Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 2

Feniks

Wychodzę z budynku obozu treningowego, wdychając rześkie powietrze wolności po raz pierwszy od dwóch lat, odkąd opuściłem stado Nocnych Kłów. Pierwszą osobą, którą postanawiam odwiedzić, jest mój wujek Łukasz, brat mojej matki.

Dla mnie Łukasz zawsze był wspierającą postacią, bardziej ojcem niż mój własny kiedykolwiek był.

Wspominam dzieciństwo, kiedy to widziałem mojego ojca jako bohatera. Ale z biegiem czasu stał się pochłonięty sprawami stada i często był agresywny, jego temperament wymykał się spod kontroli.

Po śmierci matki opuściłem stado, aby trenować w obozie, a mój ojciec przymknął na to oko. Niespodziewanie teraz nalega na mój powrót do stada. Nie jestem pewny jego intencji, ale chcę również odkryć prawdę o śmierci matki, więc zgodziłem się wrócić. Nie zamierzam jednak zostawać na długo, jeśli okaże się, że to jakieś bzdury.

Mój pierwotny plan po ukończeniu obozu zakładał, że poproszę mojego wujka, króla Alfy, o miejsce w jego Królewskiej Straży. Więc jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moimi przewidywaniami, wieczorem będę już w zamku.

Pukam do drzwi biura Łukasza, a jego znajomy, szorstki głos zaprasza mnie do środka. Gdy wchodzę, jego oczy rozszerzają się ze zdziwienia, a na twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

"Feniks!" Pędzi do mnie i obejmuje mnie niedźwiedzim uściskiem. "Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. Jak się masz, chłopcze?"

"Dobrze, wujku," śmieję się, czując ciepło, którego nie czułem od lat.

Odsuwa się, przyglądając mi się uważnie. "Zapuściłeś brodę, co? Próbujesz podbić serca dam, jak twój stary wujek?"

Wzruszam ramionami. Chyba rzeczywiście zapuściłem brodę, aby bardziej przypominać jego niż mojego ojca.

"Coś w tym jest. Ma swoje zalety."

Chociaż spędzałem więcej czasu na nauce i ciężkiej pracy, aby zdobyć rangę w obozie treningowym, czasami kręciłem się wokół kilku wilczyc. Powiedzmy, że posiadanie brody zmieniło moje życie.

Łukasz śmieje się, klepiąc mnie po plecach. "To jest mój chłopak. Jestem z ciebie dumny."

Duma wypełnia moją pierś. Przynajmniej ktoś jest.

"Co cię sprowadza z powrotem?" pyta Łukasz, jego ton staje się poważniejszy, gdy osiadamy w wytartych skórzanych fotelach w jego biurze.

"Tata chce, żebym wrócił do stada," wzdycham, przeczesałem dłonią włosy. "Nie wiem dlaczego, ale pomyślałem, że wrócę i spróbuję dowiedzieć się więcej o śmierci mamy."

Jego twarz ciemnieje, zmarszczki na niej pogłębiają się. "Nix, wiem, że borykasz się z jej śmiercią, ale czasami gówno się zdarza najlepszym z nas."

Nie, pieprzyć to. Była wilkołakiem; nie zmarła tak po prostu w środku nocy bez żadnego powodu. Została zamordowana. I zamierzam dowiedzieć się, kto za to odpowiada. Mama była niesamowitą Luną, wszyscy ją kochali. Była jedynym rodzicem, który naprawdę mnie chciał, w przeciwieństwie do mojego zimnego, samolubnego ojca.

Oczy Łukasza łagodnieją, gdy kiwa głową, rozumiejąc moje postanowienie. "Bądź ostrożny, Nix," dodaje. "Tak poza tym, słyszałem o tobie same dobre rzeczy. Twój ojciec mówi, że jesteś najlepszym absolwentem obozu treningowego. To prawda?"

Mój ojciec? Skąd on to wie? Nawet nie zadał sobie trudu, żeby sprawdzić. Wyjechałem na obóz treningowy i zostałem zapomniany.

Tak jak moja matka.

"To prawda, chyba, ale to nie jest wielka sprawa. Nie mogę zostać Alfą, dopóki stary nie kopnie w kalendarz," mamroczę.

Luke rzuca mi wymowne spojrzenie. "Nie bądź taki, Nix. Jakkolwiek popieprzony by nie był, to wciąż twój ojciec i jedyny żyjący rodzic," gani mnie.

Śmieję się gorzko. "Tak, umarł ten niewłaściwy."

Westchnął, a w jego oczach pojawił się smutek. "Zawsze byłeś bardziej maminsynkiem. Penny byłaby dumna z mężczyzny, którym się stałeś w tak krótkim czasie."

Wzmianka o mojej mamie wywołuje niechciane emocje. Nigdy nie miałem okazji właściwie opłakiwać jej śmierci, między bzdurami mojego ojca a ucieczką na obóz treningowy, żeby się od niego uwolnić. Wygląda na to, że mój ojciec jednak miał tę okazję. Całkowicie się otrząsnął i już ma nową rodzinę.

Nie mogę się doczekać, żeby wrócić i wszystko zniszczyć. Zasługuje na to... i na więcej.

"Słyszałeś, że tata się ożenił?" pytam, opierając się o framugę drzwi, z zaciśniętą szczęką.

Kiedy poprosił mnie, żebym wrócił, wspomniał niejasno, że niedawno się ożenił. Nie wiem, kim jest ta kobieta, ale nigdy jej nie zaakceptuję.

Kiwnął głową. "Tak, i ma pasierbicę. Myślę, że jest kilka lat młodsza od ciebie."

Na moich ustach pojawia się złowieszczy uśmiech, gdy ciemne myśli wkradają się do mojego umysłu. "Świetnie, może będziemy się razem bawić."

Sprawię, że pożałuje dnia, w którym mój ojciec poznał jej matkę.

Luke marszczy brwi. "Znam ten wyraz twarzy, Phoenix. Zostaw ich w spokoju. Niczego nie zawinili."

Odchylam się, a mój uśmiech się poszerza. "Tak, nie mogę tego obiecać. Ale zamierzam skupić większość moich wysiłków na odkryciu, co stało się z mamą."

Czuję, jak mój wilk wychodzi na powierzchnię. Zdobędę sprawiedliwość dla niej, nawet jeśli będę musiał zabić mojego ojca, mojego Alfę.

I jego nową rodzinę, którą stworzył, żeby zastąpić mnie i mamę.

Nagle przez telefon na biurku Luke'a rozlega się głos. "Szefie, twoje spotkanie z panem Larsonem zaczyna się za dziesięć minut."

Luke kładzie rękę na czole. "O cholera, zapomniałem o tym. Jeśli przyjdzie przede mną, powiedz mu, że utknąłem w łazience czy coś."

"Tak jest, proszę pana," odpowiada.

Luke odwraca się do mnie, a w jego oczach widać mieszankę pilności i troski. "Nie pozwól, aby gniew skłonił cię do zrobienia czegoś, czego będziesz żałował. Skup się na znalezieniu prawdy o swojej mamie. To jest naprawdę ważne." Wstaje i obejmuje mnie jeszcze raz. "Powodzenia w podróży do domu, chłopcze. Serio, trzymaj się z dala od kłopotów. Mam dość ludzi gadających bzdury o tobie."

"Kiedy zaczęliśmy się przejmować tym, co mówią inni?" pytam z uśmiechem.

"Kiedy stałeś się następcą Alfy, po jego przejściu na emeryturę lub śmierci."

Krzyżuję palce, a na moich ustach pojawia się mroczny uśmiech. "Miejmy nadzieję, że to drugie."

Śmieje się, ale jego oczy pozostają poważne. "Daj mu szansę. Skontaktował się z tobą. Musi być gotowy, żeby naprawić to, że był nieobecnym ojcem."

Prycham. "Tak, a niebo jest kurwa fioletowe. Założę się, że chce mnie tam tylko po to, żeby grać w dom z nową żoną i córką."

Co mnie szokuje, bo jestem jego największym rozczarowaniem. Byłem gotów nigdy więcej z nim nie rozmawiać, gotów całkowicie porzucić swoją watahę, dopóki do mnie nie zadzwonił. Planuję dowiedzieć się dokładnie, co się dzieje, zanim podejmę decyzję o oficjalnym powrocie.

Po pożegnaniu i obietnicy, że wkrótce znowu odwiedzę, opuszczam mojego wujka, który idzie na swoje spotkanie. Jego ostrzeżenie, by nie pozwolić gniewowi zaćmić mojego osądu, odbija się echem w mojej głowie, gdy odpalam silnik motocykla, opuszczam jego posiadłość i pędzę z powrotem do domu watahy.

Previous ChapterNext Chapter