Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 3

5 lat temu

"Będę za tobą tak bardzo tęsknić" płakałam w jego ramionach. "Ja też będę za tobą tęsknić, mój waleczny aniele" szepnął. Nie chciałam go puścić. Był moim światem, moją obsesją, jak mam żyć bez niego? "Kochanie... musisz mnie puścić... czas na mój lot," powiedział, całując mnie w głowę. Mocno go przytuliłam i szlochałam. On przerwał uścisk i ujął moją twarz. "Zadzwonię, jak tylko dotrę... obiecuję" powiedział, wycierając moje duże łzy. "Teraz daj mi buziaka" uśmiechnął się i pocałował mnie namiętnie w usta. "Dbaj o siebie i zadzwoń do mnie, dobrze?" powiedziałam, powstrzymując łzy. Zaśmiał się i pocałował mnie raz, drugi, a potem trzeci raz. "Będę i ty też dbaj o siebie i nie rób problemów nauczycielom... ty łobuzie," powiedział żartobliwie, co sprawiło, że się zaśmiałam.

Potem zwrócił się do Mel, która stała obok, patrząc na nas. "Chodź tutaj Mel" Atlas powiedział z otwartymi ramionami. Pobiegła do niego i mocno go przytuliła, co wywołało jego śmiech. "Będę za tobą tęsknić, Mel... spróbuj kontrolować tego łobuza... nie chcę, żeby wdawała się w bójki, kiedy mnie nie będzie" powiedział, patrząc na mnie z przymrużeniem oka. Pokiwała głową "Będę tęsknić za tobą, Atlas... pamiętaj, żeby zadzwonić, jak tylko dotrzesz," powiedziała swoim słodkim głosem. Pocałował ją w czoło i pomachał nam, gdy wchodził do bramek.

Mel przytuliła mnie z boku "Będzie dobrze. Wróci jako bardzo sukcesywny człowiek" pocieszała mnie Mel. "Tak... na pewno tak".

Dni i tygodnie mijały, a ja zaczynałam naprawdę mocno tęsknić za Atlasem. Tęskniłam za przytulaniem się do niego, jego dotykiem, jego pocałunkami, jego drażnieniem, ughhh, tak za nim tęsknię. Dzwoniłam lub rozmawiałam z Atlasem na Skypie codziennie. Zawsze znajdował dla mnie czas... o, jak bardzo kocham tego mężczyznę.

"Jak było w pracy?" zapytałam go. Westchnął i położył się na łóżku "męcząco... ale dobrze" odpowiedział ziewając. "Awww, czy mój kochanie jest zmęczony... boże, chciałabym się teraz do ciebie przytulić" nadąsałam się, co wywołało jego śmiech. "Ja też, kochanie... chciałbym schować twarz w twoją szyję i wdychać twój piękny zapach. Kochanie, tak bardzo za tobą tęsknię..." powiedział, przesyłając mi pocałunek przez telefon. "Ja też za tobą tęsknię... kiedy wrócisz?" zapytałam z małym grymasem. "Nie wiem, kochanie... może za kilka lat?" "KILKA LAT?!!! CO?!" krzyknęłam zszokowana. "Kochanie, uspokój się... obiecuję, że będę wracał, żeby cię spotkać co miesiąc" powiedział ze smutnym uśmiechem. "Nie mogę żyć bez ciebie, Atlas... dni... tygodnie... nawet miesiące są ok, ale lata?... prawdopodobnie umrę do tego czasu" westchnęłam. "Nie waż się mówić o śmierci, Fai... jesteś moim życiem... nawet śmierć nas nie rozdzieli. Po prostu poczekaj na mnie... wrócę do ciebie, a potem się pobierzemy i podarujesz mi uroczą drużynę piłkarską" powiedział, mrugając do mnie. "Chcesz się ze mną ożenić?" zapytałam zszokowana. Przewrócił oczami i przybliżył telefon do swojej twarzy. "Oczywiście, że tak. Upewnię się, że wyjdziesz za mnie. Jestem jedynym mężczyzną dla ciebie i będziesz matką naszych uroczych dzieci" powiedział z poważną miną, co sprawiło, że się zaczerwieniłam.

Zaśmiał się, widząc moje zaczerwienienie "Po prostu poczekaj na mnie, kochanie. Czas szybko minie, a potem przyjadę do ciebie na koniu i zabiorę cię ze sobą" drażnił się, co sprawiło, że się zaśmiałam. "Kocham cię tak bardzo, mój waleczny aniele," powiedział, a potem ziewnął. "Ja też cię kocham, mój diable, i dobranoc. Musisz być zmęczony. Zadzwonię do ciebie jutro" powiedziałam, przesyłając mu pocałunek przez telefon. "Kocham cię, dobranoc, kochanie" wyszeptał i rozłączył się. Westchnęłam i opadłam na łóżko. Śniłam o dniu, kiedy się pobierzemy, pojedziemy w podróż poślubną, będziemy mieć dzieci, boże, dlaczego się rumieniłam?. Zaśmiałam się na tę myśl.


6 miesięcy później

"Mel, musisz jechać?" zapytałam ze smutkiem. Mel ujęła moje policzki "Przepraszam, Fai... chciałabym zostać, ale to moja ciocia. Jest jedyną osobą na świecie, która została z jej rodziny. Muszę tam być z nią... ale wrócę... obiecuję" powiedziała ze smutnym uśmiechem. Westchnęłam i odwróciłam wzrok. "Najpierw Atlas, a teraz ty. Dlaczego to musi być Nowy Jork?" westchnęłam. "W każdym razie... dbaj o siebie i mam nadzieję, że twoja ciocia wyzdrowieje. Atlas powiedział, że będzie na lotnisku, żeby cię odebrać". Objęłyśmy się nawzajem i pomachałam jej, gdy przechodziła przez bramki.

Teraz byłam tu całkiem sama w Londynie, no nie do końca, bo miałam dwóch starszych, opiekuńczych braci, rodziców i rodziców Atlasa, ale mimo to moich przyjaciół nie było obok mnie. Będę za nimi bardzo tęsknić.

Nie wiedziałam, że moje życie zmieni się na zawsze po wyjeździe mojej przyjaciółki.

Previous ChapterNext Chapter