Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 6|Atak.

Alexander obudził się dziesiątej nocy w chatce Isabelle, cały zlany potem. Miał sen, koszmar, i jedyne, co z niego pamiętał, to że został otruty. Trucizna osłabiła jego zmysły, aż leżał bez życia na ziemi, podczas gdy trzech mężczyzn stało nad nim, każdy uderzając w inną stronę jego ciała, zadając mu ból. Czuł się odrętwiały w taki sposób, że koszmar wydawał się odtworzeniem tego, co się z nim stało, gdy został znaleziony nieprzytomny.

Wstał z łóżka spragniony, desperacko potrzebując wody, aby ugasić pragnienie, które sprawiało, że jego gardło było suche jak piasek, a także ochłodzić nerwy, które wzbudził gwałtowny sen. Podświadomie Alex przycisnął rękę do rany na piersi i w ciemności szukał wzrokiem Isabelle.

Nawet w ciemności była jedyną rzeczą, która rozjaśniała pokój. Czuł, że wzywa go, aby usiadł przy jej boku, podczas gdy spała. Jego nogi poruszały się zgodnie z myślami w jego głowie. Alexander znalazł się, patrząc na jej smukłą, śpiącą postać. Kucnął przed nią i odgarnął kosmyk włosów, który uciekł z jej upięcia. Jej włosy miały najjaśniejszy odcień czerwieni, który zawsze zakrywała chustą, a jej brwi również były ogniste, co zdradzało, że odcień był naturalny.

Przetestował miękką, jedwabistą teksturę i wdychał jej zapach. To, co przeniknęło przez jego zmysły, sprawiło, że zachwiał się w swojej kucającej pozycji, aż jego kolana osłabły. Zbliżył się, aby wdychać głębiej i poczuł się zbyt słaby, aby się poruszyć.

Desperacko, Alex odsunął chustę i pozwolił masie włosów wysypać się z jej upięcia. Jak opętany, dziki człowiek, zanurzył głowę i wdychał głębiej, aż napełnił płuca naturalnie egzotycznym zapachem, który emanował z jej włosów. Trzymał ich część w dłoni mocno, ale nie na tyle, aby sprawić jej ból, i głaskał, pozwalając, aby aksamitne uczucie wdrukowało się w jego umysł i ręce.

Lekki ruch z jej strony sprawił, że zaczął kwestionować swoje działania.

Co on robił? Zapytał siebie, próbując się odsunąć. Kiedy nie usłyszał z jej strony żadnego innego dźwięku, pochylił głowę nad jej twarzą i patrzył. Jej twarz była kremowo biała, a policzki miały naturalny rumieniec, jej usta były różowe i lekko rozchylone.

W jej śnie usłyszał, jak mamrocze jego imię, zanim przesunęła się bliżej jego twarzy. Alex czuł się oczarowany, czuł się zmuszony, aby ponownie poczuć jej smak po raz drugi. Pochylił głowę, aby to zrobić, ale musiał się zatrzymać w ostatniej chwili, ponieważ oczy Isabelle zaczęły się otwierać. Wyglądało na to, że próbowała zrozumieć, gdzie jest, podczas gdy on walczył o zachowanie spokoju.

Pewien rodzaj oślepiającej pasji ogarnął jego ciało, gdy gwałtownie wdychał i wydychał powietrze.

"Alex," zawołała, gdy jej powieki otworzyły się całkowicie i zrozumiała, co się dzieje. "Co się stało?" zapytała, próbując usiąść. Jego ręce powstrzymały ją, zanim bez słowa wstał i odsunął się.

"Wracaj spać, nic się nie stało."

Dziewczyna była dla niego jak czarownica. Czekał, aż znowu zaśnie, zanim jak najciszej udał się do drzwi prowadzących na ganek. Jego mięśnie napięły się z braku ruchu, twardniały i bolały, potrzebując rozciągnięcia. Jego szczęka stężała z potrzeby rozładowania nagromadzonej frustracji, chciał się rzucić w wir akcji lub pobiec, ale jednocześnie cała jego istota była przeciwna myśli o zostawieniu jej samej, tak bezbronnej.

Alex pomyślał o tym, jak radziła sobie sama w chatce bez ochrony, i to od Boga wie jak dawna, zanim został jej przedstawiony w pewien sposób. Zgrzytnął zębami na tę myśl, nie chcąc jeszcze bardziej się zdenerwować, wypuścił powietrze z ust w frustracji.

......

Następnego ranka Alexander obudził się na dźwięk nucenia Isabelle, zakrył oczy ręką, aby ochronić je przed słońcem, które zdawało się świecić prosto w nie.

"Dzień dobry." zaćwierkała, poruszając się jak kwiat na wietrze.

Ziewnął i usiadł, zanim odpowiedział swojej wyraźnie podekscytowanej lekarki pytaniem. "Co cię tak cieszy?"

"Dziś idę nad strumień, żeby wyprać te wszystkie rzeczy." Wskazała na kosz wypełniony po brzegi ubraniami, który trzymała w ręce.

Alex przewrócił oczami na jej entuzjazm, wszystko przez pranie. Nie na miejscu entuzjazm.

"Wychodzę, do zobaczenia później."

"Poczekaj... Poczekaj chwilę." Zatrzymał ją, chwytając za ramię. "Nie pójdziesz tam sama, idę z tobą."

Zmrużyła oczy, zanim odpowiedziała zabawnym tonem. "Dlaczego? Zawsze chodzę nad strumień sama." Wzruszyła ramionami, przypominając mu o tym, co powinien zapomnieć.

"To niebezpieczne." wymamrotał przez zaciśnięte zęby.

Isabelle zmarszczyła brwi na jego naleganie i na marszczenie, które zniekształcało jego rysy, gdy zakładał świeżo naprawioną koszulę i sztywno ją zapiął. Bez słowa wyszła, a on podążał za nią.

"Dobry pomysł, żeby zapolować na śniadanie, co? Moje zapasy są na wyczerpaniu, więc musimy zadowolić się mięsem lub rybą. Co wolisz?" zapytała, próbując rozładować sytuację. Nie chciała dopytywać, ale jego milczenie sprawiało, że zastanawiała się, co poszło nie tak w ich relacji. Ostatnim razem, gdy sprawdzała, uśmiechali się do siebie ciepło, po tym jak oczyściła jego ranę i naprawiła koszulę. Teraz wyglądał, jakby był gotów zabić cokolwiek, co stanie mu na drodze, swoimi szerokimi krokami.

"Zdobędziemy oba i zakonserwujemy trochę. Potrafisz to zrobić?" Jego ton jednak nie był tak surowy jak jego rysy. Był znacznie spokojniejszy.

"Zrobione."

Cisza, która zapadła między nimi, była komfortowa, gdy szli wąską ścieżką prowadzącą do najbliższego strumienia, spokojnego miejsca z wodospadami i niezbyt głęboką wodą, która płynęła przez długi odcinek. Isabelle korzystała z brzegu bliższego lądu, by myć się, pić i czasami się kąpać.

Królik przebiegł obok nich, przyciągając ich uwagę.

"Cicho," szepnęła do niego, chwytając łuk i strzałę.

Zachwycony, Alex patrzył, jak posługiwała się bronią i celowała w ich obiad. Królik pisnął, a strzała trafiła prosto w jego szyję.

Isabelle pośpieszyła do upadłego zwierzęcia, wyjęła strzałę, która przebiła jego szyję, i poderżnęła mu gardło, podczas gdy on patrzył.

Alex nie mógł ukryć podziwu w oczach, gdy zaoferował, że weźmie królika z jej rąk, ale ona już skakała w kierunku strumienia, by go umyć.

Zauważyła nagły ruch kątem oka i zdążyła się przesunąć, zanim dzik wpadł dokładnie tam, gdzie wcześniej stała. Rozejrzał się, zanim skupił się na niej, sapiąc na swoją ofiarę, która teraz była w jej rękach. Z krótkiej odległości między nimi Alexander dał jej znak, by się nie ruszała, a z tą zręcznością, za którą był znany i podziwiany, zbliżył się, aż znalazł się bezpośrednio za dzikiem, zanim rzucił się na rozwścieczone zwierzę.

Walcząc, Isabelle krążyła wokół, stając za Alexandrem, krzycząc do niego, by był ostrożny.

W szale furii i desperackim pragnieniu rozlewu krwi, Aleksander wsunął ręce między wargi dzika i ciągnął, aż usłyszał trzask. Dzik runął z hukiem i wydał piskliwy dźwięk, a Aleksander zadał ostateczny cios, wbijając ostrze w chrapiące zwierzę, aż to przechyliło głowę na bok, wydało ostatni pisk, zanim poddało się sile śmierci.

Aleksander ciężko oddychał przez rozchylone wargi. Wściekły, odwrócił się do Izabelli, której sukienka była pokryta krwią królika. W gniewie przyciągnął ją bliżej i przyjrzał się jej twarzy.

Jego oczy płonęły, wpatrując się w jej, jego źrenice stawały się coraz ciemniejsze i powiększały się z każdą sekundą.

"Nic mi nie jest. Nic mi nie jest." Powtarzała drżąco jak mantrę.

Wszystko wydarzyło się zbyt nagle, jakby w mgnieniu oka. W jednej chwili dzik stał przed nią gotowy do ataku, w następnej Aleksander powalił go w potężnym i imponującym pokazie siły.

To było coś, czego nigdy wcześniej nie widziała. Jak go powalił z pewnym trudem.

"Czy wszystko w porządku? Twoje dłonie krwawią, daj mi zobaczyć." Wysłała modlitwę do Pana o ochronę, gdy jej oczy wędrowały po jego krwawiących dłoniach. Były one wynikiem uchwytu, jaki miał na pysku dzika.

Patrzyli na siebie i dokładnie się obejrzeli, zanim opuściła królika na ziemię i rzuciła się mu w ramiona. Aleksander przyciągnął ją do swojej piersi i pocałował ją w czubek głowy, był od niej znacznie wyższy, ale pasowali do siebie.

Jego krew pulsowała adrenaliną po uwolnieniu części napięcia, które ściskało jego szyję jak lina. Jego myśli były jednak pełne "Co jeśli", co jeśli jej nie śledził? Jak mogłaby się obronić przed zwierzęciem, które było zbyt entuzjastyczne, by wymazać jej istnienie.

Ta myśl sprawiła, że chciałby zabić dzika jeszcze raz. Gotowała się w nim krew, gorący instynkt ochronny podniósł głowę w jego umyśle, gdy przysiągł chronić Izabellę w każdej sytuacji.

"Już nigdy nie spuszczę cię z oczu." Przysiągł cicho, zanim wziął ją w ramiona jak pannę młodą i ruszył w kierunku ich chaty z miną, która była znacznie bardziej przerażająca niż ta, którą miał, gdy wyruszali.

Izabella bezradnie objęła jego szyję rękami i zamknęła oczy. Słyszała tylko jego bicie serca, które było tak głośne, że myślała, iż on również może je słyszeć.

Previous ChapterNext Chapter