Read with BonusRead with Bonus

2: Więc mówisz?

Gdy Alice skończyła swoje torturujące zadania związane z przygotowaniem mnie, ledwo mogłam rozpoznać młodą kobietę, która patrzyła na mnie z lustra. Piękna, głęboko niebieska sukienka ściśle przylegała do mojego ciała, podkreślając sylwetkę, której nigdy nie sądziłam, że mam, i eksponując dekolt moich pełnych piersi. Rozcięcie biegło wzdłuż boku, odsłaniając moje gładkie, blade nogi. Moja twarz nie wyglądała nawet jak moja twarz, z przepięknym, dramatycznym makijażem podkreślającym i komplementującym każdą cechę, od moich złotych oczu po miękkie, pełne usta pokryte lśniącym błyszczykiem. Moje włosy, zazwyczaj niechlujne, były wyprostowane i idealnie uczesane, opadając do bioder i łaskocząc nagą skórę pleców i ramion. W sumie wyglądałam pięknie.

  • No i gotowe - powiedziała Alice, wychodząc z łazienki w swojej ślicznej różowej sukience, która komplementowała resztę jej pięknych cech. Stanęła obok mnie przed lustrem i przyjrzała się nam obu.

  • Hmm, twój biust naprawdę się rozwinął od ósmej klasy - powiedziała, patrząc na mój odsłonięty dekolt. Zaczerwieniłam się i chwyciłam szal, owijając go nie tylko wokół ramion, ale także zakrywając dekolt. Westchnęła i pokręciła głową. - Zawsze tracisz pewność siebie przy najmniejszym komplementie. - Potem odwróciła się do mnie i umieściła swoje palce pod moim podbródkiem. Jej piękne zielone oczy patrzyły prosto w moje złote, a ja poczułam, jak się rumienię pod intensywnością jej spojrzenia. - Baw się dobrze dzisiaj wieczorem, okej? Trochę wypij, trochę zapal, trochę pośpij z kimś. - To było jej motto, którym żyła, podobnie jak większość ludzi w moim wieku w stadzie. Ale ja czułam się zbyt niekomfortowo w swojej skórze, żeby próbować czegokolwiek z tego, poza tym, mój ojciec by oszalał, gdyby kiedykolwiek zobaczył mnie źle się zachowującą.

Przybyłam dwie godziny wcześniej na imprezę, bo wiedziałam, że mój tata i Jillian oraz cały zespół dekoracyjny są bezużyteczni w wieszaniu serpentyn, ustawianiu stołów i upewnianiu się, że ustawienia miejsc są poprawnie zorganizowane. Stado Zaćmienia nie mogło siedzieć nigdzie w pobliżu stada Półksiężyca - trwający rodzinny konflikt. Stado Rosnącego Półksiężyca nie mogło być blisko stada Malejącego Półksiężyca - możliwość pomylenia nazw była uderzająco żenująca, gdyby zostali złapani w pobliżu siebie. Reszta stad musiała być umieszczona między nimi. Najpierw stado Nowiu w centrum, między Malejącym a Rosnącym, potem stado Błękitnego Księżyca między Zaćmieniem a Półksiężycem. Stado Pełni Księżyca miało być umieszczone gdzieś z tyłu, biorąc pod uwagę ich rzekomo głośne i hałaśliwe zachowanie, a na koniec, tuż z przodu, miały być dwa najsilniejsze stada wilków. Stado Krwawego Księżyca, drugie najpotężniejsze, prowadzone przez dobrego przyjaciela mojego ojca, Alfa Forbesa, a potem moje stado, stado Superksiężyca, najsilniejsze stado w istnieniu. Gdy skończyłam umieszczać plakietki na każdym stole, co zajęło trochę czasu, ponieważ stoły były ogromne, krzesła nieskończone, a odległość wokół całej tej sali była nielogicznie duża, skrzyżowałam ramiona i oparłam się o ścianę. To byłby pierwszy raz, kiedy mielibyśmy tak duże zgromadzenie, i pierwszy raz, kiedy spotkałabym tylu wilkołaków. Zazwyczaj tylko Alfy zbierały się razem, więc jedynymi innymi wilkołakami, które znałam, były albo w tym stadzie, albo w mojej szkole. Poza tym rzadko się widywaliśmy, z wyjątkiem takich okazji jak ta. Oczywiście, to tylko ja nigdy nie byłam poza terenami stada, chyba że do szkoły lub na spacer, kiedy byłam spięta. Mój ojciec nigdy nie pozwolił na coś takiego, w obawie przed tym, co inni mogliby o mnie odkryć. Więc naprawdę było bardzo zaskakujące, kiedy powiedział mi o tej imprezie zaledwie miesiąc temu. Imprezie, którą teraz dekorowałam sama.

W końcu pojawiła się Alice, wraz z kilkoma innymi moimi przyjaciółkami znanymi jako „trojaczki” - Kate, ta „złośliwa”, Trish - ta „delikatna i łagodna”, oraz Yasmine - ta „zawsze gotowa na wszystko”. Wszystkie trzy miały na sobie dokładnie te same sukienki, różniące się jedynie kolorem. Sukienka Kate była turkusowa; Trish miała głęboki burgund, a Yasmine jasny liliowy kolor. Sukienki były bez ramiączek i kończyły się tuż nad połową uda, odsłaniając zbyt wiele, gdy któraś z nich się schylała.

„Hej! Jubilatka!” - krzyknęły chórem. Uśmiechnęłam się fałszywie i przyjęłam miażdżący uścisk, który mi zaoferowały, psując mi przy tym fryzurę. Alice nakrzyczała na nie i zaczęła prostować moje włosy.

„Czy twój tata i reszta nie przygotowali wszystkiego porządnie?”

„Tak, ale już skończyłam naprawiać ich bałagan, teraz cierpliwie czekam na tatę. Wy jesteście odpowiedzialne za witanie gości i wskazywanie im miejsc, prawda?” - zapytałam, sięgając po listę gości i plan rozmieszczenia miejsc. Alice i trojaczki pokiwały głowami, a ja wręczyłam im obie kartki papieru.

„Pamiętajcie, żeby dobrze rozmieścić miejsca, inaczej dzisiejsza noc może skończyć się pełnowymiarową wojną watah.”

„A propos watah, myślisz, że któraś z nas znajdzie dziś swojego partnera?” - zapytała Trish. Zbladłam i zakrztusiłam się na samą myśl. To zdecydowanie nie było w moich planach na dzisiejszy wieczór.

„Ooh, mam nadzieję! Ciekawe, jak będzie wyglądał. Silny, przystojny z dużym-”

„Dobra, myślę, że wystarczy!” - przerwałam Alice i zaczęłam wyganiać je wszystkie z sali. Impreza miała się wkrótce rozpocząć, a one musiały zacząć wprowadzać gości.

Zaczęłam bawić się palcami, kiedy wyszły, to był nawyk, który wykształciłam i używałam za każdym razem, gdy byłam zdenerwowana. Tyle ludzi. Będzie tyle cholernych ludzi w jednym miejscu i nie byłam pewna, czy jestem na to gotowa. Czekałam pełne pięć minut, zanim zdałam sobie sprawę, że muszę czekać na zewnątrz, aby później zostać przedstawiona przez mojego ojca. Dobrze było wyjść z dusznej sali i z każdym oddechem świeżego powietrza czułam się trochę mniej zdenerwowana. Ale moje ulga została przerwana, gdy zobaczyłam mojego ojca i całą grupę innych członków watahy przybywających, co oznaczało, że impreza zacznie się bardzo, bardzo szybko. Mój ojciec uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył, i gdy się zbliżył, powiedział cicho: „Wyglądasz tak pięknie, jak twoja matka.” Zarumieniłam się i podziękowałam mu. Wtedy moja ciocia Stacy, ubrana w jasną sukienkę, która podkreślała jej piękną sylwetkę i złote oczy, podbiegła do mnie i objęła mnie miażdżącym uściskiem. „O, Bogini Księżyca, wyglądasz jak mała księżniczka! Wow, kiedy tak szybko dorosłaś?” - zapytała, gdy łzy groziły, że spłyną jej z oczu. Moje oczy rozszerzyły się w oczekiwaniu na jej charakterystyczny płacz, ale nie było to potrzebne, ponieważ jej partner, Beta mojego ojca, wujek Raymond natychmiast przyszedł mi na ratunek. „Stacy, naprawdę, czy możesz się opanować? Sprawisz, że ta piękna dama zapłacze w swoje urodziny. No dalej, weź kilka głębokich oddechów,” powiedział, trzymając ją za rękę i delikatnie pocierając jej knykcie. Posłuchała i zaczęła oddychać. Gdy się uspokoiła, wujek Raymond zwrócił się do mnie i uśmiechnął: „Wszystkiego najlepszego, Phoenix! Naprawdę wyglądasz pięknie.” Powiedział, zanim delikatnie poprowadził ciocię Stacy do środka. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.

Wkrótce wszyscy członkowie stada byli już w środku, a zostałam tylko ja i mój tata.

"Zajmie to wszystkim około godziny, zanim tu dotrą, więc jeśli chcesz, mogę poprosić kogoś, żeby przyniósł ci jakieś przekąski, podczas gdy będziesz czekać na moje wezwanie?"

Pokręciłam głową i odpowiedziałam: "Nie, tato, będzie dobrze, spędzę tę godzinę na zewnątrz, to da mi trochę czasu, żeby po prostu odetchnąć i się zrelaksować. Poza tym mogę po prostu skorzystać z telefonu." Skinął głową, a przed wyjściem delikatnie pocałował mnie w czoło.

Ale czekanie było dalekie od relaksu, i aż do momentu, gdy tata wezwał mnie za pomocą naszego mentalnego połączenia, spędziłam każdą sekundę chodząc tam i z powrotem oraz bawiąc się palcami. Nadal bawiłam się palcami, gdy przeszłam przez drzwi, do korytarza, w stronę dużej sali, i tuż przed pięknymi, drewnianymi podwójnymi drzwiami zawahałam się z drżącymi rękami i powoli zaczęłam je otwierać. Gdy tylko drzwi się otworzyły, zamarłam. Nie tylko setki wilkołaków patrzyły na mnie, ale on patrzył na mnie. Pachniał bogatymi, pikantnymi perfumami i miał lekko piżmowy zapach. Jego oczy były przeszywająco niebieskie, a kiedy na mnie patrzył, czułam, jakby przenikał mnie na wskroś, próbując wydobyć wszystko, co we mnie ukryte. Sprawiało to, że robiło mi się gorąco, czerwieniłam się, czułam wilgoć i z trudem przełykałam ślinę, i od razu wiedziałam, kim on jest, a raczej, kim jest dla mnie.

Ale odwróciłam od niego wzrok i ruszyłam naprzód, mimo niechcianego rumieńca na twarzy, ignorując jego kalkulujące niebieskie oczy. Cała sala była cicha, a jedynie moje kroki było słychać, gdy szłam w stronę mojego taty, patrząc tylko na niego. Skinął głową i uśmiechnął się uspokajająco, a gdy do niego dotarłam, przemówił. "Panie i panowie, chciałbym przedstawić moją córkę, Phoenix Selene Ackerman."

I z tym cała sala wybuchła wiwatami, oklaskami i powitaniami. Ale ja nie mogłam się w ogóle skupić, bo on nadal patrzył na mnie z sąsiedniego stołu. Wyglądało na to, że celowo starał się przyciągnąć moją uwagę.

"Dobrze, możecie wszyscy usiąść!" powiedział mój tata, a my wszyscy usiedliśmy, ku mojej uldze, bo teraz wysoka sylwetka mojego ojca zasłaniała oczy nieznajomego.

Wkrótce zaczęła się procesja, zaczynając od przemówień, których, przyznaję, byłam zbyt rozproszona, by słuchać. Następnie przyszedł czas na 'pokaz'. Był to taniec i piosenka wykonane przez kilku moich przyjaciół. Znowu byłam zbyt rozproszona, a pod koniec formalności poczułam, że potrzebuję oddechu świeżego powietrza.

"Tato, czy mogę wyjść na chwilę na zewnątrz, potrzebuję trochę świeżego powietrza."

Na jego twarzy pojawił się zmartwiony wyraz i zapytał, czy wszystko w porządku. Nie powiedziałam nic o niepokoju spowodowanym przez nieznajomego przy sąsiednim stole, zamiast tego powiedziałam, że czuję się tylko trochę oszołomiona.

"Okay, ale wróć, zanim zaczną podawać jedzenie-" zbliżył się do mnie i szepnął cicho, "-zatrudniłem catering na ostatnią chwilę, żeby nikt tutaj nie musiał umrzeć od gotowania Stacy." Zaśmiałem się i zacząłem wychodzić, mijając rozmawiające wilki i zaniepokojoną Alice, którą uspokoiłem uśmiechem. Gdy byłem już na zewnątrz, usiadłem na ławce i wziąłem kilka głębokich wdechów powietrza o kwiatowym zapachu. Słońce zaczęło zachodzić, a powietrze ochłodziło się w jego nieobecności. Szybko sprawdziłem zegarek, minęła dopiero godzina i pół, co oznaczało, że zostały cztery i pół godziny mojej obecności na tej imprezie, która okazywała się nie do zniesienia. Nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić, komu powiedzieć, czy w ogóle mogłem komuś powiedzieć. Co na to powiedziałby mój tata? Nie mieliśmy budżetu na coś tak ekstremalnego, cholera, nawet nie pomyśleliśmy, że coś takiego byłoby możliwe.

Przeciągnąłem palcami przez włosy, gdy fala mdłości przeszła przez mnie, a głowa bolała od stresu. Powtarzałem sobie w kółko, żeby głęboko oddychać i że wszystko będzie w porządku. Może to było tylko dziwne uczucie, które miałem od tego młodego mężczyzny o niebieskich oczach, i nic więcej. Ale moja mała przemowa została przerwana, gdy zapach piżma i pikantnej wody kolońskiej uderzył w moje nozdrza.

"Hej." Usłyszałem głos za sobą. Podskoczyłem, prawie upadając na ziemię, gdy ręka wyciągnęła się i chwyciła moją, wysyłając iskry aż do ramienia. Ręka potem przyciągnęła mnie mocno do twardej klatki piersiowej, otulając mnie bogatym, przyjemnym zapachem. Natychmiast odsunąłem się od niego, zarumieniony i gorący. Patrzył na mnie ciekawie, z blond włosami opadającymi na niebieskie oczy, zrobił mały ruch głową, aby je odgarnąć, a potem uśmiechnął się szeroko, mówiąc pewnie: "Hej, nazywam się Demetri Forbes i myślę, że jesteśmy sobie przeznaczeni?" Ten Demetri Forbes? Syn Alfy Forbesa?

Przełknąłem ślinę na to i spojrzałem na jego rękę, a potem z powrotem na jego twarz. Jego niebieskie oczy były otoczone gęstymi czarnymi rzęsami i parą zadbanych, grubych czarnych brwi. Miał wysokie kości policzkowe i ostrą szczękę, a kiedy się uśmiechał, na lewym policzku pojawiał się dołeczek. Miał pełną głowę bujnych, złotych blond włosów, które były zaczesane na bok i sięgały tuż poniżej płatka ucha. Trzeba przyznać, że był bardzo przystojny, prawdopodobnie najprzystojniejszą osobą, jaką kiedykolwiek widziałem.

Po chwili cofnął rękę i przeczesał nią bok głowy, nerwowo. "Przepraszam, jeśli jestem zbyt nachalny, po prostu nigdy nie myślałem, że znajdę swoją drugą połówkę."

"Nigdy nawet nie myślałem, że ją mam." To, co chciałem powiedzieć, ale zamiast tego nic nie powiedziałem, nieśmiałość mnie pochłonęła, i spojrzałem w dół. Przez chwilę nerwowo przestępował z nogi na nogę, a potem znów się odezwał. "Więc, ta impreza jest dla ciebie, co? To miłe, że twój tata zaprosił tyle osób na świętowanie, ale mam wrażenie, że jesteś trochę nieśmiały."

Poczułem się źle, że nie rozmawiam ani nie odpowiadam, więc lekko skinąłem głową, wciąż patrząc w dół. Jego bliskość naprawdę coś we mnie wzbudzała, coś, czego nie mogłem zrozumieć. To był supeł w żołądku, ciepło w klatce piersiowej i wilgoć w majtkach, a mimo nieśmiałości, ekscytowało mnie to. Ta ekscytacja sprawiła, że powiedziałem: "Nienawidzę być wśród tylu ludzi." Gdy tylko te słowa opuściły moje usta, zakryłem je ręką i spojrzałem na niego zszokowany. On uśmiechnął się w odpowiedzi i powiedział: "O, więc jednak mówisz."

Previous ChapterNext Chapter