




5 | TERYTORIUM ZNANE
Ku mojej ogromnej uldze, Łacina II jest bardzo podobna do Łaciny I z zeszłego roku. Pani Jin prowadzi zajęcia według tego samego schematu, każąc nam przejść przez ćwiczenia przypominające, zanim zacznie swój wykład na temat gramatyki i struktury zdań. To wystarczająco znajome, aby złagodzić ból głowy, który nadal mnie męczy od poprzedniej lekcji. Nie wystarcza, aby uspokoić pulsowanie w zębach czy nagłe przypływy żądzy krwi w gardle i płucach, ale to nic, czego bym już wcześniej nie doświadczyła. Przez cały drugi semestr zeszłego roku miałam takie momenty i nauczyłam się, że najlepszym sposobem na opanowanie tych pragnień jest poddanie się im. W końcu moje ciało się uspokoi, świat przestanie pulsować, a zapach krwi przestanie zalewać moje usta śliną.
Moja kawa i kostki cynamonowe zniknęły pod koniec Łaciny II, a ból głowy wzrósł z zerowego do dwustu procent. W głębi serca wiem, że powinnam zwolnić się z następnej lekcji, ale perspektywa Chóru i możliwość śpiewania, aby rozładować swoje problemy, wygrywa. Znowu wychodzę z sali niemal natychmiast po dzwonku, schodząc tylnymi schodami aż na parter. Każde uderzenie mojego serca rozbrzmiewa w mojej głowie, zagłuszając bicie serc ludzi wokół mnie.
„Whoa, Scarlett,” Darine nagle pojawia się przede mną, stabilizując mnie, gdy niemal wbiegam do sali Chóru. Moja ludzka przyjaciółka kładzie ręce na moich ramionach, gdy się zatrzymuję - prawie ją przewracając - ale jest zaskakująco solidna. „Hej, wszystko w porządku?” Jej brwi marszczą się z troską, a jej przenikliwe niebiesko-zielone oczy badają mnie.
„W porządku.” Kiwam głową, chcąc ją przytulić z ulgą, jaka przychodzi na widok znajomej twarzy. Ale tego nie robię. Nie, gdy w powietrzu wciąż unosi się zapach krwi. Dałabym głowę, że przed chwilą się zarumieniła. „Powinniśmy zająć swoje miejsca.” Próbuję się rozproszyć, przechodząc pod jej ramionami i ciągnąc ją za sobą na podesty.
„Nie powinniście czekać, aż powiem wam, gdzie macie iść,” głos pani Jones niesie się z korytarza, gdy wbiega do sali, trzymając batutę jak różdżkę. Uczniowie kręcą się wokół niej jak szczury z tonącego statku, pędząc na podesty jakby to były ostatnie nadające się do użytku łodzie. Gdy Darine i ja zajmujemy swoje miejsca, kładę torbę przy stopach i wyciągam zeszłoroczny segregator Chóru. Pani Jones zajmuje swoje miejsce na przodzie i niecierpliwie stuka batutą o podium. „Rozgrzejmy się.” Ogłasza, zanim zaczynamy przegląd skal i krótkich hymnów, a potem przechodzimy przez zestaw All-State z zeszłego roku. „Czy nikt z was nie ćwiczył latem?” Pani Jones gani nas, gdy kończymy ostatnią piosenkę, zdyszani i prawie gubiąc ostatnią nutę. Jej pytanie spotyka się z martwą ciszą, gdy wielu z nas walczy o oddech lub sięga po napój, aby złagodzić bolące gardła.
Ja, dla odmiany, czuję się ożywiona dzięki tak potrzebnemu ujściu. Większość mojego bólu głowy i żądzy krwi została złagodzona dzięki użyciu mojego głosu. Obok mnie Darine należy do tych, którzy walczą o oddech, z głębokim rumieńcem na twarzy. Otarła pot z czoła, łapczywie łapiąc powietrze między łykami wody z plecaka. Przeszywający zapach krwi na powierzchni ludzkiej skóry zmieszany ze świeżym potem sprawia, że delikatne bzyczenie w mojej głowie zamienia się w mroźne myśli. To jakby bąbelki radości zamieniły się w bloki lodu i ta aż nazbyt znajoma chłodna kalkulacja zaczyna przejmować moje myśli.
Zaczynam obserwować puls u podstawy gardła Darine, skaczący pod jej skórą, skupiając się na galopującym thump-thump-thump jej krwi, gdy przepływa przez ściany jej naczyń krwionośnych, błagając, by zostać uwolnioną-
"Scarlett!" Skrzekliwy głos pani Jones przecina mgłę żądzy krwi i niemalże zamraża krew w moich żyłach. "Daj mi dwie oktawy glissanda." Rozkazuje, a pokój staje się absolutnie cichy, gdy głowy odwracają się z zaskoczeniem w moją stronę. Jestem równie zdezorientowana jak reszta, zastanawiając się, dlaczego to ja zostałam wybrana do solowego rozgrzewania. Pani Jones już wcześniej mnie wybrała - ale tylko wtedy, gdy się wygłupiałam lub kiedy dopiero przeszłam do Kiwiny. A teraz przecież nic nie robiłam - tylko myślałam. Ta myśl znów mnie niepokoi, zastanawiam się - po raz drugi dzisiaj - czy ta instruktorka jest związana z Azurami i światem nadprzyrodzonym.
Wykonuję rozgrzewkę bez mrugnięcia okiem, mój umysł uspokaja się, gdy dźwięki płyną z mojego ciała i wypełniają powietrze. Pani Jones obserwuje mnie przez cały czas, jej oczy są utkwione w moich, trzymając je w niewoli, aż skończę ćwiczenie. Kiedy kończę, mój umysł jest czysty, a reszta klasy uspokaja się.
"Widzę, że ćwiczyłaś, pani Holland." Słowa pani Jones brzmią prawie jak pochwała z jej ust. Mrugam głupio do niej, zanim najmniejszy uśmiech pojawia się na moich ustach. Jestem zbyt zszokowana, aby odpowiedzieć, a ona nie daje mi na to szansy, bo zaraz potem zaczyna najdłuższy i najbardziej wyczerpujący wykład w historii wykładów.
Nikt nie odważa się poruszyć ani nawet głośniej oddychać, gdy narzeka na to, że jesteśmy elitarnym i dobrze wyszkolonym chórem. I choć jej ton jest pełen irytacji, mogę wyczuć z jej słów, że tak naprawdę nie jest aż tak zła na nas. Ale sposób, w jaki mówi, jest jak komplement z ukrytym ciosem, raniący i parzący moje nerwy. I jak większość jej wykładów, kończy się na tym, że kończy zajęcia.
Darine i ja opuszczamy salę jak reszta klasy, czując się, jakbyśmy przebiegli po litrze szczeniąt, tylko po to, by dowiedzieć się, że są one całkowicie bezpieczne i nie mają ani jednego uszkodzonego włosa. Przemykamy przez kolejkę w stołówce, zbierając normalne porcje dla ludzi bez słowa do siebie. Moje myśli są tak skupione na przebrnięciu przez duszną kolejkę, że zapominam o sobie i potykam się o metalowy pręt przy wychodzeniu przez tylne drzwi. Choć udaje mi się utrzymać równowagę, całkowicie ignoruję otoczenie i wpada połową ciężaru na Darine - która szła przede mną.
Czas nagle zwalnia, gdy moja ludzka przyjaciółka wydaje zaskoczony okrzyk, tracąc równowagę i upuszczając jedzenie - spadając z zaskakującą prędkością. Wyciągam rękę, by ją złapać, jej ręce zbyt zajęte próbą uratowania przewróconej tacy z jedzeniem, aby miała czas złapać się sama. Zanurzam się w kierunku cementu razem z nią, próbując osłonić bok jej głowy, zanim uderzy o chodnik, ale trudno jest poruszać się wbrew czasowi.
Od czasu Rozkwitu w zeszłym roku, przebijanie się przez membranę normalnego ludzkiego czasu i zanurzanie się w akordy, które nagle wyczuwam wokół ciała, jest jak brodzenie przez basen z miodem, który napina się wokół ciebie, im głębiej się zanurzasz. Wszystko zwalnia do pełzania, nawet bicie mojego serca, gdy sięgam po Darine. Jej oczy są szeroko otwarte, pełne mieszanki strachu i zaskoczenia, utkwione w moich i tak wielkie, że widzę w nich odbicie irydyzującej, kwaśno-zielonej poświaty. Jestem tak zszokowana tym zniekształceniem kolorów, że tracę uchwyt i koncentrację na akordach.
Dosłownie rzucam się do przodu, moja twarz uderza prosto w ziemię. Przez sekundę czuję pieczenie i kłucie po lewej stronie twarzy i odsłoniętym ramieniu, którym próbowałam złapać Darine, zanim słyszę przerażający trzask.