




Rozdział 7
I tak oto znalazłam się na ganku domu sąsiadów jakieś dziesięć minut później. I jeśli to coś warte wspomnienia, trzymałam w ramionach małe pudełko śniadaniowe pełne ciasteczek z uśmiechniętymi buźkami.
Westchnęłam niepewnie, patrząc na niebieskie pudełko śniadaniowe w mojej ręce. Zawsze wiedziałam, że mama była radosną i pozytywną osobą. I jak już wcześniej wspomniałam, lubiła utrzymywać dobre relacje z sąsiadami.
I dlatego wysłała mnie i mojego brata do domu sąsiadów, aby dostarczyć prezent powitalny za wprowadzenie się do naszej dzielnicy.
Okolica była całkiem spokojna i cicha. I jak można się spodziewać w małym środowisku, w którym wszyscy się znają, plotki były nieuniknione.
Kiedy wcześniej wyszłam, zauważyłam kilka ciotek rozmawiających przed domem naprzeciwko naszego. Jedna z nich widziała nasze przybycie i opowiadała reszcie pełne szczegóły. Miałam bardzo wyostrzone uszy, więc udało mi się podsłuchać ich rozmowę, przechodząc obok nich.
W tym momencie dźwięki ruchów dochodzące z wnętrza domu sprawiły, że się wzdrygnęłam i wróciłam uwagą do miejsca, w którym byłam. Zadzwoniłam wcześniej dzwonkiem i wydawało się, że ktoś zamierza odpowiedzieć.
I rzeczywiście, za drzwiami rozległa się seria kliknięć, prawdopodobnie od przekręcania klucza. Drzwi zostały otwarte.
Po drugiej stronie drzwi stał młody chłopak w moim wieku, trzymając klamkę, aby je otworzyć. Nie wydawał się dużo starszy ode mnie. Ale był wyższy. Miał ciemne blond kręcone włosy i całkiem przystojną twarz, można było śmiało powiedzieć, że był atrakcyjnym nastolatkiem.
Gdy jego wzrok spoczął na mnie, wydawał się na chwilę oszołomiony. Jego usta były lekko otwarte, bo wyglądało na to, że zamierzał coś powiedzieć, zanim został przerwany. Jego wzrok błądził po mojej twarzy przez chwilę, zanim w końcu odzyskał przytomność.
Ku mojemu zaskoczeniu, wsadził głowę z powrotem do domu i zawołał głośno: "CHOLERA, Kayla, mamy wróżkę przy drzwiach!"
Na początku byłam oszołomiona. Ale chwilę później zrozumiałam, co się dzieje.
I parsknęłam sarkastycznie w odpowiedzi. "Bardzo śmieszne."
Nie chcę się chwalić, ale zawsze wiedziałam, że jestem bardzo piękna. Mogłam to powiedzieć, kiedy stałam przed lustrem i patrzyłam na siebie. Słyszałam też tyle komplementów od ludzi, że nie mogłam ich zliczyć.
Nie byłam typem, który błyszczy w tłumie. Albo typem, który przyciąga uwagę wszystkich na imprezie. Ale byłam piękna.
Chłopak ponownie zwrócił na mnie uwagę. Potem sięgnął ręką, żeby niezręcznie podrapać się po głowie. Wydawał się zawstydzony, wiedząc, że wypalił to na głos, gdy mogłam to usłyszeć.
Ale to było tylko przez chwilę.
Poprawił się i uśmiechnął do mnie chłopięco. "Cześć."
"Cześć," odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech.
Podniosłam rękę, wyciągając w jego stronę pudełko. Jego wzrok przeniósł się z mojej twarzy na pudełko w mojej dłoni i odzwierciedlał wyraz dezorientacji.
Zauważywszy to, natychmiast powiedziałam, "Powiedziano mi, żeby dostarczyć ten prezent powitalny. Jestem córką sąsiadów. Właśnie się wprowadziliśmy."
Następnie odwróciłam się w stronę naszego mieszkania i wskazałam na nie palcem. Chłopak również spojrzał i kiedy zrozumiał, co mam na myśli, wymówił bezgłośnie "aha".
Potem wyciągnął rękę, żeby wziąć ode mnie pudełko z jedzeniem. Już miał coś powiedzieć, kiedy za nim rozległ się szelest i pojawiła się postać.
Tym razem była to dziewczyna. Była mniej więcej tego samego wzrostu co on. Mieli podobne rysy twarzy i ten sam brudny blond kolor włosów. Nawet kolor ich oczu był podobny, a ona wyglądała jak żeńska wersja jego.
Było oczywiste, że są bliźniakami.
Kiedy do nas podeszła, stanęła za nim i spojrzała przez jego ramię na mnie. Jej spojrzenie było trochę przeszywające, a ona żuła gumę do żucia z nutą zadziorności. W połączeniu z jej zmrużonymi oczami, nie wydawała się szczególnie łatwa do dogadania.
Kiedy jej wzrok spoczął na mnie, na chwilę pojawiło się na jej ładnej twarzy zaskoczenie, które szybko zniknęło. Potem zaczęła mnie lustrować wzrokiem. Było to szczególnie niegrzeczne, aby tak długo się gapić, ale ona zdawała się tego nie wiedzieć. Nawet jeśli wiedziała, to nie wyglądało, żeby ją to obchodziło.
Nie przeszkadzałam jej, ponieważ nie przyszłam tam, żeby zawierać przyjaźnie. Życie nie jest usłane różami i nie każdy musi cię lubić.
Cmoknęła językiem i mruknęła coś, czego nie miałam usłyszeć. "Nieźle."
Ale, usłyszałam to. Nie pokazałam jednak żadnej reakcji. Skierowałam swoją uwagę z powrotem na jej brata i obdarzyłam go małym, uprzejmym uśmiechem.
"To ja już pójdę."
Odwróciłam się do nich plecami. Ostrożnie zeszłam po schodach i zaczęłam wracać do naszego domu.
Idąc, czułam na sobie ich palące spojrzenia. Szeptali i rozmawiali między sobą.
Kiedy dotarłam do bramy naszego domu, natknęłam się na Jaspera. Właśnie wracał od sąsiadów.
Zauważyłam również, że na jego twarzy pojawił się mały uśmiech. Kiedy do mnie podszedł, natychmiast objął mnie ramieniem.
"Hej, mała siostro. Wszystko dobrze tam u nich?"
Natychmiast podniosłam głowę, słysząc to. Potem uśmiechnęłam się. "Całkiem dobrze."
"Ok," odpowiedział Jasper, otwierając drzwi, żebym mogła wejść. "To dobrze słyszeć."
Nie powiedziałam już nic więcej, gdy weszłam do domu.