Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 2

"Nareszcie się obudziłeś."

"Tak, dziękuję, że przyszłaś."

"Nie ma sprawy. To część mojej pracy."

"Więc... jak długo tu jestem?"

"Około 28 godzin, mniej więcej. Czy mogę ci jakoś pomóc?"

"Co się właściwie stało?"

"Byłeś poważnie odwodniony, więc musieliśmy podać ci płyny" - wyjaśniła.

"O! Dziękuję. Czy ludzie, którzy mnie tu przywieźli, są gdzieś w pobliżu?"

"Tak, są na zewnątrz szpitala, czekają na wiadomość ode mnie. Kobieta nie chciała tu zostać, bo nienawidzi szpitali. Postanowili więc poczekać w pobliskiej restauracji" - mówiła dalej.

"Możesz im napisać? Chciałbym ich zobaczyć" - poprosiłem.

"Jasne, nie ma problemu. Potrzebujesz czegoś jeszcze?"

"Nie, na razie dziękuję."

Wyjęła telefon i szybko napisała wiadomość do Zuri, tak przypuszczam. Schowała telefon do kieszeni i szybko opuściła pokój, zostawiając mnie znowu samego. Sam z moimi mrocznymi myślami. Nie chciałem myśleć, potrzebowałem odwrócenia uwagi.

Czekając na Zuri i Johna, wziąłem telefon ze stołu i zacząłem przeglądać wiadomości i połączenia. Żadnych nieodebranych połączeń, żadnych wiadomości. Nikt mnie nie szukał. Czułem się tak samotny i opuszczony na tę myśl.

Zawsze byłem otoczony ludźmi, a kiedy ich nie było, czułem się inaczej, bardziej samotny. Nigdy wcześniej nie miałem problemu z byciem samemu. Właściwie pragnąłem ciszy, ale teraz chciałem być otoczony ludźmi i hałasem, który z nimi przychodzi.

Jeden, dwa, trzy, cztery... Zajmowałem swoje myśli liczeniem. Wolałem liczyć niż analizować swoje myśli i uczucia. Byłem już emocjonalnie wyczerpany. Nie miałem więcej energii, aby skupić się na tym, co czuję lub czego nie czuję.

Usłyszałem delikatne pukanie do drzwi.

"Wejdź" - odpowiedziałem szybko, niemal radośnie, że w końcu będę miał towarzystwo.

Osoba za drzwiami zawahała się, zanim je otworzyła. Drzwi otworzyły się, ukazując Zuri w innych ubraniach. Przypuszczam, że musiała wrócić do domu, wziąć kąpiel i zmienić ubrania, zanim tu przyszła. Jej lewa ręka była pewnie umieszczona na jej ciążowym brzuchu.

Weszła i usiadła na sofie obok łóżka. Wyglądała na zmęczoną i sfrustrowaną.

"Co z tobą?" - zapytałem, zdezorientowany jej zachowaniem.

"Dziecko kopało całą noc. On lub ona nie pozwolił mi spać."

"Radości macierzyństwa. To jak przedsmak tego, co będzie, gdy już wyjdą z twojego ciała."

"Nie myślałam aż tak daleko."

"Och kochanie, jesteś w ciąży i nie myślałaś aż tak daleko?"

"Oczywiście, że tak. Znasz te tiktoki z mamą i małym dzieckiem, są najsłodsze w dopasowanych ubraniach. Myślałam, że to łatwe, na podstawie tych filmików."

"Ha! Ha! Ha!" - złapałem się za brzuch, śmiejąc się na głos.

"Przestań się śmiać, to nie jest śmieszne" - nadąsała się.

"Oczywiście, że to śmieszne, a właściwie to zabawne. To tylko filmy, nie wspominając o tym, że są mocno edytowane."

"I co z tego?"

"Więc, nie zobaczysz dziecka robiącego awanturę, bo nie chce się ubierać, albo może jest zmieniane po raz tysięczny, bo ma biegunkę."

"Masz coś przeciwko dzieciom?" - zapytała, obserwując mnie uważnie jak jastrząb.

"Nie, absolutnie nic nie mam przeciwko dzieciom. Są najsłodsze, aż do momentu, kiedy takie nie są. Chcę tylko wiedzieć, czy jesteś gotowa na odpowiedzialność, jaką niesie ze sobą dziecko?"

Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami od kilku lat i lubię myśleć, że znamy się jak własne kieszenie. Ta ciąża była dla mnie szokiem. Oczywiście, cieszyłam się z jej powodu, ale jednocześnie martwiłam się o nią.

To był pierwszy związek, w którym wytrwała tak długo i naprawdę była zakochana. W innych związkach rzucała faceta, jeśli coś jej nie pasowało i szła dalej. Bałam się, że nie jest gotowa na dziecko. Wyglądało na to, że nie przemyślała tego do końca.

"Wiem, że wychowywanie dziecka to dużo pracy. Ale mam Johna, który mi pomoże, a jeśli poczuję się przytłoczona, możemy zatrudnić nianię."

Pomyliłam się po raz pierwszy. Może jednak przemyślała to dokładnie. Brzmiała na gotową. Miałam tylko nadzieję, że nie próbowała przekonać mnie tak samo jak siebie.

" To świetnie, posiadanie niani to nie jest zły pomysł. Pomoże ci, gdy będziesz potrzebowała drzemki i innych rzeczy, które robią matki" uśmiechnęłam się, myśląc o niej jako o matce. Kto by pomyślał, że to ona pierwsza z nas zajdzie w ciążę.

" Rozmawiałam o niani w pracy i niektóre kobiety zaczęły mówić, że to oznaka lenistwa."

To zdanie wydawało się ją zranić, bo wyglądała na smutną i przestraszoną. Jako najlepsza przyjaciółka musiałam ją pocieszyć, nawet jeśli to ja potrzebowałam pocieszenia.

" Pieprzyć te kobiety!"

" Co??"

" Pieprzyć te kobiety. Zuri, to normalne, że potrzebujesz pomocy. I to cudowne, że już o tym myślisz. Jesteś kobietą z tyloma obowiązkami, potrzebujesz wszelkiej możliwej pomocy" zapewniłam ją.

" Ale to prawda, będę wydawać się leniwa w ich oczach" jej oczy wpatrywały się w ziemię, podczas gdy nerwowo głaskała swój brzuch.

Nie myślałam, że to zdanie tak bardzo ją dotknie. Zwykle nic nie potrafiło jej zdołować, więc to było dla nas nowe terytorium. Możliwe, że to hormony wzmacniały jej niepewności, co było całkowicie normalne.

" Będziesz wspaniałą mamą. Nie martw się o nikogo innego poza sobą i swoim pięknym dzieckiem. Reszta z nas się nie liczy. Dobrze?" nalegałam.

Wyciągnęłam do niej rękę, żeby podeszła bliżej. Podeszła i usiadła na moim łóżku, z dala od moich nóg. Musiałam wiedzieć, co się stało po tym, jak zemdlałam. Choć wciąż czułam się upokorzona, musiałam wiedzieć wszystko.

" Co się stało po tym, jak zemdlałam?" zapytałam nerwowo.

" Nie musimy o tym rozmawiać."

" Nie! Muszę wiedzieć" nalegałam.

Wzięła moje ręce w swoje i delikatnie je poklepała. To będzie złe, czułam to.

" Kiedy zemdlałaś, było dużo zamieszania, że sam Marcus zszedł ze sceny, żeby zobaczyć, jak może pomóc."

Jezu! Widział mnie w takim stanie. Co się ze mną działo? Czy nie byłam już wystarczająco upokorzona?

" Kiedy zobaczył, że to ty, był w szoku i zawahał się tylko na chwilę, zanim wziął cię na ręce i zaniósł do swojego samochodu" powiedziała.

" Co... co masz na myśli, mówiąc 'jego samochód'?"

" Czy możesz przestać mi przerywać, gdy opowiadam ci historię." Spojrzała na mnie poważnie.

Wzięłam głęboki oddech i dałam jej znak, żeby kontynuowała.

" John i ja próbowaliśmy cię zabrać z jego rąk, ale on rzucił nam groźne spojrzenie. Więc nie pytaliśmy ponownie i zamknęliśmy usta. Kazał nam jechać za jego samochodem naszym własnym. Zawiózł cię tutaj i przyjął do szpitala" skończyła.

" A dlaczego miałby to robić?" zapytałam, bo naprawdę nie miałam wyjaśnienia dla jego zachowania.

" Nie wiem, Zee. Nie wiem, dlaczego robi to, co robi" zrezygnowała.

" Dlaczego miałby mnie ratować? Nienawidził mnie."

" Zee, chciałabym, żebyś widziała jego twarz. Był tak zmartwiony tobą, że zostawił swoją dziewczynę samą na scenie."

" Dlaczego miałby to robić?"

" Tego nie wiem, kochanie" wyszeptała.

Jego działania zawsze mnie myliły. Nigdy nie robił tego, co się po nim spodziewano. Ostatnim razem, gdy na mnie spojrzał, złamał mi serce i godność. Nic we mnie nie zostało, kiedy opuściłam ten dom.

Zajęło mi wszystkie te lata, żeby się odbudować. Od mojej pewności siebie po poczucie własnej wartości. Naprawdę mnie zniszczył.

" Czy jesteś w porządku?"

" Będę w porządku. Muszę być."

" Wszyscy rozumiemy, przez co przechodzisz. Niewiele osób ma okazję stawić czoła swojemu byłemu, zwłaszcza gdy zbudowali życie z kimś innym."

" Wrócił do niej" wyszeptałam tak cicho, że gdyby nie była obok mnie, nie usłyszałaby tego.

" Przykro mi, Zee" przepraszała za grzechy kogoś innego.

" Czy nie byłam dla niego wystarczająca?" zapytałam na głos, nie zdając sobie z tego sprawy.

" Zee, posłuchaj mnie" ujęła moją twarz w dłonie "jesteś wystarczająca. Pewnego dnia znajdziesz kogoś, kto naprawdę pokocha cię za to, kim jesteś. Bez gierek, bez ukrytych motywów, tylko miłość."

Słyszałam jej słowa, ale z jakiegoś powodu nie mogłam ich zrozumieć. Tonęłam w ciemnej dziurze, jaką był mój umysł. Pokazywał mi wszystko, co było ze mną nie tak.

" Zee!"

Previous ChapterNext Chapter