




Rozdział 4
PERSPEKTYWA ISABELLI
Presja pracy z Levi'm nasiliła się, wiedząc, że będziemy zatrzymywać się w tym samym hotelu. Mimo początkowej chęci protestu, odpuściłam; w końcu nie dzieliliśmy pokoju. Po szybkim spotkaniu zespołu udaliśmy się do naszych oddzielnych pokoi. Teraz, leżąc na łóżku, zmęczenie mnie przygniatało, a frustracja wciąż się utrzymywała, ponieważ bliskość Levi'ego budziła we mnie niespodziewane pragnienia. Chciałam tylko zasnąć, ale coś mnie trzymało w stanie czuwania. Byłam bardzo, bardzo napalona, a wszystko przez mojego szefa. Muszę przestać myśleć o Levi'm, ale jak to zrobić, skoro widuję go codziennie?
Próbowałam zasnąć, ale ciągle się kręciłam i przewracałam. Moje łechtaczka dosłownie pulsowała i błagała o uwagę, muszę ją stymulować i osiągnąć orgazm, inaczej nie zasnę. A muszę się wyspać, bo jutro będzie bardzo stresujący dzień.
"Arghh!" Moje sfrustrowane westchnienie stłumiło się w miękkiej tkaninie poduszki, ledwo powstrzymując napływające emocje.
Z ciężkim westchnieniem wstałam z łóżka i podeszłam do starannie zorganizowanej szafy w apartamencie hotelowym. Levi załatwił mi pobyt w jednym z najlepszych pokoi, gest, który mnie zarówno zaskoczył, jak i ucieszył, ale kiedy próbowałam mu podziękować, odwrócił wzrok. W każdym razie, jest w porządku. Uwielbiam ten pokój.
Apartament emanował elegancją, a posiadanie osobistego lokaja do pomocy, zwłaszcza przy garderobie, dodawało dodatkowego luksusu.
Nagłe podniecenie przepłynęło przez moje żyły, gdy wyciągnęłam pudełko z głębi szafy i delikatnie podniosłam jego wieko, ukazując jego zawartość. Wśród starannie złożonych ubrań i precyzyjnie ułożonych pudełek znajdowało się małe, niepozorne pudełko. W środku leżała torba, prawie niewidoczna, zawierająca moją kolekcję zabawek.
Zaczęłam ich używać na studiach, aby odwrócić uwagę od przytłaczającej frustracji związanej z nauką.
Kiedy presja narasta, wzrasta również częstotliwość mojego polegania na tych zabawkach. A w tej chwili, ciężar niepokoju wywołanego stresem jest nie do zniesienia, więc jedynym słusznym rozwiązaniem jest zanurzenie się w kulminacji, aby odwrócić uwagę.
Czy mogę zostać kochanką Levi'ego? Czy nie będzie mu przeszkadzać biurowy romans? Czy Levi może być moim panem?
Uwielbiałam sposób, w jaki dzisiaj przejął nade mną kontrolę, nie tylko zabierając mój niepokój, ale także wydobywając ze mnie to, co najlepsze. Potrzebuję go. Tak naturalnie było mu się podporządkować. Słuchać go.
Czy kiedykolwiek będę mogła go mieć? - pomyślałam, wyciągając torbę i kładąc ją na łóżku.
Wyjęłam z torby mój fioletowy wibrator. Właśnie gdy miałam się położyć, mój telefon zawibrował. To była wiadomość od Pana L. W końcu odpisał. Moje serce zabiło z podekscytowania, a nagły przypływ pożądania ogarnął mnie, gdy otworzyłam wiadomość.
Pan L: Czy nadal szukasz pana?
Położyłam się na łóżku i rozłożyłam nogi szeroko, czytając jego wiadomość. Ustawiłam wibrator na niskie obroty i pozwoliłam mu delikatnie masować moją łechtaczkę, odpowiadając mu. Nie chciałam się zbytnio rozproszyć, aby nie stracić go jak Charlotte.
Ja: Tak, szukam. Czy jesteś gotów teraz odpowiedzieć?
Moje myśli wróciły do momentu, kiedy nie mogłam oddychać, a Levi był tam, spokojnie instruując mnie, jak oddychać.
Ja: Czuję ciężar presji w pracy. Rozmowa z kimś podczas wykonywania zadań byłaby ulgą.
Pan L: Co cię tak zajmuje w pracy?
Ja: PR, marketing, projekty – w zasadzie trochę wszystkiego. Mój szef uwielbia rzucać mi nowe wyzwania.
Pan L: Wygląda na to, że twój szef ma do ciebie dużo zaufania.
Ja: Zaufanie, a może po prostu pokręcone poczucie humoru? Albo mnie nienawidzi. Myślę, że mój szef mnie nienawidzi.
Pan L: Powiedziałbym, że to zaufanie. Z wielką odpowiedzialnością przychodzi wielkie zaufanie, prawda? Nie sądzę, żeby cię nienawidził.
Ja: Nie możesz tego wiedzieć na pewno. Nie znasz mojego szefa.
Pan L: Prawda.
Jęknęłam, gdy ciśnienie w moim łechtaczce zaczęło narastać od samej rozmowy z Panem L. Myślę, że naprawdę zaczynam go pociągać. A może po prostu jestem napalona.
Ja: Masz partnera, Panie L?
Pan L: Nie, nie mam partnera.
Ja: Ja też nie.
Ja: Może spotkamy się osobiście? Chociaż, jeśli to zrobimy, będę potrzebować szczegółowego raportu medycznego i dowodu braku karalności.
Pan L: Mogę wysłać dowód braku karalności. Nie spotykam się z moimi subami osobiście. To czysto internetowa sprawa. Zrozumiano?
Ja: Och. Tak. Zrozumiano.
Wpisałam moje rozczarowanie, gdy tylko bateria mojego telefonu padła. "Cholera!" zaklęłam, biegnąc, żeby podłączyć go do ładowania. Kiedy próbowałam wstać, niechcący zwiększyłam moc wibratora, co przesłało przyjemność do mojego wnętrza.
Pan L może poczekać, pomyślałam.
Położyłam się na łóżku i wsunęłam wibrator głębiej, masując pierś przy myślach o Levim. Och, co bym dała, żeby był moim panem. Zastanawiam się też, jak wygląda Pan L.
Od jednego spotkania do drugiego, Szwajcaria wydawała się być wirującą burzą grożącą rozplątaniem mojego zdrowia psychicznego. Teraz, siedząc w sali konferencyjnej naszego szwajcarskiego oddziału, znalazłam się na kolejnym spotkaniu, tym razem z Levim, który metodycznie analizował każdy raport dotyczący rozpoczęcia projektu. Pomimo intensywności spotkania, moja uwaga została odciągnięta, gdy pojawiło się imię Pana L, sygnalizujące, że jest online.
Starałam się utrzymać koncentrację wśród morza danych i dyskusji na spotkaniu, jednocześnie czatując z Panem L, mając nadzieję, że zgodzi się być moim internetowym panem.
Ja: Przepraszam za wczoraj, mój telefon padł.
Pan L: Nie ma sprawy. Więc, jesteś dorosła czy nadal dziecko?
Ja: Mam 22 lata, więc technicznie rzecz biorąc, jestem dorosła, chyba.
Pan L: Mieszkasz z współlokatorem czy sama? Masz kogoś specjalnego? I co cię ostatnio stresuje?
Ja: Nie mam partnera, tylko współlokatorkę.
Chociaż, tak naprawdę jej nie mam. Bezpieczniej jest powiedzieć, że masz, rozmawiając z nieznajomymi.
Ja: A mój szef jest głównym źródłem stresu.
Pan L: Czy szef teraz cię obserwuje? Czy jest obok ciebie?
Gdy tylko pojawiła się wiadomość od Pana L, zostałam wyrwana z trybu pracy, moja uwaga przeskakiwała między ekranem telefonu a stołem konferencyjnym, przy którym siedział Levi, pochłonięty swoim telefonem. Jego wzrok nagle się podniósł i podszedł do mnie, jego obecność dominowała, gdy analizował raporty geologów. Z ukradkowymi spojrzeniami na Leviego, żeby upewnić się, że mnie nie obserwuje, po cichu odpisałam Panu L, napięcie chwili przeszywało mnie dreszczem.
Ja: Nie, mój szef teraz nie wisi nade mną.
Pan L: Dobre dziewczynki nie kłamią. Jesteś pewna?
Podniosłam wzrok i zauważyłam, że Levi usiadł z powrotem na swoim miejscu na czele stołu, jego wzrok utkwiony we mnie z intensywnością, która przeszyła mnie dreszczem, a jego wyraz twarzy był nieodgadniony.