




6: Znam swoje miejsce
Było zimno, gdy wchodziliśmy do starożytnego miasta Tenebris, stolicy wampirów i miasta, w którym znajdował się wspaniały Pałac Immortalis. Dla ludzi było to miasto nieznane, ukryte w cieniach ciemności, które zdawały się pochłaniać to miejsce. Było gęsto zalesione, pełne tego, co można by nazwać zielenią, ale co ja uznałem za raczej szare, grube drzewa, które niosły lekki, przyjemny zapach przypominający mieszankę cynamonu i bergamotki. Było to niezwykłe, w ekscytujący sposób, i zdałem sobie sprawę, że całe to miejsce mnie oczarowało w mojej nieśmiałej ciekawości.
"Jeśli będziesz tak się gapić, twoje oczy wypadną. Te drzewa są zaczarowane."
"Co!" krzyknęłam, natychmiast zamykając oczy i odwracając się od okna. Sebastian westchnął ponownie i mruknął pod nosem, "Taka naiwna dziewczyna."
Otworzyłam oczy powoli i z zawstydzeniem, gdy go usłyszałam. "Przepraszam... to naprawdę mój pierwszy raz, kiedy jestem gdzieś daleko od mojej watahy." Zamilkłam po tym, a Sebastian odpowiedział szybkim, krótkim spojrzeniem w moją stronę, po czym znów skupił się na drodze. W końcu, po długim czasie otoczeni tylko drzewami, dotarliśmy do pary ogromnych, srebrnych bram, które lekko lśniły w bladym świetle nieba. Bramy rozciągały się prawie bez końca, i nie mogłam nawet dostrzec, gdzie dokładnie się kończą. Przed bramami, w eleganckich czarnych garniturach, nieco mniej ekstrawaganckich niż ten, który miał na sobie Sebastian, stała duża grupa mężczyzn i kobiet. Ich twarze, zauważyłam, gdy podjeżdżaliśmy bliżej, były pozbawione jakichkolwiek emocji, stali sztywno, jakby każdy z nich był bladym posągiem, i byłam zaskoczona, gdy jeden z nich zaczął iść, gdy dotarliśmy tuż przed bramy.
Był to wysoki, blady mężczyzna z długimi, rudymi włosami związanymi w schludny kok na tyle głowy. Tylko kilka kosmyków falujących włosów opadało mu na twarz, podkreślając jej nienaturalne piękno.
Wziął jeden wdech z samochodu, gdy Sebastian opuścił szybę i powiedział z wyrazem obrzydzenia, "Dlaczego przywiozłeś tu wilka?"
Sebastian westchnął ponownie i powiedział, "Weź głębszy zapach."
Pochylił się, minął Sebastiana i wziął głębszy wdech mojego zapachu. Natychmiast zesztywniał, a potem spojrzał na nas obu z szokiem. "Pół?"
Sebastian skinął głową. "Córka Ateny." To wydawało się wystarczyć wampirowi, który dał sygnał pozostałym, aby otworzyli bramy. Było to naprawdę imponujące widowisko, gdy duża grupa ciał zaczęła przesuwać blade palce na prętach bramy i powoli ją rozsuwać, aż powstała wystarczająca przestrzeń, by samochód mógł przejechać. Ale bramy nie dorównywały absolutnemu pięknu, które czekało w środku. Było to przepiękne, utopijne miasto. Niczego tu nie brakowało. Były tu galerie handlowe, restauracje typu fast-food i rozrywka. Domy były wspaniałe. Niektóre były wykonane z czystego szkła, na tyle przezroczystego, że można było zobaczyć wspaniałość wnętrz. To było prawie tak, jakbym wchodził do całkowicie nowego świata. W oddali widziałem zarys Pałacu Immortalis, ale nie mogłem w pełni docenić jego wspaniałości aż do pół godziny później, kiedy byliśmy wystarczająco blisko, by zobaczyć go dokładnie. Piękny, misternie zaprojektowany, wysoki szklany płot otaczał całą posiadłość pałacu. Bramy prowadzące do niego były wykonane z grubych, jasnoniebieskich kawałków szkła, które krzyżowały się ze sobą.
"Zgaduję, że nie macie tu wielu gradobić?" zapytałem.
"Nie, pogoda jest ponura, dla dobra naszej skóry, oczywiście, ale nigdy nie mieliśmy problemów z gwałtownymi burzami."
Bramę, podobnie jak tę przy wejściu do miasta, strzegli sztywno stojący strażnicy, którzy, gdy zobaczyli twarz Sebastiana, odsunęli się na bok i zaczęli ją otwierać. Może strażnicy tutaj byli bardziej ufni niż ci przy wejściu do miasta.
Pałac był absolutnie wspaniały, z pięknym białym marmurowym wykończeniem na górnej połowie, a dolna połowa była pokryta głęboko zielonymi winoroślami, które wydawały się być regularnie przycinane i pielęgnowane. Po obu stronach dziedzińca były piękne czerwone krzewy róż ukształtowane w misternie zaprojektowane labirynty.
Kiedy podjechaliśmy pod podwójne drzwi pałacu, dwaj mężczyźni otworzyli drzwi samochodu po obu stronach, a następnie zabrali kluczyki od Sebastiana. Mężczyzna, który otworzył drzwi dla mnie, rzucił mi jednak dziwne spojrzenie, zanim podążył za swoim partnerem. Natychmiast drzwi się otworzyły, ukazując młodego mężczyznę elegancko ubranego w czarny garnitur. Jego włosy były gładko zaczesane do tyłu, a na twarzy miał olśniewający uśmiech.
"Witaj, Erwinie. Ta młoda dama obok mnie to moja Pani, Phoenix Ackerman. Czy mógłbyś zrobić mi zaszczyt i ogłosić naszą obecność gościom w jadalni?"
Erwin spojrzał na mnie przez chwilę, a po chwili wąchania zrobił podwójne spojrzenie, zanim rzucił Sebastianowi pytające spojrzenie. Sebastian odpowiedział mu zimnym, lodowatym spojrzeniem i szybko, Erwin wstał, znikając w pałacu.
"Dobrze, ramię w moje, głowa do góry. Wyczuwają strach na milę."
Jego słowa wcale mnie nie uspokoiły. Wręcz przeciwnie, tylko mnie bardziej zdenerwowały, a kiedy oplotłam ramieniem jego ramię, poczułam, jak moje gardło wysycha. To znak, że nie byłam już w stanie wypowiedzieć nawet jednego słowa. Bogini, w co ja się wpakowałam!
Wnętrze pałacu doskonale pasowało do jego zewnętrznego wyglądu, a ja widziałam tylko wspaniałość marmurowych podłóg, kryształowych żyrandoli, nagich rzeźb na pełnym widoku, pięknych obrazów i wspaniałych waz.
"Wow..." westchnęłam bez tchu. "Jest pięknie."
"Zamknij usta, bo połkniesz muchy!" powiedział Sebastian, ciągnąc mnie za sobą do czegoś, co przypuszczałam, że było jadalnią. Kiedy dotarliśmy tuż przed nią, mogłam usłyszeć brzęczące rozmowy.
"Ackerman? Czy to nie jest nazwisko tej rodziny wilkołaków?"
"To absurd! Żaden wilkołak nie postawiłby tu nogi, Delilah."
"Masz rację, Katherine."
Sebastian pociągnął mnie za rękę, zatrzymując nas. "Tam są dwie rodziny, które najbardziej cię interesują. Howards i Chases. Nie daj się zastraszyć, masz takie samo prawo tu być jak oni. I radzę ci przyzwyczaić się do tego, że wiele osób będzie cię wypytywać. Z każdym dniem będzie tylko gorzej, gdy coraz więcej szlacheckich rodzin zacznie napływać jak chciwe małe szczury." Ostatnie słowa wypowiedział z niesmakiem, marszcząc nos. Potem zaczął nas prowadzić do środka, prawie zatrzymując moje serce. Natychmiast rozmowy ucichły, a ja gorączkowo rozejrzałam się po twarzach, które powoli zaczęły przybierać kwaśne wyrazy. Wszystkie oprócz jednej. Był to młody mężczyzna, który wydawał się być w moim wieku, może nawet starszy. Był najpiękniejszy ze wszystkich obecnych tutaj osób, o uderzająco bladej, nieskazitelnej skórze, ciemnych, czekoladowo-brązowych włosach i pięknych, głęboko brązowych oczach, które zawirowały na czerwono, gdy mnie zobaczył. Z tego, co mogłam powiedzieć, był dobrze zbudowany, wysoki i lekko umięśniony - nie za bardzo, po prostu idealnie. Jego piękne, pełne różowe usta były wykrzywione w figlarny uśmiech, a on bezwstydnie przypatrywał się mojej postaci, prześlizgując wzrokiem od stóp do głów. Wyglądało na to, że moja obecność dostarczała mu jakiejś rozrywki, co dało mi mrożące, ale jednocześnie ekscytujące uczucie w dole brzucha, rozciągające się między nogami.
"Chciałbym wam przedstawić królową Athenę i córkę Alfy Ackermana, Phoenix."
Cały pokój zamarł. Od pięknej, rudowłosej kobiety z wysokimi kośćmi policzkowymi i najzimniejszymi niebieskimi oczami, jakie kiedykolwiek widziałam, po ciemnowłosego mężczyznę z głębokimi, brązowymi oczami. Oboje siedzieli po obu stronach przystojnego nieznajomego. Ten stan zamrożenia rozciągał się nawet na drugą stronę wielkiego stołu, gdzie siedziały tylko dwie osoby. Kobieta, lekko opalona, o skórze w kolorze czystego, jasnego, bladego karmelu i pięknych czarnych włosach sięgających do pasa, oraz mężczyzna o zimnej twarzy i podobnym odcieniu skóry, siedzący obok niej. Jego włosy miały niesamowity odcień bieli, a oczy były piękną, uderzającą zielononiebieską barwą. Jego rysy twarzy wydawały się najbardziej interesujące i zamiast dodawać mu lat, sprawiały, że jego już młoda twarz wyglądała jeszcze młodziej niż kobieta obok niego.
"Powiedz coś..." szepnął Sebastian.
"Coś..." wyrwało mi się, a potem zakryłam usta ręką, czując, jak moje policzki płoną. Świetnie, właśnie schrzaniłam całą misję jednym słowem. Brawo, Phoenix!
Sebastian położył rękę na twarzy i wydał charakterystyczne westchnienie. Zastanawiałam się, ile oddechu mu jeszcze zostanie, gdy skończy ze mną.
"J-ja znaczy... cześć." Wyszeptałam, a Sebastian klepnął mnie w rękę i powiedział, "Mów głośniej, dziewczyno!" ale tylko tak, żebym to ja usłyszała.
Odchrząknęłam i spróbowałam ponownie. Tym razem spotkałam się z odpowiedzią.
"Wilkołak! Co tu robi wilkołak?"
"Myślałem, że to jasne, jest tutaj, ponieważ jej matka była kiedyś królową wampirów, co oznacza, że technicznie jest ostatnią z królewskich."
"Mieszańcu!" krzyknęła lekko opalona kobieta o brązowych oczach.
"Och, zamknij się, Katherine." zaczął Sebastian, sprawiając, że spojrzałam na niego z niedowierzaniem. "A gdzie jest twój syn, Xavier?"
Jej syn? Wtedy zdałam sobie sprawę, że to byli rodzice dwóch mężczyzn, przed którymi miałam zachować szczególną ostrożność, co było przerażające, biorąc pod uwagę ich młody wygląd. Wszyscy wydawali się być w tym samym wieku. Czy to był skutek wieczności? Wyglądać tak młodo? Jeśli tak, to czy ja też to odziedziczyłam?
Kobieta, teraz znana jako Katherine, zamilkła, a rudowłosa zajęła jej miejsce. "Nie możesz naprawdę oczekiwać, że wampiry zrobią z hybrydy swoją królową. To obrzydliwe! Akceptujemy tylko czystokrwistych."
"Nie, Delilah. Akceptujecie tylko zamknięte umysły, chciwe małe ślimaki. To właśnie trzyma was w waszym przytulnym domku." Mężczyzna obok niej, którego teraz musiałam założyć, że był Liamem Howardem, zaśmiał się z tego i z wyrazu twarzy swojej matki.
"Uważaj na język i znaj swoje miejsce, Sebastian." Mężczyzna, którego uznałam za ojca Liama, powiedział to niskim i ostrzegawczym tonem.
Sebastian poprowadził mnie do stołu, wyciągnął dla mnie krzesło, a potem dla siebie i powiedział, "Znam swoje miejsce. Jest tuż obok tej młodej kobiety."