Read with BonusRead with Bonus

Lekcje w składaniu

POV Luciano

"Oddziały są gotowe, a rekrutacja idzie obiecująco," powiedział Cross.

"Trzymaj te liczby na wysokim poziomie. Zatrzymam się później, żeby sam ocenić ich umiejętności."

"Oczywiście, Alfa."

"Możesz odejść." Cross ukłonił się i wyszedł, a ja zwróciłem się do dwóch najważniejszych osób w moim biznesie i stadzie. Natasha i Mikah.

"Natasha, co dla mnie masz?"

"Na ulicach mówi się, że pojawił się nowy narkotyk. Dystrybutorzy trzymają się na uboczu i nie można go zdobyć, chyba że się ich zna."

Mruknąłem. "Czy ten narkotyk jest dobry?"

"Kilka dni po wprowadzeniu, FDA go zarejestrowała."

"Brzmi dobrze." Uśmiechnąłem się. "Wyślij informatorów na ulicę. Znajdź tych, którzy są głęboko zadłużeni w narkotykach, żeby zdobyli ten narkotyk dla nas. Obiecaj im narkotyki, pieniądze. Chcę ten narkotyk tutaj do jutra rano."

"Tak, Alfa." Natasha ukłoniła się i wyszła z pokoju, jej ciemny kucyk i biodra kołysały się z każdym krokiem, jedna z moich najokrutniejszych lordów narkotykowych.

Zwróciłem się do Mikaha. "Mów."

"Alfy są niespokojne. Cavanos współpracują z Vitalio Bianchim, żeby znaleźć Arabellę."

"Już nas podejrzewają?"

"Jeszcze nie, Alfa. Dobrze zatarliśmy ślady."

"Może nawet za dobrze." Zamyśliłem się. Czy Vitalio naprawdę mnie nie podejrzewał? Spodziewałem się, że rano stanie u moich drzwi, żądając zwrotu córki, ale wyglądało na to, że miał zbyt wielu wrogów, żeby wiedzieć, kogo podejrzewać.

Może mógłbym pomóc w jego śledztwie, podrzucić kilka wskazówek, żeby mieć go tam, gdzie chciałem. Zapisałem to na później. Arabella wciąż potrzebowała treningu, zanim mogła zobaczyć swojego ojca.

"Pozostałe Alfy?"

"Wszyscy zwiększają bezpieczeństwo i gromadzą broń, przygotowując się na ewentualną wojnę stad."

"Zrób to samo tutaj." Uśmiechnąłem się. Z wszyscy gromadzący broń i zwiększający bezpieczeństwo, Vitalio nie miałby pojęcia, kto naprawdę trzyma Arabellę.

Mikah ukłonił się, zanim kontynuował raport.

"Nasza nowa dostawa broni została wyprzedana."

"Złóż zamówienie na nową. Zrobimy szalone zyski na tej pseudo wojnie stad, do której wszyscy się przygotowują."

"Już to zrobiłem, Alfa, jednak w ciągu ostatniego miesiąca zwiększono bezpieczeństwo na granicach, możemy nie być w stanie przemycić ich tak łatwo jak wcześniej."

Machnąłem ręką na jego obawy. "Zadzwonię do kilku osób. Po prostu upewnij się, że towar dotrze na czas."

"Tak, Alfa."

Skinąłem głową, zadowolony z dotychczasowego raportu wywiadowczego.

"Jak wygląda sytuacja na naszym froncie domowym?"

Mikah zawahał się.

"Mężczyźni, szczególnie Cross, rozpuścili plotki o Arabelli i o tym, że jej oszczędziłeś."

Kiwnąłem głową. Spodziewałem się tego. Ale nie od Crossa. Zarejestrowałem to w pamięci.

"A co z watahą, jak oni to odbierają?"

"Mieszane uczucia. Niektórzy uważają, że zdradzasz pamięć swoich rodziców, oszczędzając ją, inni chwalą twoją wielkoduszność, a bardzo niewielu uważa, że Arabella Bianchi cię omotała."

Prychnąłem, ale rozumiałem sentyment stojący za tym stwierdzeniem. Jednakże ostatnia opinia wkrótce się zmieni z powodu ruchu, który wykonałem dziś rano przed wyjściem do mojego gabinetu.

"A wujek Tommaso?"

To nie tak, że nie ufałem mojemu wujowi, po prostu nauczył mnie zbyt dobrze, bym nie zabezpieczył wszystkich swoich pozycji.

"Diskretnie dopytuje się o porwanie Arabelli i sytuację w domu Bianchich."

"Nic podejrzanego?"

"Nic, Alfa."

Kiwnąłem głową. Tak jak się spodziewałem. "Obserwuj go na wszelki wypadek. Coś jeszcze, o czym powinienem wiedzieć?"

Mikah wyglądał na lekko nieswojego, gdy mówił.

"Twój wujek zaczął szukać potencjalnych narzeczonych dla ciebie."

Mentalnie uderzyłem się w czoło. Oczywiście, że to zrobi. Powinienem był to przewidzieć.

Rozmawialiśmy o tym wiele razy na temat mojej ceremonii zaślubin. Wiedział, że uważałem miłość za słabość. Cholera, zgadzał się ze mną, ale sądził, że potrzebujemy solidnych sojuszników w naszej wojnie przeciwko Vitalio. Powiedziałem mu, że nie zrezygnuję z mojego haremu i wolności, aby poślubić jakąś zimną sukę i zyskać bezwartościowych sojuszników.

Odpuścił, gdy nadal rozbudowywałem nasz biznes, imperium i ziemie bez potrzeby sojuszników. Musiał zacząć to znowu, bo bał się, że zakocham się w Arabelli.

Jakby to miało kiedykolwiek się stać. Seks był dobry, ale miałem lepsze przygody, które nie próbowały mnie ciągle kusić, udając naiwność.

Wiedziałem, że była dziewicą, z krwi, jej reakcji i tego, jak mocno mnie trzymała. Ale dziewictwo nie równało się naiwności. Udawała naiwną, aż ją zdobyłem, a potem pokazała swoje prawdziwe oblicze jako dziwka, którą była.

Tak, wujek Tommaso nie miał się o co martwić.

Mój wilk był zaspokojony, a moje plany zemsty były w toku.

"Możesz odejść, Mikah."

Mój mistrz szpiegów ukłonił się i opuścił pokój.

Spojrzałem na pisemne kopie ich raportów, petycje od członków watahy, zestawienia kont do przeglądu. Usiadłem i zabrałem się do pracy.


POV Arabelli

"Musisz rozstawić nogi szerzej."

Poprawiłam się.

Jej cienka laska znalazła drogę do mojego pleców, zostawiając piekący ból, a ja uklękłam z prostymi plecami, rozstawionymi kolanami i rękami za głową, co unosiło moje piersi niemal do granic możliwości.

Od momentu, gdy uwolniłam się z kajdanek, dzisiejszy dzień przeszedł od zawstydzającego do dziwacznego.

Margaret zabrała mnie z pokoju, by nauczyć mnie etykiety wobec Alfy, a także dać mi szybki kurs tego, co jako uległa powinnam robić dla i wobec mojego Pana.

Jak mu służyć. Jak się ustawić, czekając na niego. Jak dać mu oralny seks. Jak go zadowolić. Jak do niego mówić.

Byłam jednocześnie zirytowana i zafascynowana.

Ludzie naprawdę to robili bez przymusu i to lubili?

Dowiedziałam się, że Alfa Luciano miał harem. Prawdziwy harem, przysięgam na Boga, z kobietami takimi jak ja. A może raczej kobietami różnymi ode mnie, bo one naprawdę lubiły Alfę Luciano i żyły, by go zadowalać.

Miałam zacząć mieszkać z nimi i uczyć się zasad, ale żadna z nich nie chciała ze mną rozmawiać.

Może rozeszła się wieść, że jestem córką Vitalia Bianchiego i nie chciały mieć ze mną nic wspólnego z tego powodu.

Po tym, jak nauczyłam się pozycji zgodnie z jej upodobaniem, Margaret skinęła głową i powiedziała, że tak mam się prezentować przed Alfą Luciano, gdy następnym razem zostanę wezwana.

"Co?" Pomyślałam o tym, jak zawstydzająca i poniżająca była ta pozycja. "Nie sądzę, że dam radę."

Zasyczała. "Taki ton głosu po prostu nie przejdzie. Musisz zrozumieć, że służenie Alfie to zaszczyt. Wiesz, ile kobiet marzy o tym, by ogrzać jego łóżko?"

Jeśli miał tyle chętnych kobiet, dlaczego zmuszał mnie do tego?

Bo byłam Bianchą.

Co dokładnie miał przeciwko mojej rodzinie? Wszystko, co robiliśmy, to chroniliśmy się przed nim, jego atakami i odpowiadaliśmy, aby nie być postrzeganymi jako słabi.

To jego rodzina złamała traktat. To on zaczął napadać na nasze transporty, zasadzki na naszych ludzi i kradzież naszych dostawców i kupców.

"Musisz się tak prezentować, inaczej nawet ja nie będę mogła cię ocalić przed karą, którą Alfa ci wymierzy."

Czy to miało być teraz moje życie? Być używaną dzień w dzień przez mężczyznę, do którego nic nie czuję?

Nie, musiałam uciec z tego miejsca. Więź mateczna czy nie, miałam swoje poczucie własnej wartości. Ale najpierw musiałam poznać to miejsce. Wszystkie wejścia i wyjścia. Wiedziałam, że jesteśmy na terenach stada Lupo-Mortale, ale dokładnie gdzie, nie wiedziałam.

Może gdybym mogła zdobyć telefon i zadzwonić do ojca – nie, nie mogłam tego zrobić. Sprowadziłby swoich ludzi tutaj i to przerodziłoby się w wojnę między stadami.

Niewinni straciliby życie, a inne stada wilkołaków wybrałyby swoje strony i eskalowałyby całą sprawę. Nie, musiałam uciec z ich terenów, a potem mogłam zadzwonić do taty.

Do tego czasu nie mogłam wzbudzać podejrzeń.

"Dobrze."

Siedziałam sama na sofie w haremie, dłubiąc w talerzu owoców, które służący podali na lunch.

Pozostałe kobiety zgromadziły się po drugiej stronie pokoju, unikając mnie jak zarazy czy czegoś podobnego. Mimo to mogłam słyszeć ich rozmowę, jakby były obok mnie.

Zalety bycia wilkołakiem.

"Emery, jak ty to robisz? Alfa zawsze cię wzywa. Czasami wydaje się, że zapomina o reszcie z nas." Jedna zachichotała.

Emery. Pamiętałam ją. To ona odprowadziła mnie do Alfy Luciano. Była oszałamiająca.

Miała mlecznobiałą cerę i ognistorude włosy z lekką falą. Jej rysy były jak z arystokracji z minionej epoki. Była delikatna, pełna gracji, kobieca, a jednocześnie autorytatywna. Była szczupła, ale idealnie proporcjonalna. Przy niej czułam się jak niezdarny troll.

Emery tylko uśmiechnęła się na komentarz, nie racząc powiedzieć ani słowa.

Skromna też.

Alfa Luciano musiał ją kochać.

Margaret przeszła przez dziedziniec, by dołączyć do nas, a kobiety ucichły.

"Alfa zaszczyci dziś jedną z was swoim łóżkiem."

"Już?" Większość z nich wydawała się zaskoczona. Wyglądało na to, że nie codziennie spał z jedną z nich.

Zobaczyłam, jak Emery nieznacznie się wyprostowała. Dobrze dla niej, skoro go lubiła. Może będzie tak zajęty nią, że zapomni – "Arabello, chodź za mną, by przygotować się dla Alfy."

Co?

Dziedziniec stał się tak cichy, że można było usłyszeć upadającą szpilkę. Emery popijała herbatę, jej delikatne dłonie były stabilne. Potem przemówiła lekko i przyjaźnie.

"Idź, Arabello. Nie chcesz, żeby Alfa czekał."

Wstałam ostrożnie. Choć głos Emery był lekki i przyjazny, jej spojrzenie mówiło coś zupełnie innego. Krzyczało o morderstwie.

Wyglądało na to, że Alfa Luciano już nie chciał mnie zabić sam. Pozwolił swoim kobietom zrobić to za niego.

Previous ChapterNext Chapter