




Pasek
Perspektywa Luciano
Kurwa. Kurwa! Musiałem coś uderzyć. Rozciąć kogoś. Potrzebowałem walki, czegokolwiek, żeby zapomnieć o tym, że Bogini Księżyca mnie totalnie wykiwała.
Cholera, Bianchi? Co do diabła?
Próbowałem oczyścić myśli, żeby o niej nie myśleć. Jakby na złość, wiatr zawiał i jej zapach wypełnił moje nozdrza. Pachniała czekoladą, słońcem i cydrem jabłkowym.
Chciałem poczuć zapach jej skóry i sprawdzić, czy to naturalne, czy perfumy.
Chciałem złamać jej kark.
Mój wilk nie ułatwiał sprawy. Chciał swojej partnerki teraz. Odmawiał słuchania moich wyjaśnień, że ta partnerka to żmija, córka Vitalio Bianchiego. Była tak samo podła jak jej ojciec.
Nie było o niej żadnych informacji. Nikt nie jest taki nieskazitelny. Wiedziałem, że coś ukrywa, wiele rzeczy, biorąc pod uwagę rodzinę, z której pochodziła.
Nie, żebym miał to w nosie. Wyszedłem tylko z jednym zamiarem. Zabić jedyne dziecko Vitalio i dać mu cholerną nauczkę, skąpaną we krwi jego córki. Ale teraz. Teraz wszystko musiało się zmienić, bo mój własny wilk mnie zdradził.
W momencie, gdy wszedłem i zobaczyłem jednego z moich ludzi próbującego ją zgwałcić, zobaczyłem czerwień. Kosztowało mnie to wszystko, żeby nie zakończyć jego żałosnego życia. Chciałem zabić każdego, kto ją dotknął lub nawet źle na nią spojrzał.
Potem dowiedziałem się, kim był jej ojciec i ruszyłem, żeby zakończyć jej życie, zanim mnie omota. Ale nie mogłem się ruszyć. Mój wilk mi nie pozwolił. Chciał swojej partnerki i koniec.
Wujek Tomasso nie będzie zadowolony, że jej nie zabiłem. Cholera, nawet ja byłem daleki od zadowolenia. Obok mnie na fotelu pasażera Arabella Bianchi spała, nieświadoma faktu, że rozważałem, jak najlepiej ją zabić, nie wkurzając mojego wilka. Jej ciemne loki rozsypały się i prawie zasłaniały jej twarz, wyglądała tak spokojnie, że znowu się wkurzyłem.
Powinienem być dzisiaj szczęśliwy, krok bliżej do uczynienia życia Vitalio Bianchiego piekłem na ziemi, jednocześnie udaremniając cenny sojusz dla stada Stonecold.
"Widzę tu tylko jednego potwora i to nie jestem ja."
Uderzyłem pięścią w kierownicę.
Kim ona, kurwa, myślała, że jest?
Nikt. Nikt nie odważył się tak do mnie mówić i przeżyć, żeby o tym opowiedzieć.
Przyspieszyłem samochód. Zazwyczaj nawet nie prowadziłem, ale myśl o siedzeniu tuż obok niej, nic nie robiąc… nie, prowadzenie było lepsze, zanim udusiłbym ją na śmierć.
Skręciłem, upewniając się, że Arabella Bianchi nadal śpi. Nie byłoby dobrze, gdyby obudziła się przed dotarciem na miejsce. Do mojego domu.
Tereny stada Romano były rozległe i chociaż granice były znane, aby uniknąć wtargnięcia innych stad, dokładna lokalizacja Domu Stada i innych domów pozostawała tajemnicą jako środek bezpieczeństwa. Dom Spotkań dla relacji między stadami znajdował się na granicy naszych ziem.
Zszedłem krętymi schodami do lochów. Kinkiety na ścianach rzucały cienie i nadawały podziemnym piętrom średniowieczny klimat.
Włożyłem klucz do zamka i przekręciłem go. Drzwi skrzypnęły, otwierając się, i usłyszałem, jak jej oddech przyspieszył. Była więc obudzona. To ułatwi sprawę. Nienawidziłbym zabijać bezbronną osobę, nawet jeśli była wrogiem.
Nawet taki zły człowiek jak ja miał zasady. Zasady, według których żyłem. Które trzymały mnie przy zdrowych zmysłach.
Wszedłem do celi. Arabella siedziała tak prosto, jak tylko mogła, na brudnej podłodze celi. Jej ręce nieudolnie trzymały porwane kawałki sukni, próbując się zakryć.
Jej ciemnobrązowe włosy były potargane, otaczając jej twarz w kształcie serca. Tusz do rzęs rozmazał się, pozostawiając delikatne czarne smugi na jej twarzy od leżenia na ziemi. Gryzła dolną wargę, tak jak robiła to wcześniej, gdy się spotkaliśmy.
Zapach jej strachu unosił się w powietrzu i delektowałem się nim. W końcu zrozumiała swoją sytuację. Była piękna w tym momencie.
Jej pełne piersi były prawie odsłonięte przez rozerwany dekolt sukni, ledwo trzymany przez jej ręce, jej smukła talia zdradzała drżenie, z jakim patrzyła na mnie ze strachem, jej umięśnione nogi prowadziły do szerokich bioder. Jej brązowe oczy błyszczały niepewnością i ukaranymi łzami, ale widać było w nich niezachwianą determinację.
Interesujące.
Kucnąłem przed nią. Byłoby tak łatwo wyciągnąć rękę i złamać jej kark. Poza tym miałem spotkania, raporty do przejrzenia i umowy do zawarcia, aby rozwijać moją watahę i zniszczyć watahę Stonecold, nie mogłem sobie pozwolić na opóźnienie. A jednak się zatrzymałem.
Przejechałem grzbietem dłoni po jej policzku, a ona widocznie zadrżała, po czym odsunęła się od mojego dotyku. Uśmiechnąłem się złośliwie. Następnie pozwoliłem mojej ręce zsunąć się z jej policzka na kark, a kiedy zbliżałem się do jej piersi, odsunęła się.
"Co myślisz, że robisz? Jeśli masz mnie zabić, zrób to od razu. Nie boję się ciebie." Wyglądała na lekko zaniepokojoną.
"Och, ale powinnaś. Mogę zrobić z tobą wiele rzeczy, Bianchi. Twoje życie jest w moich rękach."
"Najgorsze, co możesz zrobić, to zabić mnie w ten sam sposób, w jaki zamordowałeś mojego eskortę i wiele innych niewinnych wilków."
Uniosłem brew. "Niewinnych? Ale znowu, w porównaniu do ciebie, pewnie tak. Jesteś naprawdę zręczną kłamczuchą. Mogłem wyczuć twój strach na milę, a jednak twierdzisz, że się nie boisz. Sprawdźmy to, dobrze?"
Wyciągnąłem nóż, moje pazury byłyby lepsze, ale niechętny wilk i wszystko, nie chciałem ryzykować. Widząc nóż, jej puls przyspieszył. Położyłem go płasko na skórze jej szyi. "Czy teraz się boisz?"
"Nie." Ale jej głos drżał.
Poruszyłem się, obracając ją i przyciągając do siebie, jej plecy do mojej klatki piersiowej, jej pośladki do mojego krocza, jej kolana zgięte i otwarte w kucki, nóż przy jej szyi.
Pozwoliłem, by nóż zagłębił się trochę głębiej, przecinając skórę.
Jej oddech zatrzymał się i poczułem każdy dreszcz, który wstrząsnął jej ciałem, strach jeszcze bardziej skoncentrowany w powietrzu. Mój członek stwardniał. Pozwoliłem mojej drugiej ręce, która trzymała ją przy mnie, opaść na jej piersi. Jej sutki były twarde jak kamienie, a ona nie odsunęła się ode mnie, choć mogła.
Zamiast tego jej ciało wyginało się przeciwko mojemu, gdy zacząłem masować jej sutki. Ściskałem, szczypałem, pocierałem jej piersi, a mój penis stawał się coraz twardszy z każdą sekundą. Powietrze wypełnił zapach jej podniecenia, a moja ręka przesunęła się z jej piersi w dół do spódnicy rozdartej sukienki. Przesuwając się między jej udami, dotknąłem jej, a jej nogi lekko się rozsunęły, a z jej ust wyrwał się jęk. Była mokra.
Znalazłem jej łechtaczkę. W tym momencie gwałtownie drgnęła, a gdy zacząłem ją stymulować, jej jęki stały się głośniejsze i bardziej częste. Zaczęła ocierać się o mojego penisa z potrzebą. Przesunąłem palce do jej wejścia i wsunąłem jeden palec, potem dwa. Była niesamowicie ciasna, jej ciało reagowało na każdy mój dotyk.
Czułem, jak napięcie w jej ciele narasta, zmierzając ku orgazmowi, gdy pieściłem ją palcami, na przemian stymulując jej łechtaczkę. Gdy była tuż na krawędzi, odepchnąłem ją od siebie na zimną, nagą, bezlitosną podłogę, a sam wstałem, obserwując, jak drży z potrzeby i straty. Jej orgazm zniknął. Była daleka od przestraszonej, ale zebranej w sobie wilczycy, którą widziałem, gdy wszedłem do celi. Wyglądała na roztrzęsioną, nie mogła nawet spojrzeć mi w oczy.
Chociaż wszystko, co chciałem zrobić, to wziąć ją natychmiast przy ścianie, uśmiechnąłem się złośliwie. Wyjąłem chusteczkę z kieszeni i powoli wytarłem palce z jej soków. Nie byłem rozczarowany, jej twarz zrobiła się czerwona, rumieńce rozprzestrzeniły się nawet na jej klatkę piersiową.
"Jesteś dość bezwstydna, Arabello Bianchi. Twój wróg trzymał cię na ostrzu noża, mógł ci przeciąć gardło w każdej chwili, a ty tylko próbowałaś się podniecić. Bardzo źle, Arabello." Tsknąłem kpiąco.
W jej oczach pojawiła się iskra gniewu, niczym w porównaniu do wcześniejszego wstydu, który nadal ją ogarniał. "Ja... wiesz, że to była więź parowania. Nic do ciebie nie czuję, nigdy bym nie czuła. Myślałam, że chcesz mnie zabić, ale wszystko, co chciałeś zrobić, to wykorzystać bezbronną kobietę. Jeśli chcesz mnie zabić, po prostu to zrób. Po co te wszystkie gry?"
Zaśmiałem się okrutnie, w mojej głowie rodził się plan.
"Dałaś mi do zrozumienia, że śmierć byłaby dla ciebie zbyt łatwa. Poza tym, już ci powiedziałem, że zabiję cię na oczach twojego ojca. Ale zanim to nastąpi, złamię cię, wezmę cię i przez cały czas będziesz mnie o to błagać. Wykorzystam cię, wyszkolę cię, a kiedy będę chciał odebrać ci życie, podziękujesz mi za to z radością."
Arabella patrzyła na mnie zszokowana i z wyraźnym strachem. "Nie zrobisz tego... więź parowania jest święta. Wykorzystywanie jej jako broni jest ponad profanum."
"W miłości i na wojnie wszystko jest dozwolone." Uśmiechnąłem się, zatrzaskując drzwi celi za sobą, a następnie zamykając je na klucz, mając ostatnie spojrzenie na Arabellę łamiącą się w łzach. To był dopiero początek.
Wilk chciał swojej partnerki, prawda? Cóż, będzie ją miał tylko jako niewolnicę seksualną, a ja będę miał swoją zemstę.
Po raz pierwszy od momentu, gdy dowiedziałem się, że Arabella jest moją partnerką, poczułem absolutną kontrolę nad sytuacją.
"Chcę, żebyś wypuścił ją z lochu, żeby się umyła i ubrała."
"Ubrana, Alpha?"
"Jak inni."
"Dobrze, Alpha."
"Potem odprowadź ją do mojej komnaty."
Wujek Tommaso wszedł do gabinetu i machnąłem ręką, dając znak, że może odejść. W sekundę później byliśmy sami. Między nami zapanowała niezręczna, napięta cisza, której wcześniej nie było.
"Zdecydowałem, że zatrzymam Arabellę Bianchi tutaj na następne dwa miesiące jako moją niewolnicę seksualną."
"Co?"
"Pomyśl o tym, wujku. To idealna zemsta na Vitalio. Jego cenne jedyne dziecko spełniające każdą moją zachciankę. Robiące wszystko, co jej każę. To będzie jak dosypywanie soli do rany. Pomyśl o reakcji, jaką wywoła to u Bianchich. 'Po ucieczce z własnej ceremonii zaślubin, Arabella Bianchi poszła się prostytuować u największego wroga swojego ojca, a Vitalio był zbyt słaby, by cokolwiek z tym zrobić.'"
Wujek Tommaso mruknął z zaskoczeniem i uznaniem. "To bardzo dobry pomysł. Sam bym na to nie wpadł. Widać, że przez te lata uważnie słuchałeś moich nauk."
"Oczywiście, wujku. Każde twoje słowo i nauki biorę sobie do serca." Prawie zawsze.
Wujek Tommaso zmarszczył brwi w skupieniu, a potem przemówił. "Luciano, mam nadzieję, że to wszystko."
"Przepraszam?"
"Nie ukrywasz przede mną czegoś, prawda?" Spojrzał na mnie badawczo.
"Co masz na myśli, wujku?" Starałem się wyglądać na zdezorientowanego.
"Mam nadzieję, że cała ta szarada nie jest spowodowana tym, że podoba ci się ta dziewczyna. Trochę seksu tu i tam nikomu nie zaszkodziło, ale to Bianchi. Jeśli zaangażujesz się w nią emocjonalnie..."
"Mylisz się, wujku Tommaso. Nie mam do niej żadnych uczuć. Nawet pożądania. Ona mnie obrzydza, ale nie pozwolę, żeby to odciągnęło mnie od zemsty. Wykorzystam ją, żeby zranić Vitalio i nic więcej. Nie zapomnę naszej przysięgi, by wyeliminować stado Stonecold i Vitalio Bianchi."
"Dobrze. Lepiej, żeby tak zostało." Wujek Tommaso westchnął z ulgą.
Starałem się nie czuć zbyt źle z powodu kłamstwa wobec wujka Tommaso, w końcu nie do końca kłamałem. To mój wilk był na nią zafiksowany, nie ja. I tak to zostanie. Przeleciałem wiele kobiet w przeszłości i będę to robił dalej. Nie było w niej nic wyjątkowego.
Leżałem na łóżku w bieliźnie, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.
"Wejdź."
Emery weszła, prowadząc za sobą Arabellę.
"Alpha." Emery powiedziała uwodzicielsko, kłaniając się. Arabella wyglądała oszałamiająco. Jej ciemnobrązowe włosy były umyte i rozpuszczone, spływając na plecy prawie do pośladków. Już wyobrażałem sobie, jak chwytam je podczas seksu od tyłu. Miała na sobie czerwoną, długą do ziemi szatę, którą nosiły inne. Uśmiechnąłem się, myśląc o tym, co wiem, że ma pod spodem. Wyglądała na przerażoną na śmierć. Patrzyła wszędzie, tylko nie na łóżko.
To będzie interesujące.
"Emery, możesz odejść."
Emery zawahała się, a potem ukłoniła i wyszła.
"Arabella." Wypowiedziałem jej imię z rozkoszą.
"Rozbierz się dla mnie."