Read with BonusRead with Bonus

ROZDZIAŁ 2 Król wampirów, najstarszy i książę

Książę

Północno-wschodnie Chiny, w pobliżu rzeki Amur

Usłyszałem delikatne pukanie do drzwi mojego gabinetu. Drzwi się otworzyły i wszedł kamerdyner posiadłości.

"Panie, Pan wezwał cię," powiedział kamerdyner.

Zdjąłem okulary do czytania i przetarłem oczy. Przeglądałem kilka dokumentów i książek, prowadząc badania. Wieszczka dostrzegła znaki rozsiane po niebie i choć podała swoją interpretację tych znaków, postanowiłem przetłumaczyć je przez własne badania.

"Powiedział, dlaczego chce mnie widzieć?" zapytałem, wstając od biurka i zakładając marynarkę od garnituru. Poprawiłem krawat, próbując wyglądać schludnie dla Najstarszego.

"Powiedział, że chodzi o Czarodziejkę oraz córkę Lupy," odpowiedział krótko. Wskazał, bym wyszedł z gabinetu i poszedł za nim do komnat Najstarszego.

Podążałem za nim cicho przez korytarze ponurego zamku. Nawet jeśli znałem każdy zakątek tego zamku, a także wszystkie jego obrazy i gobeliny wiszące na każdej ścianie, protokół wymagał, aby podążać za służącymi na wypadek, gdyby na teren wszedł zabójca. Przed przekroczeniem kolejnego korytarza kamerdyner zatrzymywał się i sprawdzał, czy nie czai się intruz. Gdy zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu, spojrzałem na stary obraz dawnych bogów i bogiń, którzy wędrowali po tej ziemi, a także na inny naprzeciwko niego. Ten szczególny obraz przedstawiał kobietę o złotych oczach, która związała się z wilkiem.

"Panie, tędy proszę," powiedział kamerdyner. Oderwałem wzrok od obrazu i zobaczyłem, że był już kilka kroków przede mną. Skinąłem głową i ruszyłem w jego stronę, zmniejszając dystans między nami.

W przeciwieństwie do wilków, które mogły swobodnie socjalizować się z ludźmi, my pozostawaliśmy w ukryciu z powodu naszej natury. Słońce nie sprzyjało naszym rodzajom, co było powodem naszej zazdrości wobec wilków. Nawet z kremem przeciwsłonecznym nie pozostawaliśmy długo pod promieniami słońca.

Przez wieki kontynuowaliśmy oczyszczanie się z wilków, które były przeszkodą w ogłoszeniu naszej dominacji nad ludźmi. Jednak bóstwo wilków, Bogini Księżyca, była bardzo sprytna.

Dawno temu, gdy kontynenty ziemi były jeszcze jednym lądem, nasi przodkowie byli o krok od zwycięstwa w pozbyciu się wszystkich wilków z ziemi. Gdy wilki walczyły między sobą o władzę, nasz rodzaj wykorzystał sytuację i zaczął zabijać niczego niepodejrzewające wilki jedna po drugiej. Moi przodkowie byli na drodze do zabicia złotookiego wilka, gdy lód zaczął topnieć, a ziemia pod ich stopami się poruszyła. Rozdzielenie stworzyło wystarczający chaos i dystans, by złotooki wilk zniknął... przynajmniej tak twierdzą nasi historycy.

Czekaliśmy więc, bo czas zawsze był po naszej stronie. Czekaliśmy na jakikolwiek znak złotookiego wilka. Minęły wieki, aż w końcu usłyszeliśmy o kapłance o złotych oczach imieniem Adella, narodzinach potwora, który nazwał siebie Władcą Buntowników, oraz proroctwie o wilku, który przyniesie zagładę temu tak zwanemu Władcy Buntowników. Upewniliśmy się, że śledzimy wszystkie wydarzenia, aby móc podejmować przemyślane decyzje.

Wilki... Zawsze mówiono mi, że naszym zaprzysiężonym wrogiem są wilki. Mój rodzaj oczywiście nie chce niczego ani nikogo silniejszego od nas, tym bardziej kogoś, kto będzie przeszkodą w zbieraniu pożywienia.

Ja, dla przykładu, zazdroszczę wilkom. Są żywymi istotami, zrodzonymi z ciała i krwi, podczas gdy my jesteśmy przeklęci, by wiecznie wędrować po ziemi, wysysając siłę życiową z tych, których krew była ciepła od życia.

W końcu skręciliśmy za róg, by wejść do najdalszej części zamku. Lokaj zatrzymał się przed dwoma ogromnymi drzwiami wykonanymi w całości ze srebra. To był jedyny sposób, by trzymać wilki z daleka. Lokaj następnie wprowadził kod zabezpieczający, aby drzwi się otworzyły, ukazując srebrne schody. Wspięliśmy się po schodach, które prowadziły do kolejnych drzwi ze srebra, które otworzyły się automatycznie, gdy zbliżyliśmy się do szczytu schodów.

"Panowie, książę jest tutaj, aby cię zobaczyć," ogłosił lokaj. Odsunął się, bym mógł wejść.

"Dziękuję, lokaju. Proszę nas zostawić. Mamy do omówienia ważne sprawy," powiedział chrapliwy głos zza ogromnego skórzanego fotela, który stał zwrócony w stronę zasłoniętego okna. Lokaj ukłonił się, wyszedł, a drzwi zamknęły się za mną. Fotel się obrócił, a na nim siedział Najstarszy.

Najstarszy był najstarszym wśród Twierdzy Wschodniego Przymierza. Przetrwał Wojny Oczyszczenia słynnej Wilczej Czarodziejki, a także najnowsze wojny klanów sprzed stu lat, kiedy to wybuchła walka o władzę spowodowana przez prastarych starszych klanów Wielkiej Rady, którzy chcieli kontrolować wszystkie twierdze przymierza. Byłem jego generałem w wojnie i zabiłem przywódcę prastarych, co przyniosło mi tytuł księcia.

Nosząc ciemnoniebieski szlafrok, jego czarne włosy były gładko zaczesane do tyłu, a w jednej ręce trzymał kieliszek z czerwoną cieczą. Jego skóra była blada, policzki zapadnięte, co kontrastowało z jego cienkimi czerwonymi ustami. Jego twarz wyglądała ponuro, a puste pomarańczowo-czerwone oczy odbijały światło świec wokół niego.

"Książę, otrzymałem wiadomość, że znana córka Lupy zginęła z rąk Władcy Rogatego," powiedział, odkładając kieliszek na mały stolik obok niego. "Jednak nie wiadomo, czy jej dziecko żyje. Wielu uważa, że jest martwa." Oczywiście, nie brzmiał zadowolony z tych wieści, co oznaczało, że córka Lupy nadal żyje.

"Czy istnieje możliwość, że ona żyje?" zapytałem.

"Konsultowałem się z wieszczką. Powiedziała, że nie ma zmian wśród gwiazd," odpowiedział. "Jednak nie widzi dziecka, co jest wyraźnym znakiem, że jest chroniona. Musisz jej szukać. Będzie łatwiej ją zabić, zanim osiągnie pełnoletność. Już wysłałem wiadomość do Najstarszego z Twierdzy Zachodniego Przymierza. Oczekuje cię." Skinąłem głową, akceptując misję. Byłem biegły w angielskim i założyłem kilka firm w Stanach Zjednoczonych. Łatwo będzie mi ją znaleźć.

"A Czarodziejka?" zapytałem.

"Wyślę Markiza, aby zabił pozostałych krewnych klanu Turner. Otrzymałem wiarygodne informacje, że ten, którego długo szukaliśmy, ukrywa się na wybrzeżach Filipin," odpowiedział.

"Markiz? Panie, Markiz nie nadaje się do tego zadania. Misja o takim znaczeniu wymaga skrytości. Polecam wysłać Barona. Baron ma klan na Filipinach i zapewni mu potrzebne schronienie. Będzie mądrze, jeśli to on zostanie wysłany," doradziłem mu. Markiz był krewnym Najstarszego, więc zawsze miał jego względy. Jednak w przypadku czegoś tak ważnego, nie powinno być miejsca na faworyzowanie. Uderzył pięścią w stół, rozwścieczony moją dezaprobatą.

"Jeśli wierzysz, że on zawiedzie, to ty sam powinieneś odnieść sukces," odparł. "Jednakże, jeśli ty zawiedziesz, Książę, odbiorę ci twoją szlachetność, wygnam cię z kowenu i upewnię się, że żaden inny cię nie przyjmie. Jeśli zdecydujesz się założyć własny klan, będę ich ścigał i zabiję. Będziesz żył samotnie przez całą wieczność," zagroził.

"Najstarszy, to nie kwestia zdolności, to kwestia skrytości. Markiz ma skłonność do masakr. Nie tylko zabije tych, których mu kazano zabić, zabije całe miasto i spali teren do ziemi," argumentowałem. "Przypomnę ci, że Markiz był jedynym powodem ostatniej wojny klanów. Przekroczył swoje granice, kiedy podpalił wioskę pod ochroną klanu D'Arcy. Nie możemy sobie pozwolić na kolejną wojnę klanów. Nasza liczba jest już i tak niewielka." Zobaczyłem, jak ramiona Najstarszego opadły w geście porażki. Wiedział, że mam rację.

"Nie mogę cofnąć swojego słowa. Markiz zostanie wysłany na Filipiny. Skoro tak martwisz się o bezpieczeństwo naszego rodzaju, zanim wyruszysz na swoją misję w Stanach Zjednoczonych, rozkazuję ci udać się na Filipiny, aby upewnić się, że nic nie pójdzie źle. Teraz możesz odejść." Srebrne drzwi za mną otworzyły się, sygnalizując koniec naszej rozmowy. Odwróciłem się i odszedłem.

Kilka lat temu, wieszczka zobaczyła narodziny Czarodziejki wśród gwiazd, co sprawiło, że Najstarszy zarządził intensywne poszukiwania wszystkich wilków noszących nazwisko Turner. Powiedziała również, że urodzi się w kraju niedaleko. Filipiny były blisko. Najstarszy wspomniał o rodzinie noszącej nazwisko Turner, która tam mieszkała. Podczas lat naszych poszukiwań, wyeliminowaliśmy większość wilków noszących nazwisko Turner, zakładając, że są potomkami Czarodziejki. Jednakże, pozostał jeden potomek. Czy to możliwe, że Czarodziejka już się urodziła, a nikt z nas o tym nie wiedział? Jeśli wieszczka nie mogła zobaczyć córki Adelli, możliwe, że nie mogła również zobaczyć Czarodziejki. Wyraźnie dzieło Bogini Księżyca.

Zrobiłbym szybki wypad na Filipiny przed podróżą do Stanów Zjednoczonych, aby przeprowadzić więcej badań i mieć oko na Markiza. Był zagrożeniem. Złamałby zasady, które wiążą nas do ukrywania naszego istnienia. Ale zanim będę mógł go pilnować, musiałbym zrobić trochę więcej badań. Są pewne rzeczy, które się nie zgadzają i chciałbym dojść do sedna tych spraw, zanim podejmę pochopne decyzje.

Lokaj czekał na mnie za dwoma srebrnymi drzwiami na dole schodów. Spojrzał na moją twarz i wiedział, że nasza rozmowa nie poszła dobrze.

"Widzę, że spotkanie nie zakończyło się szczęśliwie," powiedział lokaj.

"Rozmowy o polityce nigdy nie kończą się dobrze," odpowiedziałem.

"Czy to ma coś wspólnego z Markizem? Personel poinformował mnie, że wyjechał w sprawach służbowych," poinformował mnie. Spojrzałem na niego, nie ukrywając zaskoczenia. Najstarszy właśnie powiedział mi, że 'wyśle' nie 'wysłał'. Najwyraźniej, nawet jako Książę, byłem ostatni, który się dowiedział. Badania będą musiały poczekać. Musiałem śledzić Markiza na Filipiny.

"Pośpieszmy się," powiedziałem, przyspieszając kroku. "Lokaju, sprowadź samochód przed zamek za godzinę. Wyjeżdżam do Stanów Zjednoczonych. Niech mój asystent zadzwoni po prywatny odrzutowiec, zatankowany i gotowy do odlotu. Idź! Sam wrócę na górę."

"Ale, Panie, to protokół-", lokaj próbował argumentować, ale przerwałem mu.

"Butlerze, to jest bardzo ważne. Błagam cię. Przygotuj dla mnie samochód i poproś mojego asystenta, żeby zarezerwował samolot," powiedziałem, mając nadzieję, że zmieni zdanie. Skinął głową i poszedł za róg, aby spełnić moje polecenie, podczas gdy ja kontynuowałem drogę do biura.

Gdy tylko wszedłem do swojego biura, zamknąłem drzwi na klucz i zacząłem przeszukiwać papiery i książki rozrzucone na biurku. Były tam symbole, które podała jasnowidzka, które zignorowała i których jeszcze nie przetłumaczyłem. Wziąłem papiery, na których pisała jasnowidzka, i włożyłem je do teczki.

Muszę jak najszybciej dostać się na Filipiny i zobaczyć, co knują Markiz i Najstarszy. Mogę być przeklęty, by wędrować po tej ziemi przez całą wieczność, ale wierzę w równowagę. Wiem też, że Bogini Księżyca ma chory zmysł humoru.

Spośród wszystkich bogiń to ona sprawiłaby, że moja rasa potknęłaby się i nadziała na drewniany kołek.


Najstarszy

Czerwone światło mignęło obok portretu wiszącego nad moim biurkiem. Byłem wzywany.

Książę był wielkim generałem, jednak zawsze trzymał się prawa. Nie rozumiał, że Bogini Księżyca była przebiegłym bóstwem i uważnie obserwowała swoje dzieci.

Podniosłem świecę i podszedłem do obrazu. Był to portret Czarodziejki, który namalowałem dawno temu. Była młodą, piękną dziewczyną o niebieskich oczach i kruczoczarnych włosach. Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy setki lat temu, nie zdawałem sobie sprawy, że ta rzadka piękność oznaczać będzie zagładę mojej rasy. Do dziś jej uśmiech nawiedza moje sny. Odsunąłem się od jej portretu, gdy ogarnęła mnie złość, i wróciłem do biurka. Nie pozwolę, by kolejna Czarodziejka zrobiła to samo.

Markiz był już o dwa kroki przed Księciem. Zanim Książę dotrze na Filipiny, szukając potomka Turnera, Markiz już ukończy swoją misję, dostarczając mi dostateczną ilość ludzi, by mnie zadowolić.

Nacisnąłem ukryty przycisk pod biurkiem, a ogromny portret Czarodziejki przesunął się, ukazując duży monitor za nim. Powitała mnie starsza, złowroga twarz z czarno-białymi włosami, długim wystającym nosem, cienkimi bladymi wargami i jaskrawoczerwonymi oczami.

Dzięki technologii Król Wampirów nie spotykał się już fizycznie z Najstarszymi. Zostało nas tylko dwóch, a spośród nas, moja szlachta była najsilniejsza, a moja armia ogromna.

"Czy mógłbyś mnie zaktualizować, Najstarszy z Twierdzy Wschodniego Przymierza?" zapytał Król Wampirów niskim i złowrogim głosem. Zauważyłem jego ciemne, spiczaste kły, gdy mówił.

"Otrzymaliśmy informacje o potomku Turnera od zdrajcy wilka, mój królu," odpowiedziałem, stojąc przed nim. "Płonący Miecz został wyposażony w chip śledzący. Gdy zabijemy wilka noszącego nazwisko Turner, zabijemy wszystkie wilki w okolicy."

Skinął głową, wyraźnie zadowolony. "Kontynuuj poszukiwania tego, kto jest przeznaczony do dzierżenia Płonącego Miecza, Czerwonego Smoka, jak przepowiedziała starożytna jasnowidzka wilków, którą zabiłem setki lat temu. Mam nadzieję, że pozbędziesz się Czarodziejki? Przypominam sobie, że kiedyś byłeś nią zauroczony," szydził, przypominając mi o upokorzeniu jej odrzucenia. Była niesamowicie urzekająca. Wszyscy mężczyźni, którzy na nią patrzyli, nie mogli się oprzeć, by nie omdleć w jej obecności.

"Jeśli to prawda, że Czarodziejka się urodziła, jest tylko dzieckiem, wasza złowrogość. Ludzie Markiza złamią jej kark bez litości," odpowiedziałem z determinacją.

"Doskonałe. Wynagrodzę cię hojnie, gdy Czarodziejka przestanie istnieć."

Previous ChapterNext Chapter