Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 4: Model uciekający

Lasy otaczające Szkołę Sztuk w Sassari były gęste, z potokami płynącymi z lasu. W niektórych drzewach spokojnie i radośnie gniazdowały różne gatunki ptaków wędrownych. A powiew wiatru, który przesuwał się przez drzewa, był zarówno uspokajający, jak i orzeźwiający.

Rakiza szła szybko, aby dotrzeć do Theo na rozległym polu za szkołą. Była zdesperowana, by pięknie go naszkicować dla dobra swoich ocen. Dyszała i rozglądała się za Theo.

Theo stał pod dużymi drzewami, poważnie patrząc na nią. Kiedy Rakiza zbliżyła się do niego szybkim krokiem, odwrócił się w stronę krzaków.

Rakiza przyspieszyła i zawołała do niego: "Hej! Proszę, poczekaj na mnie!" Pędziła przez las, unikając gałęzi krzewów, które drażniły ją po twarzy. Kiedy zobaczyła sylwetkę w gęstym lesie, nadal osłaniała twarz.

Theo siedział na dużym głazie naprzeciwko niej, z czystym strumieniem pomiędzy nimi, jego szerokie plecy zwrócone do Rakizy. Nadal miał na sobie dopasowaną koszulę, która podkreślała jego muskularne ramiona.

Rakiza podeszła bliżej do Theo, który milcząco patrzył na gęstszą część drzew. "Wiesz co? "Jesteś najbardziej nieuprzejmym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam, a przede wszystkim bezduszny."

Odwrócił się do Rakizy i powiedział: "Chcesz mnie narysować czy nie?"

A teraz miała do czynienia z najbrutalniejszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek znała. "Czy mógłbyś pozować dla mnie?"

Spojrzał jej w oczy swoimi głębokimi oczami.

Rakiza miała dziwne uczucie od momentu, gdy Theo na nią spojrzał, i nie mogła znieść sposobu, w jaki na nią patrzył, co sprawiało, że jej żołądek skręcał się z ekscytacji, której nie potrafiła wyrazić.

"Musisz pozować dla mnie jeszcze raz," powiedziała Rakiza. "Wiesz, moja ocena z zajęć artystycznych zależy od twojej postawy, kiedy zasugerowałeś tę głupią formę kary profesorowi Maldenowi," powiedziała, wyciągając blok rysunkowy i torbę z ołówkami i wybierając ołówek nr 2.

"Czy kiedykolwiek miałeś bardzo łagodną i pokorną karę, Zanier?" zapytał sarkastycznie.

"Nie przyszłam tu, żeby się z tobą kłócić, Monsanto," powiedziała, próbując znaleźć wygodne miejsce do siedzenia podczas rysowania. "Jestem tu, ponieważ moje oceny są dla mnie ważne."

"Masz pięć minut, żeby mnie narysować," powiedział Theo, zdejmując dopasowaną koszulę i odsłaniając swoje półnagie ciało przed Rakizą.

Rakiza zarumieniła się i pospiesznie zasłoniła oczy grzbietem dłoni.

"Jak możesz mnie narysować, jeśli masz zasłonięte oczy, Zanier?" powiedział rzeczowo.

Była zbyt zawstydzona, aby wyjaśnić, że jego wygląd fizyczny miał niespodziewany wpływ na jej organizm z powodów, których nie rozumiała. Następnie mamrotała, próbując unikać jego oczu.

"Dobrze, stój nieruchomo i..."

"Masz trzy minuty, Zanier," ostrzegł ją niskim, surowym głosem.

"Muszę się wygodnie usadowić, zanim będę mogła wziąć odpowiednie wymiary twojego ciała, panie Monsanto," mruknęła.

"Dwie minuty," powiedział spokojnie.

Rakiza szybko i pięknie narysowała zarys głowy i ciała Theo na swoim bloku rysunkowym. Jej ręce dobrze wiedziały, co robią.

Theo nie mrugnął, patrząc na Rakizę. "OK, czas minął."

"O nie!" Rakiza zawołała jak dziecko ciągnięte na bal przez matkę. "Dopiero zaczęłam cię szkicować, Monsanto."

"Słyszałaś, co powiedziałem? Będę dla ciebie pozował w dogodnym dla mnie czasie. Jutro mamy kolejną sesję, to samo miejsce, ta sama godzina. I dam ci dziesięć minut," powiedział, zakładając koszulę i znikając w lesie. Zostawił Rakizę w środku lasu, nad brzegiem strumienia, z żałosnym wyrazem twarzy.

"Co za okropna bestia." Rakiza wykrzyknęła, ale nie miała wyboru. Wstała, zamknęła blok rysunkowy i zaczęła wychodzić z lasu. Spojrzała w niebo, które zaczęło się ściemniać. To skłoniło ją do biegu. Dyszała, gdy dotarła na otwarte pole szkoły i upadła na ziemię, aby złapać oddech.

To się nigdy więcej nie powtórzy. Miała buntowniczą myśl. "Muszę porozmawiać z profesorem Maldenem." Mruknęła.

Profesor zbierał swoje rzeczy, gdy Rakiza weszła ze swoją skargą.

"Obawiam się, że nie dam rady z nim pracować, Profesorze." Rakiza wyraziła swoje niezadowolenie.

"Co masz na myśli, Zanier?"

"Profesorze, pański model-wolontariusz był najokrutniejszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam." Rakiza zaczęła swoje wyjaśnienia. "Proszę pomyśleć, co mi zrobił. Zostawił mnie w lesie bez dokończenia mojego rysunku. I chce, żebym jutro poszła do lasu, żeby narysować kolejną dziesięciominutową pozę. Czy uważa Pan, że zasłużyłam na taką karę?" Jej głos stawał się coraz głośniejszy, gdy zaczynała swoją scenę. "I wie Pan co? Dziś pozował mi przez mniej niż pięć minut. Jak mogłam dokończyć rysunek z jego nieuprzejmością?"

"Kara przybiera różne formy i intensywności, Zanier." Profesor Malden odpowiedział, "A twoja kara była najlżejsza, jaką kiedykolwiek widziałem. Była na równi z tym, co zrobiłaś Monsanto. Sprawiłaś, że wyglądał głupio w oczach swoich kolegów. Postaw się w jego sytuacji. Co by było, gdyby on narysował cię jako małpę, żabę lub chudego psa z wyłupiastymi oczami? Jak mogłabyś to zaakceptować?"

Rakiza milczała. Profesor stanął po stronie szaleńca.

"I nie jest tak okrutny, jak myślisz." Profesor Malden wsunął ostatnią teczkę do swojej czarnej torby i powiedział, "Monsanto przyszedł tutaj, zanim ty się pojawiłaś."

Oczy Rakizy rozszerzyły się ze zdziwienia. "Co?"

"I poprosił mnie, żebym dał ci więcej niż tydzień na dokończenie rysunku," powiedział. Przerzucił torbę przez ramię, dodając, "Ale dam ci dwa tygodnie na jego dokończenie," powiedział, wychodząc za drzwi.

Rakiza skurczyła się w strachu przed ponownym spotkaniem z Theo Monsanto. Najbardziej bała się, że jej entuzjazm do cieniowania szczegółowych mięśni klatki piersiowej Theo ujawni jej wrażliwość. Uwielbiała rysunki anatomiczne. W rzeczywistości wygrała konkurs swoim arcydziełem portretu kobiety. Była skrupulatna i miała wielką cierpliwość do detali. I nikt nie spodziewał się, że zrobi głupi i złośliwy portret ołówkiem Theodulfa Monsanto. I zrozumiała, dlaczego to zrobiła, było złe. Wróciła do domu z ciężkim sercem.

W internacie Świętej Anny obowiązywała wczesna godzina policyjna. O dziewiątej wieczorem nikt nie mógł się kręcić.

Pani strażniczka patrolowała co dwie godziny. Ambrozja, pani strażniczka, była oddana swojej pracy przez prawie sześć lat i była zbudowana jak zapaśnik. A dziewczęta z internatu ją uwielbiały.

Noc była bardzo zimna, i właśnie kończyła sprawdzanie lewej strony internatu, gdy zauważyła cień na schodach prowadzących w dół.

"Kto tam? Już późno, dziewczyno. Powinnaś być w swoim pokoju," powiedziała, biorąc latarkę i oświetlając schody. Cień poruszał się w dół schodów, a ona pobiegła za nim, ale kiedy dotarła na parter, nikogo tam nie było. "Co to takiego?"

Kolejny krok pojawił się na górze schodów i głos krzyknął, "Kto tam?"

"Dlaczego się kręcisz, Rakiza?" zapytała Ambrozja.

"Usłyszałam pukanie do drzwi, a gdy je otworzyłam, cień ruszył w dół."

Ambrozja powiedziała, "Zauważyłam cień tutaj na dole, który poszedł tam, a ja za nim, ale nikogo nie znalazłam na parterze." Ambrozja spanikowała i powiedziała, "Wracaj do swojego pokoju, Rakiza; sprawdzę dolne piętro. Powinnam upewnić się, że nie zapomniałam zamknąć drzwi na dole."

Rakiza wróciła do swojego pokoju. Muriel spała w swoim łóżku. Rakiza usiadła na brzegu swojego łóżka, czekając na jakiekolwiek zamieszanie na parterze, ale nic się nie działo. Noc minęła w ciszy, a ona zastanawiała się, kto pukał do drzwi. Próbowała zasnąć i miała sen.

W jej śnie pojawił się Nikolas August. Odwiedził ją w jej pokoju.

"Jak się masz tej nocy, Rakiza?" Uśmiechnął się do niej. Był taki przystojny w swoim uśmiechu.

"Cieszę się, że przyszedłeś mnie odwiedzić." Rakiza uśmiechnęła się.

"Przyszedłem tylko, by ci to dać," powiedział Nikolas, wręczając Rakizie białą lotosową kwiat. "Zachowaj to, a będziesz szczęśliwa."

Wzrok Rakizy skupił się na kwiecie lotosu, a sen się skończył.

Obudziła się o szóstej rano. Muriel potrząsnęła Rakizą, aby ją obudzić.

"Skąd masz ten kwiat, Rakiza?" Muriel trzymała piękny biały lotos.

Rakiza spojrzała na kwiaty i szepnęła, "W moim śnie."

Previous ChapterNext Chapter