Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 4

ELLA

Siedząc na łóżku i czytając książkę, nagle słyszę wycie. Biegnę do okna, żeby zobaczyć, co się dzieje. W lesie biegają wilki, a kobiety z dziećmi wchodzą do domu stada. O mój Boże, jesteśmy pod atakiem.

Idźmy tam.

Oczywiście, że idziemy.

"Ella! Jesteśmy pod atakiem!" krzyknęła Mia, wchodząc do mojego pokoju, ale zatrzymała się, widząc, że jestem gotowa skoczyć przez okno.

"Co robisz?"

"Idę im pomóc."

"Oni nie potrzebują twojej pomocy. Chodź ze mną."

"Mia, nie mogę tu stać i nic nie robić. Byłam szkolona na takie sytuacje."

"Ja też, ale nie pozwolę ci tam iść, a Jonathan powiedział, żebyśmy tu zostały."

Tracę cenny czas na tę rozmowę, a ledwo mogę powstrzymać swoją wilczycę, która chce pomóc swojemu partnerowi. Mia próbuje chwycić mnie za rękę, ale zanim zdoła się do mnie zbliżyć, skaczę przez okno. Kiedy odwracam głowę, żeby na nią spojrzeć, mówię cicho "przepraszam".

Zaczynam biec tą samą ścieżką, którą widziałam biegnące wilki. Kilka minut później słyszę warczenie i szczekanie, a gdy jestem wystarczająco blisko, żeby zobaczyć, co się dzieje, wspinam się na drzewo. Nie mogę się przemienić, ale mogę im pomóc trochę lodem. Siedząc na drzewie, widzę ciała wszędzie i jestem pewna, że wygrywamy. Dostrzegam wilka Jonathana walczącego z trzema wilkami jednocześnie, nie ma ani jednej rysy i podziwiam jego umiejętności walki. Wyrywam się z zamyślenia, gdy widzę wilka zbliżającego się od tyłu i skupiam na nim swoją moc. Wilk pada na ziemię tuż obok niego, biały jak śnieg. Jonathan przerywa walkę, żeby na niego spojrzeć, ale to daje przewagę pozostałym wilkom, które go atakują. Natychmiast zamrażam oba, zanim zdążą go ugryźć. Wygląda na zszokowanego i nie mogę mu się dziwić, próbuje węszyć powietrze, prawdopodobnie żeby wyczuć mój zapach, ale nie może. Wkrótce kontynuuje walkę, a ja zajmuję się innymi, którzy próbują zaatakować naszych wojowników. Rozglądam się, żeby znaleźć ich przywódcę, ale nie sądzę, żeby którykolwiek z nich był ich Alfą.

W ciągu kilku minut bitwa się kończy i widzę, jak Jonathan przemienia się z powrotem w swoją ludzką formę w całej swojej nagiej chwale. O mój Boże, odwracam wzrok, nie chcąc go widzieć, ma szczęście, że nie mogę teraz zejść na dół, żeby mu wygarnąć. Jestem pewna, że wszystkie wilczyce ślinią się na jego widok, co mnie wkurza.

Pozostaję na drzewie, czekając, aż pole bitwy się opróżni. Słyszę, jak wydaje rozkazy wszystkim, a potem trzask kości. Odwracam głowę, bo jestem pewna, że znowu się przemienia i widzę, jak zaczyna chodzić, z głową uniesioną, węszy powietrze i rozgląda się. Gdy przechodzi obok drzewa, na którym siedzę, zatrzymuje się i wstrzymuję oddech. Słyszę głośne bicie mojego serca i modlę się do Bogini Księżyca, żeby tego nie usłyszał. Po najdłuższej minucie mojego życia, kontynuuje marsz i wreszcie mogę znowu oddychać normalnie.

To było blisko powiedziała moja wilczyca.

Tak. Czuję się źle, wiedząc, że nas szukał.

Pomogłoby, gdybyś mu powiedziała.

Nie zaczynaj! Chodźmy!

Zeskoczyłam i zaczęłam wracać do domu, rozglądając się, aby unikać wojowników, którzy biegali po całym terytorium. Niestety, moje szczęście nie trwało długo, i zanim zdążyłam dotrzeć do domu, czarny wilk skoczył przede mną. Zatrzymałam się tam, gdzie stałam, i spojrzałam mu w oczy. Wyglądał na wściekłego i zaczął warczeć.

"Zamierzasz mnie zaatakować?" - zapytałam z uniesioną brwią.

Moje pytanie zdawało się go jeszcze bardziej rozzłościć, przemienił się i stanął przede mną.

"Co do cholery robiłaś w lesie?" - krzyknął, ale ja tylko na niego patrzyłam. Prawda jest taka, że nie miałam dla niego dobrej odpowiedzi.

"Zadałem ci pytanie."

"Byłam na spacerze." - powiedziałam, czując jego gorący oddech na twarzy. Jego zapach doprowadzał mnie do szaleństwa, a mój wilk był niezwykle podekscytowany, mając naszego partnera tak blisko.

"Kogo próbujesz przekonać?"

"Nikogo."

"Byłaś na spacerze? W tym samym czasie, kiedy mieliśmy atak? I chcesz, żebym ci uwierzył?"

"Nie zrobiłam nic złego." - próbowałam się bronić.

Jego oczy były czarne, a ciało napięte, wyglądał przerażająco, ale nie dla mnie. Nie bałam się i nie zamierzałam się cofnąć, niezależnie od tego, czy znał prawdę o mnie, czy nie.

"Mogę już iść?" - zapytałam.

Odwróciłam się, żeby odejść, ale wyciągnął rękę, żeby mnie złapać, uniknęłam jego dłoni, zanim mnie dotknął.

"Nie próbuj mnie dotykać nigdy więcej!" - krzyknęłam i wykorzystałam okazję, żeby pobiec do domu.

Kiedy weszłam do swojego pokoju, zastałam tam Mię.

"O bogini księżyca, jesteś cała!"

"Miałaś co do tego jakieś wątpliwości?"

"Nie żartuj z tego, Ella. Martwiłam się, kiedy Blake wrócił, a ciebie nie było."

"Musisz przestać się o mnie martwić, Mia."

"Nie mogę nic na to poradzić, jesteś moją najlepszą przyjaciółką." - powiedziała i przytuliła mnie.

Usiadłyśmy na łóżku i zapytałam ją:

"Wiesz coś o ataku?"

"Niewiele, ale Blake powiedział mi, że udało im się złapać dwóch z nich i zamknąć w lochach, więc wkrótce się dowiemy."

"Ok. Gdzie jest Olivia?" Teraz, kiedy o niej myślę, nie widziałam jej przez całą noc.

"Była w izbie chorych, żeby ich pilnować. Muszę iść pomóc Blake'owi." - powiedziała i wstała gotowa do wyjścia.

"Ok, idź. Spróbuję się przespać."

"Wiesz, że nigdy nie zaśniesz spokojnie bez niego." - mrugnęła do mnie, a ja rzuciłam w nią poduszką, którą złapała.

"Też cię kocham!" - powiedziała i wyszła z pokoju, śmiejąc się.

Następnego ranka, kiedy weszłam do jadalni, wszyscy wyglądali na spokojnych, i cieszyłam się, że nikt nie został ranny. Mia pomachała do mnie ręką, więc podeszłam do niej, żeby usiąść. Myślałam, że od teraz będę unikać wszystkich posiłków i jeść w swoim pokoju. Cały czas czułam jego wzrok na sobie, prawdopodobnie był wściekły za moje wczorajsze zachowanie, ale nie mogłam go winić, gdybym była na jego miejscu, też myślałabym najgorsze.

Nagle najgorszy ból w moim życiu uderzył w całe moje ciało i krzyknęłam z agonii. Moje całe ciało płonęło i ledwo mogłam oddychać. Mia obok mnie pytała, co się dzieje, ale nie mogłam znaleźć głosu, żeby jej odpowiedzieć.

"Ma gorączkę." - powiedziała wszystkim i pomogła mi wstać. Kolejna fala bólu uderzyła mnie i poczułam, że moje kolana się poddają, ale zanim upadłam na ziemię, ktoś mnie złapał.

"Zadzwońcie po lekarza." - to ostatnie, co usłyszałam, zanim ciemność mnie ogarnęła.

Previous ChapterNext Chapter