




Rozdział 1
„Czego ode mnie chcesz? Powiedz wprost! Nie masz żadnych ambicji!” Głos mężczyzny wypełnił pokój, mieszając się z dźwiękiem tłuczonej porcelany.
Ciało Amelii Wilson zadrżało instynktownie; to była ostatnia scena, z jaką chciała się zmierzyć.
Ale teraz, gdy już tu była, nie było odwrotu.
„Jeśli nie możesz mnie znieść, po prostu mnie ignoruj. Mam dopiero dwadzieścia kilka lat. Czy nie pracowałeś na zwykłym etacie, kiedy byłeś w moim wieku?”
Sarkastyczna odpowiedź chłopaka tylko bardziej rozwścieczyła mężczyznę. „Jak śmiesz tak do mnie mówić! Wychowałem cię od małego, a ty mi się tak odwdzięczasz? Chcesz, żebym cię ustawił do pionu?”
Serce Amelii podskoczyło do gardła. James Anderson rzadko tracił panowanie nad sobą.
Tym razem był naprawdę wkurzony. Musiała natychmiast interweniować, inaczej sytuacja mogła się bardzo pogorszyć. Ani ojciec, ani syn nie zamierzali ustąpić, a to prowadziło do kompletnej katastrofy.
Amelia otworzyła drzwi i weszła do środka.
„Wujku James.” Jej głos był kojący jak chłodna bryza w upalny letni dzień.
Gniew Jamesa zdawał się nieco łagodnieć, gdy ją zobaczył, i wymusił uśmiech. „Amelio, przyszłaś zobaczyć się z Alexandrem?”
Amelia skinęła głową. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Alexander Anderson, stojący obok, prychnął: „Dla cudzych dzieci jesteś cały w uśmiechach, a dla własnego syna taki surowy!”
James poczuł się trochę zawstydzony, że został tak skarcony przy Amelii.
Ale z nią obok, nie chciał się kłócić.
Amelia wzięła głęboki oddech, zebrała się na odwagę i spojrzała na Jamesa. „James, właściwie to ja. Chcę, żeby został.”
James był chwilowo zaskoczony, jego ton niepewny. „Ty?”
Czując intensywne spojrzenia, Amelia starała się zachować spokój. „Tak... zaraz kończę studia i jestem trochę zdenerwowana. Chcę, żeby został i dotrzymał mi towarzystwa, może podzielił się swoimi doświadczeniami.”
Jej głos stawał się coraz cichszy z każdym słowem, a pod koniec chciała zapaść się pod ziemię.
Nie była dobra w kłamaniu, ale te kilka razy, kiedy to robiła, zawsze było, by kryć Alexandra.
Tak jak teraz, z jakiegoś powodu, nie chciał jechać do Vesperii i był zdeterminowany, by zostać w domu.
Ojciec i syn trwali w impasie od kilku dni, a mama Alexandra, Scarlett Anderson, potajemnie poprosiła Amelię o pomoc.
Gdyby Scarlett osobiście jej nie poprosiła, nie chciałaby się mieszać w tę rodzinną dramę.
Gdy skończyła, pokój zdawał się ochłodzić.
James stał tam, wpatrując się w Amelię, nic nie mówiąc przez długi czas.
Amelia czuła, jak pot spływa jej po czole.
Nieświadomie zacisnęła pięści, i właśnie gdy nie mogła już dłużej znieść ciszy.
James nagle skinął głową. „Dobrze, w takim razie, niech zostanie na rok. Sami zajmijcie się swoimi sprawami.”
Po tych słowach machnął ręką i odwrócił się, by odejść.
Nie powiedział już ani słowa.
Ale gdy James wychodził, rzucił Amelii spojrzenie, które zdawało się przenikać ją na wskroś.
Chociaż wszystko wydawało się normalne, Amelia czuła się, jakby właśnie otrzymała policzek.
James pewnie myślał, że jest nierozsądna, że zmusiła Alexandra do zostania tylko dlatego, że martwiła się o maturę.
Czy przyszłość Alexandra nie była ważniejsza niż egzamin na studia?
Alexander machnął ręką przed jej twarzą. "Amelia? Amelia? O czym myślisz?" zapytał z uśmiechem.
Amelia otrząsnęła się i uśmiechnęła, "Nic, ale wciąż mi nie powiedziałeś, dlaczego nie chcesz jechać do Vesperii, skoro jest tam tak świetnie?"
Alexander wyglądał na zaskoczonego.
Szybko zmienił temat, "Dlaczego? Nie ma tam nic dobrego. W domu jest o wiele wygodniej."
Dorastając razem, Amelia łatwo mogła rozpoznać, kiedy kłamał.
Ale nigdy nie naciskała na niego w sprawach, o których nie chciał mówić. Była wyrozumiała, co było jednym z powodów, dla których Alexander tak bardzo ją lubił.
Schodzili razem po schodach i zobaczyli Henryka Andersona siedzącego w salonie.
Amelia na moment zamarła, niepewna, jak zareagować.
Ich relacja była napięta. Chociaż znali się od ponad dekady, nie byli dokładnie przyjaciółmi.
Gdyby twierdziła, że są przyjaciółmi, Alexander pewnie by się zdenerwował.
Więc postanowiła zostawić sprawę Alexanderowi.
Ale Scarlett zawołała Alexandra, żeby zapytać o jego kłótnię z Jamesem.
Alexander, choć w złym humorze, nie chciał nieposłuchać Scarlett.
Zrobił smutną minę do Amelii. "Poczekaj na mnie na dole. Zaraz wrócę."
Z jego punktu widzenia, Alexander nie widział Henryka siedzącego poniżej.
W przeciwnym razie nie zostawiłby jej samej z Henrykiem.
Amelia spanikowała i chciała zawołać Alexandra.
Ale on już wszedł do pokoju Scarlett.
Biorąc pod uwagę ich rzadkie rozmowy przez ostatnią dekadę, Henry pewnie nie zacznie rozmowy z nią, prawda?
Z tą myślą ostrożnie usiadła około dwóch metrów od Henryka.
Starała się być jak najmniej widoczna.
Słońce oświetlało Henryka, podkreślając jego przystojny profil.
Leniwie opierał się na sofie, sprawdzając maile na swoim laptopie. Nawet prosta czynność, jak ta, wydawała się kusząca, gdy on ją wykonywał.
Jak szlachcic.
Ten mężczyzna, mimo swojego tragicznego tła, był niemal doskonały pod każdym innym względem.
W końcu zawsze był najlepszy w klasie, poziom inteligencji, którego jej brakowało.
Gdy tak wpatrywała się w Henryka, nagle przemówił, "Wyglądam dobrze?"
Amelia była zaskoczona, prawie upuszczając telefon.
"Ja... nie... to znaczy..." zaczęła się jąkać, nie mogąc sformułować pełnego zdania mimo prostego wyjaśnienia.
Henry lekko zmarszczył brwi i zamknął laptopa, "Jestem straszny?"
Oczywiście!
Inaczej, dlaczego Amelia byłaby tak przestraszona?
Ale z Henrykiem pytającym tak bezpośrednio, nie mogła odpowiedzieć szczerze.
Szczególnie z służącymi rodziny Andersonów wokół. Gdyby powiedzieli Alexanderowi, że rozmawiali, pewnie znów by się zdenerwował.
Odwróciła się, sięgając po szklankę wody ze stołu, aby uniknąć sytuacji.
Ale on nagle znowu przemówił, "Dostałaś ochrzan?"