




Rozdział 4
"Alexa, nie biegaj do lasu." Matka skarciła swoją sześcioletnią córkę po raz setny. Ich mały dom znajdował się na skraju dzikiego lasu. Ciągle się przeprowadzali, z jednego miasta do drugiego. Większość miejsc, do których się przenosili, była blisko lasu, a dziecko nie miało żadnych przyjaciół do zabawy, więc zawsze biegała do lasu.
Kiedy jej matka była zajęta przygotowywaniem obiadu, dziewczynka znowu uciekła, by przeżyć swoją przygodę.
Nuciła, kiedy wchodziła do lasu. Jej oczy zaszkliły się, kiedy nie znalazła tego, czego szukała. Kiedy dostrzegła czarnego futrzaka leżącego na ziemi, jej oczy rozbłysły, gdy go rozpoznała, tego, który wielokrotnie odprowadzał ją do domu, gdy się zgubiła.
"Piesek!" Zawołała podekscytowana.
"Nie znowu!" Warknął, zanim stracił przytomność.
"To mówiący piesek!" Pobiegła do dużego psa, który był większy niż inne psy, ale nie miała porównania do normalnych psów.
Zbliżyła się do niego i zawołała, a kiedy nie odpowiedział, uderzyła go. "Piesku? Obudź się!"
Prawie płakała, kiedy nie otworzył oczu, "Piesku?" Zawołała nieprzytomne zwierzę.
W końcu zauważyła jego ciało pokryte ranami, "Piesek...ranny...piesek!" Potrząsnęła nim.
Kiedy pies nie reagował, pobiegła do domu i przyniosła apteczkę. Kiedy dotarła na miejsce, pies był już przytomny, uśmiechnęła się "Piesek!" Pies wzdrygnął się i próbował uciec, ale nie mógł, jego nogi były zranione. Otworzyła maść i nałożyła na jego rany, "Ból, ból odejdź." Zaśpiewała, dmuchając na nie. Zaklęcie zadziałało, rany się zagoiły, dosłownie zamknęły się w sekundę.
"Jak to zrobiłaś?" Mrugnął na dziewczynkę. Kiedy znowu usłyszała, że mówi, przytuliła go z radością.
"Alexa!" Usłyszeli krzyk jej matki.
"Znowu uciekłaś?" Westchnął, kręcąc głową.
"Przyszłam się spotkać." Odpowiedziała.
"Jesteś głupia. Twoja mama jest jeszcze głupsza. Kto zostawia swoje dziecko same w takim niebezpiecznym miejscu?"
"Dlaczego wy ludzie tu w ogóle mieszkacie? To niebezpieczne." Skarcił ją. Żadne z jego słów nie dotarło do jej umysłu. Po prostu uśmiechała się, patrząc na niego z zachwytem.
"Idź do mamy i nigdy więcej nie wędruj sama po lesie." Ostrzegł ją, zaczynając odchodzić.
"Odchodzisz, Piesku?" Zapytała.
"Po raz ostatni, nie jestem psem, psy nie mówią!" Popatrzył na nią groźnie.
"Piesek!" Zawołała radośnie.
"Zapomnij. To jak uderzanie głową w mur," przewrócił oczami, odwracając się.
"Nie!" Pobiegła za nim, ale potknęła się i upadła na pupę z hukiem.
Zatrzymał się, gdy zaczęła płakać.
"Boże! Co za kłopotnica!" Westchnął, odwracając się do niej. Natychmiast przestała płakać i uśmiechnęła się do niego, ocierając łzy.
"Chodź." Schylił się, pozwalając jej wspiąć się na jego grzbiet. W drodze do domu oparła policzek o jego błyszczące czarne futro, miękkie jak aksamit, ciesząc się jego dotykiem, zasnęła.
Kiedy się obudziła, leżała na werandzie. Jej mama płakała, trzymając ją mocno, "Dzięki Bogu, że wszystko z tobą w porządku. Tak się martwiłam, kiedy cię nie znalazłam."
Po tym dniu, nie mogąc znaleźć swojego jedynego przyjaciela, płakała co noc przed snem i codziennie szukała go, ale nigdy więcej go nie zobaczyła. Wkrótce przeprowadzili się do kolejnego miejsca.
Jej oczy otworzyły się na nieznany sufit, duży pusty pokój, ślady wspomnień z jej snu pozostały. Usiadła na łóżku, przejechała ręką po kocu, aksamitnie czarnym, przypominającym jej sen. "Mówiący pies? Byłaś taka głupia, jakby coś takiego mogło istnieć." Roześmiała się.
Wstała z łóżka i wyszła.
"Gdzie ja jestem?" Przechyliła głowę, na zewnątrz było ciemno, a na ulicy paliło się ognisko, ludzie siedzieli w kręgu wokół niego. Małe dzieci biegały, goniąc się nawzajem, na jej ustach pojawił się uśmiech, ale szybko zniknął, gdy zobaczyła, jak ludzie zmieniają się w wilki. "O Boże! Mam do czynienia z czymś gorszym." Westchnęła, gdy rzeczywistość ją uderzyła.
Wszyscy spojrzeli na nią, jakby usłyszeli, co powiedziała. "O-o" Przełknęła ślinę. W tej chwili kilka wilków o srebrzystych włosach podeszło do niej. Wszyscy wokół przywitali je prostym ukłonem. "Co teraz?" Zmarszczyła brwi, cofając się. Kobieta z tłumu pojawiła się tuż przed nią, "Wasza Wysokość!" Uklękła przed nią. Była zaskoczona szybkością, z jaką się poruszała, odwróciła się, by zobaczyć, do kogo się zwracają, gdy zdała sobie sprawę, że jest jedyną osobą stojącą tam, poczuła się zakłopotana, "JA? Musiałaś się pomylić." Pokręciła głową.
"Nie, czekaliśmy na twoje przybycie." Jeden z wilków o srebrzystych włosach zmienił się w kobietę. Alexa prawie upadła na ziemię, okej, zwierzęta zmieniające się w ludzi, do tego nie była przyzwyczajona. Pomyślała.
"Nie bój się, jesteśmy twoją rodziną." Odezwał się drugi wilk.
Mówiący wilk? Okej! Złapała oddech.
"Jesteśmy poprzednimi Lunami, przed twoją matką." Wkrótce wszystkie srebrzyste wilki zmieniły się w piękne kobiety, należące do różnych kategorii wiekowych.
"Przestańcie mylić dziecko swoim tytułem Luny, najpierw niech zrozumie, gdzie jest, kim jest." Odezwała się najstarsza z nich.
"Jesteśmy na wsi, daleko od miasta i tych wszystkich hałaśliwych dźwięków, wolimy tu mieszkać, jest spokojnie, prawda?" Uśmiechnęła się do niej.
"Hmm, tak?"
"Chodź, jest zimno, usiądźmy przy ognisku, ta noc będzie długa." Chwyciła ją za rękę i poprowadziła do ogniska, co zaskakujące, Alexa nie bała się jej dotyku, czuła się komfortowo.
Kobieta przedstawiła się jako Adira Blakesley, jej prapraprababka ze strony matki. Wilkołaki nie były nieśmiertelne, ale żyły prawie 1000 lat, wyjątek stanowiła tylko jedna wataha 'Srebrna Selene', gdzie zawsze rządziła Luna, wybrana przez boginię księżyca. Następnie wyjaśniono jej istnienie wampirów i wilkołaków oraz tysiącletnią przyjaźń, która przerodziła się w najgorszych wrogów.
"Tak, nie tylko w bajkach i tych twoich powieściach i filmach." Skomentowała.
"Jak.... hmm... potrafisz czytać myśli?" Alexa mrugnęła do niej.
"Twoja twarz mówi wszystko, dziecko, bardzo ekspresyjna." Zaśmiała się.
"Przejdźmy do tego, jak jesteś z nami związana i z nimi." Spojrzała na kobiety, które wcześniej przywitały ją jako 'Wasza Wysokość!'
"Są wampirami. Ze strony twojego ojca." Uśmiechnęła się.
"Ojciec...." Szepnęła. Słyszała, że jej ojciec był zajęty swoimi interesami w cudzysłowie, matka nie mówiła wiele i nie naciskała dalej, jedyną rzeczą, którą jej powiedziano, było to, że ojciec kochał je i zrobiłby wszystko, by być z nimi, pytanie zawsze brzmiało, dlaczego nie był z nimi? Nigdy nie dostała odpowiedzi.
"Jesteś gotowa iść dalej?" Zapytała. Kiedy skinęła głową, kontynuowała.
"Twój ojciec był Królem Wampirów, bardzo wyjątkowym, tym, który posiadał i kontrolował ciemne moce. Twoja mama i tata zakochali się w sobie, naiwni młodzi ludzie myśleli, że przyniosą zmiany na tym świecie, myśleli, że jeśli się pobiorą, problemy zostaną rozwiązane."
"Jakie problemy?"
"W tamtym czasie, wampiry i wilkołaki, ktokolwiek odważył się zakochać w innym gatunku, był łapany i zabijany. Myśleli, że będą w stanie to powstrzymać, jeśli połączą dwa potężne klany, Króla Wampirów i Lunę z Srebrnego Księżyca, nikt nie odważy się sprzeciwić. Ale nie wiedzieli dokładnie, po co były te morderstwa, zwykła wrogość? Nie, bali się przepowiedni, jednego władcy rządzącego nami wszystkimi jak w dawnych czasach. Rada wampirów, gdy mieli królów jako swoje marionetki, potężnego władcy, który mógłby rzucić wyzwanie ich autorytetowi, nie chcieli tego, a wilkołaki, wszyscy mieli swoje własne stado, swojego własnego przywódcę, dlaczego mieliby chcieć władcę? Wszyscy władcy byli dotąd wampirami, dlaczego mieliby pozwolić wampirowi rządzić nimi?"
"Jesteśmy tutaj wilkołakami, którzy wybrali cię na naszego przywódcę." Następnie spojrzała jej w oczy. "Jesteś prawdziwą dziedziczką tronu, królewską linią krwi wampirów i następną Luną Srebrnego Księżyca. Jesteś wybraną, aby ponownie zjednoczyć oba klany, zakończyć wrogość i przynieść ponownie czasy pokoju."