Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 4 Mamusiu, nie bądź zły na Lauren

Adeline wpatrywała się w małą dziewczynkę przed sobą, zupełnie oszołomiona. Czy Bennett nie mówił, że Lauren śpi w swoim pokoju? Jak tu się znalazła?

Zanim Adeline zdążyła się zezłościć, Lauren podbiegła i chwyciła ją za mały palec. "Cześć, jestem Lauren."

Adeline spojrzała w dół na Lauren, która patrzyła na nią z dużymi, oczekującymi oczami, i poczuła nadchodzący ból głowy. Obniżyła głos. "Co ty tu robisz?"

Lauren mrugnęła. "Mamo, powiem ci później!"

Potem udawała, że się rozgląda, zanim skinęła głową. "Od teraz, ty się mną zajmujesz!"

Ryan był zachwycony, słysząc to. Po zaledwie kilku godzinach z Lauren, starał się ją zadowolić, ale ona nie ustępowała. Teraz, gdy pojawiła się służąca, którą Lauren polubiła, mógł wreszcie odetchnąć.

Ryan odchrząknął. "Powinnaś najpierw zająć się Lauren. Później wyjaśnię ci umowę."

Adeline skinęła głową i pozwoliła Lauren poprowadzić się na górę.

Kiedy dotarły do pokoju dzieci i zamknęły drzwi, dumnie wyglądająca wcześniej Lauren natychmiast spuściła głowę, wyglądając na bardzo smutną.

"Mamo, nie złość się. Pomagam ci! I nie miałam kłopotów. Tata jest dla mnie całkiem miły. Kiedy Bennett usunął nagrania z monitoringu, zostawił mu wiadomość, a tata nie zezłościł się na mnie za to."

Adeline była oszołomiona. "Jaką wiadomość?"

Oczy Lauren zabłysły, a ona dumnie powiedziała, "Drań!"

Adeline poczuła, że ból głowy się nasila. Westchnęła, podniosła Lauren i zaniosła ją na balkon. Siadając, przytuliła ją mocno.

Lauren przytuliła się do niej, wyczuwając jej niepokój. "Mamo, nie złość się."

'Dlaczego mama wygląda na tak smutną? Czy zrobiłam coś złego?' zastanawiała się Lauren.

Adeline tylko pogłaskała jej małą główkę. "Mama musi wykonać telefon."

Lauren została blisko, obserwując ją, jak wyciąga telefon i wybiera numer.

"Bennett," powiedziała Adeline surowo.

Po drugiej stronie, głos Bennetta brzmiał wyjątkowo cicho i nerwowo. "Mamo, widziałaś Lauren?"

"Dlaczego ty i Lauren zrobiliście to razem?" zapytała Adeline, z nutą irytacji i ciekawości w głosie. Zawsze wiedziała, że Bennett jest sprytny, znacznie ponad swoje lata, ale nigdy nie spodziewała się, że zaplanuje, aby Lauren znalazła Jaspera!

"Czy wiesz, jak niebezpieczne jest dla sześciolatki wychodzić samej? I pojawić się przed Jasperem samotnie, jak mógłby nie być podejrzliwy?"

"Wiem, mamo, ale jak długo myślisz, że możemy ukrywać Lauren?" Bennett powiedział smutno. "Wiem, że prędzej czy później się dowiesz i będziesz zła, ale i tak to zrobiłem. Mamo, to nie tylko dlatego, że potrzebujesz tej pracy. Jesteśmy teraz w Radiance Springs, a Lauren nie może wiecznie siedzieć w domu. Myślisz, że ludzie nie zauważą, jak bardzo Lauren jest do niego podobna?"

Adeline spojrzała w dół na Lauren w swoich ramionach. Te wielkie, niewinne oczy patrzyły na nią. Każdy, kto znał Jaspera, nigdy by nie wątpił, że są spokrewnieni.

Lauren była jak żywy obraz Jaspera spośród trójki dzieci. Chociaż Adeline nie chciała tego przyznać, Bennett miał rację. Lauren nie mogła być trzymana w domu na zawsze; potrzebowała normalnego życia i przyjaciół. Jeśli Jasper się dowie...

Adeline nawet nie chciała o tym myśleć. Z inteligencją i zasobami Jaspera, odkryłby to w mgnieniu oka. Mocno ścisnęła telefon, jej głos był suchy. "Wiem."

Poczuła ukłucie żalu. Dzieci, które wychowała z takim trudem, mogły zostać zabrane przez mężczyznę, który kiedyś próbował ją zabić.

Bennett, będąc tak bystrym, rozumiał jej wewnętrzne zmagania. On też martwił się o Lauren, ale pewne rzeczy musiały zostać zrobione i tylko oni mogli to zrobić. "Skoro i tak zostaniemy odkryci, dlaczego nie zrobić pierwszego kroku? Bez względu na to, kogo będzie podejrzewał, przynajmniej z Lauren obok, będzie wiedział, że nie umarłaś. A z Lauren przy jego boku, może powstrzyma go to przed poślubieniem tamtej kobiety!"

Adeline początkowo była smutna, ale teraz była jeszcze bardziej zaskoczona. "Nie pamiętam, żebym ci o tym mówiła."

Bennett uśmiechnął się gorzko, jego młoda twarz była pełna melancholii, pokazując dojrzałość wykraczającą poza jego lata. "Mamo, często masz koszmary. Wszyscy wiemy. Przeszłaś przez tak wiele. Za każdym razem, gdy płaczesz we śnie, łamie nam to serca!"

Oczy Adeline zaszkliły się. "Przepraszam."

Gdyby mogła, nie chciałaby być ciągle budzona przez koszmary ani martwić swoich dzieci.

"Mamo, nie martw się. Wciąż masz nas." Sześciolatek poklepał się po piersi i cicho przyrzekł, "Będziemy cię chronić! A jeśli kiedykolwiek będziesz chciała, żeby Lauren wróciła, upewnię się, że tak się stanie!"

Adeline z goryczą odłożyła telefon i mocniej przytuliła Lauren. Wiedziała, że dzieci miały dobre intencje i że słowa Bennetta były szczere, ale nie doceniały Jaspera.

Jasper, który kiedyś próbował ją zabić dla kogoś innego, mógł zrobić wszystko, aby zatrzymać Lauren w przyszłości. Ta myśl przeszyła ją dreszczem, i nie odważyła się myśleć dalej.

Lauren, wyczuwając niepokój matki, mocno ją przytuliła. Usłyszała cichy szloch i poczuła wilgoć łez na swoim policzku. "Mamo, nie płacz," szepnęła. "Będę teraz grzeczna. Obiecuję, że już nigdy nic przed tobą nie ukryję."

Previous ChapterNext Chapter