Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 7

Serce Amelii biło tak mocno, że ledwo mogła wydobyć z siebie słowa.

Ale Aleksander zdawał się tego nie zauważać, albo po prostu nie mógł sobie wyobrazić, że Amelia mogłaby go okłamać.

  • To dobrze. Nigdy mi nie powiedziałaś, gdzie byłaś zeszłej nocy. Myślałem, że kłamałaś o zarezerwowaniu hotelu. Poszedłem do twojej szkoły wcześnie rano, a twoja współlokatorka powiedziała, że cię tam nie było.

Milczała, a Aleksander kontynuował bez przerwy:

  • Aha, i nie mów mojej rodzinie, że byłem na komisariacie, bo się wściekną! Zrozumiano?

Amelia chciała powiedzieć, że rozumie, ale Henry stał tuż obok niej.

W rzeczywistości już wygadała się komuś z rodziny Andersonów.

Ale Henry zdawał się nie dogadywać z Andersonami, więc prawdopodobnie nic nie powie.

W tym momencie Henry odwrócił głowę i ich oczy się spotkały.

Amelia szybko odwróciła wzrok, zbyt przestraszona, by ponownie spojrzeć mu w oczy.

Jakie to dziwne, niczego złego nie zrobiła, więc dlaczego czuła się tak winna?

  • Zrozumiano, nie martw się - odpowiedziała Amelia swobodnie.

  • Muszę dzisiaj iść na komisariat, żeby załatwić kilka spraw. Jak skończę, zabiorę cię na obiad! - Aleksander, jak zwykle, myślał, że posiłek wszystko naprawi.

Po tym, jak Amelia coś mruknęła w odpowiedzi, rozmowa się zakończyła.

Patrząc przez okno, myśli Amelii były rozproszone.

Zaraz miała skończyć studia, a jej rodzice ciągle dawali do zrozumienia, że zaraz zaręczy się z Aleksandrem.

Kiedy zastanawiała się, kiedy Aleksander w końcu się oświadczy, on nagle oznajmił, że spotyka się z kimś innym.

Nigdy by tego nie przewidziała, zawsze myślała o nim jako o swoim przyszłym mężu.

Henry miał rację; bez względu na wszystko, musiała wszystko wyjaśnić rodzicom.

Jaki sens miało trwanie w tym toksycznym związku?

Zapukano do drzwi, a kiedy miała wstać, Henry już tam był.

Podał jej elegancką torbę.

  • Chociaż deszcz przestał padać, nadal jest dość zimno. Masz za cienkie ubrania, załóż to, zanim wyjdziesz.

To był nowiutki pluszowy płaszcz, a po samym dotyku mogła stwierdzić, że jest drogi i w jej rozmiarze.

Jej serce trochę zatonęło.

  • Dzięki.

Potem coś sobie uświadomiła i szybko dodała:

  • Ile to kosztowało? Oddam ci pieniądze. Wczoraj już sprawiłam ci dużo kłopotów.

Pośpiesznie wyciągnęła telefon, ale Henry delikatnie przycisnął jej rękę w dół.

  • Nie musisz być ze mną taka formalna. Czyż nie zbliżają się twoje urodziny? Przez te lata nie dawałem ci żadnych prezentów urodzinowych, więc potraktuj to jako prezent.

Amelia była zaskoczona. Skąd wiedział o jej urodzinach?

Czy powinna przyjąć ten prezent?

Nigdy wcześniej nie przyjmowała jego prezentów, ponieważ ich relacja zawsze była trochę niezręczna.

Chociaż byli przyjaciółmi z dzieciństwa, nie mogła zaprzeczyć, że kiedyś go dręczyła.

A ponieważ Aleksander zawsze był obecny na jej urodzinach, nigdy nie zapraszała Henry'ego, bojąc się, co mogłoby się stać, gdyby się spotkali.

Nie planowała zapraszać go również w tym roku, ale teraz on sam to poruszył.

Ale zaproszenie go na jej urodziny było wykluczone; Aleksander by tego nie zniósł.

Rozpaczliwie próbowała znaleźć kompromis, "Może kupię ci coś na urodziny? Co byś chciał?"

Henry, wiedząc, że nie może przyjść na jej imprezę urodzinową, odpowiedział beznamiętnie, "Nie martw się o to. Moje urodziny już minęły, i tak ich nie obchodzę."

Idąc, odtwarzała w myślach swoją rozmowę z Henrym.

Wtedy ją olśniło – urodziny Henry'ego były jesienią.

Pamiętała to tak wyraźnie, ponieważ tamtej jesieni Alexander ponownie dręczył Henry'ego, zostawiając go posiniaczonego i pobitego.

Scarlett naturalnie broniła swojego syna i nawet nie rzuciła okiem na Henry'ego.

James zaoferował tylko zdawkowe słowa pocieszenia, po czym odwrócił się.

Żadne dziecko, bez względu na to, jak twarde, nie mogło znieść takiego upokorzenia. Henry pobiegł wtedy do swojej mamy.

"Ten idiota, jest wyraźnie niechciany, nawet przez własnego ojca. Czy naprawdę myśli, że jego matka się nim przejmuje? Gdyby tak było, dlaczego wysłałaby go do mieszkania z Andersonami?" drwił Alexander.

"Ta kobieta kopnęła go, jak tylko go zobaczyła i nawet nie wpuściła do środka. Słyszałem, że stał na zewnątrz całą noc na zimnie. O świcie jego mama odesłała go z powrotem, a tej nocy miał wysoką gorączkę. To naprawdę żałosne." Alexander opowiadał tę historię jako żart wszystkim swoim znajomym.

Wszyscy pewnie myśleli, że zachowanie Henry'ego było zbyt głupie i śmiali się serdecznie.

Ale tylko Amelia stała tam, nie mówiąc ani słowa.

Henry musiał być wtedy naprawdę smutny, prawda?

Gdy tylko Amelia wróciła do swojego akademika, jej współlokatorka Lily Brown natychmiast podeszła. "Alexander dzwonił do mnie wcześnie rano, pytając, gdzie jesteś. Co się dzieje? Pokłóciliście się?"

Amelia ostrożnie powiesiła pluszowy płaszcz w szafie.

Nagle pomyślała o twarzy Henry'ego i zakaszlała, aby uniknąć tematu. "Nie, wyszłam sama po załatwieniu sprawy wczoraj w nocy. Nie byliśmy razem."

Oczy Lily rozszerzyły się ze zdziwienia, patrząc na duże kałuże na zewnątrz, "Co masz na myśli! Wczoraj w nocy tak mocno padało, a on pozwolił ci odejść samej! Ten facet jest nie do zniesienia!"

Amelia wyjaśniła bezradnie, "Nigdy nie byliśmy razem. Wiesz, on zawsze traktował mnie jako przyjaciółkę. Nigdy nie wyraził żadnych innych uczuć."

Myślała, że jej wyjaśnienie jest jasne, ale Lily wyglądała na nieprzekonaną, "Amelia! Nie kłam nam! Wszyscy wiemy o waszym związku. Czy nie jesteśmy dobrymi przyjaciółkami? Ukrywasz coś przede mną?"

Widząc, że wszyscy zaczynają robić zamieszanie, Amelia zarumieniła się z niepokoju i w końcu powiedziała, "Nie, on już ma dziewczynę. Wczoraj w nocy poszłam na policję, bo pobił się z kimś dla swojej dziewczyny! Spał z nią, a ja znalazłam sobie hotel!"

Gdy tylko skończyła mówić, w żywym akademiku zapadła cisza.

Nie tylko Lily, ale nawet współlokatorki, które były zajęte innymi rzeczami, zatrzymały się ze zdziwieniem.

Próbowały przetrawić to, co właśnie powiedziała Amelia.

Po minucie duszącej ciszy, Lily w końcu z trudem przemówiła, "Ma dziewczynę?"

"Tak."

"Spotkałaś ją?" dopytywała Lily.

"Tak."

Previous ChapterNext Chapter