




ROZDZIAŁ 4 Dziedzictwo Turnera
Faye
Cebu, Filipiny
"Śpij dobrze, mój mały niebieskooki aniołku. Dobranoc," powiedziałam i pocałowałam moją ukochaną córkę w czoło po tym, jak ją przykryłam. Zrobiłam to, co zwykle; sprawdziłam, czy jej nocna lampka jest włączona i upewniłam się, że okno w jej sypialni jest zamknięte, zanim wyszłam z pokoju, zostawiając drzwi uchylone na wszelki wypadek. Często miała koszmary, sny pełne potworów z kłami, o pomarańczowo-czerwonych oczach i bladej skórze. Jej krzyki budziły mnie... głośne, rozdzierające serce krzyki, które sprawiały, że włosy na karku stawały mi dęba. Kiedy biegłam do jej pokoju, żeby ją pocieszyć, znajdowałam ją płaczącą, tulącą Wolfiego, jej ulubioną pluszową zabawkę. Wtedy wchodziłam do jej łóżka i przez resztę nocy kołysałam ją w ramionach, aż w końcu znów zasypiała.
Usłyszałam, jak drzwi naszego małego dwupiętrowego domu otwierają się i zamykają. Czekałam na mojego męża od kolacji. Kiedy nie wrócił na kolację, wiedziałam, że coś jest nie tak. Zbiegłam po schodach, nie mogąc się doczekać, żeby z nim porozmawiać.
Aby wtopić się w miejscowych, mieszkaliśmy w wynajmowanym domu w sercu miasta, niedaleko Świątyni. Mój mąż był bogaty, ale miał wielu wrogów, więc postanowił, że lepiej będzie, jeśli jego brat zostanie w jego rezydencji, aby obserwować i monitorować, podczas gdy my będziemy prowadzić spokojne życie. Nie miałam nic przeciwko temu, bo sama urodziłam się w biedzie i mały dom dla mnie był luksusem w porównaniu do zrujnowanej chaty, w której się wychowałam.
Jestem kobietą pół-kaukaską, pół-azjatycką. Moja matka zakochała się w amerykańskim żołnierzu, który niestety opuścił ją, gdy jego służba na Filipinach dobiegła końca. Miała nadzieję, że spełni swoją obietnicę i wróci po nią, ale nigdy tego nie zrobił, zostawiając ją samą z wychowywaniem mnie i moich braci.
Kiedy poznałam Jamesa, była temu przeciwna. Wierzyła, że to, co jej się przytrafiło, przytrafi się i mnie. Ale w przeciwieństwie do niej i mojego ojca, którzy nigdy się nie pobrali, James i ja wzięliśmy ślub w małej kaplicy niedaleko zrujnowanej chaty, którą nazywałam domem. Kiedy staliśmy się formalnie i prawnie mężem i żoną, James spełnił wszystkie swoje obietnice wobec mojej matki; nowy dom tuż za miastem, kilka łodzi rybackich, aby moi bracia żyli wygodnie, i mały sklep spożywczy nazwany jej imieniem.
Kiedy doszłam na dół, zauważyłam przez okno, że przed naszym domem stoi kilka samochodów. James już niósł walizki, które kazał mi spakować kilka tygodni temu. Czyżbyśmy teraz jechali na wakacje? Teraz?
"James, co się dzieje?" zapytałam, wyraźnie zdezorientowana.
"Faye, usiądź. Muszę ci coś powiedzieć," odparł. Usiadłam na naszej sofie. Po tym jak postawił walizki przed drzwiami, usiadł obok mnie i wziął moje ręce.
"Nie byłem z tobą całkowicie szczery, Faye. Myślałem, że będę mógł ci to powiedzieć, kiedy nasza córka będzie trochę starsza, jednak obawiam się, że moi wrogowie mnie znaleźli." Westchnął głęboko, z głębokim smutkiem.
"O czym ty mówisz? Ukradłeś pieniądze, prawda?" zapytałam go. "Dlatego jesteś taki bogaty." Uśmiechnął się do mnie i pokręcił głową.
"Chciałbym, żeby to było takie proste, ale nie, Faye. Jestem bogaty, ponieważ pochodzę z długiej linii bogatych wilków. Jestem wilkiem. Alfą. Moje prawdziwe imię to Alfa James Turner, a nie James Maxwell. Użyłem nazwiska Owen, żeby mnie nie znaleźli. Owen nie jest moim bratem, ale moim zastępcą, moim Betą," powiedział powoli, żebym mogła przyswoić te wszystkie nowe informacje. "Jednak zostałem zdradzony. Moi wrogowie nadchodzą, Faye. Niestety, nie szukają mnie. Przyszli zabić naszą córkę." Zatkało mnie na wspomnienie o naszej córce.
"Dlaczego, James?! Dlaczego chcieliby ją zabić? Przecież to tylko dziecko!" wykrzyknęłam.
"Jestem potomkiem Czarodziejki, potężnej wilczycy, która dawno temu prowadziła bitwę przeciwko starożytnemu wrogowi. Niestety, została przeklęta za sprzeciwienie się naszej bogini, Księżycowej Bogini. Kiedy została przeklęta, Księżycowa Bogini powiedziała jej, że tylko córka może odpokutować za jej grzechy. Jednak urodziła syna i wszyscy synowie również mieli synów. W końcu, po setkach lat, urodziła się córka z niebieskimi oczami, powitana przez Niebieską Gwiazdę Aludry. Pamiętasz gwiazdę, którą ci pokazałem?" zapytał mnie James. Skinęłam głową. "Nasza córka jest Czarodziejką, na którą wilki czekały od dawna, Faye. Niestety, nasi wrogowie również na nią czekali... żeby ją zabić."
Czułam, jakby mnie bolała głowa. Wilki, Czarodziejka, wrogowie, Alfa... To było za dużo, żeby to wszystko naraz przyswoić. Jeśli on był wilkiem, to znaczyło, że moja córka też jest wilkiem.
Według Jamesa, moja córka jest Czarodziejką Wilków, na którą wszyscy czekali. Dla wilków była bohaterką. Dla tego starożytnego wroga była ich nemezis. Zakryłam twarz dłońmi. To było dużo do przemyślenia.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi i wszedł Owen. Głęboko się ukłonił, co mnie zaskoczyło.
"Alfa James, Luna Faye, musicie odejść. Otrzymałem wiadomość, że Książę wylądował w Cebu," poinformował nas.
"Książę?" zapytałam.
"Tak, Luna. Jest wysokim rangą członkiem Wschodniego Kowenu. Mój szpieg na lotnisku właśnie potwierdził jego przybycie," powiedział. Zobaczył zdezorientowany wyraz mojej twarzy, więc spróbował wyjaśnić, dlaczego musimy uciekać przed tym Księciem. "Jest tym, co ludzie dzisiaj nazywają wampirem."
Gwałtownie wstałam i spojrzałam na obu mężczyzn. Wampiry były prawdziwe?! Te potwory z kłami, o których śniła moja córka, były prawdziwe?!
"W-wampir?! James, czy to znaczy, że to, o czym nasza córka śni każdej nocy, jest prawdziwe?!"
"Przykro mi, Faye, ale nie mogłem ci powiedzieć. Musiałem czekać na odpowiedni moment-"
"Oczywiście, TERAZ jest odpowiedni moment... kiedy królewski wampir właśnie wylądował na najbliższym lotnisku i przychodzi zabić moją córkę!" Chciałam płakać, ale łzy niewiele by pomogły. Musiałam być silna. "Jesteście wilkami, prawda? Nie możecie jej o-obronić? Ona jest tylko dzieckiem." Spojrzałam na Jamesa i Owena i modliłam się, żeby powiedzieli, że mogą.
"Tak, możemy i zrobimy to. Jednak, jako środek ostrożności, lepiej będzie, jeśli ty i nasza córka wyjedziecie," powiedział James. "Samolot na was czeka. Zabierzesz naszą córkę i polecisz w nieujawnione miejsce. Ktoś będzie na was czekał, kiedy dotrzecie."
"A co z tobą?" zapytałam go.
"Zostanę, Faye. Odciągnę ich uwagę, żebyś ty i nasza córka mogły bezpiecznie odejść," odpowiedział. Myślałam, że mogę być silna jeszcze trochę, ale po usłyszeniu, że nie idzie z nami, zaczęłam płakać. Miałam stracić męża. Wstał i przytulił mnie. "Ciii, Faye. Zawsze będę przy tobie. Obiecaj mi, że będziesz dbać o naszą córkę." Uniósł mój podbródek i spojrzał mi w oczy. "Obiecaj mi, Faye. Ona jest ważniejsza niż moje życie. Jest kluczem do naszej przyszłości, nie tylko wilków, ale i ludzkości. Jest dziedzictwem. Dziedzictwem Turnerów."
Wpatrywałam się w jego przystojną twarz, zapamiętując jego brązowe oczy, wyrazisty nos i różowe usta. To mogła być ostatnia chwila, kiedy go widzę.
"A-ale nie możesz mnie po prostu zostawić... Kocham cię, James," błagałam. "A-a nasza córka jest jeszcze dzieckiem."
"Faye, wiedz to. Boli mnie w środku. Nie chcę zostawiać ciebie ani naszej córki. Lata z tobą były najszczęśliwszymi w moim życiu. Jeśli przeżyję, wrócę po ciebie. Obiecuję. Ale dla twojego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa naszej córki, musisz natychmiast odejść." Pocałował mnie w policzek, żeby mnie uspokoić. "Nasza córka jest Alfą z urodzenia. Wszystko, co moje, jest jej. Naszyjnik, który nosi, jest dowodem, że jest Turnerem. Teraz, Faye, obiecaj mi, że będziesz o nią dbać."
"Obiecuję, James." Uśmiechnął się do mnie, a potem zwrócił się do Owena. "Szybko Owen, włóż ich bagaże do samochodu. Pójdę na górę po moją córkę. Faye, przebierz się w coś wygodnego. Szybko." Skinęłam głową i poszłam za nim na górę.
Przebrałam się w dżinsy, białą bluzkę i trampki. Wzięłam torebkę i spakowałam wszystkie cenne rzeczy oraz nasze dokumenty. Nie wiedziałam, dokąd jadę, wiedziałam tylko, że obiecałam Jamesowi, że zrobię, co mi kazał.
Kiedy skończyłam, James już trzymał naszą córkę na kolanach, a ona miała ze sobą swoją ulubioną pluszową zabawkę. Była już obudzona, chichotała, gdy ojciec ją łaskotał.
"Mamusiu, tatuś powiedział, że jedziemy na wakacje," powiedziała.
"Naprawdę? Masz wszystko, czego potrzebujesz?" zapytałam ją. Skinęła głową.
"Spakowałem też jej torbę z mlekiem, sokiem i przekąskami," powiedział James. "Chodźmy. Im szybciej wyjedziemy, tym lepiej. Odwiozę was na lotnisko i dopilnuję, żebyście bezpiecznie odlecieli. Ty pojedziesz z Owenem, a ja pojadę samochodem przed wami."
Wyszliśmy wszyscy z domu, ale zanim wsiadłam do SUV-a, rzuciłam ostatnie spojrzenie na nasz dom, w którym spędziliśmy tyle szczęśliwych chwil. W duchu obiecałam sobie, że wrócę tu, gdy moja córka będzie starsza i jeśli przyszłość na to pozwoli, przejdę tu na emeryturę.
Z ciężkim sercem wsiadłam do samochodu i usiadłam obok córki, która już była przypięta w foteliku. Moje dziecko było przeznaczone na kogoś wielkiego i potężnego. Teraz rozumiałam, dlaczego musiała być chroniona za wszelką cenę.
Owen spojrzał na nas z siedzenia kierowcy. "Wszystko w porządku z tyłu?"
"Tak, wujku Owen." Uśmiechnął się do niej w lusterku wstecznym i uruchomił silnik. Mieliśmy jechać w konwoju. Jeden samochód miał jechać przed samochodem Jamesa, a drugi za nami.
Lotnisko było około dwadzieścia minut jazdy bez korków. Była noc, więc spodziewałam się spokojnej i szybkiej jazdy.
Jednak gdy skręciliśmy za róg, usłyszałam nieomylny dźwięk strzałów. Rzuciłam się na moją córkę, mając nadzieję, że mogę posłużyć jako tarcza.
"Luna, trzymaj się!" usłyszałam, jak Owen mówi, gdy wjeżdżał na nadjeżdżający ruch, uciekając przed strzałami. Spojrzałam za nami, całkowicie załamana, gdy oddalaliśmy się od samochodu Jamesa, który był podziurawiony kulami. Mój mąż nie żył.
Skupiłam się na pocieszaniu przestraszonej córki, która płakała po ataku.
"Już, już. Wszystko będzie dobrze." Pogłaskałam ją po policzku i odgarnęłam kilka kosmyków włosów, które przykleiły się do jej zapłakanej twarzy. Jej niebieskie oczy spojrzały w dół, zauważając coś.
"Mamusiu, krwawisz."