz słodki Leo?" - zapytała moja mama z szerokim uśmiechem, co sprawiło, że zamarłam. 'Nasz słodki Leo?' - prychnęłam w myślach. Rozmawia z nim, jakby dziecko było jej wnukiem. "Ma się dobrze, ciociu... bardzo chciał tu przyjść, ale było już późno, więc jest z mamą i tatą" - odpowiedział swoim głębokim głosem. "A jak się mają Kate i Dave... dawno nas nie odwiedzili, odkąd się przeprowadziliśmy" - powiedziała moja mama smutno. Atlas uśmiechnął się "Tęsknią za wami i planują wkrótce przyjechać".
Siedziałam tam, bawiąc się jedzeniem, podczas gdy on rozmawiał z moimi rodzicami. "Faith, dlaczego nie jesz, kochanie?" - zapytała moja mama z troską. "Nie jestem głodna, mamo" - powiedziałam spokojnie. "Bzdura... wiem, jak jest w pracy... prawie nie jesz... więc chop chop i zaczynaj napełniać ten brzuszek" - powiedziała swoim matczynym głosem i nałożyła mi porcję makaronu. Wzięłam kęs makaronu, a smak eksplodował w moich ustach. Jak bardzo kocham gotowanie mojej mamy.
Podczas jedzenia czułam na sobie czyjś wzrok. Wiedząc, skąd pochodzi, zignorowałam to i zacisnęłam dłoń pod stołem. Czy on nie mógł odwrócić wzroku? cholerny drań. "Faith" - zawołała moja mama po kilku minutach ciszy. Spojrzałam na nią. "Chcieliśmy z tobą porozmawiać o czymś" - powiedział mój tata po odchrząknięciu. Odłożyłam widelec i oparłam się, dając im znak, żeby kontynuowali. Zerknęli na Atlasa, a potem z powrotem na mnie. "Faith, masz już 27 lat i... Atlas jest również samotnym rodzicem i... myśleliśmy, że ty i on-" Wstałam, powodując, że krzesło zaskrzypiało, co sprawiło, że moi rodzice odskoczyli. Spojrzałam na nich bez wyrazu. "Nie jestem głodna" - powiedziałam chłodno i zaczęłam odchodzić, dopóki moja mama nie przemówiła.
"Nie możesz nas zawsze ignorować, gdy o tym rozmawiamy. Ty i Atlas znacie się od dzieciństwa... nikt nie rozumie go lepiej niż ty, a Leo cię bardzo kocha, myśli nawet, że jesteś jego mamą. Masz 27 lat i chcę zobaczyć moją córkę szczęśliwą i zamężną" - powiedziała, z nutą smutku w głosie. Odwróciłam się i spojrzałam na moich rodziców chłodnym wzrokiem. "I myślisz, że zobaczysz mnie szczęśliwą z osobą, która zrujnowała mi życie" - syknęłam, sprawiając, że moja mama odwróciła wzrok z poczuciem winy.
"Fai-" "ZAMKNIJ SIĘ!" - krzyknęłam, przerywając mu. "Nie rozmawiam z tobą, więc nie waż się wtrącać" - wskazałam na niego palcem, a on wyglądał na zaskoczonego. "Faith, przestań natychmiast... stajesz się coraz bardziej niegrzeczna" - skarcił mnie mój tata. Prychnęłam i podeszłam do nich. "Nie jestem niegrzeczna, tato, po prostu mówię prawdę i-" Spojrzałam na Atlasa. "Szanuję tylko tych, którzy na to zasługują, więc przestańcie mnie przekonywać do małżeństwa z nim" - wyplułam w gniewie w stronę rodziców, którzy patrzyli na mnie smutnymi oczami.
"Ale... Fai, Leo on_" "Co Leo?... Nigdy nie spędzałam czasu z tym dzieckiem, więc oczywiste jest, kto go zmanipulował" - spojrzałam na Atlasa. "Faith... wiem, co zrobiła, ale jej ostatnim życzeniem było, żebyś się nim zajęła" - powiedział mój tata, co sprawiło, że zagotowała się we mnie krew. "Jej ostatnie życzenie?... naprawdę myślisz, że obchodzą mnie jej ostatnie życzenia?... po zrujnowaniu mi życia... odeszła, zostawiając mnie z problemami. Pewnie dobrze się bawi tam na górze, po zrujnowaniu wszystkiego i zostawieniu mi swojego ciężaru" - syknęłam. "FAITH!" - krzyknął Atlas.
Spojrzałam na niego, gdy podchodził do mnie. "Leo nie jest ciężarem... jest moim synem" - powiedział poważnym tonem. "Więc jeśli jest twoim synem, to trzymaj go przy sobie i znajdź kogoś innego, kto zostanie jego matką i przestań mnie dręczyć" - wyplułam i odeszłam, ignorując jego wołania.
"Cholera cię, Atlas Williams" - wyszeptałam w gniewie.