




Rozdział 3. Prześladowany
3. Prześladowana
POV Astrid:
"Patrzcie, kto tu idzie," powiedział ktoś, gdy szłam korytarzem szkolnym. Nie mogłam uniknąć drwin i szyderstw od moich kolegów z klasy. To był codzienny rytuał. Ignorując ich, spieszyłam się na lekcje, ale wtedy natknęłam się na Bensona, szkolnego łobuza, który wydawał się myśleć, że cały świat kręci się wokół niego.
"Czego chcesz, Benson?" zapytałam, coraz bardziej zirytowana.
Spóźniałam się na lekcje, a ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę, było stać tutaj i zabawiać tę grupę niedojrzałych prześladowców. Wolałabym usiąść w jednym z kątów i grać na telefonie, niż wdawać się z nimi w bójkę, która i tak do niczego nie prowadzi.
Jego złośliwy uśmieszek tylko podsycał moją złość, ale próbowałam odejść. Stałam twardo, odmawiając okazania strachu. Dlaczego miałabym się bać, skoro nie było czego?
"O, masz odwagę odpowiedzieć mi. To interesujące; zobaczmy, co jeszcze masz do powiedzenia," jego złośliwy uśmieszek obrzydzał mnie, zaczęłam się od niego oddalać.
"Ah, masz trochę kręgosłupa," Benson powiedział z złośliwym uśmiechem. "Ciekawi mnie jednak, jak ktoś taki jak ty został wybrany do obrony granic stada, nawet jeśli jesteś gorsza od nas wszystkich, a nawet od ludzi."
"Cokolwiek chcesz myśleć, nie obchodzi mnie twoje zdanie," mruknęłam i zaczęłam odchodzić, nie oglądając się za siebie.
Kiedy zobaczyli, że odwracam się do nich plecami, zaczęli mnie wyzywać od "hańby", "bezwilczej", "czarownicy" i tak dalej, ale nie obchodziło mnie to. Nawet jego poplecznicy dołączyli do zabawy, śmiejąc się razem z Bensonem.
Ich uwagi już mnie nie ranią, ponieważ nie są moją rodziną, a ich opinia nie ma dla mnie znaczenia. Gdyby byli kimś, kogo kocham lub na kim mi zależy, byłabym zdruzgotana, ale są tylko obcymi, którzy nie mają wpływu na moje życie.
Podeszłam do swojego miejsca i usiadłam. Na szczęście nasz nauczyciel jeszcze nie przyszedł, bo inaczej miałabym poważne kłopoty.
Usiadłam w najdalszym kącie, gdzie nie przyciągałam zbytniej uwagi i mogłam spokojnie się uczyć.
Pan Daze wszedł do klasy i zaczął wykład. Uważnie słuchałam i robiłam notatki z tego, co uważałam za ważne. Pomimo jego szczegółowych wyjaśnień, jego monotonny głos nie przyciągał zbytnio uwagi uczniów wokół niego.
Po zakończeniu lekcji pana Daze'a udałam się na kolejne zajęcia, na które czekałam z niecierpliwością. Edward i ja mieliśmy tylko jedną wspólną lekcję w tygodniu, ale warto było na nią czekać.
Szybko zebrałam swoje rzeczy i udałam się na kolejne zajęcia, gdzie usiadłam na moim stałym miejscu w najdalszym kącie.
Skierowałam wzrok na wejście, czekając, aż wejdzie do klasy.
Minęło piętnaście minut, a jego nadal nie było. Westchnęłam i wzięłam książkę, myśląc, że lepiej skończę zadanie domowe, zanim przyjdzie.
Ku mojemu zaskoczeniu, nasz wykładowca nigdy się nie pojawił. To była rzadka okazja, aby szybko skończyć pracę.
Byłam w trakcie kończenia zadania, gdy usłyszałam, jak inni uczniowie wiwatują. Rozpoznałam ich, więc szybko przeniosłam wzrok z książek na drzwi. Edward wszedł do klasy ze swoimi przyjaciółmi, tak jak myślałam.
Patrząc, jak przeczesuje włosy palcami, serce mi zabiło mocniej. Patrzyłam na niego, gdy zbliżał się do mnie.
Przełknęłam ślinę, gdy spojrzał mi prosto w oczy, i poczułam, jak serce bije mi w uszach. Zaczął iść w moją stronę, ale jego uwaga skupiła się na telefonie.
Telefony nie były dozwolone w szkole, ale bycie synem Alfy ma swoje zalety.
Stałam nieruchomo, czekając, aż podejdzie.
Stałam nieruchomo, czekając, aż podejdzie do mnie. Zrobił to, i gdy stanął przede mną, przełknęłam ślinę.
"Cześć, Astrid," zawołał do mnie. Serce mi zabiło mocniej, i zrobiłam mu miejsce, żeby mógł usiąść obok mnie.
Ale on przeniósł wzrok na miejsce obok mojego.
"Cześć, Charlotte," przywitał się z nią.
Pochyliłam się do przodu i spojrzałam przez ramię Edwarda, żeby sprawdzić, czy Charlotte tam siedzi. Jest typem osoby, która udaje grzeczną, żeby wkraść się w łaski każdego chłopaka. Wyraźnie ma uczucia do Edwarda. Wcześniej była z Bensonem, ale kiedy Edward zaczął ją zauważać, porzuciła go, żeby wkraść się w łaski Edwarda.
"Edward, cześć, przepraszam, że nie zauważyłam, że tu stoisz" skłamała, jak zawsze. "Naprawdę uczyłam się do egzaminów. Każdy punkt się liczy, wiesz." Mówiła, jakby była kujonką. Jakby nikt nie wiedział, jak udaje jej się zdawać testy.
Uwodzi chłopaków, żeby pomogli jej zdać egzaminy. Wolałabym oblać, niż być oceniana w ten sposób.
"Och, rozumiem, że może być ci ciężko. Mogę usiąść tutaj?" zapytał, wskazując na miejsce obok niej.
Mrugnęła swoimi sztucznymi rzęsami, patrząc na niego szarymi oczami. Zrobiła miejsce, żeby mógł usiąść, i usiadł obok niej.
Byłam rozczarowana, więc ułożyłam torbę i książki na siedzeniu obok mnie i udawałam, że się uczę, jednocześnie obserwując ich.
Udawałam, że się uczę, podczas gdy cała moja uwaga była skierowana na nich. Kątem oka widziałam, jak Edward pokazuje jej coś na telefonie, a ona się śmieje.
Zacisnęłam zęby z frustracji, patrząc, jak śmieją się i chichoczą. Bolało mnie serce.
Zadzwonił dzwonek, oznajmiając koniec dnia szkolnego. Było jakieś wydarzenie, na które inni zostali, żeby się przygotować, ale ja, najmniej zainteresowana takimi rzeczami, postanowiłam nie uczestniczyć.
Wolałabym odpocząć przed pójściem do restauracji i patrolowaniem granic.
Kiedy pakowałam swoje rzeczy do torby, usłyszałam, jak znów rozmawiają.
"Przyjdziesz ze mną dziś wieczorem?" Chciałam wiedzieć, dokąd się wybierają, ponieważ Edward zapytał, ale odpłynęłam, zanim podali miejsce.
"Jak mogłabym ci odmówić, Edward? Oczywiście, że przyjdę" Charlotte obdarzyła go swoim stu watowym uśmiechem.
Mój nastrój już był zrujnowany, więc postanowiłam skupić się na czymś bardziej interesującym.
Założyłam słuchawki, które mogły mnie odizolować zarówno od świata ludzi, jak i wilkołaków, i zaczęłam wychodzić ze szkoły.
Kiedy dotarłam do domu, moja mama już pracowała. Skorzystałam z okazji, żeby wziąć szybką drzemkę.
Kiedy się obudziłam, nadszedł czas, żeby iść do restauracji. Zebrałam swoje rzeczy i wyszłam.
Po drodze spotkałam mojego brata.
"Hej, Skylar," powiedziałam, uśmiechając się i przytulając go.
"Astrid, dokąd tak się śpieszysz?" zapytał.
"Muszę iść do restauracji," odpowiedziałam.
"Szkoda, mam dla ciebie trochę czekoladowego ciasta; chyba zjem je sam," zażartował, pokazując mi torbę.
Zaśmiałam się i powiedziałam: "Lepiej zostaw większość dla mnie. Będę go szukać."
"Nie sądzę, żebyś coś znalazła, ale mogę spróbować," uśmiechnął się.
"Powinieneś to zrobić i trzymać z dala od Lance'a. Jeśli to zobaczy, nic nam nie zostawi." Powiedziałam, kontynuując bieg.
Dotarłam do naszej rodzinnej restauracji, szybko przebrałam się w strój kelnerki i zaczęłam obsługiwać stoliki.
Podczas pracy zauważyłam Edwarda i jego znajomych, a także Charlotte, czekających, aż ktoś przyjmie ich zamówienia przy jednym ze stolików.
Przypomniałam sobie, że żadna praca nie jest bez znaczenia i zaczęłam iść w ich stronę, żeby przyjąć zamówienia.
"Dzień dobry, nazywam się Astrid Jones i z przyjemnością was dzisiaj obsłużę," powiedziałam ponownie.
"Och, to ty, Astrid?" Edward spojrzał na mnie ze współczuciem, ale tego nie potrzebowałam. "Nie wiedziałem, że tu pracujesz," powiedział, i mogłam powiedzieć, że czuł się nieswojo, poruszając ten temat.
Ale widziałam, że Charlotte i jego inni znajomi dobrze się bawili.
"To teraz moja praca, proszę pana, jeśli pozwoli mi pan przyjąć zamówienia?" zapytałam, a ona skinęła głową i odprawiła mnie.
Poszłam do kuchni i złożyłam ich zamówienia, cierpliwie czekając, aż będą gotowe, nucąc dziwne melodie.
Ktoś dotknął mnie w ramię.
Byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam Edwarda stojącego za mną.
"Astrid, ja... ja chcę ci coś powiedzieć," wyjąkał.
Spojrzałam na niego surowo.
"Tak, słucham," powiedziałam, krzyżując ręce na piersi i poświęcając mu całą swoją uwagę.
Bawił się rękami i odwrócił się do mnie.
"Ja... kocham cię, Astrid; proszę, powiedz, że mnie też kochasz," powiedział.
Stałam tam, zdezorientowana.
***Komentarze proszę
Chcę znać waszą opinię na temat książki do tej pory
Bądźcie na bieżąco, kocham was wszystkich
1608