




Spotkałem go wcześniej?
Perspektywa Sadie
Taksówka zatrzymała się gwałtownie, wyrywając mnie z moich niespokojnych myśli. Moje serce waliło, kiedy patrzyłam na wejście do Premium King’s Hotel, jego świecące światła jak odległa obietnica. Wszystko w tym miejscu krzyczało luksusem — wypolerowane szkło, złote światła — ale ja czułam się daleka od wyjątkowości. Błyszcząca fasada tylko sprawiała, że czułam się mniejsza, bardziej nieistotna.
„Co ja robię?” wyszeptałam, a mój głos drżał. Słysząc to na głos, wszystko wydawało się zbyt realne.
Kierowca spojrzał na mnie przez lusterko wsteczne. „Dojechaliśmy, proszę pani.”
Kiwnęłam głową mechanicznie, moje ciało sztywne, gdy wysiadałam, każdy krok ciężki, ciągnący mnie w kierunku czegoś, czego nie byłam pewna, czy naprawdę chciałam. Czy to naprawdę miało pomóc mi zapomnieć? Czy mogło zagłuszyć Leo? Człowieka, który roztrzaskał moje serce na oczach wszystkich, zostawiając mnie złamaną. Jego głos wciąż mnie prześladował, drwiąc z kłamstw, z obietnic, których nigdy nie miał zamiaru dotrzymać.
Czułam się tak zagubiona. Tak zdesperowana, by uciec, nawet jeśli oznaczało to pogrążenie się jeszcze głębiej w pustce. Może zasługuję na ten ból, na to odrętwienie. Może to wszystko, na co zasługuję.
Drzwi hotelu rozsunęły się, witając mnie w świecie, do którego nie należałam. Hol był oszałamiający — marmurowe podłogi, żyrandole ociekające kryształami — ale ledwie to zauważyłam. Moje myśli były pochłonięte kartką papieru w mojej dłoni, numerem seryjnym, który miał mnie zaprowadzić do... czego? Tymczasowej ucieczki od bólu w mojej piersi?
Mój puls przyspieszył, gdy moje palce zacisnęły się na papierze. Czy tego właśnie chciałam? Zgubić się w ramionach nieznajomego, udawać przez jedną noc, że nie jestem złamana? Moje myśli krzyczały, bym zawróciła. By zostawić to wszystko za sobą. Ale moje serce — moje roztrzaskane serce — błagało, bym została. Byłam zdesperowana, by uciec, bez względu na to, jak ulotne to mogło być. Po prostu potrzebowałam, żeby ból się skończył.
Recepcjonistka uśmiechnęła się uprzejmie, ale ledwie ją słyszałam, gdy prowadziła mnie do pokoju. Byłam ledwie świadoma czegokolwiek poza ciężarem mojej decyzji. W środku, mężczyzna w wieku około pięćdziesięciu lat siedział za biurkiem. „Cześć, Stella,” przywitał mnie, używając fałszywego imienia, które mi nadano. „Zanim przejdziemy dalej, muszę omówić kilka rzeczy. Przeczytałaś regulamin, prawda?”
Kiwnęłam głową, choć tak naprawdę go nie czytałam. Byłam zbyt zagubiona w swoich myślach, żeby się tym przejmować.
„Nasi klienci cenią sobie prywatność,” kontynuował. „Musisz mieć maskę na twarzy przez cały czas. Rozumiesz?”
„Tak,” wyszeptałam, choć moje serce biło coraz mocniej. Co jeśli mężczyzna za tą maską był kimś, kogo znałam? Kimś, kogo nie mogłam zapomnieć, jak Leo? Ta myśl przyprawiała mnie o zawroty głowy, ale odsunęłam ją na bok.
Kilka minut później weszła kobieta, żeby zawiązać mi oczy, a moje serce zaczęło bić szybciej. Moje dłonie były wilgotne. Kiedy drzwi się otworzyły, głos, który przywitał mnie z ciemności, zamroził mnie w miejscu. Był głęboki, znajomy... i przeszył mnie dreszczem.
"Moja droga Stello..." Jego głos był głęboki, nieznajomy, ale uspokajający w swojej spokojności, jak balsam dla mojej rozbitej duszy. Był to rodzaj głosu, który obiecywał ciepło, ale miał w sobie coś znacznie bardziej niebezpiecznego. Moje tętno przyspieszyło w odpowiedzi, ale wahałam się, zastanawiając się, dlaczego nie powiedzieli mi jego imienia. Chciałam wiedzieć więcej, ale jednocześnie chciałam trzymać się na dystans, chronić to, co mi jeszcze zostało.
Mimo to odpowiedziałam. "Cześć," mój głos ledwo słyszalny, zdradzający strach i niepewność, które mną targały.
Wziął wtedy moją rękę, delikatnie, jakby wyczuwał mój wewnętrzny niepokój. Jego dotyk był ciepły, silny i uspokajający, prowadząc mnie do siedzenia obok niego. Przygotowałam się na nieuniknione—transakcję, spotkanie, które miało stłumić ból wewnątrz. Ale ku mojemu zaskoczeniu, nie spieszył się. Nie naciskał mnie. Zamiast tego, po prostu trzymał moją rękę, miękkość jego głosu usypiając mnie w poczuciu bezpieczeństwa. "Opowiedz mi o sobie."
Przesunęłam się niespokojnie, mój żołądek się ścisnął. Jak mogłam zagrać tę grę, jak mogłam zdjąć warstwy żalu, winy i strachu, które narosły wokół mnie? "Jestem Stella. Mam dwadzieścia cztery lata. Mam wszystko, czego potrzeba, żeby cię uszczęśliwić... Mam 165 cm wzrostu, długie włosy, a moje ciało jest... atrakcyjne." Powiedziałam te słowa, ale brzmiały jak pusta skorupa, puste i bez znaczenia, próbując ukryć desperację, która mnie zżerała.
"Czy to wszystko?" Jego głos był delikatny, ale pytanie było dociekliwe, uprzejme, ale w pewien sposób wymagające.
Przełknęłam ślinę, moje gardło było suche, i zawahałam się. Ciężar jego spojrzenia sprawił, że czułam się odsłonięta, ale coś we mnie wypchnęło słowa na zewnątrz. "Możesz sam się przekonać," powiedziałam, próbując brzmieć swobodnie, ale niezręczność była wyczuwalna, gdy przesunęłam się bliżej.
Wtedy jego pytanie uderzyło mnie jak cios w brzuch. "Czy to twój pierwszy raz?" Zapytał, a zanim zdążyłam sformułować odpowiedź, dodał łagodnie, "Dlaczego naprawdę tu jesteś? Wiem, że to nie jest to, co zwykle robisz."
Jego delikatność była jak nóż w mojej piersi, słowa przecinały warstwy odrętwienia, które starannie budowałam. Prawda, surowa i nieprzefiltrowana, wypadła ze mnie, nieproszona i niekontrolowana. "Moje serce jest złamane," wyszeptałam, słowa ledwo oddech. "Osoba, którą kochałam, rozbiła je na kawałki, i pomyślałam... może to pomoże mi zapomnieć."
Nie zdałam sobie sprawy, że wstrzymywałam oddech, dopóki nie wypuściłam go drżąco, czując ciężar jego spojrzenia, który dusił mnie w sposób, którego się nie spodziewałam. Nie odpowiedział od razu, tylko słuchał, jego dotyk był ciepły i stabilny na moim ramieniu. To było pocieszające, ale nie tego się spodziewałam. Chciałam znieczulić ból, uciec od niego. Zamiast tego, przemówił z miękkością, która mnie zaskoczyła.
„Miłości nie można wyleczyć w ten sposób. Jeśli robisz to, żeby o nim zapomnieć, to nie zadziała. Uwierz mi.”
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, a gula w gardle staje się nie do zniesienia. Jego słowa przebiły się przez grube mury, które zbudowałam wokół siebie, i czułam, jak kruszą się kawałek po kawałku. „Znałam tylko złamane serce,” przyznałam, mój głos był tak cichy, ledwie szept. „Miłość, której nikt inny nie chce. Miłość, która boli.”
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, drżąc, gdy spadła na jego rękę. Zamarłam, zszokowana własną wrażliwością, ale on się nie odsunął. Nie cofnął się. Zamiast tego, jego głos złagodniał i wyszeptał: „Przykro mi.”
Nie byłam przygotowana na jego dobroć—nie tutaj, nie w tym zimnym miejscu, gdzie wszystko zostało sprowadzone do transakcji. Ale jego słowa, jego prosta, szczera współczucie, wydawały się prawdziwe w sposób, jakiego nie czułam od dawna. To było tak, jakby mnie widział—naprawdę widział, poza warstwami bólu, za którymi ukrywałam się przez miesiące. I po raz pierwszy poczułam, że coś we mnie pęka, ale tym razem nie było to więcej bólu. To był początek czegoś... może uzdrowienia.
Zanim się zorientowałam, stałam przed nim, obnażona—nie tylko z ubrań, ale z każdej ostatniej uncji ochrony, której się trzymałam. Byłam odsłonięta, wrażliwa, i pomyślałam, że może, tylko może, fizyczność znieczuli emocje. Mogłabym to zakopać, zapomnieć. „Jestem gotowa,” powiedziałam, mój głos chrapliwy, moje ręce drżące.
Ale zamiast pasji, na którą się przygotowywałam, pokręcił głową. „Nie,” powiedział, jego głos był niski i stanowczy. „Nie mogę kochać się z kimś, kto cierpi w ten sposób. Zasługujesz na coś lepszego.”
Jego odmowa zamurowała mnie, oszołomiła. Ale w tej chwili zrozumiałam, że to był pierwszy prawdziwy akt dobroci, jaki czułam od miesięcy, może lat. Nie wykorzystywał mnie. Dawał mi coś, o czym nawet nie wiedziałam, że potrzebuję.
Pomógł mi się ubrać, jego ruchy były delikatne, jego głos miękki, gdy szeptał: „Nie gon za kimś, kto cię nie kocha. Pozwól im odejść.”
Jego słowa wniknęły głęboko w moje serce, osiadając tam jak ziarno nadziei, której nie uważałam za możliwą. Po raz pierwszy od wieków mogłam prawie uwierzyć, że jest coś więcej w życiu niż złamane serce. Że może, tylko może, mogłabym nauczyć się kochać na nowo—bez ciężaru przeszłości, który mnie przygniata.
„Jeśli nadal tego chcesz,” powiedział, tonem łagodnym, ale pewnym, „użyj mojego numeru seryjnego ponownie. Możemy się spotkać, kiedy będziesz gotowa.”
Stałam tam przez dłuższą chwilę, nie mogąc wydusić słowa, czując jedynie ciche poruszenia czegoś, co myślałam, że straciłam. Nadziei.
Wyszłam z hotelu w oszołomieniu, mój umysł wirował. Nie mogłam przestać o nim myśleć – o mężczyźnie, który zdecydował się nie wykorzystać mnie. Jego dobroć była mi obca, ale była też pierwszą rzeczą, która sprawiła, że poczułam coś innego niż ból serca.
Mijały dni, a ja ponownie zarejestrowałam się na aplikacji randkowej, powoli zastępując myśli o Leo myślami o tym nieznajomym. Może to był krok naprzód, może nie. Ale nie mogłam dłużej tkwić w przeszłości.
Pewnego wieczoru pojawiła się wiadomość od Daisy.
„Cześć, Sadie. Zapraszam cię na otwarcie nowego domu mojego taty i spotkanie moich rodziców. To trzydniowy piknik przed wielkim wydarzeniem. Byłoby mi miło, gdybyś przyszła.”
Wpatrywałam się w telefon, rozdarta. Daisy nigdy nie wspominała, że jej rodzice są w separacji. Ale zanim zdążyłam do niej zadzwonić po więcej szczegółów, telefon zadzwonił – to była ona.
„Hej, Daisy. Dostałam twoją wiadomość, ale właściwie czekam na rozmowę kwalifikacyjną.” Data nie jest jeszcze potwierdzona w aplikacji randkowej, skłamałam, mając nadzieję na ponowne spotkanie z nieznajomym.
„No dalej, Sadie! Musisz się wyrwać i przestać myśleć o Leo. Poznasz innych facetów na pikniku. Możesz wyjechać, kiedy rozmowa będzie umówiona. Pokryję koszty podróży.”
Rodzina Daisy była zamożna, więc wiedziałam, że mówi poważnie. I może, tylko może, miała rację. Może musiałam przestać trzymać się Leo i zacząć żyć na nowo.
Dwa dni później przyjęłam zaproszenie Daisy. Kiedy wyszłam z lotniska, zauważyłam Daisy. Poczułam przypływ ciepła, gdy pośpiesznie do niej podeszłam, wygładzając swoją białą sukienkę, która nieco za bardzo przylegała do moich krągłości.
„Gdzie jest twój samochód?” zapytałam, rozglądając się po strefie odbioru.
Daisy przechyliła głowę w stronę eleganckiego czarnego samochodu zaparkowanego w pobliżu. „Tam. Mój tata mnie przywiózł. Staram się spędzać z nim więcej czasu.”
Podążyłam za jej spojrzeniem, zauważając jej ojca opierającego się o samochód, jego oczy były utkwione we mnie. Właściwie, jego wzrok był utkwiony we mnie, a intensywność tego spojrzenia przeszyła mnie dreszczem. Wyglądał zupełnie inaczej, niż się spodziewałam. Emanowała z niego cicha pewność siebie, a sposób, w jaki na mnie patrzył, sprawił, że serce zaczęło mi szybciej bić.
Musiałam się opanować, gdy podchodziliśmy.
„Cześć, jestem Justin,” powiedział, wyciągając do mnie rękę. Jego głos był głęboki, spokojny, a jego uścisk ciepły i pewny.
„Sadie,” odpowiedziałam, mój głos lekko drżał. Czułam, że już kiedyś spotkałam tego mężczyznę. Ale gdzie? A może po prostu się w nim zakochuję? Dlaczego?