




Rozdział 5
"Mimo że świetnie się bawił na mieście, wciąż byli związani obietnicą małżeństwa.
Alexander musiał nadal chcieć jej jako swojej żony.
Myśl o ich zaręczynach zawsze napełniała ją ciepłym, słodkim uczuciem.
Nawet czekała na dzień, kiedy przyjdzie, by ją poślubić.
Ale teraz, brnąc przez ulewny deszcz, przemoczona do suchej nitki, Amelia czuła się jak kompletna idiotka.
To miejsce było praktycznie martwe, a w okolicy nie było wielu hoteli.
Po przejściu mil w deszczu, w końcu dostrzegła elegancki hotel.
Kiedy dotarła do recepcji i drżącymi rękami wyciągnęła telefon, jej dłonie były czerwone od zimna.
Ale nic nie czuła, pytając beznamiętnie. "Cześć, macie wolne pokoje?"
Jej nadzieje zostały zniszczone, gdy recepcjonistka odpowiedziała: "Bardzo mi przykro, proszę pani, ale dziś mamy komplet. Może spróbuje pani gdzie indziej?"
Grom huknął na zewnątrz, a Amelia zadrżała.
Zimno było okrutne, a ona zużyła całą swoją energię, by tu dotrzeć.
Jej temperatura ciała zdawała się spadać; z jej słabym zdrowiem, powrót do burzy mógłby spowodować, że zemdleje.
Toczyła wewnętrzną walkę, zastanawiając się, czy powinna poprosić recepcjonistkę, czy mogłaby przenocować na hotelowej sofie.
Gdy tylko ćwiczyła rozmowę w głowie, znajomy głos zawołał: "Amelia?"
Odwróciła się na dźwięk swojego imienia.
Zbliżała się wysoka, elegancka postać.
Widząc twarz, którą widziała zaledwie kilka dni temu, Amelia szukała słów, a potem powiedziała niepewnie: "Henry?"
W momencie, gdy to powiedziała, poczuła się bardzo niezręcznie. Prawie nigdy nie rozmawiali, a kiedy to robili, zawsze był tam Alexander.
Poza tym, prawie się pokłócili kilka dni temu, co sprawiało, że to spotkanie było jeszcze bardziej niewygodne.
Jeśli chciałby ją obwiniać, to byłoby sprawiedliwe.
W końcu była wtedy dość niegrzeczna.
Ale Henry spojrzał na nią, przemokniętą i rozczochraną, i lekko zmarszczył brwi. "Co tu robisz tak późno? Jak się tak zmoczyłaś? Nie boisz się, że się przeziębisz?"
Po całonocnym biegu, nagłe dostanie odrobiny troski sprawiło, że Amelia miała ochotę płakać. "Alexander miał dziś kłopoty i wylądował na komisariacie. Właśnie go wykupiłam i nie miałam jeszcze okazji znaleźć miejsca na nocleg."
Nie planowała kłamać, zwłaszcza że wszyscy wiedzieli o wybrykach Alexandra.
Nie było potrzeby go kryć.
Ale powiedzenie tego Henry'emu nadal wydawało się trochę jak zemsta.
Skoro Alexander ją porzucił, to było tylko sprawiedliwe, że powie Henry'emu, jaki z niego dupek.
Oczywiście, Henry już to zgadł, jego wyraz twarzy pozostał niezmieniony. "Dlaczego więc nie jest z tobą? W takim deszczu, przyszłaś tu sama?"
To pytanie było jak nóż w serce Amelii.
Nawet ten facet, którego ledwo znała, wiedział, że nie powinno się pozwalać dziewczynie wracać samej w deszczu. Alexander, po tylu latach? Niewiarygodne.
"On i jego dziewczyna już zarezerwowali hotel. Tam wszystkie pokoje były zajęte i nie było miejsca dla mnie." Ton Amelii był naprawdę niski, jakby zaraz miała się rozpłakać. "Spędziłam za dużo czasu na zewnątrz i nie mogłam wrócić do akademika. Nie mogliśmy wszyscy zostać razem, więc pomyślałam, że przyjdę tu i zobaczę, czy są wolne pokoje."
Henry był nieco zaskoczony i po kilku sekundach milczenia zapytał: „Jego dziewczyna? Myślałem, że to ty jesteś jego dziewczyną?”
Amelia nie wiedziała, jak odpowiedzieć na to życzliwe pytanie. Czy to wszystko było tylko jej pobożnym życzeniem? Mogła tylko wymusić nieco sztuczny uśmiech. „Nie.”
Następnie dodała szczególnie sztywnym tonem: „Nigdy. Zawsze byliśmy tylko przyjaciółmi.”
Słowo „przyjaciele” smakowało jej szczególnie gorzko.
Henry zauważył jej zakłopotanie i nie naciskał dalej. Ale jego oczy nie mogły się od niej oderwać. Tak jawne wpatrywanie się sprawiło, że Amelia spuściła głowę, nie mogąc spojrzeć mu w oczy. Te oczy były najpiękniejsze, jakie kiedykolwiek widziała u mężczyzny, głębokie i zdawały się skrywać niezgłębione jezioro. Zbyt długie przebywanie w jego głębinach sprawiało, że jej dusza mogła zostać wciągnięta w jego otchłań.
Zdając sobie sprawę z własnej niezręczności, Amelia szybko zakaszlała kilka razy, żeby ukryć swoje zakłopotanie. „Zaręczyny, które ustalono, kiedy byliśmy dziećmi, były tylko żartem między naszymi rodzicami. Nie można tego brać na poważnie. On zawsze widział we mnie tylko przyjaciółkę. I ja zawsze widziałam w nim tylko przyjaciela.”
„Jeśli wy dwoje nie jesteście razem, nie powinien się tak zachowywać. Lepiej powiedz o tym swoim rodzicom. Poza tym, on już ma dziewczynę. Dlaczego wciąż cię niepokoi? I to w takim deszczu? Co by się stało, gdyby coś ci się przytrafiło?” Seria pytań Henry'ego wprawiła Amelię w osłupienie.
Nigdy nie wyobrażała sobie, że obcy człowiek będzie tak troskliwy, zwłaszcza w tak niezręcznej sytuacji. Dobrze było czuć, że ktoś się o nią troszczy. Złamane serce potrzebowało pocieszenia.
Henry spojrzał na ulewny deszcz za oknem i zmienił temat. „Masz pokój? Zaprowadzę cię na górę.”
Amelia, czując się przygnębiona, instynktownie pokręciła głową. „Nie, nie mam pokoju. Planowałam spać na sofie w hotelu.”
Nie powiedziała tego, żeby wzbudzić litość, po prostu potrzebowała z kimś porozmawiać. Trzymanie wszystkiego w sobie było nie do zniesienia.
Kiedy już myślała, że Henry zaraz odejdzie, nagle się odezwał: „Zatrzymałem się w luksusowym apartamencie z dodatkowym miejscem. Jeśli ci to nie przeszkadza, możesz spędzić noc ze mną.”
W tym momencie, po prostu mieć miejsce do spania było błogosławieństwem. Co tu było do wybrzydzania? Skinęła energicznie głową, jej oczy błyszczały z ulgą. Wszystko było lepsze niż spanie na sofie przez noc.
Gdy Amelia szła ciemnym korytarzem, jej wzrok utkwiony był w jego oddalającej się sylwetce, nie mogła powstrzymać się od przypomnienia sobie jego przeszłości.
Chociaż z imienia był bratem Aleksandra, dawno już wyprowadził się z tamtego domu. Lata temu, James miał pijacką przygodę z matką Henry'ego, co zaowocowało jego narodzinami, ale w tym czasie Scarlett była już jego dziewczyną. Nie miał wyboru, musiał poślubić matkę Henry'ego, a zakochana para została rozdzielona.
Życie mogło toczyć się dalej, ale matka Henry'ego nie mogła oprzeć się pokusie i miała romans. James rozwiódł się z nią i od razu poślubił Scarlett. Istnienie Henry'ego stało się żywym dowodem na tę upokarzającą przeszłość, więc wyprowadzenie się było dla niego najlepszym wyborem.
Co więcej, Aleksander gardził tym bratem i dręczył go, kiedy tylko miał okazję. Często mówił o nim źle przed Amelią, nazywając go złodziejem.
Prezydencki apartament wyraźnie nosił ślady długotrwałego zamieszkania, co wskazywało, że Henry przebywał tam od dłuższego czasu. Czyżby, być może, nie miał miejsca, które mógłby nazwać domem?